Kto kupi dom po zabójcy? Chętnych nie ma wielu

Jolanta Sobczyńska
Mieszkanie nawet po odnowieniu trudno sprzedać
Mieszkanie nawet po odnowieniu trudno sprzedać 123 RF
Niewiele osób gotowych jest kupić mieszkanie, w którym doszło do tragedii, na przykład zabójstwa czy samobójstwa. Wzdrygamy się też przed zamieszkaniem w lokalu, w którym ktoś zmarł, ale znaleziono go po dłuższym czasie. Dlaczego racjonalni ludzie w XXI wieku nie chcą mieszkań z takim ''obłożeniem''? Boimy się duchów?

Pan Andrzej znalazł dom w łódzkej Kochanówce. Piękny ogród, spokojne, miłe sąsiedztwo zachęcało do kupienia.

- Cena była dość wygórowana, bo aż 350 tysięcy złotych, ale wziąłem kredyt i kupiłem posiadłość - opowiada pan Andrzej. - Kilka dni później, będąc w kościele, usłyszałem, że zamieszkałem w domu, w którym doszło do... zabójstwa. Usłyszałem różne wersje śmierci młodego mężczyzny, narzeczonego córki właścicielki nieruchomości. Młody adwokat miał ponoć zginąć z rąk mafii.

Pan Andrzej zawsze uważał się za racjonalnego człowieka, ale gdy kilka dni później usłyszał, że woda w łazience sama się spuszcza - poczuł, że ze strachu zjeżyły mu się włosy. Był gotów zrezygnować z transakcji. Ale sprawa u notariusza była sfinalizowana, a pieniądze za dom prawie w całości w rękach sprzedającej.

- Gdy była właścicielka domu przyszła po ostatnią ratę pieniędzy za transakcję, moja żona zrobiła jej karczemną awanturę - opowiada pan Andrzej. - Kobieta nie wyjaśniła nam, jak doszło do zabójstwa, za to bez słowa zgodziła się obniżyć cenę domu o 20 tysięcy złotych. Ale my do odgłosów ze strychu oraz łazienkowych hałasów przyzwyczailiśmy się dopiero po pół roku...

Do zabójstwa doszło w bloku przy ulicy Batalionów Chłopskich, który należy do Spółdzielni Mieszkaniowej Sympatyczna.

- Mieszkanie należało do lokatora, więc to on je sprzedawał - mówi Tadeusz Kuciński, prezes Sympatycznej. - Nawet rozmawialiśmy w spółdzielni, że ciężko będzie zbyć to mieszkanie. Wiem jednak, że w końcu się to udało.

Mało atrakcyjne okazuje się mieszkanie przy ulicy Kasprzaka w Łodzi, w którym zmarł starszy mężczyzna. Pan Stanisław, 75-latek, mieszkał sam, ale często wyjeżdżał. Dlatego też sąsiadów nie zdziwiło, gdy przez prawie trzy tygodnie drzwi mieszkania na trzecim piętrze były zamknięte.

Ludzie wystawiają na sprzedaż mieszkanie z tragiczną historią w tle, skrzętnie ukrywają takie nieprzyjemne fakty

- Pod koniec czerwca tamtego roku na klatce schodowej zaczęło cuchnąć - opowiada emerytka, sąsiadka pana Stanisława. - Po dniu wietrzenia, które nic nie dało, wezwaliśmy właściciela budynku. Już wtedy wiedzieliśmy, z którego mieszkania tak śmierdzi. Administracja odnalazła kogoś z rodziny. Spadkobiercy zdezynfekowali mieszkanie i odmalowali ściany w pokoju, w którym zmarł pan Stanisław. Ale do dziś nie mogą sprzedać mieszkania.
Podobna sytuacja miała miejsce w Spółdzielni Mieszkaniowej im. Jagiełły w Łodzi.
- Ciało zmarłego mężczyzny leżało w mieszkaniu dwa tygodnie - mówi Wiesław Cyzowski, prezes SM. - Pan nie miał spadkobierców. Odnowiliśmy mieszkanie, żeby pozbyć się śladów tego zdarzenia. Przeprowadziliśmy dezynfekcję, a meble wywieźliśmy. I poszło na sprzedaż. Nie było tańsze niż inne. My nie mamy prawa obniżyć ceny lokalu z takiego powodu. Jeśli mieszkanie nie zostanie sprzedane, to za miesiąc ogłaszamy kolejny przetarg. I tak do skutku.

Sąsiedzi nierzadko przekazują ewentualnym chętnym do kupna lokalu informacje o tym, że doszło tu do tragedii. Legendą obrosła opowieść o mieszkaniu w Łodzi, na które rozpisano aż 20 przetargów.
Po roku spółdzielnia wycenia takie mieszkanie jeszcze raz. Z reguły jest wtedy tańsze.

- Mieszkanie po osobie zmarłej może być trudne do sprzedania - uważa Lech Nasalski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Żubardź. - Nawet w wielokrotnie remontowanym lokalu trudno pozbyć się charakterystycznego zaduchu. Szczególnie gdy zdarzają się tak drastyczne przypadki, jak te, z jakimi miałem do czynienia. Zmarły lokator był w tak zaawansowanym stanie rozkładu, że "przeciekł" przez sufit do sąsiadów.

Krzysztof Szczepaniak, szef łódzkiego biura nieruchomości Sukces twierdzi, że jeśli ludzie wystawiają na sprzedaż mieszkanie z tragiczną historią w tle, skrzętnie ukrywają takie nieprzyjemne fakty.
- Takie obciążenie na pewno nie byłoby na plus dla atrakcyjności nieruchomości - mówi Krzysztof Szczepaniak. - I nie pomogłoby w sprzedaniu go. Myślę, że wartość takiego lokalu mogłaby spaść o 10 do nawet 20 procent.

***

Z Jolantą Białogórzec, psychologiem z Łodzi, rozmawia Jolanta Sobczyńska

Żyjemy w XXI wieku. Twierdzimy, że jesteśmy racjonalni. Ale gdy ktoś proponuje nam zamieszkanie w domu, w którym popełniono samobójstwo albo doszło tam do zabójstwa - wzdrygamy się. Nie chcemy żyć w takim miejscu. Dlaczego? Boimy się duchów zmarłych?
Zetknięcie się ze śmiercią budzi w nas osobiste lęki. Każe nam sobie uświadomić, że my też umrzemy. Dlatego nie chcemy żyć w miejscu "naznaczonym". Gdy do śmierci dochodzi w naszej rodzinie albo umiera inna bliska osoba, przechodzimy przez cały rytuał oswojenia się ze śmiercią. I jest to z reguły rytuał zbiorowy - msza święta żałobna i pogrzeb w towarzystwie innych osób opłakujących śmierć. W ten sposób przeżywamy czyjeś odejście. Łatwiej nam wtedy przeboleć śmierć. Zaś w przypadku odejścia obcej osoby, np. z takiego mieszkania, nie chcemy wgłębiać się w tę tragedię.
Świadomość śmierci generalnie jest dla nas tak trudna do zaakceptowania?
Oczywiście. Żyjemy przecież w kulcie młodości. Wszyscy chcemy być długo piękni, bogaci i zadowoleni z życia. Gdzie więc tu miejsce dla śmierci jakiegoś nieznanego nam emeryta albo samobójstwo kogoś, komu w życiu się nie powiodło?
Druga sprawa to miejsce, w którym żyjemy. Mieszkamy w Łodzi, w dużym mieście. Tu się żyje szybko i intensywnie. Tu nawet własnych schorowanych, niedołężnych, starych rodziców i dziadków, czyli najbliższych, oddajemy do szpitala bądź instytucji opiekuńczych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kto kupi dom po zabójcy? Chętnych nie ma wielu - Dziennik Łódzki

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl