Lechia wygrała sześć ostatnich meczów. Są teraz w znakomitej formie. To solidny, ciężko pracujący i zgrany zespół. Lubi lubi wymieniać długie podania, robi również pożytek ze stałych fragmentów gry. Mają takie same możliwości, jak my. To będzie starcie dwóch najlepszych polskich zespołów, dlatego decydujące mogą być detale – zapowiadał przed niedzielnym spotkaniem na szczycie tabeli ekstraklasy trener Legii Ricardo Sa Pinto.
Jego zawodnicy zaczęli lepiej od rywali, którzy nie potrafili przebić się przez solidną defensywę legionistów. Nie przekładało się to jednak na sytuacje pod bramką Duszana Kuciaka, który w pierwszym kwadransie musiał wykazać się tylko po potężnym uderzeniu Pawła Stolarskiego (jeszcze niedawno jego kolegi z szatni Lechii) zza pola karnego.
Na strzały z dystansu postawiła też Lechia, która rozkręcała się z minuty na minutę. Najpierw groźnie uderzył Joao Nunes, chwilę później poprawił Tomasz Makowski. W obu przypadkach piłkę zmierzającą pod poprzeczkę udało się odbić Radosławowi Majeckiemu.
Do końca pierwszej połowy na boisku widzieliśmy więcej walki niż piłkarskiej jakości. Detalem, o którym mówił Sa Pinto mogła być kontra legionistów, którzy w 38. minucie wyszli czterech na dwóch. Zamiast podawać do lepiej ustawionych kolegów Michał Kucharczyk jednak strzelał, a Kuciak obronił.
– Wtedy nam się upiekło, ale Legia miała tylko jedną sytuację, a my kilka. Spotkanie jest wyrównane – przyznał w przerwie przed kamerami Canal+ Makowski. – W drugiej połowie musimy mocniej zaatakować. Liczę na to, że stworzymy sobie więcej dogodnych sytuacji – dodał Stolarski.
Na początku drugiej odsłony przewagę znów zyskali goście. Nie potrafili jednak przełożyć jej na bramkę. Jak przystało na drużyny, które w tym sezonie straciły najmniej bramek w całej lidze (Lechia 17, Legia jedną więcej), obie ekipy broniły się bardzo solidnie.
Zdecydowanie gorzej sytuacja wyglądała w ofensywie. Obaj trenerzy walczyli o pełną pulę. Sa Pinto wpuścił Dominika Nagy’a i Sandro Kulenovicia za Kucharczyka i Carlitosa, Stokowiec wprowadził drugiego (Arak za Wolskiego), a później trzeciego (Sobiech za Haraslina) napastnika. Na ostatnie minuty w szeregach legionistów pojawił się też Jose Kante (zmienił Vesovicia). Wszystko na nic. W doliczonym czasie gry piłkę meczową zmarnował jeszcze Sobiech, który z dwóch metrów nie trafił do pustej bramki.
Bezbramkowy remis oznacza utrzymanie statusu quo w tabeli. Lechia nadal prowadzi z pięcioma punktami przewagi nad Legią. Czołową trójkę zamyka Jagiellonia, która do stołecznej drużyny traci punkt. W następnej kolejce Lechia wybierze się do beniaminka z Legnicy (poniedziałek, godz. 18). Z kolei legioniści zmierzą się przy Łazienkowskiej z Piastem Gliwice (sobota, 20.30).
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
Michał Kucharczyk po meczu Legia - Górnik: Bramka Carlitosa ustawiła spotkanie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?