Kulisy powyborczych rozliczeń w PO. Grzegorz Schetyna straci władzę? "Główny pomysł to Borys Budka. Najpierw klub, potem wybory partyjne"

Witold Głowacki
Fot. Krzysztof Szymczak
Z punktu widzenia wyborczego kalendarza, Platforma powinna właśnie ogłaszać kandydata na prezydenta i rozpoczynać konsekwentną, precyzyjnie zaplanowaną kampanię. Zamiast tego będzie zajmować się sama sobą. Powoli, tygodniami i miesiącami.

Według wielokrotnie powtarzanych słów najważniejszych polityków Platformy Obywatelskiej ostatnie wybory parlamentarne miały być tymi najważniejszymi od 1989 roku. To miała być decydująca bitwa w batalii w obronie demokracji, państwa prawa i konstytucji. Czy to zatem możliwe, że Platforma tę bitwę przespała? I czy to możliwe, że właśnie szykuje się do przegapienia następnych wyborów - tym razem prezydenckich, bo będzie zajmować się głównie wyłonieniem własnego przywództwa?

Na razie wszystko zapowiada się tak: Najbliższe 3 miesiące Platforma Obywatelska spędzi na sporach, dyskusjach i kłótniach o Grzegorza Schetynę. Dopiero w styczniu odbędą się wewnątrzpartyjne wybory - nie tylko szefa partii, ale też regionalnych baronów i lokalnych władz partii. Wszystkie te kwestie będą najpierw przysłaniać proces wyłaniania kandydata lub kandydatki PO (i zapewne KO) na prezydenta, następnie będą zakłócać kampanię prezydencką, o jakimś unormowaniu się nowej sytuacji nie będzie można mówić wcześniej niż w marcu. Tymczasem wybory prezydenckie wypadają w maju. W wypadku największej partii opozycyjnej taki scenariusz sprawia wrażenie napisanego przez Jarosława Kaczyńskiego razem z najbardziej zainteresowanym wyborami prezydenckimi po stronie PiS Andrzejem Dudą. Tym bardziej, że przecież wciąż nie wiemy, kto po stronie Platformy miałby stanąć w szranki z urzędującym prezydentem.

W warszawskiej restauracji przy Foksal spotkało się w tym tygodniu spore grono znanych polityków PO. Temat? Schetyna

I Platforma, i media zajmują się przede wszystkim sytuacją Grzegorza Schetyny. Przewodniczący PO ma dziś w partii niemałą liczbę krytyków - ale jeśli ograniczymy pole widzenia wyłącznie do sytuacji wewnątrz samej Platformy, wciąż nie da się powiedzieć, żeby była to krytyka całkiem jawna. Najostrzejsze cięgi szef Platformy zbiera od przedstawicieli liberalnych elit spoza samej partii. Gdyby to oni mieli decydować o przywództwie w PO, Schetyna straciłby je natychmiast - do jego dymisji wzywał po wyborach na łamach „Gazety Wyborczej” profesor Radosław Markowski a w „Onet Opinie” Julia Pitera, zaś jeszcze przed wyborami zrobił to Władysław Frasyniuk. Tymczasem politycy PO publicznie mówią jedynie o „potrzebie zmian”.

Kto jest głównym graczem na scenie politycznej? Piotr Zaremba analizuje układ sił po wyborach parlamentarnychPrawo i Sprawiedliwość miało pełne prawo świętować swój triumf. Jest pierwszą partią w dziejach III RP, która po raz drugi zdobywa większość bezwzględną w wyborach do Sejmu. Na dokładkę w tej drugiej wygranej elekcji wzięło o 7 procent i ponad dwa miliony wyborców więcej niż w pierwszej. A bardzo wysoka frekwencja, wynikła po części z logiki polaryzacji, a więc i siły emocji antypisowskich, podważa wizję erozji polskiej demokracji. Ona jeszcze wzmacnia solidny mandat do rządzenia.Nie ma już geograficznego podziału na Polskę pisowską i antypisowską . PiS umościł się w zachodnich i północnych województwach. Był pierwszy we wszystkich poza pomorskim. Nie zdobył tylko wielkich miast. Na tym triumfie jest jedna skaza. Suma głosów oddanych na PiS jest mniejsza niż suma głosów opozycyjnych.  Ba, nie przebito nawet głosów samej opozycji totalnej. Nikt wcześniej nie miał aż tyle. Ale jeśli rządzi się przy użyciu totalnej polaryzacji: „my kontra cała reszta”, pojawia się poczucie niedosytu.Liderzy PiS spodziewali się 47, 48 procent i nie wejścia do Sejmu prawicowej  Konfederacji. Wówczas rozkład mandatów byłby inny. Można by nawet sięgnąć po większość  trzech piątych potrzebną do odrzucenia wet prezydenta. Tak zaś wybór opozycyjnego prezydenta za pół roku może sparaliżować rządy Zjednoczonej Prawicy. Przyszły też inne ciosy. Kontrola opozycji nad Senatem, chyba nie do złamania. I trudności wewnątrz samego prawicowego bloku. Koalicjanci Jarosława Kaczyńskiego, zwłaszcza Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry,  zaczęli stawiać warunki.Niektórzy komentatorzy spodziewają się po nowym Sejmie odrodzenia barwnego parlamentaryzmu, opartego na debacie. A po sporach między Sejmem i Senatem zahamowania modelu bezwzględnej dominacji partii  rządzącej na rzecz kultury kompromisu. Pytanie jednak, jak na te nowe warunki zareaguje centrum dowodzenia na Nowogrodzkiej (choć opozycja także). Na razie mamy do czynienia z całym ciągiem personalnych sukcesów i porażek. Warto im się przyjrzeć. ----------->>>

Kto jest głównym graczem na scenie politycznej? Piotr Zaremb...

Dość wyraźnie zmieniło się też nastawienie do Schetyny czołowych liberalnych mediów. W „Gazecie Wyborczej” ukazał się w tym tygodniu świetny - ale zarazem zupełnie miażdżący dla szefa PO i jego ludzi - materiał o kulisach kampanii wyborczej Koalicji Obywatelskiej. - Nasi wyborcy chcą zmiany pokoleniowej. Od niedzieli dzwonią i mówią: Albo macie jaja i odsuniecie Schetynę od władzy w Platformie, albo się od was odwrócimy - to z kolei informator z Platformy w materiale Renaty Grochal w ostatnim „Newsweeku” - także bezlitośnie opisującym kampanijną inercję kierownictwa PO.

Ludzie Schetyny dopatrują się również zmiany tonu w programach informacyjnych i publicystycznych TVN-u, w Platformie krążą żarty i plotki o „operacji Grzegorz” mającej zmieść obecnego przewodniczącego PO. - Kiedyś Tusk się irytował, że „ktoś przestawił wajchę” przeciwko niemu, teraz to samo mówi Grzegorz. I cóż, wygląda na to, że niektórzy ważni ludzie w mediach rzeczywiście stracili cierpliwość - mówi polityk Platformy, który zdecydowanie nie należy do sympatyków Schetyny. - Jeśli ktoś z nazwiskiem i pozycją przez ostatnie pół roku pisał w komentarzach i wstępniakach, że tylko Grzegorz Schetyna może zagwarantować odsunięcie PiS od władzy, powrót do demokracji i tak dalej, a skończyło się, jak się skończyło, to nawet trudno się temu komuś dziwić.- rozwija.

Na ekranie Olga Tokarczuk mówiąca o demokracji. Członek kierownictwa PO: „No i mamy na karku następną KOD-ziarę”

Są wreszcie wyborcy. W sondażu SW Research dla „Rzeczpospolitej” niedługo po wyborach zapytano „Czy w związku z wynikiem Koalicji Obywatelskiej Grzegorz Schetyna powinien przestać pełnić funkcję przewodniczącego PO?”. Stanowcze „nie” ankieterzy usłyszeli od jedynie 15 proc. badanych. Aż 56,2 procent z nich skierowało kciuk ku dołowi.

W innych badaniach - niestety tylko internetowych, a więc mniej miarodajnych, przeprowadzonych na panelu Ariadna dla wp.pl - wyborcy KO wskazują jako potencjalnych następców Schetyny kolejno Małgorzatę Kidawę-Błońską (34 proc.), następnie Donalda Tuska i Borysa Budkę (ex aequo 19 proc) i Rafała Trzaskowskiego (16 proc.). W tym samym badaniu większość respondentów opowiedziała się za odejściem Schetyny (55 proc.). Twardo za jego pozostaniem opowiada się w tym badaniu jedynie 8 proc. uczestników.

„Schetyna musi odejść” - ze znakiem zapytania lub bez - takie nagłówki w ostatnich dniach można było zobaczyć między innymi na stronach internetowych Tok.Fm, Faktów TVN i „Gazety Wrocławskiej”.
Tymczasem w samej Platformie gra jest wciąż na etapie nawet nie tyle walki buldogów pod dywanem, co raczej przeciągania samego dywanu. Owszem, w tym tygodniu w znanej warszawskiej restauracji przy ulicy Foksal doszło do spotkania kilkudziesięciu ważnych polityków Platformy bez udziału Schetyny. Oficjalnie miało to być powyborcze świętowanie w gronie posłów i senatorów z odnowionym mandatem, ale dla bezpieczeństwa wybrano moment, w którym Schetyna był w Strasburgu. Podobno nie było Małgorzaty Kidawy Błońskiej i Tomasza Siemioniaka oraz gwardii Grzegorza Schetyny z Andrzejem Halickim na czele. Byli za to politycy Platformy od Stanisława Gawłowskiego (który zdaje się był organizatorem imprezy), przez Radosława Sikorskiego po Sławomira Nitrasa czy Bogdana Zdrojewskiego. Dominujący temat był jeden - jak zmienić władzę w PO. Nie wiemy dokładnie, czy i co ustalono. Jeszcze gorzej i dla tego tekstu, i dla Platformy, że nie wiedzą tego nawet uczestnicy spotkania - przynajmniej niektórzy.

- Chyba główny pomysł na dziś to Borys Budka. Najpierw klub, potem partyjne wybory - mówi nasz rozmówca.

Nadal jednak żaden z najsilniejszych polityków PO nie zdecydował się na jawne rzucenie Schetynie rękawicy. Najbliżej tego zdaje się być Borys Budka, który jeszcze przed tą nieco tajemniczą kolacją w szerokim gronie ważniejszych polityków PO zapowiedział kandydowanie na szefa klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej i dorzucił, że Platforma „wymaga zmian”.

Pytany o kandydaturę Budki Schetyna wyraźnie robił dobrą minę do niekoniecznie dobrej gry - To zależy, kto będzie jeszcze kandydował i jaka będzie propozycja zmieszczenia wszystkich środowisk, które tworzą Koalicję Obywatelską - tak szef PO odpowiedział na pytanie, czy za nią zagłosuje. Budka może się już pochwalić pewnym symbolicznym zwycięstwem nad Schetyną - zdobył w wyborach blisko 100 000 głosów w swym okręgu na Śląsku, podczas gdy Schetyna we Wrocławiu uzyskał ich niespełna 67 000.

Nie zmienia to jednak faktu, że nawet, jeśli Budka zostanie szefem klubu PO bez uprzedniej autoryzacji Schetyny, droga do ewentualnego stanięcia z nim w szranki w walce o fotel przewodniczącego partii, będzie co najwyżej otwarta.

Kogo nie będzie w nowym Sejmie? Wyniki wyborów 2019. Z Wiejs...

Tymczasem czas goni. I to jak. 5 lat temu kandydatura Andrzeja Dudy na prezydenta została przez PiS oficjalnie ogłoszona dokładnie 11 listopada. Już wcześniej jego nazwisko było uważane za pewnik - o tym, że to właśnie on może być kandydatem na prezydenta, było wiadomo już we wrześniu. Ten sam kalendarz powinien obowiązywać Platformę. Ergo: kandydatkę lub kandydata PO na prezydenta partia powinna ogłosić w najbliższym czasie.

Ale jak ma to zrobić, skoro wszyscy szukają w niej raczej kandydata na następcę Schetyny? I będą to w ten lub inny sposób robić aż do wewnątrzpartyjnych wyborów, które wypadają na początku następnego roku?

Wyborcy oczekujący zmiany przywództwa w Platformie, liberalne media coraz jawniej krzyczące „Schetyna musi odejść”, wewnątrzpartyjny ferment i prosta kalkulacja z kalendarzem w ręku - to wszystko najwyraźniej za mało. Pod tym względem w Platformie zupełnie nic się w ostatnim czasie nie zmieniło.

Ostatnia prosta przed wyborami. W pokoju kierownictwa Platformy na ostatnim piętrze siedziby partii przy ulicy Wiejskiej 12a włączony telewizor. Jest tam kilku najbliższych współpracowników Grzegorza Schetyny. Sami mężczyźni, ale nie ma żadnych cygar ani wina. W TVN24 pamiętna konferencja Olgi Tokarczuk zorganizowana naprędce w Dusseldorfie, dzień po uhonorowaniu pisarki nagrodą Nobla. - Nie pamiętam, czy na żywo, czy to już była jakaś powtórka - mówi nam polityk Platformy, który był świadkiem tej scenki. Tokarczuk mówi o zagrożeniu dla demokracji, wyraźnie wspiera opozycję. Wśród zaufanych Grzegorza Schetyny nie widać wielkiego entuzjazmu. „No i mamy na karku kolejną KOD-ziarę” - rzuca ktoś w końcu. Wszyscy są ubawieni.

Dlaczego „KOD-ziara”? To niezbyt pochlebne określenie słychać często na korytarzach telewizji publicznej, z całą pewnością również wśród polityków PiS. Ale dlaczego akurat w Platformie? - No cóż, to znaczy, że ktoś jest bardziej opozycyjny od samej opozycji - tłumaczy nam polityk PO. W tym sensie „KOD-ziarz” to same kłopoty. To ktoś, kto będzie stał pod Sejmem, kiedy chciałoby się już skończyć niezbyt dobrze wypadającą w mediach okupację sali. To ktoś, kto będzie żądał pójścia na całość i odrzucenia kompromisów. To w końcu ktoś, kto będzie zagrzewał opozycję do walki i naprawdę się wściekał się, kiedy tej walki lub jej efektów nie widać.
Pierwszym „KOD-ziarzem” - aż do swego sromotnego upadku - był oczywiście Mateusz Kijowski, założyciel i szef KOD. Ale do bycia „KOD-ziarzem” nie trzeba być ani obecnym, ani byłym członkiem KOD-u, ani nawet członkiem jakiejkolwiek organizacji. Wystarczy być lub bywać bardziej opozycyjnym od największej partii opozycyjnej. W tym sensie „KOD-ziarzem” był więc szef Obywateli RP Paweł Kasprzak, który wystartował w wyborach do Senatu przeciwko wystawionemu przez opozycję konserwatyście i byłemu politykowi PiS Kazimierzowi Michałowi Ujazdowskiemu. Ale jest nim również Władysław Frasyniuk, kiedy krytykuje kierownictwo Platformy.

Ale ci najgorsi „KOD-ziarze” to wyborcy Platformy. Ci wyborcy opozycji, dla których Grzegorz Schetyna to zdecydowanie za mało.

Polityk od historii z Olgą Tokarczuk: - Nie wiem, czy właśnie to określenie nie padło przy omawianiu tych badań, które potem wyciekły do TVN, a w których Schetyna został kompletnie zjechany przez naszych wyborców.

Nowi posłowie 2019: Lista wszystkich posłów. Nazwiska. Kto d...

Nie byłoby w tym nic szczególnie dziwnego. Socjologowie pracujący nad badaniami focusowymi często roboczo kategoryzują badanych, nadając grupom nazwy o lekko ironicznym charakterze odnoszące się jednak do przedmiotu badania, nic w tym złego, całkiem niedawno Przemysław Sadura i Sławomir Sierakowski podzielili na przykład elektorat PiS na grupy „500 plus” i „500 minus”. Nie jest wykluczone, że podobnie było i z focusami dla Platformy.

W tamtych badaniach sprawdzano oczekiwania wyborców względem Platformy - szczególny nacisk położono na wyborców deklarujących poparcie dla PO, ale rozmawiano również z wyborcami innych partii. Wywiady odbyły się w czerwcu - prowadzono je w kilku ośrodkach reprezentatywnych dla różnych typów miejscowości - od Warszawy przez Będzin po wieś koło Płocka.

Miały służyć sformatowaniu kampanii parlamentarnej, pomóc w uświadomieniu błędów popełnionych w tej europejskiej, być może być jakąś wskazówką co do zmian personalnych. Rzecz jednak w tym, że Platforma postąpiła niemal dokładnie wbrew wnioskom z tych zamówionych przecież przez partyjną centralę badań.

Przed wyborami PO zamówiła pogłębione badania oczekiwań swych wyborców. W kampanii w ogóle ich nie uwzględniono

Wyborcy domagali się uczynienia twarzami kampanii polityków młodszego i średniego pokolenia Platformy - Rafała Trzaskowskiego, Borysa Budki i Krzysztofa Brejzy. Dostali Małgorzatę Kidawę-Błońską i Grzegorza Schetyna. Chcieli odświeżenia kierownictwa partii - nic takiego się nie stało. Chcieli bezpośrednich spotkań z kandydatami - tymczasem liberalne media z nieskrywanym żalem podkreślały, że bezpośrednią kampanię robią w Platformie dosłownie jednostki. Żądali opracowania propozycji programowej, która byłaby solidną, efektowną i intratną odpowiedzią na 500 Plus - „konkretne propozycje korzyści dla konkretnych grup Polaków - napisano w raporcie z badań - dostali „szóstkę Schetyny” i hasło „mniej kłótni”. „”Polityka anty-PiS (nie wystarczy „PiS źle robi w służbie zdrowia”, potrzeba „PiS źle robi w służbie zdrowia, ale my wiemy jak to naprawić i zrobimy to i to” - taki dosłowny cytat z jednego z rozmówców znalazł się w raporcie z badań. I jego jednak nie wzięto sobie do serca.

Po co słuchać „KOD-ziarzy”, skoro wie się lepiej? I po co się w ogóle spieszyć? Wszystko wskazuje na to, że w Platformie zwyciężyła właśnie mniej więcej taka logika.

W efekcie przygotowania do wyborów parlamentarnych były ciągnącym się w nieskończoność pasmem błędów. Z naciskiem na „ciągnącym się w nieskończoność”.

Niby to „kłopocik”, nie kłopot, bo przecież Konfederacja wprowadziła do Sejmu zaledwie 11 posłów, to za mało, żeby nawet stworzyć klub w Sejmie. Ale przez konfederatów PiS nie dostał premii wynikającej z ordynacji. Cztery lata temu w ten sposób „przejął” głosy oddane na koalicję Zjednoczona Lewica, która nie przekroczyła progu wyborczego, jak również te oddane na ugrupowanie Janusza Korwin-Mikkego, KORWIN. To właśnie w wieczór wyborczy wywołało wściekłość Jarosława Kaczyńskiego, nie tylko o to, że nie dostał owej „premii”, ale również dlatego, że pozwolił odepchnąć się od prawej ściany sceny politycznej. Jaka w tym wina Kurskiego? Otóż kierowana przez niego telewizja przez dużą część kampanii starała się ignorować Konfederację, w publikowanych sondażach pomijała notowania tego ugrupowania. W wyniku przegranych procesów w trybie wyborczym, „Wiadomości” musiały za to przepraszać tuż przed wyborami. Tymczasem Konfederacja była pod progiem do przełomu września i października. Wynika to ze średniej sondażowej ze wszystkich badań. Trend wzrostowy zaczął się pod koniec września i w tym czasie rozpoczął się spór z TVP. Najpierw od zamieszania w Studio Polska, a później spór o flagę w studio podczas debaty. Trend wzrostowy wzmocnił się po przegraniu przez TVP procesów dotyczących prezentacji sondaży Konfederacji. Wzmocniło to też krytykę TVP w Internecie, np. na Wykopie, gdzie zwolennicy Konfederacji nazywali ją „TVPiS”. „Gdyby ludzie Kurskiego nie ignorowali ich, oni sami zaprezentowaliby się jako wariaci, przecież wystarczyło zaprosić do studia Korwin-Mikkego, a ten palnąłby garść głupot i sam zdetonowałby bombę pod tym projektem. A tak zagłosował na nich co piąty młody człowiek, mimo że to my zwolniliśmy ich z podatków” - mówią w PiS. Jakie są szanse upadku Kurskiego? W PiS mówią, że dość duże, choć wtedy Kaczyński musiałby przyznać się do błędu, bo to on wyhodował Kurskiego. A tego przecież prezes nie lubi.W wypadku tego kłopotu szukanie winnych nie ogranicza się do Kurskiego, który zresztą oskarżany jest o „współudział” w stworzeniu kolejnego kłopotu, czyli promowanie na swoich antenach „ziobrystów”. Dostało się za to również głównym sztabowcom i strategom tej kampanii, czyli duetowi Annie Plakwicz i Piotrowi Matczukowi. Oni stworzyli ładną kampanię w oprawie, w obrazku, jednak zabrakło w niej strategii, a jednym z podstawowych celów PiS było niedopuszczenie, żeby wyrosła mu jakakolwiek konkurencja z prawej strony. Innym „winnym” ma być profesor Waldemar Paruch, naczelny strateg i socjolog PiS-u. Miał on do samego końca przekonywać prezesa, że Konfederacja nie jest dla PiS jakimkolwiek zagrożeniem, że z pewnością nie dostanie się do Sejmu.

Nowa piątka Kaczyńskiego. Ale to pięć kłopotów prezesa

Przez długie miesiące po wyborach europejskich - uznanych w Platformie nieco na wyrost za kompletną klęskę, podczas gdy była to najwyżej przegrana - liberalna opozycja zajmowała się głównie przymiarkami do nowego kształtu koalicji. Mnóstwo czasu zmarnowano na próby targów z PSL (którego osobny start był jednoznacznie korzystny i dla samych ludowców, i dla całego anty-PiS-u), następnie doszło do wypchnięcia SLD z pozostałości Koalicji Europejskiej, co skutkowało w ostatecznym rozrachunku zjednoczeniem lewicy i utratą przez Platformę na jej rzecz kilku procent elektoratu. Realna kampania Platformy w sierpniu dopiero raczkowała, by w końcu ruszyć na dobre we wrześniu. W ten sposób marnowano całe miesiące. Realna promocja Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w roli kandydatki na premiera trwała ledwie kilka tygodni, Platforma używała w trakcie kampanii kilku różnych haseł. Program w żadnym wypadku nie był w stanie równoważyć transferów socjalnych PiS-u. A oddani zwolennicy opozycji w mediach społecznościowych wymieniali się rozgoryczonymi uwagami o braku śladów wyborczej aktywności PO w całych regionach, jednocześnie wrzucając zdjęcia całych płotów obklejonych plakatami tego samego kandydata PiS. Za sukces można poczytać Schetynie i jego ludziom najwyżej opozycyjny pakt senacki, który doprowadził do uzyskania w wyższej izbie parlamentu.

Bez żadnej złośliwości - Platforma powinna uważać swój ostateczny wynik wyborczy za rodzaj cudu lub może raczej zupełnie niezasłużonego daru od swych wiernych wyborców. Zamiast prowadzić kampanię, centrala partii była zajęta pilnowaniem interesów swojego kierownictwa i zabezpieczaniem jego tyłów, względnie rozważaniami o docelowym kształcie koalicji. Dziś wszystko wskazuje na to, że szykuje się z tego następna powtórka, której przedmiotem będą tym razem wybory prezydenckie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl