Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kukiz ma rację: JOW-y to zmiany. Ale polityki od razu nie uzdrowią

Marcin Zasada
W Katowicach, w Lokalu Wyborczym nr 23, Szymon Fraus w stroju komunijnym wrzucał do urny głos swojej mamy
W Katowicach, w Lokalu Wyborczym nr 23, Szymon Fraus w stroju komunijnym wrzucał do urny głos swojej mamy Arkadiusz Ławrywianiec/Dziennik Zachodni
Duda i Komorowski muszą walczyć o elektorat Kukiza. Dlatego obaj mówią o jednomandatowych okręgach wyborczych. Co by było, gdyby weszły w życie?

Legendarne już w tej kampanii prezydenckiej JOW-y nie są wcale łatwym do zastosowania i gwarantującym natychmiastowe efekty lekarstwem na wszystkie bolączki polskiej demokracji, jak przekonuje Paweł Kukiz. Ale nie jest też tak, że jednomandatowe okręgi nie działają, bo tak mówi Janusz Korwin-Mikke, komentujący wybory w Wielkiej Brytanii: "Przecież tam wszystko zgarnęły dwie największe partie". Jest jeszcze inaczej, ale nie usłyszycie tego ani od Andrzeja Dudy, ani tym bardziej od Bronisława Komorowskiego.

Jeden okręg, jeden mandat

Zacznijmy od tego, że poparcie JOW-ów wcale nie musi być kluczem do przejęcia w prezydenckiej dogrywce głosów Kukiza, bo wielu jego wyborców głosowało na niego bez względu ten sztandar, który niósł do wyborów. Mimo to, od ogłoszenia wyników I tury, uśmiechają się do niego obaj najważniejsi kandydaci. Wczoraj podpisanie nowelizacji konstytucji, która umożliwi wprowadzenie JOW-ów, zapowiedział Komorowski. Kukiz odpowiedział na swoim Facebooku: "Czytam, że prezydent od zawsze jest zwolennikiem JOW-ów (…) To ściema i granie na czas".

Zakładając, że nowy prezydent RP spełni postulat Kukiza i wprowadzi ordynację większościową, posłów będziemy wybierać tak samo, jak cztery lata temu wybieraliśmy senatorów. Czyli: więcej mniejszych okręgów, a w nich mandat zdobywać będzie tylko jeden polityk - ten, który zdobędzie najwięcej głosów. W Europie taki system obowiązuje m.in. we Francji i Wielkiej Brytanii, zaś na innych kontynentach - w Stanach Zjednoczonych i Japonii.

- System brytyjski i amerykański są pod tym względem sztandarowe - podkreśla dr Małgorzata Myśliwiec, politolog z Uniwersytetu Śląskiego. - Ostatnio głośno było u nas o wyborach do Izby Gmin na Wyspach, w których jednomandatowe okręgi pozwoliły na zdecydowane zwycięstwo konserwatystów i nie dały szans małym partiom. Ciszej wspominano jednak o sukcesie Szkockiej Partii Narodowej, która zdobyła 56 z 59 miejsc, o które toczyła się walka w Szkocji.

Argument Korwin-Mikkego o "JOW-ach, które zamykają drzwi przed małymi ugrupowaniami" jest w założeniu błędny, ponieważ ani w Zjednoczonym Królestwie, ani w USA, ani nawet w Niemczech, w których działa hybryda ordynacji większościowej i proporcjonalnej, kanapowe partie nie wygrywały nigdy. Nie o to w tej zabawie chodzi - partyjna drobnica i tak nie ma wpływu na rządzenie. Rzecz raczej w jakości dużych graczy - doborze ich kadr, budowaniu relacji między reprezentantem (posłem, senatorem, kongresmanem... etc.) i reprezentowanymi (wyborcami) oraz przejrzystego przełożenia głosów na wyniki wyborów.

Nie ma cudownej formuły

Ameryka jest prawidłem, jeśli chodzi o kreowanie lokalnych i regionalnych liderów. Dobrze pokazywał to jeden z odcinków serialu "House of Cards" - kongresman Frank Underwood na 2 dni przylatywał z Waszyngtonu do swojego okręgu w Karolinie Płd, by rozwiązać problem bezpieczeństwa na miejscowej drodze. Nasi posłowie, często bardzo słabo identyfikowani i umocowani społecznie - tak regionalnie, jak i lokalnie, liderami nie są, nigdy nie byli i nie odczuwają nawet takiej potrzeby.

- Przypadek amerykański jest właśnie najciekawszy - niby rywalizują ze sobą dwie partie, ale tam każdy, kto ma ochotę wystartować, startuje w wyborach, czasem nawet pod szyldem demokratów czy republikanów, niezależnie od tego, czy to się podoba kierownictwu partii, czy nie. Zdarzało się, że politycy zdobywali mandaty, bo tak życzyli sobie wyborcy, a nie partia - podkreśla dr Myśliwiec.

Odrębnym przykładem pozostają przywołane już Niemcy, w których istnieją dwa typy okręgów wyborczych: 299 jednomandatowych oraz 16 wielomandatowych, tworzonych na podstawie mapy krajów związkowych. Parlamentarzystów wyłania się dwutorowo - wyborcy oddają jeden głos na kandydata w JOW-ach oraz drugi na listę wystawianą przez partie. Jak mówi dr Lukas Wasielewski, prawnik z ambasady Niemiec w Polsce, to system skomplikowany, ale jest społecznie akceptowany i odbierany jako sprawiedliwy. Nawet jeśli sprzyja dużym partiom, te są, bo muszą być, bardziej ukierunkowane na regiony i mniej centralistyczne.

- Wszystko dzięki temu, że politycy wybierani w JOW-ach są jednoznacznie identyfikowani ze swoim okręgiem i muszą szczególnie zabiegać o swoją pozycję i stosunki w danym regionie, bo tam okręg jest ważniejszy niż partia. W Niemczech mówi się, że kluczowe dla parlamentarzysty jest to, co "baza (ludzie) myśli" - mówi dr Wasielewski. - Jest oczywiście pewien krytyczny punkt między poszczególnymi interesami lokalnymi i rolą partii. Dlatego szczególnie mocną pozycję ma szef danego klubu, odpowiednik amerykańskiego "whipa", rozjemca, dbający o klubową dyscyplinę.

Oczywiście jednomandatowi sceptycy mają też swoje racje, gdy przedstawiają skutki dominacji pojedynczej partii czy dużej liczby straconych głosów. Ale to przecież też wynaturzenia ordynacji proporcjonalnej, w której małe partie też są bez szans w obliczu progów procentowych, od których zależy m.in. ich finansowanie. Prawda jest taka, że żadna formuła zawieszona w ustrojowej próżni nie jest w stanie natychmiast zmienić kultury politycznej, która opiera się na sumie rozwiązań. Bez obywatelskiej energii, innego systemu subwencji dla partii z budżetu, bez mediów nieuwikłanych w polityczną propagandę JOW-y prędzej czy później będą skazane na te same problemy, które obserwujemy w obecnej ordynacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!