Lechia Gdańsk czeka na kary za racowisko

To była 63 minuta meczu Lechii Gdańsk z Piastem Gliwice na PGE Arenie w piłkarskiej T-Mobile Ekstraklasie. Kibice biało-zielonych prowadzący doping rozwinęli flagę na cały sektor, a następnie pod nią odpalili race. Zadymiona płyta boiska błyskawicznie przestała być widoczna i sędzia Krzysztof Jakubik z Siedlec przerwał mecz. Piłkarze początkowo rozgrzewali się na boisku, ale kiedy dymu było coraz więcej, arbiter nakazał drużynom zejście do szatni. Spiker wielokrotnie apelował o zgaszenie rac i nie zadymianie boiska, ale to nic nie dało. Na szczęście ani race, ani żadne inne przedmioty nie poleciały w kierunku płyty boiska. A tak właśnie zachowali się fani Legii Warszawa, którzy podczas meczu Ligi Europy w Lokeren rzucali racami w kierunku boiska. To, że w Gdańsku do tego nie doszło, to kiepski czynnik łagodzący, bo doprowadzenie do przerwania meczu jest karygodne. Po 12 minutach sędzia wznowił grę.

- W środę odbędzie się posiedzenie Komisji Ligi. Patrząc na decyzje z tego sezonu, to na pewno w grę wchodzą kary finansowe - powiedział nam Waldemar Gojtowski, rzecznik prasowy Ekstraklasy SA.

Lechię dodatkowo może ukarać Ryszard Stachurski, wojewoda pomorski. Już wcześniej zamykał sektory PGE Areny. Teraz może być podobnie, a wówczas trybuna zielona zostałaby wyłączona na lutowe spotkanie z Wisłą Kraków.

- Wojewoda nie podjął jeszcze żadnych decyzji w związku z wydarzeniami, jakie miały miejsce na trybunach podczas meczu Lechia Gdańsk - Piast Gliwice. Do Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego nie wpłynęło dotąd pismo policji w tej sprawie. Wojewoda z pewnością będzie zbierał i analizował informacje na ten temat. Na ich podstawie podejmowane będą ewentualne decyzje. Jest zbyt wcześnie, aby mówić o możliwych konsekwencjach - powiedział Roman Nowak, rzecznik prasowy wojewody.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!