"Łagu? Super typ, dawaj go na kanał!"

Kacper Rogacin AIP
Fot. Mariusz Równy
- W audycji Noname Alert u Yurkoskiego poszedł mój kawałek "Mamo". Akurat wtedy na kanał wszedł Kamil z QueQuality i spytał, czy był tego dnia ktoś ciekawy. Yurkoski wskazał na mnie. Skończyło się tak, że zaproponowali mi współpracę - opowiada raper Łagu, czyli Michał Łagunionok, którego płyta "Ekstrawersetyka" właśnie weszła do sprzedaży na stronie www.queshop.pl.

Gdyby ktoś pół roku temu powiedział, że w listopadzie QueQuality wyda Twoją płytę, a pierwszy klip do kawałka „Friendzone” w miesiąc zrobi pół miliona wyświetleń, to...

To bym w życiu nie uwierzył. Wiadomo, w głowie były różne scenariusze, ale to, co się stało… Strefa marzeń.

To tak w kilku słowach – jak się wchodzi do stajni QueQuality?

W moim przypadku to była suma wielu czynników: ciężkiej pracy, wiary w siebie, wsparcia ze strony bliskich i szczęścia. Trzeba mieć trochę szczęścia. Akurat moja historia zaczęła się od Yurkoskiego, który prowadzi audycję Noname Alert, mającą wyławiać młode talenty. W tej audycji poszedł mój kawałek "Mamo". Akurat wtedy na czat wszedł Kamil z QueQuality i spytał, czy był tego dnia ktoś ciekawy. Yurkoski wskazał na mnie i skończyło się na tym, że zaproponowali mi współpracę. Nie jako jedyni, bo odezwało się też kilka innych osób, ale od początku byłem nastawiony na współpracę z QueQuality.

Zanim dołączyłeś do QQ, wypuszczałeś do sieci swoje kawałki. Kilka utworów było naprawdę niezłych, ale „Ekstrawersetyka” to szczerze mówiąc zupełnie inna liga.

Jakby zebrać te poprzednie kawałki w płyty, to może miałbym jeden krążek spoko i siedem marnych. Po prostu nagrywałem utwory, i zebrało się ich ileś, więc je opublikowałem. Ja to wtedy nagrałem jednego wieczoru z kumplem. Wbiliśmy do studia, zaczęliśmy nagrywać o 20, a skończyliśmy o 6 rano. Ja wtedy zacząłem studiować realizację dźwięku, więc dało się to zrobić we dwóch w niezłej jakości.

Z tamtych kawałków pamiętam najbardziej mocny fragment o mamie, o sytuacji w domu. Dużo kosztowało takie odkrycie siebie, swojego życia?
Wtedy pierwszy raz napisałem coś, czego się bardzo, bardzo wstydziłem i było mi przykro, głupio, że w ogóle o tym rapuję. Ale stwierdziłem, że to są takie wewnętrzne bariery, które jak się przełamie, to po latach dostrzegasz, jak bardzo byłeś uczciwy wobec tego, co robiłeś. Stąd też właśnie podoba mi się tak bardzo tytuł płyty "Ekstrawersetyka", bo nie są to rzeczy, które mógłbym mówić bez kosztów w postaci jakichś emocji negatywnych, typu wstyd, strach przed odbiorem. Wtedy też mówiłem bodajże, że trudno jest mi znaleźć dziewczynę, bo mam dziurawe buty i głupio mi w ogóle podejść do dziewczyn. I do dziś mam takie podejście, że jeśli nie zapewnię sobie niezależności finansowej tym, co chcę robić w życiu, to nie ma w ogóle mowy o budowaniu czegokolwiek z kimkolwiek. Nie wiem, może tak mnie wychowały dziewczyny, z którymi do tej pory się umawiałem, a może zwyczajnie to kwestia jakiejś dumy, że muszę postawić w życiu na swoim, nie chcę chodzić na kompromisy.

Kiedy pierwsze utwory przeszły bez echa pojawiło się zwątpienie?

Miałem momenty zwątpienia, ale miałem też parę osób, które mnie zmotywowały do dalszego pisania. Bardzo im za to dziękuję.

W efekcie pojawiła się „Ekstrawersetyka”. Skąd taki tytuł?

Ekstrawersetyka to mój neologizm, który oznacza uczciwość wobec tego, co się robi. Można powiedzieć - etyczne tworzenie wersów. Chodzi mi o to, żeby być w zgodzie z tym, co się robi. Rapując mówię to, co naprawdę myślę, czuję. To nie jest sztuczne. Wiadomo, że artysta musi iść na pewien kompromis z odbiorcą, ale moim zdaniem nie może być tak, że tworzysz myśląc co odbiorca chciałby usłyszeć.

Jaka jest ta płyta?

Na pewno jest muzycznie różnorodna. Starałem się odbijać od sztampowych porównań i szukać tematów, których dziś większość raperów nie porusza. Nie ma tu swagu, czy gadki o zdobywaniu hajsu. Jest szczera.

Ile czasu pisałeś „Ekstrawersetykę”?

Sam proces pisania płyty trochę trwa. Nagrywać można w jeden dzień, ale samo pisanie trwa o wiele dłużej. "Ekstrawersetykę" pisałem na przestrzeni kilku miesięcy, więc nawet punkt widzenia na niektóre sprawy mógł mi się zmienić. Chociażby ten Instagram – na płycie, w kawałku "Higiena" go krytykuję, ale po jakimś czasie założyłem tam konto. Początkowo byłem bardzo na „nie”, ale Równy, mój hypeman na mnie naciskał i w końcu skumałem, że ma to jakieś zalety. No i jestem na „Insta”. Ale sam koncept kawałka był taki, żeby po prostu odciąć się od wszelkich bodźców. To jest uczciwe, bo kiedy to pisałem, to uważałem dokładnie to, co napisałem. A przez ten czas po prostu zmieniłem zdanie i nie widzę w tym nic złego. W ogóle nie wiem czemu jest taka tendencja, że ludzie są dumni z tego, że się nie zmieniają. Raperzy rapują: "Jestem ciągle taki sam". A to właśnie chyba najgorsze co może być, bo jeśli jesteś taki sam przez dziesięć lat, to znaczy, że gówno się o życiu nauczyłeś. Wiesz, prawdopodobnie za dwa lata jak przeczytam ten wywiad, to sobie pomyślę: "O Boże, ale ty byłeś przypałem". Tak samo jak się patrzy na tablicę na Facebooku, na posty sprzed trzech lat, nie? Taki wstyd trochę. Ale codziennie się człowiek zmienia. Ja przynajmniej codziennie obserwuję rzeczywistość i staram się wyciągać coś, co mnie rozwinie. Przeczytasz książkę i już masz inne spojrzenie na jakąś sprawę. Ale to nie musi być książka, to może być nawet zwykła rozmowa, cokolwiek.

Wracając do samej płyty – skąd wziąłeś bity do kawałków?

Szukałem na SoundCloudzie i odzywałem się do producentów o wykupienie licencji lub wyprodukowanie tych bitów od początku z myślą o mnie...

Wypożyczenie?

Tzw. „lease”. Polega to na tym, że możesz sprzedać do pięciu tysięcy płyt z tym bitem, a jeżeli sprzedasz więcej, to dopłacasz, albo jeśli kawałek poleci do radia, no to sory, musisz się już podzielić kasą. Tak to wygląda. Ale większość bitów kupiłem, a kiedy już się dogadałem z QueQuality, to oni wszystko mi zwrócili, całe koszta. Bo na tę płytę pożyczyłem pieniądze od przyjaciół, za co bardzo jestem im wdzięczny. I QQ pozwoliło mi te pieniądze zwrócić jeszcze przed samym wyjściem płyty.

Czyli mamy tekst i bit. Ile Ci zajmuje nagranie jednego utworu?

To wychodzi jakieś 3-4 godziny na kawałek.

Sporo.

No, sporo. I to mimo że znam tekst. Tę płytę nagrywałem w domu. Z racji, że studiowałem realizację dźwięku, to po prostu pożyczyłem panele, zrobiłem adaptację akustyczną, żeby to brzmiało jak najlepiej, wcześniej uzbierałem na mikrofon bardzo dobrej jakości, jakiś popfilterek, no i był Enzu, który odwalił genialną robotę przy postprodukcji. I mimo że to jest nagrane w malutkim pokoiku, to absolutnie tak nie brzmi.

Bardzo dobrze brzmi zwłaszcza wokal. Masz jakiś sposób na jego ćwiczenie?

Mam dykcyjne ćwiczenia, teraz załączyłem nawet zwykłą rozgrzewkę wokalu, tzw. lip role i tego typu techniki, które pozwalają wydobywać z siebie dźwięki, o których nigdy bym nie pomyślał, że mogę. Jak zacząłem śpiewać takim bardzo wysokim głosem, to byłem w szoku. Ale to wszystko mi pozwala powiększyć moją paletę możliwości wokalnych. Poza tym chciałbym, żeby każdy rozumiał moje teksty, rozumiał o czym rapuję. A teraz jest plaga, po prostu zasyp raperów, którzy rapują tak niedokładnie, że to aż odrzuca. Mówię: "Stary, ale ty tam nawinąłeś konec, a nie koniec. Zgubiłeś: „i". A on: "A tam, dobra". Ja z takimi ludźmi nie chcę współpracować. Bo albo coś robisz na sto procent, albo w ogóle.

Wideo: AIP

Inspiracją dla „Niedogaszonych petów” była jedna, konkretna dziewczyna?

"Pety" można podzielić na kilka dziewczyn, z którymi się widziałem, mijałem i ewentualnie byłem. Ogólnie jest to zlepek kobiet, które spotkałem na swojej drodze. Tak samo jak "Szukacie męża". Nie jest to kierowane wprost do jednej. A "Niedogaszone" mówią o relacjach, które są i spoko, że są, ale w sumie to taka znajomość na 3 z dwoma minusami. Po co utrzymywać z kimś kontakt, skoro macie totalnie inne drogi życiowe, totalnie inne spojrzenie na wiele spraw? Nie gra między wami, ale dalej to kontynuujecie. Może dlatego, że ktoś jest samotny, może jest tak załamany, że już spotyka kolejną osobę, która mu nie odpowiada, ale nadal próbuje i jest tym tak zmarnowany. Mam nadzieję, że udało mi się stworzyć obraz mnie zmarnowanego w płaszczyku na przystanku wieczorową porą gdzieś w Warszawie. Taki był koncept, ja siebie tak widziałem i mam nadzieję, że tak to namalowałem słowami.

Ja w „Petach” widzę warszawską Wolę.

Zdecydowanie, bo to jest właśnie osadzone w okolicach mojego osiedla na Woli. Używam nawet czasem na płycie słownictwa typowego dla mojej ekipy, jakiejś mojej gwary, żargonu. Na przykład "Typowa dycha" to po prostu bardzo ładna dziewczyna. Poza tym też pojawiające się zwroty jak: „rozkład normalny Gaussa”, jakieś „polimery” – to wszystko jest wynikiem tego, że studiowałem na WAT. I tam byłem na inżynierii materiałowej, a to, co mózg wchłania, to potem ląduje na kartkach.

Kiedy w ogóle powstał pomysł, by w życiu zajmować się rapem?

Pierwsze próby miały miejsce, kiedy miałem piętnaście lat. Ale było... To nawet nie było proste. To było prostackie, te wszystkie wersy... Ale były szczere, mimo że były na poziomie piętnastolatka. Wtedy to była zajawka, każdemu się chwaliłem. Wiadomo, fajnie było pokazać, że coś się robi. To było też coś, czym mogłem jakoś zaimponować dziewczynom. Natomiast jeśli chodzi o pisanie już takie ambitne, to myślę, że zaczęło się to gdzieś cztery lata temu. W Staromiejskim Domu Kultury ogłosili, że będą warsztaty pisarskie. Pomyślałem, że wyślę swoje teksty. To były naprawdę średnie teksty, ale zaprosili mnie i stwierdziłem – kurczę, czemu by nie skorzystać? Poszedłem kilka razy i otworzyłem się na poezję. Wcześniej z góry ją skreślałem, uważałem, że raczej nic nie mogę z niej wynieść. A tu proszę – spróbowałem i okazało się, że jest to jak najbardziej dla mnie. Mimo mojego wyglądu, czyli prawie dwóch metrów wzrostu i łysej glacy, to wydaje mi się, że jestem dosyć wrażliwym człowiekiem i okazało się, że poezja jest dobrym narzędziem, by dać temu wyraz. W dzisiejszych czasach poezja nie jest popularna, ale ja osobiście polecam każdemu przejść się na jeden ze slamów poetyckich. Połowa poetów może być kiepska, ale druga połowa może zainspirować swoją twórczością.

Poezja też wymaga przełamywania wewnętrznych barier, o których wspominałeś.

Tak kiedyś sobie napisałem, że samo przyznanie się całemu światu przed lustrem w moim małym przedpokoju, że jestem artystą, że to co tworzę jest jakąś formą sztuki, daje dużą swobodę. Bo jak się tak kitłasisz ze sobą, tak skrywasz po kątach, że „no, coś tam robię...", to nie jest dobre. Jeśli piszesz coś, co ma dla ciebie jakąś wartość, jeśli do ludzi to trafia, mają ciarki, to znaczy, że jest to sztuka. Nie wszystkim się musi to podobać – taką akurat formą sztuki jest rap. Gdybym umiał śpiewać, to bym tylko śpiewał, a że umiem rapować, to rapuję. Ale jak się nauczę śpiewać, to zdecydowanie chciałbym to połączyć.

Pierwszy klip zrobiłeś do kawałka "Friendzone". Skąd taki wybór?

Wiesz, nawet się nad tym głębiej nie zastanawiałem. Tak sobie pomyślałem, że ten refren wpada w ucho, więc spoko, niech będzie klip do tego. Tylko nie wziąłem pod uwagę, że jak gdzieś się wchodzi z kawałkiem, który jest „love songiem”, to przez bardzo dużą część odbiorców można zostać zaszufladkowanym jako tzw. "gimbograjek". Ale z drugiej strony jeśli ktoś po jednym kawałku mnie ocenia, to znaczy, że patrzy powierzchownie. To jest jeden kawałek z jedenastu i jeśli słuchacz zajrzy do innych, to zobaczy, że mam o wiele więcej do powiedzenia.

Do tej pory zagrałeś dwa koncerty jako support przed Que. Stres był?

Przed pierwszym, w Bydgoszczy, był ogromny. Ponad tysiąc ludzi pod sceną. Przed taką widownią nigdy nie występowałem. W ogóle nie mogłem się uspokoić na tej scenie. Wybiegłem i skakałem, byłem tak naładowany energią. Później przed koncertem w Opolu mówię do Równego, że tym razem już na spokojnie, będę bardziej stał w miejscu, luzik. Po czym znowu to samo. Tam też podczas koncertu nagrywaliśmy część klipu do kawałka „Typowa dycha". Pomysł jest taki, że jest mały dzieciak zajarany rapem, ogląda jakieś teledyski Eminema, marzy o takiej karierze, potem goli sobie łeb i z niego wyrasta raper. Mam nadzieję, że to bardzo fajnie wyjdzie. Chociaż wiadomo, że to w ogóle tak nie wygląda, to nie pyka tak od razu, tylko trzeba uparcie dążyć do celu. Mówi się np. że Quebo właśnie tak nagle wyskoczył. A on przecież zanim doszedł do tego etapu nagrał z 200 kawałków plus mnóstwo gościnek. Należy mu się. Nic mu nie spadło z nieba.

Quebonafide to dla Ciebie w tej chwili największy autorytet?

Jeśli chodzi o wysiłek, o dążenie do celu to wiadomo, że stanowi wzór. Natomiast pod względem stylu, czy jak tam to nazwiesz, to ja raczej nie mam autorytetów. Stety, czy niestety, nie wiem. Chcę sam eksplorować ten świat muzyki i sam dochodzić do różnych rzeczy. Już zobaczyłem, że to nie jest tak, że dołączasz do wytwórni i nagle masz wszystko załatwione i jest już z górki. Kiedyś tak myślałem. A tak naprawdę teraz dopiero zaczyna się prawdziwa praca. Masz na sobie więcej oczu, więc jeszcze bardziej musisz pokazać, że zasługujesz na zaufanie.

Rozmawiałeś z Quebo na twój temat?

Rozmawialiśmy po koncercie w Bydgoszczy. Pytałem, czy chcą ze mną dalej współpracować. Powiedział, że jak najbardziej. Po Opolu z kolei powiedziałem mu, że nie chciałbym zamykać się w jednym stylu, tylko "plądrować" inne rejony muzyczne. Spytałem jak się zapatruje, gdybym nagle wyskoczył z jakimś jazzem, czy bluesem, a nawet, jak mi coś odwali, to jakiś drill. Odparł, że jak najbardziej spoko, że QueQuality chce być wytwórnią jak najbardziej otwartą na inne gatunki, tylko pod jednym warunkiem – musi być odpowiednia jakość.

Rozmawialiście o Twojej płycie?

Mówił, że słuchał "Niedogaszonych Petów", że są bardzo spoko. W ogóle przecież to on chciał mnie na kanał QQ po usłyszeniu kawałka "Mamo".

Na koncertach zauważasz, że ludzie Cię rozpoznają?

Nie no, wszyscy przychodzą dla Que, tu nie ma co gadać. Parę osób refreny krzyczało, ale dla mnie takim super docenieniem jest kiedy następnego dnia po koncercie na stronie na Facebooku mam kolejnych stu obserwujących. Do tego przychodzi kilkanaście wiadomości od ludzi, którzy byli na koncercie i piszą, że było super, mega energia, mimo że nie znali tekstów. Dla mnie to jest sukces.

A były jakieś śmieszne akcje na scenie?

Powiem ci, że mieliśmy śmieszną akcję po koncercie w Opolu. Poszliśmy z Kamilem z QueQuality na piwko. Nagle podbiło do nas jakichś trzech dresów i ewidentnie chciało się bić. No to wziąłem ich na bok i gadam z nimi. Mieliśmy spoko atmosferę, nie chcieliśmy się bić, poza tym nas było więcej, a ci podchodzą i jakieś głupie teksty. No to mówię, żeby dali spokój, że my się zajmujemy muzyką. To tamci: "Dawaj na freestyle". No więc żeby się odwalili, to nawinęliśmy freestyle, gdzie ja nigdy specjalnie tego nie lubiłem. A ci: "Ooo, czapki z głów!". Ja mówię, żeby jeszcze rozładować atmosferę, że a propos czapek z głów, to mam taki numer „Chapeu bas". A typek: "No co ty gadasz?!". Okazało się, że miał mnie na playliście. Puścił ten kawałek, to zacząłem mu do niego rapować. A on wyrzucił telefon i: "O ku**a, to ty!". No, to była beczka.

Wracając do koncertów – support przed Quebonafide to nie wszystko, co robisz, bo teraz organizujecie „Noname Session”.

Tak pomyślałem, że super byłoby zorganizować cykl imprez, który zrzeszałby raperów powiedzmy na moim poziomie rozpoznawalności, czyli do miliona wyświetleń. Koncepcja jest taka, że ludzie z różnych miast spotykają się i grają wspólnie koncert. Jest nas pięciu plus dwóch wybranych w ankiecie w danym mieście i oni z nami grają. Nagraliśmy razem jeden kawałek, każdy miał przygotować jedną zwrotkę. Tematem była „kwestia czasu”, ale pole do interpretacji było bardzo duże. No i ja miałem już napisaną swoją i mówię sobie: "Dobra jest, nie ma co kombinować". Po czym Szulinio przesłał mi swoją zwrotkę i mnie ścięło. No ta zwrotka była tak genialna, że od razu wziąłem kluczyki, wskoczyłem do auta, puściłem podkład i wszystkie neurony wytężone, żeby napisać coś lepszego, niż to pierwsze. I w końcu udało się podrasować tę zwrotkę. To jest super sprawa, kiedy niby rywalizujemy, ale dzięki temu każdy z nas jeszcze bardziej się wysila, żeby zrobić coś naprawdę dobrego, napędzamy się wzajemnie, żeby wypaść jak najlepiej. Dzięki temu po prostu powstaje dobry rap.

Powstał też do tego osobny klip.

Pojechaliśmy do Yurkoskiego i zrobiliśmy to u niego. Mega sprawa, pierwszy raz w ogóle z kimś taką współpracę robiłem, nie licząc Uli Kondraciuk.

Opowiedz trochę o Uli Kondraciuk. W „Mamo” i „Petach” wypadła świetnie.

Ula to po prostu moja koleżanka. Wiedziałem, że ładnie śpiewa, więc ją zaprosiłem do współpracy. Dograła się do "Mamo" i "Niedogaszonych" i Ludzie byli mega pod wrażeniem, zaczęli do niej pisać. Ona ma niesamowity głos, ma talent, widziałaby się w muzyce, ale jest przeogromnie skromna i uważa, że nie dałaby rady. A gdyby jakiś producent wziął ją pod skrzydła, zrobił jej fajne podkłady, to byłby strzał w dziesiątkę. Do tego ona sama pisze teksty, co jest rzadko spotykane wśród wokalistek. Jeśli czyta to jakiś producent, to zachęcam, bo sukces będzie murowany.

Na brak motywacji chyba teraz nie narzekasz?

Nie ma takiej opcji. Teraz to jest całe moje życie. Dziennie sprawy związane z płytą, z rapem zajmują mi kilkanaście godzin. Chodzę na warsztaty pisarskie, bo choć pomysłów mi nie brakuje, to uważam, że muszę to robić, żeby stale podnosić poziom. A tam spotykam się z ludźmi, którzy dosłownie niszczą system, aż człowiek się zamyka w sobie, tak dobre rzeczy tworzą. Ale słowa ciągle mnie jarają, non stop coś zapisuję, jadę tramwajem, czy idę do sklepu i wpada mi do głowy linijka. Notatnik w telefonie mam nimi zapchany. To się przydaje, bo potem jak piszę i potrzebuję fajnego tekstu, to zaglądam do tych notatek i zawsze znajdę coś, co idealnie pasuje.

Jakie kolejne plany na przyszłość?

Już pracuję nad kolejnym albumem. Nie będę zdradzał szczegółów - powiem tylko, że będzie kompletnie inny.

Kolejny album? Przecież dopiero wychodzi Twoja pierwsza płyta.

No tak, ale wiesz, gadam z producentami i oni mówią, że zawsze mają jedną płytę w zapasie. Poza tym mnie roznosi, mam mnóstwo pomysłów i muszę je realizować, bo mnie rozsadza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl