Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech - Jagiellonia 1:3: Zimny prysznic w zimną niedzielę [ZDJĘCIA]

Maciej Lehmann
Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 1:3
Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 1:3 Grzegorz Dembiński
Twierdza Poznań niestety padła w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Jagiellonia, która do tej pory regularnie zbierała srogie baty, tym razem zrewanżowała się za wcześniejsze upokorzenia, a jej trener Michał Probierz mógł się cieszyć z pierwszego zwycięstwa w Poznaniu. Lech zawiódł, grał niemrawo i nieskutecznie. Najsłabsi znów byli ci, którzy mieli unieść ciężar odpowiedzialności za wynik - Kasper Hamalainen, Szymon Pawłowski czy Zaur Sadajew. Obrona poznaniaków bez pauzującego Paulusa Arajuuriego była dziurawa, ospała i bojaźliwa.

Tak jak było można się spodziewać, Jagiellonia nie zamierzała w Poznaniu wdać się z Lechem w walkę cios za cios. Taktyka drużyny Michała Probierza opierała się na dobrze zorganizowanej obronie i szukaniu szans na gola przez kontrataki.

Szkoleniowiec Kolejorza postawił natomiast na doświadczenie. Po kontuzji Gergo Lovrencsicsa na prawej stronie występował ostatnio Dawid Kownacki, ale tym razem w wyjściowej jedenastce nie było dla niego miejsca. Skorża chciał mieć na boisku bardziej kreatywnych zawodników dlatego zobaczyliśmy Hamalainena i Sadajewa, których wspomagać mieli Jevtić, Pawłowski oraz ofensywnie ustawiony Linetty.

Eksperyment się nie powiódł. Prawe skrzydło poznańskiej drużyny nie funkcjonowało tak jak wszyscy by tego sobie życzyli. Co prawda aktywny był Tomasz Kędziora, który próbował atakować wzdłuż bocznej linii, ale koledzy nie potrafili podać mu w odpowiednie tempo piłki i młody obrońca tracił niepotrzebnie siły na "puste przebiegi".

Pierwsza połowa mocno rozczarowała, bo soczystych strzałów i spięć podbramkowych było jak na lekarstwo. Co prawda początek był dosyć obiecujący, bo najpierw głową strzelał Frankowski, a po chwili z bliska po centrze Douglasa spudłował Kamiński.

Jak zwykle nieskuteczny był niestety Sadajew. W 9 min. Czeczen minął Drągowskiego, ale nie potrafił skierować piłki do pustej bramki i ratował się dośrodkowaniem. Pawłowski co prawda pierwszy dopadł do piłki, ale nie potrafił jej opanować i obrona gości tylko najadła się strachu.

Jeszcze lepszą okazję miał Sadajew chwilę później. Wystarczyło być skoncentrowanym i dobrze przymierzyć. Ale napastnik Lecha w polu karnym nie trafił w piłkę.

Najsłabszym piłkarzem Lecha był jednak Szymon Pawłowski. Jego straty przy wyprowadzaniu kontr były denerwujące. W wielu spotkaniach ten piłkarz grał na kredyt, bo przez rytm meczowy miał dojść do formy w najważniejszej części sezonu. Tymczasem Pawłowski gubi się coraz bardziej, a Muhamed Keita, który walczy z nim o miejsce w składzie wygląda jak turysta.

Zresztą na pochwały nie zasłużył nikt. Spodziewaliśmy się, że ciężar gry weźmie na siebie Kasper Hamalainen, ale Fin oprócz zmarnowanej sytuacji w 38 min, kiedy z ośmiu metrów uderzył niecelnie, nie pokazał nic interesującego.

Lech dobrze zagrał tylko przez kwadrans po przerwie. Najpierw Kownacki, który zastąpił Sadajewa, wpadł w pole karne, ale jego strzał został zablokowany.

Kownacki wyprowadził też Lecha na prowadzenie. Po centrze z rogu piłkę wybili defensorzy Jagi. Ta trafiła wprost pod nogi Szymona Pawłowskiego, który strzelił zza pola karnego. Zblokowana futbolówka trafiła do stojącego pięć metrów od bramki Kownackiego. Młody lechita nie miał problemów z umieszczeniem jej w siatce.

Poznaniacy mieli w rękach wszystkie atuty, by to spotkanie rozwiązać według swojego scenariusza. Nic bowiem nie zapowiadało gola dla gości. Tymczasem po fatalnej w skutkach stracie Pawłowskiego losy meczu odwrócił Tuszyński. Napastnik Jagiellonii zdecydował się na strzał zza pola karnego, posłał piłkę między nogami Kamińskiego, a bezradnemu Buricowi pozostało tylko wyciągnąć piłkę z siatki.

Ten gol zupełnie spętał nogi lechitom. Nie potrafili już skonstruować nic sensownego. Wykorzystali do bezlitośnie goście.

Na 2:1 dla Jagiellonii podwyższył znowu Tuszyński, który w 67 minucie wykorzystał doskonałe podanie Dzalamidze i z zimną krwią strzelił nie do obrony. Defensywa Lecha przy tej akcji została sprowadzona do roli biernych obserwatorów. Burić nie miał nic do powiedzenia też przy strzale z rzutu wolnego, którym Gajos ustalił wynik meczu. Lechici ratowali się faulem, po szybkiej wymianie piłek przez gości, ale niewiele to dało. Gajos posłał piłkę nad murem i "zabił" mecz.

Lech Poznań – Jagiellonia Białystok 1:3 (0:0)

Bramki: 52.Kownacki – 59 i 67.Tuszyński, 82. Gajos

Lech: Burić – Kędziora, Kamiński, Kadar, Douglas – Trałka, Linetty – Hamalainen, Jevtić (70. Formella), Pawłowski (65. Keita) – Sadajew (46. Kownacki).

Jagiellonia: Drągowski – Modelski, Madera, Pazdan, Straus – Grzyb, Romanczuk – Frankowski (57. Dzalamidze), Gajos (90. Tymiński), Mackiewicz (90. Tarasovs) – Tuszyński.

Żółte kartki: Kadar, Jevtić, Keita
Sędziował: Mariusz Złotek (Stalowa Wola)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski