Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Wałęsa: Będzie źle, jeśli każdy parlamentarzysta uzna, że jest indywidualistą

Redakcja
Lech Wałęsa
Lech Wałęsa Grzegorz Mehring
2011 rok to będzie czas dyskusji i kłótni, na jakich zasadach się w Europie jednoczymy. To będzie tematem dyskusji, w której jedni będą mówili o Europie dwóch prędkości, inni o wiodących na kontynencie krajach - mówi Lech Wałęsa. Z byłym prezydentem rozmawia Artur S. Górski.


Jaki, Pana zdaniem, będzie plan gry wielkich mocarstw w 2011 r. Czy coś istotnego zdarzy się na świecie?

2011 rok to będzie czas dyskusji i kłótni, na jakich zasadach się w Europie jednoczymy. To będzie tematem dyskusji, w której jedni będą mówili o Europie dwóch prędkości, inni o wiodących na kontynencie krajach. To będzie w tym roku się docierało, aż wybierzemy jeden model, wspólną wersję. Musimy odpowiedzieć na pytanie, jakich struktur naprawdę potrzebujemy, jakich programów musimy się dopracować.

1 lipca tego roku Polska obejmie prezydencję w Unii Europejskiej. Czy spodziewa się Pan pozytywnych efektów, oprócz skutków promocyjnych np. dla Sopotu, który będzie gościł europejskie ViP-y w lipcu? Jednak struktury europejskie są mało rozpoznawalne, mało czytelne. Czy wiąże Pan z polską prezydencją poważne nadzieje?

W obecnych warunkach dużo się nie da zrobić. Nie ma programów i struktur. Wybraliśmy prezydenta Europy, czyli szefa europejskiej rady, a dzisiaj zastanawiamy się, co on powinien robić, a najlepiej, gdyby nie robił nic.

Rzeczywiście, nazwiska Hermana Van Rompuya i szefowej unijnej dyplomacji Catheriny Ashton wielu Europejczykom z nikim i niczym się nie kojarzą.

Przekonuję więc, że w takich warunkach nic konkretnego nie można zrobić. Wiemy tylko, że mamy problemy, które trzeba rozwiązywać, więc robimy konferencje, dyskusje. Zatem Polska, ale i nikt inny, zbyt wiele zdziałać nie może. Może gdyby Polska miała większy potencjał ekonomiczny? Polska ma z kolei doświadczenia polityczne, którego nie mają inne narody. I w tej koncepcji budowania jedności europejskiej, gdybyśmy się mądrze zastanowili, to moglibyśmy parę spraw zaproponować i je załatwić.

Wróćmy zatem na nasze polskie podwórko. By coś proponować, trzeba mieć też wewnętrzny consensus. Jak Pańskim zdaniem będzie układała się współpraca między premierem Tuskiem a prezydentem Komorowskim?

Nie będzie większych konfliktów. Obaj znają swoje możliwości, są dość zgrani. Jednocześnie ich charaktery wydają się kompromisowe. Szczególnie charakter prezydenta Komoro- wskiego. On nie będzie szukał konfliktów i nie będzie nastawiony na konfrontację.

Wybory parlamentarne będą najpewniej jesienią. Czy pojawi się, szczególnie myślę o prawej stronie sceny politycznej, siła zdolna przeorać polską polityczną rzeczywistość?

Jeszcze chyba nie w 2011 roku. W odbiorze społecznym politycy nie mają wysokiego uznania. Polityka będzie więc prowadzona "od ściany do ściany". Zorganizowanie mamy niedobre. Już same nazwy partii nic nie mówią. PiS, czyli prawo i sprawiedliwość, ale co to za partia? W jakim nurcie myślenia ją sytuować? A Platforma? Co ta nazwa mówi? Trzeba jak najszybciej skrzyknąć paru mądrych ludzi, by się zastanowić, jak zorganizować społeczeństwo, by to zorganizowanie odpowiadało polskim ambicjom i społecznemu przekrojowi, by każdy, nawet ten, który się nie angażuje, wiedział, w którym miejscu jest jego kraj. To organizacje powinny dopasować się do obywatela.

Być może takie zmiany mogą przynieść okręgi jednomandatowe w wyborach do Senatu?

O nie. To nie jest dobry pomysł. Teraz trudno się porozumieć, są waśnie, sprzeczki. A co się będzie działo, gdy zbierze się pół tysiąca parlamentarzystów, każdy o innej opcji, z których każdy będzie indywidualistą, uznającym, że skoro został wybrany przez lud to może lansować swoją, jedynie słuszną koncepcję?

Od czego trzeba zacząć?

Od przygotowania regulaminu. Przy jednomandatowych okręgach wprowadźmy zasadę: nie dostajecie wypłaty, diety, dopóki się nie skrzykniecie w klub, w grupę wspólnych interesów, by przygotować budżet i inne istotne tematy. Najpierw więc katalog zasad, regulamin, a później - wybory. Parlamentarzysta wchodzi, by tworzyć dobre, mądre prawa.

Czy Lech Wałęsa ma swoją receptę na 2011 rok?

Nie mam gotowej recepty. To bałagan strukturalny, programowy powoduje kłopoty. Dopóki nie mamy systemów, programów na obecne czasy, to trudno dawać recepty. To się zapewne opanuje, ale potrzebne są programy.

Niektórzy uważają, że powinniśmy bardziej zmierzać w stronę gospodarki społecznej, szukać jakiejś trzeciej drogi, bo kapitalizm nie daje wszystkich odpowiedzi.

Wywodzę się z proletariatu. Nigdy kapitalistą nie byłem i najpewniej już nie będę. Jestem zaś za indywidualnościami, które chcą działać, zmieniać, za własnością prywatną. Kapitalizm, czy raczej poczucie własności, sprawia, że prawa obywateli są bardziej szanowane, że ludzie są pewniejsi siebie, bardziej dbają o swój majątek. Jednak pojawia się pytanie, jak to zrobić, by było więcej sprawiedliwości. By system wolnego rynku zauważał człowieka. Jeśli tego nie wypracujemy, to kapitalizm nie przetrwa tego stulecia. Ludzkość nie pozwoli na nierówności i odczłowieczone traktowanie. Dlatego ten rok powinien też przynieść dyskusje, jak system kapitalistyczny uczłowieczyć.

Wywodzi się Pan ze związku zawodowego. Czy rola takich organizacji społecznych w 2011 roku będzie widoczna? Jaką przyszłość ma NSZZ Solidarność?

Nie można przenosić dawnych rozwiązań i metod w obecne czasy. Charakter wielkiego marszałka Józefa Piłsudskiego nie pasowałby do rzeczywistości 2011 roku, a jego twarda postawa, dyktowanie warunków z pozycji siły, sprowadziłaby dzisiaj nas na manowce, bo dzisiejszy świat by takiego polityka nie akceptował.

Pan jednak stawiał też na walkę, co prawda pokojową, ale jednak...

Walczyłem poprzez związek, ale dlatego, że słyszałem, jak walczył waleczny major "Łupaszka" i przegrał, widziałem, jak walczył w FSO Goździk w 1956 roku i przegrał, widziałem, jak powstanie w Poznaniu przegrało i jak przegrałem w 1970 roku. Dlatego już w 1971 roku wypowiedziałem się, że poprzez związek, poprzez robotniczą bazę, dojdziemy do wolności i wykończymy tamten system. Innych propozycji wówczas być nie mogło. Grałem o wolność. Wygrałem i tamto zwycięstwo przekazałem narodowi. Należało więc zwinąć sztandary Solidarności. Parę rzeczy mi się nie udało. Nie można tamtego czasu małpować. Inaczej trzeba ruszać do walki, a inaczej iść do pracy.

Jakie Pan widzi zadanie dla siebie w tym roku?

Będę nadal robił to, co dotychczas robiłem. Gdzie mnie to zaprowadzi? Jestem już zmęczony, ale to, co się dzieje w Polsce, w Europie, bardzo mi się nie podoba. Nie o to walczyłem. Wiem, że dojdziemy do realizacji pomysłów, które nawet dzisiaj zasygnalizowałem, ale dojdziemy może za sto lat, a ja chciałbym widzieć wprowadzenie tych rozwiązań. Dlatego też może się pokuszę o jakąś realizację. Może te moje wykłady, te spotkania, zaczną przynosić efekty. Ludzi myślących podobnie jak ja jest więcej i oni, być może przy mojej pomocy, osiągną to, o co nam chodzi.

Artur S. Górski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki