Kuriozalna sprawa krakowianki trafi do nowego Sądu Najwyższego?

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Nowa izba SN może mieć huk roboty i Grażynie Furmanek będzie się ciężko przebić. Ale chce próbować
Nowa izba SN może mieć huk roboty i Grażynie Furmanek będzie się ciężko przebić. Ale chce próbować Andrzej Banaś
Emerytka z Krakowa była winna 3,5 tys. zł. W wyniku kuriozalnych decyzji sądu musiała oddać ponad 20 tys. zł. I nadal płaci. Jedyną nadzieją jest nowa izba skarg Sądu Najwyższego.

Grażyna Furmanek przez całe życie ciężko pracowała na emeryturę. Powinna dostawać przeszło 1,6 tys. zł na rękę, a dostaje 1,1 tys. Resztę - od wielu lat - zabiera komornik. I tak ma pozostać… Właściwie nie wiadomo, jak długo.

- Ostatnio miałem problemy z zębami, niezbędne było leczenie kanałowe. Niby można je zrobić w ramach NFZ, ale gdybym miała czekać, umarłabym z bólu. Więc wzięłam kredyt i go spłacam. W efekcie na media i jedzenie zostaje mi 500 złotych - wylicza krakowianka.

We wrześniu 2001 r., chcąc dorobić do emerytury, wzięła w ajencję kiosk w Krakowie. Dostawcą prasy została firma Garmond. Grażyna płaciła kolporterowi tylko za te gazety, które sprzedała; niesprzedane egzemplarze zwracała, nie ponosząc kosztów. Przedstawiciel firmy przekonywał, że nie ma na rynku lepszej oferty.

- Podał mi przez okienko w kiosku umowę, kartki zapisane maczkiem, do szybkiego podpisu, nie miałam czasu czytać tych wszystkich paragrafów. Podpisałam - wspomina emerytka. Przyznaje dziś, że to był błąd: umowy czytać trzeba.

Kilka miesięcy później dopadły ją problemy rodzinne. Potrzebowała pilnie pieniędzy i nie zapłaciła Garmondowi za część sprzedanej klientom prasy. Dokładnie: 3503 złote i 87 groszy. Zamierzała oddać całą tę sumę w kolejnym miesiącu, z dochodów ze sprzedaży nowych gazet. Ale Garmond wychwycił zadłużenie i zaprzestał dostaw prasy. Zgodnie z umową.

- No i nie miałam jak odrobić strat - wspomina krakowianka.

Nie była to jednak najgorsza pułapka, w jaką wpadła. Kolporterzy prasy, podobnie jak inni przedsiębiorcy, inaczej traktują solidnych kooperantów, a inaczej - niesolidnych. Grażyna została nagle zaliczona do tych drugich, więc zamiast spłat rozłożonych w czasie Garmond zażądał od niej jednorazowego zwrotu całej należności. I zaczął naliczać karne odsetki w wysokości… 1 procent dziennie. To prawie 400 procent rocznie!

- Nie zdawałam sobie sprawy, że zapisane w umowie odsetki są tak ogromne. Nie miałam nawet kopii feralnego dokumentu. Dostałam ją dopiero, gdy wszedł komornik - twierdzi emerytka.

20 czy 400 procent?

Wiosną 2002 roku Garmond skierował do Sądu Rejonowego dla Krakowa Śródmieścia wniosek o wydanie nakazu zapłaty. Dwa miesiące później sędzia Janusz Beim nakazał emerytce, by spłaciła Garmondowi 3,5 tys. zł „z ustawowymi odsetkami”. Wysokość odsetek ustawowych ustalał rozporządzeniem rząd - było to wtedy 20 proc. w skali roku. Krakowianka musiałaby zapłacić Garmondowi 3,5 tys. należności głównej i 1 tys. zł odsetek plus koszty postępowania.

W terminie 14 dni od wydania nakazu zapłaty przez sąd można się mu na piśmie sprzeciwić. Furmanek nie złożyła sprzeciwu, bo chciała oddać dług wraz z ustawowymi odsetkami zasądzonymi przez sąd. Od postanowienia nie odwołał się także Garmond. Zamiast tego, tydzień po terminie, poprosił sąd o uzasadnienie, dlaczego w nakazie mowa jest o odsetkach ustawowych (20 proc. rocznie), skoro w pozwie firma żądała umownych- 20 razy większych.

Po kolejnych dwóch miesiącach (był czas wakacyjnych urlopów) sędzia Beim oddalił wniosek Garmondu (bo w przypadku postanowienia, w tym nakazu zapłaty, nie można żądać uzasadnienia; przysługuje ono jedynie przy wyroku). „Przy okazji” pouczył jednak kolportera, że trafniejszy byłby w tym wypadku „wniosek o sprostowanie oczywistej pomyłki pisarskiej”.

- W sporze z samotną i biedną emerytką, niekorzystająca z pomocy adwokata, sąd sam z siebie podpowiedział rozwiązanie potężnej firmie obsługiwanej przez najlepszych prawników - dziwi się Grażyna Furmanek.

Upływały kolejne miesiące. Emerytka myślała, że wraz z każdym z nich jej dług rośnie o 1,5 proc. A tymczasem… W listopadzie 2002 Garmond złożył sugerowany przez sędziego wniosek o „sprostowanie oczywistej pomyłki pisarskiej” i sędzia Beim tę własną „pomyłkę” sprostował - zastępując „odsetki ustawowe” „odsetkami umownymi”.

Po objęciu funkcji przez Zbigniewa Ziobrę liczba skarg na sądy kierowanych do samego tylko ministra skoczyła w rok z 27 tys. do ponad 48 tys.

Pytaliśmy o to wielokrotnie krakowskich prawników i wszyscy byli zgodni, iż takie działanie sądu było kuriozalne, niezgodne z normami prawa materialnego: sprostowanie pomyłki może bowiem polegać np. na poprawieniu literówki w personaliach, dacie czy adresie, ale nie na kompletnej zmianie sensu orzeczenia. A w tym wypadku „sprostowanie” oznaczało, że zamiast 1 tys. zł odsetek Grażyna Furmanek zapłacić ma Garmondowi 21 tysięcy złotych.

Zdruzgotana kobieta nie uzyskała od żadnego prawnika (w tym sądu) podpowiedzi, że może zaskarżyć postanowienie o „sprostowaniu”, a zarazem wnioskować do sądu o uznanie umowy z Garmondem za nieważną z powodu lichwiarskich odsetek. Była pewna, że nakaz jest prawomocny. Kiedy się wreszcie zreflektowała, było za późno: wszystkie jej odwołania i skargi sąd oddalił - jako złożone po terminie. Wkroczył komornik. Do dziś ściągnął z jej emerytury przeszło 20 tys. zł. I będzie to robił nadal - przez kolejne lata.

Minister - szeryf nie pomógł

Pięć lat temu pytaliśmy listownie władze Garmondu, czy windykowana od Grażyny Furmanek kwota wydaje się im sprawiedliwa i czy - w imię zwykłej przyzwoitości - widzą możliwość odstąpienia od dalszej egzekucji długu. Bez odpowiedzi.

Nadzieja w emerytce odżyła, gdy w 2015 r. PiS wygrało wybory i ministrem sprawiedliwości został Zbigniew Ziobro, „szeryf” zapowiadający „naprawienie krzywd wyrządzonych szarym ludziom”. Napisała do niego. Na wszelki wypadek kopię listu i dokumentów wysłała do najbardziej znanego zastępcy ministra, Patryka Jakiego. - Po pewnym czasie odpowiedzieli mi, że w obecnym stanie prawnym nic nie mogą zrobić - mówi rozczarowana krakowianka.

Fiaskiem zakończyła się też, jak dotąd, próba zainteresowania sprawą prokuratury. Na podnoszony przez wielu prawników argument, że „prostując oczywistą pomyłkę”, sędzia Beim mógł się dopuścić przekroczenia uprawnień, czyli przestępstwa, śledczy odpowiedzieli, że… być może, ale jeśli nawet, to czyn ten uległ już przedawnieniu.

W zeszłym roku Grażyna Furmanek przegrała w krakowskim Sądzie Rejonowym proces o wycofanie z obiegu feralnego „sprostowania oczywistej pomyłki”. W efekcie musi zapłacić Garmondowi kolejne 4,8 tys. zł - „tytułem zwrotu kosztów”. Emerytka w strachu czeka na apelację od tego wyroku.

Pewne nadzieje wiąże natomiast ze zmianami, jakie mają w najbliższych trzech latach zrewolucjonizować pracę Sądu Najwyższego.

100 tysięcy spraw do kasacji?

W efekcie kontrowersyjnej („prezydenckiej”) reformy Temidy w Sądzie Najwyższym powstanie całkiem nowa Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, w której obok zawodowych sędziów (wskazanych zapewne przez polityków PiS), zasiądą przedstawiciele „szarych ludzi”, czyli ławnicy (być może politycy PiS). Izba, oprócz zatwierdzania wyników wyborów powszechnych i wielu innych spraw, będzie się zajmować rozpatrywaniem skarg nadzwyczajnych składanych w imieniu obywateli przez m.in. prokuratora generalnego, rzecznika praw obywatelskich oraz grupę co najmniej 30 posłów lub 20 senatorów.

W tym nadzwyczajnym trybie będzie można zaskarżyć każdy wyrok (oprócz wykroczeń i wykroczeń skarbowych) wydany po 1997 roku, który „narusza zasady lub wolności i prawa człowieka”, „rażąco narusza prawo” lub jest „oczywiście sprzeczny” z treścią materiału dowodowego.

Problem pierwszy: od tego czasu zapadło w Polsce w sumie… 200 milionów wyroków. Problem drugi: na nieprawidłowości w polskich sądach skarży się resortowi sprawiedliwości i podległym mu organom grubo ponad 100 tys. Polaków rocznie.

Po objęciu funkcji przez Zbigniewa Ziobrę liczba skarg kierowanych do samego tylko ministra skoczyła w rok z 27 tys. do ponad 48 tys. Jak nas wczoraj poinformowało biuro prasowe resortu, w roku 2017 liczba ta - według wstępnych szacunków - wzrosła o kolejne 10 tys. Lwia część z nich (ok. 6 tys. rocznie) dotyczy, jak u krakowianki, treści orzeczeń sądowych. Przez dwie dekady uzbierało się ponad 100 tysięcy takich spraw. Nowa izba SN może mieć zatem huk roboty, a Grażynie Furmanek będzie się bardzo ciężko przebić. Zamierza jednak próbować do końca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kuriozalna sprawa krakowianki trafi do nowego Sądu Najwyższego? - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl