Mieszkańcy Sosnowca zmobilizowali się w sposób nadzwyczajny. Pomagali rodzinie w rozlepianiu plakatów z podobizną dziewczynki, niektórzy wykładali własne pieniądze na nagrodę za pomoc w znalezieniu sprawcy porwania. Rodzina udzielała licznych wywiadów, w których dociekliwe pytania typu: "Co pani czuje?" były na porządku dziennym. Ale z godziny na godzinę coraz wyraźniej widać było, że coś w tej rodzinie jest nie tak. Teściowa Katarzyny nie była zadowolona ze związku syna, a ona sama nie była przygotowana do macierzyństwa i, jak mówiła jednemu z tabloidów, chciała córeczkę gdzieś "oddać".
Czytaj też: To mogło się stać, kiedy wróciła po pieluchy - wyznania ojca Magdy z Sosnowca
Dzień czy dwa po tragedii Katarzyna W. z mężem poszła do kina. Na horror, bo chcieli "zapomnieć o wszystkim".
Do akcji wkroczył - a jakże - Krzysztof Rutkowski, technik mechanizacji rolnictwa, były zomowiec, były poseł Samoobrony i były prywatny detektyw. Medialny spektakl wszedł w nową fazę.
Pan R. w roli głównej wymógł na Katarzynie stwierdzenie, że "córka wypadła jej z rąk". Ściślej - podpowiedział jej te słowa. Podczas konferencji prasowej pokazał nagrane ukrytą kamerą wyznanie młodej kobiety, a ojciec dziecka i babcia dziękowali mu za "opiekę" i za to, co dla nich zrobił.
Czytaj też: "Oni tańczą na grobie dziecka. Mnie do tego tańca tylko zaproszono"
A co właściwie dobrego zrobił eksdetektyw? Odnalazł żywą dziewczynkę?
Rutkowski jest bohaterem, bryluje w mediach, robi sobie darmową reklamę. Gdy jedna z dziennikarek okazała podczas wywiadu swój dyzgust ze sposobu jego działania, rzucili się na nią wszyscy. Także koledzy żurnaliści.
Z oburzeniem przekonywali, że dziennikarz nie może oceniać swojego rozmówcy. A już z pewnością nie może oceniać pana R. Okazał się przecież skuteczny. Mniej ważne, że sposób jego działania można ocenić, jak to zrobiła Katarzyna Kolenda-Zaleska, jako nieetyczny. Rutkowski dalej króluje więc przed kamerami i lży policję. Zaś mieszkańcy Sosnowca chodzą w miejsce, gdzie matka ukryła ciało Magdy. Palą znicze i kładą pluszaki. Taka nowa, świecka tradycja.
Czytaj też: Pozostałe komentarze Barbary Szczepuły
W jednej z telewizyjnych relacji dostrzegłam wśród świeczek kartkę z tekstem: "Kocham Madzię. Tomek, lat 5". Przecież pięciolatek nie napisał tego sam. Czy ci, którzy na siłę wciągają małe dzieci w tę tragedię wiedzą, co robią?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?