Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leczył pacjentki niemal 190 godzin bez przerwy

Agnieszka Kledzik, Paulina Jęczmionka
Według grafika lekarz przez 9 dni miał 8 dyżurów. 76 proc. szpitali pomija obowiązek wypoczynku lekarzy.

Ordynator jednego z oddziałów szpitala w Trzciance według grafiku miał od 8 sierpnia osiem dni dyżuru. Tylko raz zastąpił go inny lekarz. A to oznacza, że w ciągu dziewięciu dni spędził w szpitalu ponad 190 godzin. Szpital utrzymuje, że grafik zmieniono. Ale jednocześnie przyznaje, że w sezonie urlopowym lekarze mają kilka dyżurów pod rząd. To że takie sytuacje są częstym przypadkiem potwierdzają sami lekarze, jak i kontrolująca ich Państwowa Inspekcja Pracy.

Czytaj także:
Wałcz: Pijany lekarz i pielęgniarka chcieli operować dziecko!
Kalisz: Pijany lekarz przyjmował pacjentów

Do redakcji "Głosu Wielkopolskiego" przyszedł list zaniepokojonej pacjentki oddziału ginekologiczno-położniczego w Trzciance. Pani Ewa (nazwisko do wiadomości redakcji) poinformowała nas, że ordynator oddziału w sierpniu dyżuruje 15 razy, z czego kilka dni pod rząd. Do listu dołączyła szpitalny grafik dyżurów. Wynika z niego, że lekarz był w pracy od 8 do 16 sierpnia niemal bez przerwy. Na jeden dzień zastąpił go inny lekarz.

- Przeraża mnie fakt, że lekarz przez kilka dni i nocy pozostaje bez przerwy w pracy. Jako pacjentka czuję, że nie zadbano o moje bezpieczeństwo - żali się pani Ewa.

Pacjentka twierdzi też, że ten sam lekarz w godz. 7.30-15 pracuje na oddziale zabiegowym. Później zostaje na nocnym dyżurze. Jednak przedstawiciele szpitala takiej sytuacji zaprzeczają. I utrzymują, że grafik dyżurów został zmieniony.

- Jest sezon urlopowy, zdarzyło się tak, że kilka dyżurów pod rząd ma jeden lekarz, ale nie jest to więcej niż trzy doby - tłumaczy Marcin Michlewicz, rzecznik Szpitala Powiatowego w Trzciance. - Poza tym za organizację pracy na oddziale odpowiada ordynator. Jeśli nie ma innych lekarzy, sam dyżuruje.

Szpital zapewnia jednak, że pacjentki mogą czuć się bezpiecznie. Bo lekarz ma do dyspozycji dyżurkę z miejscem do spania i nawet jeśli przez trzy dni nie wychodzi ze szpitala, to ma czas na odpoczynek między zabiegami i badaniami.

- Podobnie jest na innych oddziałach. Szczególnie latem jest tak, że weekendowy dyżur bierze jeden lekarz, czyli zostaje w pracy przez trzy dni - mówi Marcin Michlewicz.

Trzy dni, czyli 72 godziny. A unijna dyrektywa dopuszcza tylko 48 godz. w tygodniu. Tyle, że okazuje się, iż ordynator trzcianeckiej ginekologii jest zatrudniony na podstawie tzw. kontraktu. A w tym przypadku unijne prawo dotyczące czasu pracy nie obowiązuje. Ale sytuacja nie wygląda lepiej nawet tam, gdzie lekarzy i pielęgniarki zatrudnia się na etat. W kwietniu Państwowa Inspekcja Pracy ujawniła raport z kontroli w 21 wielkopolskich szpitalach. Zatrudnionych tam było ponad 10 tys. pracowników. Kontrola wykazała, że w 76 proc. placówek nie zapewniono pracownikom obowiązkowego wypoczynku. Z kolei 82 proc. pracodawców nieprawidłowo ewidencjonowało czas pracy zatrudnionych. W skali kraju rekord pobiła pielęgniarka, która pracowała bez przerwy 144 godziny.

- Problem czasu pracy lekarzy i pielęgniarek istnieje w naszej służbie zdrowia od lat - mówi Jacek Strzyżewski z Państwowej Inspekcji Pracy w Poznaniu. - PIP może kontrolować przestrzeganie przepisów na gruncie jednego stosunku pracy u jednego pracodawcy. Jeśli ktoś ma etat w jednym szpitalu, ale później idzie do pracy w ramach kontraktu, nie mamy uprawnień, by ograniczać wykonywanie pracy na rzecz innego podmiotu.

I okazuje się, że w służbie zdrowia ten proceder jest dobrze znany. - W niektórych szpitalach tworzy się nawet tzw. "podzozy", z którymi pracownik podpisuje umowę i świadczy te same usługi, co pięć minut wcześniej na etacie - mówi anonimowo lekarz z Poznania.

Ale są też szpitale, które wprowadzają wewnętrzne zakazy dotyczące także pracowników kontraktowych. Szpital kliniczny przy ul. Szpitalnej w Poznaniu od kwietnia ma czytniki kontrolujące czas przebywania w placówce.

- W czerwcu mieliśmy kontrolę inspekcji pracy i nie stwierdzono nieprawidłowości - mówi Dorota Woźnicka, wicedyrektor placówki. - Jeśli lekarz ma całodobowy dyżur, to po nim musi opuścić szpital. Taki obowiązek nałożyliśmy także na pracowników kontraktowych.

Z kolei w szpitalu wojewódzkim w Poznaniu lekarze pracują na etatach. Ale Jacek Łukomski, dyrektor placówki, przyznaje, że tego, czy po wyjściu z jego szpitala lekarz nie idzie do pracy gdzieś indziej skontrolować już nie może.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski