Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk strzelała w poprzeczki, a Lech do bramki. Czwarta porażka z rzędu

Paweł Stankiewicz
Fot. Karolina Misztal/Polska Press
Lech Poznań zaprezentował się w Gdańsku bardzo przeciętnie, ale to w zupełności wystarczyło, aby zdobyć trzy punkty. Mistrzowie Polski wygrali 1:0 z Lechią, a gola strzelił Kasper Hamalainen. A biało-zieloni, choć zagrali lepiej niż ostatnio, znowu zeszli z boiska pokonani.

Kibice są już zniecierpliwieni słabą postawą Lechii. Przed meczem wygwizdali trenera Thomasa von Heesena, kiedy zostało wyczytane jego nazwisko, a potem w dobitnych słowach domagali się od piłkarzy gry z większym zaangażowaniem. I trzeba przyznać, że mecz z drużyną mistrzów Polski mógł się rozpocząć idealnie dla biało-zielonych. W 11 minucie Grzegorz Wojtkowiak zagrał piłkę w pole karne do Sebastiana Mili, a ten został sfaulowany. Sędzia podyktował rzut karny, ale Grzegorz Kuświk, który w tym sezonie wykorzystał już dwie "jedenastki", tym razem strzelił w poprzeczkę. Biało-zieloni dłużej utrzymywali się przy piłce, ale nie mieli pomysłu na stwarzanie kolejnych okazji bramkowych. Wszystko skończyło się na strzale Sławomira Peszki, który bez problemów obronił Jasmin Burić.

Lech prezentował się jeszcze słabiej, głównie schjowany był na własnej połowie i szukał okazji do kontry, ale te niezbyt wychodziły drużynie z Poznania. W tej części spotkania Marko Marić ani razu nie został zmuszony do większego wysiłku.
Na początku drugiej połowy wciąż z boiska wiało nudą. Lechia próbowała atakować, ale nie kończyło się to nawet próbą strzału. Wszystkie te akcje były chaotyczne i bez pomysłu. Za to Lech pokazał gdańszczanom na czym polega skuteczna gra. Kasper Hamalainen padł w polu karnym, ale sędzia nakazał grać dalej i Lech rozgrywał swoją akcję. Dariusz Formella podał do Szymona Pawłowskiego, który dośrodkował w pole karne, a tam Fin zdążył już się podnieść i wykorzystał gapiostwo obrońców biało-zielonych strzelając gola. Kilka minut później Lech mógł dobić gospodarzy, ale Dawid Kowancki nie trafił w bramkę w sytuacji sam na sam z Mariciem.

W 78 minucie kibice Lechii odpalili race i z powodu zadymienia sędzia musiał przerwać spotkanie. Zanim jednak do tego doszło kapitalną akcję przeprowadził Maciej Makuszewski, który huknął na bramkę rywali, ale piłka znowu zatrzymała się na poprzeczce. Po wznowieniu gry biało-zieloni ruszyli do ataków, ale nie potrafili strzelić wyrównującego gola i ponownie przegrali po lepszej grze w pierwszej połowie i słabszej po przerwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki