Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łanuszka, aktor niepraktykujący, śpiewa Cohena, goni uciekający czas

Paweł Gzyl
Michał Łanuszka mówi, że czuje ból uciekającego czasu.
Michał Łanuszka mówi, że czuje ból uciekającego czasu. Fot. Archiwum
Michał Łanuszka wydał swoją trzecią płytę."Łanuszka/Cohen" to zestaw klasycznych songów Leonarda Cohena z nowymi tłumaczeniami jego tekstów.

Czy wypada artyście prosić swych fanów o pieniądze na nagranie nowej płyty?
W ogóle nie jest łatwo prosić o pieniądze. Ale w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że sprawy finansowe to kwestia, którą można pokonać. I wtedy, ot tak - wszystko się zmieniło, jak za pstryknięciem palców.

Warto było skorzystać z możliwości crowdfundingu, czyli formy finansowania przez społeczność internetową?
Oczywiście. I nie dlatego, że udało mi się zebrać pieniądze na płytę. Najważniejsze było zbudowanie społeczności wokół pewnej idei. To jest wspaniałe, że można przedstawić ludziom swój pomysł i zaprosić ich, aby wspólnie z nami go tworzyli.

Gorzej, gdyby fani zawiedli - i nie wpłacili.
W ogóle nie brałem tego pod uwagę. Może to kwestia wieku? Jestem chyba teraz w takim momencie życia, że nie interesują mnie porażki.

Myśli Pan, że dla sukcesu akcji miało znaczenie to, że przygotowywał Pan płytę z piosenkami Leonarda Cohena?
Już od dawna wykonywałem na koncertach piosenki Cohena. I sprawiało mi to wielką przyjemność - wręcz terapeutyczną, bo po ich zaśpiewaniu czułem się jak skąpany (proszę wybaczyć metaforę) w prysznicu łez. Zawsze po tych koncertach byłem lżejszy i czystszy. Dlatego dwa lata temu zasugerowałem mojemu przyjacielowi Michałowi Kuźmińskiemu, żeby dokonał nowych przekładów tekstów Cohena.

Jego wersje są bardzo intymne...
Wydaje mi się, że Michałowi udało się uchwycić w tych przekładach prawdziwego Cohena. Przekonują nas o tym sygnały z zagranicy. Nasz projekt trafił bowiem na stronę internetową zrzeszającą fanów Cohena z całego świata. Polacy, którzy mieszkają na Zachodzie od wielu lat i znają te piosenki w oryginale, twierdzą, że udało nam się oddać to, co oni odbierali słuchając tych piosenek po angielsku.

Znamy Cohena głównie z przekładów i interpretacji Macieja Zembatego. Pana wersje są jednak wpisane w bardziej prywatny wymiar.
To chyba dobrze? Przecież świat Cohena jest skierowany bardzo do wewnątrz. Pracując nad płytą dobieraliśmy utwory, co do których mieliśmy z Michałem pewność, że są bardzo nasze. Bo my, posiłkując się piosenkami Cohena, tak naprawdę opowiadamy o sobie.

Nigdy nie kusiło Pana, żeby pisać teksty?
Chyba bym nie potrafił. Być może to kwestia niedojrzałości? Bo już kilka napisałem, najczęściej są to jednak żartobliwe rymy, które wykorzystuję tylko na koncertach. A być może to dlatego, że mam przy sobie Michała? Bo wiem, że jak on coś napisze, to będzie to też bardzo moje.

Pana edukacja od dziecka szła w stronę muzyki. Skąd nagle po maturze zdecydował się Pan na szkołę aktorską?
Z kompletnego braku pomysłu na to, co dalej. Zresztą wielu studentów zjawia się w tej szkole właśnie z tego powodu.

Nie lepiej było zdawać na Akademię Muzyczną?
Może i było lepiej. Ale po prostu brakło czasu. Wiem, że to słaby powód - ale nie mam innego. Zajęcia w szkole teatralnej były bardzo czasochłonne. Wtedy mało spałem - chodziłem do szkoły teatralnej z gitarą i w każdej wolnej chwili na niej ćwiczyłem. Gdzieś tam z toalety na czwartym piętrze ciągle słychać było dźwięki mojego grania. Dzięki temu dzisiaj nie potrzebuję odpoczynku, bo praca mnie nie męczy. Mogę pracować po 14-16 godzin dziennie. To zasługa czasu spędzonego w szkole teatralnej.

Dlaczego po PWST nie poszedł Pan w ogóle w stronę aktorstwa?
Jakbym słyszał moją mamę: "Michasiu, idź na casting w serialu. Wygrasz go - to będzie ci łatwiej w muzyce". (śmiech)

A nie ma w tym racji?
Ja mam problem z kimś, kto stoi nade mną i wydaje mi polecenia. Dlatego będąc aktorem miałbym kłopoty w relacjach z reżyserem. Wyczułem to już w czasie spektaklu dyplomowego. Miałem wielkie szczęście pracując z Jerzym Stuhrem, bo on ma niesamowitą charyzmę pedagogiczną. Ale kiedy pojawiali się jego asystenci, nie mogłem słuchać uwag studentów reżyserii.

Nie dostrzegł Pan w sobie aktorskiego talentu?
Właściwie nie. Kiedy rozglądałem się wokoło, widziałem dwie koleżanki i trzech kolegów, u których dostrzegałem tę wybitność. A u siebie - nie. Może dlatego, że ta wybitność spływająca na człowieka z niebios wydawała mi się po prostu... cholernie nudna. Wolałem zaczynać od zera - i dzisiaj umiem już znacznie więcej niż kiedyś dzięki własnej pracy i ludziom, których spotkałem na swej drodze, którzy potrafili mnie odpowiednio zmotywować i ukierunkować. Dziś sam już potrafię kopnąć się w dupę, jak coś robię źle. I za każdą przepracowaną godzinę biorę na siebie odpowiedzialność.

Ważne jest miejsce, gdzie Pan śpiewa?
Zapach murów, klimat klubu... Dla mnie najważniejszym miejscem w Krakowie jest Piwnica pod Baranami. Tam odbędzie się 13 lutego mój kolejny koncert urodzinowy - i za to składam wielkie ukłony jej właścicielom, za to, że pozwalają mi się tam spotykać z moją publicznością.

Te koncerty urodzinowe są dla Pana wyjątkowe?
Tak. Ponieważ od studiów cierpię na obsesję związaną z upływem czasu. Ludzie się ze mnie śmieją, mówią, że jestem jeszcze młody. Ale to nie pomaga, bo to nie ma nic wspólnego z wiekiem. Akceptuję go - ale mimo to boli mnie, że czas płynie. Najmocniej odczuwam to w dniu urodzin. Dlatego wymyśliłem sobie te koncerty jako terapię. Taki występ jest dla mnie wielką przyjemnością - i tą przyjemnością łagodzę sobie ból przemijania.

Znany jest Pan ze swej miłości do Moraw. Co Pana tam ciągnie?
Wiatr, wino, ludzie, pustka.Janusz Radek też jest miłośnikiem Moraw - i obaj wiemy, że trudno zdefiniować to, co nas tam ciągnie. Tam czas nie ma znaczenia. Właściwie teraz zdałem sobie sprawę, dlaczego tak lubię jeździć na Morawy. Bo tam nie czuję bólu uciekającego czasu.

Michał Łanuszka
Michał Łanuszka urodził się w Kielcach, ale po dwóch miesiącach rodzice przenieśli się do Krakowa. Dziś mieszka w Wieliczce.
Na antenie RMF Classic spędził blisko 7 lat prowadząc ponad 1700 programów.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska