Lawina, bezwzględny morderca. Nie przebiera w ofiarach

Katarzyna Kachel
Sebastian Fijak: Lawiny schodzą wszędzie, gdzie jest odpowiednio stromo i jest tam śnieg
Sebastian Fijak: Lawiny schodzą wszędzie, gdzie jest odpowiednio stromo i jest tam śnieg Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Lawiny nie schodzą tylko w Tatrach - mówi Sebastian Fijak, przewodnik górski, organizator szkoleń lawinowych, założyciel szkoły górskiej lawiny.com.

Zawodowy zabójca?
Absolutnie tak, i na dodatek nieprzebierający w ofiarach. W lawinach giną zarówno laicy, jak i profesjonaliści; ratownicy oraz przewodnicy górscy.

Bo to siła nieprzewidywalna?
I tu odpowiedź nie jest już taka prosta. Lawinę można w przybliżeniu przewidzieć, określić teren potencjalnie nią zagrożony. Problem w tym, że składa się na nią tak wiele czynników, iż nie jesteśmy w stanie stuprocentowo określić, że o tej konkretnej godzinie porwie kilku turystów idących np. Doliną Mięguszowiecką. Dlatego też lawiny z taką łatwością zmieniały bieg historii i losy ludzi, wpływały na wyniki wojen. Przerażały i przerażają. Do dzisiaj w górskich kaplicach i kościółkach w Alpach znaleźć można tysiące wotów za ocalenie z białego żywiołu. Czuje się przed nimi respekt.

Co zwiększa ryzyko zejścia lawiny?
Opady śniegu lub deszczu, każda gwałtowna zmiana temperatury i warunków. Nagłe ocieplenie i deszcz sprawiają, że cała pokrywa śnieżna przesiąka wodą, zwiększa się jej gęstość i ciężar, a więc łatwiej się zsuwa. Czysta fizyka. Z drugiej strony bardzo istotne są warunki lokalne; nasłonecznienie danego fragmentu stoku czy wiatry. I to, co najprawdopodobniej wydarzyło się pod Rysami w ubiegłym tygodniu też było „zasługą” intensywnego działania wiatru połączonego z silnym opadem śniegu.

Na ile można precyzyjnie monitorować szlaki schodzenia lawin?
Istnieją katastry, czyli mapy obszarów lawinowych. Bazują one na wcześniejszych wypadkach i technologicznych możliwościach; od zapisów ze stacji meteo po satelity. Jest to złożenie danych m.in. z opadów śniegu, rzeźby terenu, głównych kierunków wiatrów, które układają się w algorytm pozwalający stworzyć symulację. Dzięki niej wiemy, że przy takich a nie innych warunkach, takiej pokrywie śnieżnej, w terenie lesistym czy nie, w konkretnym miejscu jest duże lub małe zagrożenie zejścia lawiny. Takie analizy wykorzystuje się głównie w Alpach, gdzie groźba zasypania dotyczy całych wsi czy miast.

Możemy zatem zminimalizować ryzyko, ale nie udaje się go wykluczyć. Ludzie pod lawinami wciąż tracą życie.
Ale w stosunku do rozwoju turystyki i sportów zimowych, nie są to już tak wielkie liczby. Te wypadki są po prostu spektakularne i głośne, jak lawina pod Rysami, która porwała 13 licealistów i nauczycieli, czy ta, która zeszła w 1968 roku w Białym Jarze zabierając 24 osoby.

Są to faktycznie ofiary własnej ignorancji?
Za 90 procent wypadków odpowiada sama ofiara. Co nie znaczy, że zawsze była w stanie to zagrożenie obiektywnie przewidzieć.

Jest zatem jakaś bezpieczna granica wyruszenia zimą w góry?
Nie można określić takiej granicy - w górach nigdy nie będzie na sto procent bezpiecznie. Dla niedoświadczonego turysty można jednak umownie przyjąć, że to lawinowa trójka. Przypomnijmy, skala ma pięć stopni i jest tylko pewnym przybliżeniem, uśrednieniem. Czyli np. obowiązuje jedynka w całych Tatrach, ale przecież ważny jest także konkretny stok, jego usytuowanie, nasłonecznienie. Jedno nie podlega dyskusji; przy czwórce czy piątce zdrowo myślący człowiek powinien siedzieć w barze na Krupówkach. Zwłaszcza, jeśli jego lawinowa wiedza i umiejętności są kiepskie. Nie oznacza to jednak, że zdrowego rozsądku nie zabija czasami rutyna. Lawina nieraz porywała dobrych wspinaczy czy przewodników górskich. Mamy nawet takie powiedzenie: ekspercie, lawina nie wie, że jesteś ekspertem. W psychologii występuje pojęcie uczenia się ryzyka, które sprawia, że człowiek staje się ślepy na sygnały ostrzegawcze. I tak się faktycznie dzieje.

Zwykły turysta na szlaku jest w stanie takie sygnały wyczuć?
Jeśli jest czujnym obserwatorem, zwróci uwagę np. na silny rosnący wiatr. Oczywiście, najwyraźniejszym znakiem, by brać nogi za pas są zaobserwowane lawiny, ale też pęknięcia, dzwięki, które wydaje pokrywa śnieżna. Lawina najbardziej zagrażająca turystom to tak zwana lawina deskowa, czyli składająca się z wyraźnie oddzielonych warstw. Spróbujmy porównać ją do piszingera - od dołu mamy pierwszy wafel, czyli w przypadku lawin warstwę poślizgową, potem masę kakaową, czyli warstwę słabą i drugi wafel, tak zwaną deskę. Jeśli to wszystko przechylimy i obciążymy, to nam się zwyczajnie rozjedzie. Deska głucho pęka, warstwy się osuwają. Czy można to wyczuć? W języku angielskim jest takie powiedzenie „take a big picture”, czyli miej ogląd na wszystko, co masz w zasięgu wzroku, spróbuj ocenić ryzyko. Jak to wygląda w praniu, pokazuje życie i ofiary śmiertelne lawin.

Na ile człowiek, który nie przeszedł szkolenia, może się sam z lawiny wydostać.
Gdy zostanie przez lawinę porwany, nie ma żadnych szans. Niezależnie czy przeszedł jakieś szkolenia, czy nie. No chyba, że zasypało go po kolana albo jest MacGyverem. Bo człowiek w lawinie jest jak zacementowany, tak więc może liczyć jedynie na pomoc z zewnątrz. Śnieg, który się toczy w dół zaczyna się nagrzewać, i tym samym, kiedy wyhamowuje, zamienia się w masę twardą jak beton, którą można rozwalić kilofem czy łopatą. Osoba w środku lawiny znajduje się jakby w sarkofagu lodowym. I jeśli w ciągu 15 minut uda się ratownikom z tej katakumby ją odkopać, ma duże szanse na przeżycie. Z lawiny w Białym Jarze, która w 1968 roku porwała 24 osób, ocalało jedynie pięć, które zostały odrzucone na bok. A w akcji ratowniczej brało udział ponad tysiąc osób! Czy inaczej byłoby dzisiaj? Mamy sprzęt lawinowy, edukacja jest na coraz lepszym poziomie, wiedza także, ale ignorantów nie brakuje.

Kiedyś ludzie radzili sobie intuicyjnie?
Musieli. Pierwszy podręcznik lawinowy z prawdziwego zdarzenia został napisany dopiero w 1938 roku. Pierwsze zwrócenie uwagi na fenomen lawin jako problemu, który wymaga rozwiązań systemowych, pojawił się podczas pierwszej wojny światowej, kiedy tysiące żołnierzy ginęło w Dolomitach. Wtedy wprowadzono sprzęt lawinowy; łopaty, sondy i sznur. Dziś mamy lepszy sprzęt, tzw. ABC lawinowe czy plecaki lawinowe, które dają nam szansę na ocalenie przynajmniej w 50 procentach. Inna sprawa, w jakim stanie wyjdziemy z takiego wypadku; czy skończy się na niewielkich obrażeniach, połamaniach czy wózku inwalidzkim.

Lawiny schodzą tylko w Tatrach?
Schodzą wszędzie, gdzie jest odpowiednio stromo i jest tam śnieg. Trzeba o tym mówić i wciąż ludzi uświadamiać. Organizujemy nawet teraz darmowe warsztaty i szkolenia z Fundacją im. Anny Pasek, które odbywają się i w górach, i w miastach. Uczymy podstaw i pewnych zachowań, które później, w sytuacjach ekstremalnych, mogą zaprocentować. To ważne, bo dziś coraz częściej zapuszczamy się w te miejsca, gdzie nas kiedyś nie było. Wiele osób chce być Andrzejem Bargielem który zjeżdża na nartach z K2. Jest moda na góry zimą, coraz więcej z nas chodzi na skitourach, co różnie może się skończyć. I to zarówno w górach wysokich, jak i tych, które mogłyby wydawać się bezpieczne. Pokazał to m.in. wypadek w Beskidach, podczas którego lawina zasypała narciarza. Miał fuksa, bo zatrzymał się na drzewach i tylko się połamał, ale inny amator zjazdu już takiego szczęścia nie miał. Lawiny w niższych pasmach są trochę inne, mają inną charakterystykę, ale zabijają tak samo.

Myślisz, że góry w ten sposób mszczą się za zawłaszczanie terenu, za ciągłą ingerencję w naturę?
Nie oceniam ich w takich kategoriach. Lawiny były zawsze, interesowali się nimi naukowcy; geografowie, geomorfologowie itp. To zjawisko istniejące w naturze jak burze czy powodzie. Rozwój turystyki spowodował jednak, że stały się mocno obecne w przestrzeni społecznej. Człowiek zawsze próbował sobie jakoś z nimi radzić: usypywał muldy za chałupami, sadził las, dziś buduje mury, które mają je zatrzymać. My po prostu czasami wchodzimy w te góry w nieodpowiednim czasie i miejscu, nie zważając na sygnały ostrzegawcze. A przecież jeśli wypływasz na morze, zawsze musisz się liczyć z tym, że będzie sztorm.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Lawina, bezwzględny morderca. Nie przebiera w ofiarach - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl