Legia - Bodo/Glimt. Czesław Michniewicz i Mahir Emreli liczą na wsparcie kibiców w walce o Ligę Mistrzów

Przed wyjazdem do Norwegii wielu kibiców miało spore obawy przed Bodo/Glimt. W cuglach zdobyli oni w zeszłym roku mistrzowski tytuł (19 pkt przewagi nad Molde), do tego jest w rytmie meczowym, problemem mogła być też sztuczna murawa. Grą legioniści może nie zaimponowali, ale zwycięstwo 3:2 należy uznać za sukces.

Rywale po sprzedaży dwóch wyróżniających się zawodników: Jensa Pettera Hauge (AC Milan) i Kaspra Junkera (Urawa Red Diamonds) nie straszą już tak mocno, wygrali tylko jedno z sześciu ostatnich spotkań. Tym razem to oni będą musieli grać w niesprzyjających warunkach - na naturalnej murawie i przy głośnym dopingu z Żylety. Na jednym z ostatnich treningów przed wylotem do Polski ćwiczyli zresztą przy... odgłosach trybun z głośnika.

- Widziałem, że piłkarze Bodo trenowali przy dopingu fanów Legii (śmiech). Sam nie mogę się tego doczekać. Cała drużyna tęskni za grą przy kibicach. Dużo o tym rozmawialiśmy podczas zgrupowania i treningów - przyznał azerski napastnik drużyny z Łazienkowskiej Mahir Emreli, który w debiucie w barwach Legii zdobył przeciwko Bodo dwie bramki.

- Wynik z pozoru jest korzystny. Prowadzimy różnicą gola, ale ma to nieco inny wymiar, bo nie liczą się już bramki na wyjeździe. Dlatego bardzo liczymy na wsparcie kibiców. Razem musimy wygrać i awansować do kolejnej rundy. Zrobimy wszystko, aby tak się stało - zapewnił Czesław Michniewicz.

Trener Legii przyznał, że uczestnicy EURO 2020, Tomas Pekhart i Josip Juranović, będą brani pod uwagę przy ustalaniu kadry meczowej. Po najbliższych treningach okaże się jednak, w jakim wymiarze czasowym będą mogli wystąpić.

Legia podejmie Bodo/Glimt w środę o godz. 20 (transmisja TVP Sport). Jeśli uda jej się awansować, w II rundzie stanie przed teoretycznie łatwiejszym zadaniem. Zagrają prawdopodobnie z Florą Tallinn, która tydzień temu pokonała u siebie maltański Hibernians FC 2:0 (rewanż we wtorek o godz. 18.).
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze