Kuba Przygoński: Złoszczę się, gdy sam popełnię błąd. Na awarię skrzyni nie mieliśmy wpływu

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Przygoński autem przejechał Dakar cztery razy. Od 2016 r. był 15., siódmy, piąty i czwarty.
Przygoński autem przejechał Dakar cztery razy. Od 2016 r. był 15., siódmy, piąty i czwarty. Marcelo Maragni/Red Bull Content Pool
RAJD DAKAR. KUBA PRZYGOŃSKI. Chcielibyśmy być na podium, ale ze względu na okoliczności cieszę się z czwartego miejsca i czuję dumę - podsumował udział w Dakarze kierowca Orlen Team Jakub Przygoński.

Czwarte miejsce w rajdzie Dakar jest najlepsze, jakie dotąd pan osiągnął. Mimo to czuje pan rozczarowanie, bo przed startem mówił pan o stanięciu na podium.
W części wywiadów mówiłem, że chcemy z Tomem [Colsoulem, pilotem - red.] być wyżej niż na piątym miejscu, które zajęliśmy rok temu, więc cel zrealizowaliśmy, haha. Tak na serio, chcielibyśmy być na podium, ale i tak się cieszymy, bo jechaliśmy na poziomie pierwszej trójki. Nie jest tak, że dojechaliśmy na czwartej pozycji, bo ileś tam załóg odpadło. Jechaliśmy na miejsce drugie-trzecie, ale przez awarię skrzyni biegów sytuacja się zmieniła. Mamy prędkość i skutecznie rywalizujemy z czołówką. Po pięciu odcinkach trzy razy byliśmy trzeci. Później nastąpiła awaria skrzyni, ale i tak w środku czuję dumę z tego, jak pojechaliśmy.

Awaria skrzyni to pech czy wasz błąd?
Skrzynia w naszym aucie jest sekwencyjna. Biegi nie zmieniają się jak w automacie, ale zawsze wchodzą i właściwie nie da się zepsuć takiej skrzyni przez błąd kierowcy. System jest prosty. Zwyczajnie sprzęt nie wytrzymał trudów rajdu. Od momentu, gdy nam się zepsuła skrzynia, do końca rajdu wymieniliśmy je jeszcze cztery razy. Później to samo spotkało inne załogi. Pech.

Zużycie materiału dało się wyłapać przed etapem?
Podczas rajdu codziennie jest sprawdzany olej w skrzyni, która ma swoją żywotność. Wszystkie parametry były zgodne. Jadąc przez 150 km, nie mieliśmy pojęcia, że ze skrzynią coś się dzieje i że w ogóle do czegoś takiego może dojść.

Na co bardziej się pan złości - awarię, na którą nie ma pan wpływu czy własny błąd?
Zdecydowanie to drugie. Choć najgorszej jest, jak mechanik coś zawali. Ale w tym przypadku o niczym takim nie było mowy. Zepsuła się część, która do tej pory działała. Było nam przykro, bo mieliśmy szansę na jeszcze lepszy wynik. Boli. Ale z drugiej strony biorę udział w rajdach tyle lat, że wiem, że w każdym momencie coś się może zepsuć. Samochód składa się z mnóstwa części i każda ma na coś wpływ i każdy musi działać. Gdybym uprawiał pływanie, zależności na wynik byłoby mniej...

Tegoroczny start był w Dakarze pana dziesiątym. W porównaniu do poprzednich jak oceni pan jego trudność?
Bardzo wysoko. Niektóre wydmy były naprawdę bardzo trudne, z czego organizator doskonale zdawał sobie sprawę, a mimo to nawet kilka razy musieliśmy je pokonywać. Poza tym przez to, że rajd odbył się w jednym kraju, w Peru, nie było odcinków „transferowych”. Czasem były takie, że po niezłej drodze jechało się kilkadziesiąt kilometrów, by być bliżej kolejnego etapu. W tym roku nie było takiej potrzeby, teoretycznie łatwiejsze fragmenty były krótkie i wracaliśmy na trudny teren.

To także kolejny raz, gdy jechał pan samochodem mini przygotowanym przez fabryczny zespół X-raid. Rozmawialiście już na temat wyników?
Tak, szef Sven Quandt gratulował dobrego wyniku i równej jazdy. Jeszcze w Peru, dzień po zakończeniu rajdu, testowaliśmy mini buggy i nowszą wersję mini 4x4. Tym drugim pojeździmy nieco więcej, natomiast myślimy, by jeden z rajdów w Pucharze Świata przejechać buggy. Wszystko po to, by na Dakar za rok wybrać samochód najszybszy, biorąc pod uwagę to, gdzie rajd się odbędzie. Coraz więcej mówi się, że rywalizacja może zmienić kontynent.

Dla pana, który startował w Dakarach tylko w Ameryce Południowej, taka zmiana byłaby dobra?
Byłoby super! Dla wszystkich byłoby to coś nowego, dzięki temu byłoby też więcej niewiadomych. Słyszałem plotkę, by Dakar jechał przez Egipt, Jordanię i Arabię Saudyjską. Kurczę, nikt nie wie, co tam jest. Byłoby ekstra. Poza tym jesteśmy z Tomem na tyle doświadczonym zespołem, że im trudniejszy teren, tym lepiej sobie radzimy. Dlatego oby było gdzie indziej.

41. Rajd Dakar przeszedł do historii. Jeden ze zwycięzców oświadczył się swojej partnerce na mecie ostatniego etapu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24