Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto kogo leje w szkole

Justyna Przybytek, Monika Krężel
Nękane w szkole dzieci nie wiedzą, do kogo zwrócić się o pomoc. Nie radzą sobie z problemem także nękani przez uczniów nauczyciele
Nękane w szkole dzieci nie wiedzą, do kogo zwrócić się o pomoc. Nie radzą sobie z problemem także nękani przez uczniów nauczyciele Fot. LUCYNA NENOW
Katowiccy gimnazjaliści odpalali w szkole petardy i wyzywali nauczycielki od k....! To i tak nie najgorzej, bo w polskich szkołach biją, gwałcą i kradną.

Przemoc w szkole? Pamiętacie 14-letnią Anię, gimnazjalistkę z gdańskiego Kiełpina? Dziewczynka powiesiła się w domu na skakance, po tym jak na oczach klasy była molestowana przez pięciu rówieśników. Chłopcy zdarli z niej ubranie, symulowali gwałt, całość sfilmowali telefonem komórkowym. Do tragedii doszło w 2006 r.

Dyrektorzy polskich szkół myślą, że ujawnienie przemocy naznacza ich placówkę

Trzy lata wcześniej w Toruniu uczniowie trzeciej klasy technikum torturowali przez kilka miesięcy swojego anglistę. Sprawa wyszła na jaw po tym, jak nagranie wideo, na którym widać jak uczniowie wkładają nauczycielowi kosz na głowę, wycierają jego twarz gąbką, szturchają i straszą pobiciem, trafiło do internetu.

2009 r. Warszawa: czterech uczniów liceum znęcało się nad "kolegą". Związali mu ręce i nogi, ciągnęli po korytarzu szkolnym, wcześniej wielokrotnie nękali go głuchymi telefonami i pogróżkami.

Śląska odsłona przemocy

2004. Teren obok Gimnazjum nr 1 w Mysłowicach. Cios bejsbolową pałką w tył głowy, kilka kolejnych w plecy, na dokładkę kilkanaście kopniaków. To wszystko spotkało 30-letniego wtedy nauczyciela chemii. Zaatakowało go dwóch napastników w kominiarkach. Jeden z nich go kopał, drugi celował kijem w twarz. Bronił się, nie oddał telefonu komórkowego ani pieniędzy. Nauczyciela pobili uczniowie, z którymi miał kłopoty.

Listopad 2009 r. Gimnazjaliści dwóch katowickich szkół na os. Paderewskiego i os. Tysiąclecia terroryzują swoich nauczycieli. Przeszkadzają w prowadzeniu lekcji, obrzucają wyzwiskami, rzucają w nich kredą, papierkami, przewracają ławki i krzesła. W G nr 8 uczniowie zaczęli przynosić do szkoły petardy i odpalali je na przerwach. Jedna z takich akcji zakończyła się tragicznie. Uczennica po odpaleniu petardy została poparzona, na kilka dni straciła słuch. O interwencję policję poprosili dyrektorzy obu szkół. Na przełomie grudnia i stycznia 2010 r. policjanci przesłuchali wszystkich podejrzanych nastolatków. Siedemnastu 15-latkom zarzucają popełnienie w sumie 160 przestępstw, polegających na nękaniu nauczycieli. To jak dotąd największa tego typu sprawa w regionie.
Kręcenie pornola i inne

Socjolodzy z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach i Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie przeprowadzili badania, na temat "drugiego życia szkoły". Rozmawiali z uczniami, którzy w szkole są tępieni, pytali dyrektorów, jaka jest skala zjawiska. Okazało się, że 10 proc. placówek jest objętych ciężkimi formami "drugiego życia w szkole". Metody tępienia są powszechnie znane: wodnik szuwarek (wkładanie głowy do sedesu i spuszczanie wody), płyta gramofonowa (ofiara wodzi nosem po klapie sedesu), kręcenie pornola (nagrywanie filmików na komórkę), zabieranie pieniędzy. - Najczęściej ofiarami przemocy padali chłopcy, których nazwałem Nemeczkami. Są drobnej postury, słabi fizycznie, biedniej ubrani. Z powodu kłopotów ze zdrowiem są także wyśmiewani przez klasowych kolegów - mówi prof. Marek S. Szczepański.

W szkole gwałcą, kradną i biją!

Przemoc w szkole? Nauczyciel dręczył uczniów? Uczniowie terroryzowali belfra? Jaka jest skala zjawiska przemocy w polskich szkołach? Próbowaliśmy dowiedzieć się na najwyższym szczeblu…
- Nie prowadzimy takich statystyk. Może policja będzie miała - odpowiadają w biurze prasowym Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Z analizy danych zebranych przez Komendę Główną Policji wynika, że… lepiej nie posyłać pociechy do szkoły. Tylko w 2009 r. w szkołach podstawowych i gimnazjach doszło do 26 gwałtów, stwierdzono 433 przestępstwa narkotykowe, prawie 4 tys. rozbojów, ponad 3 tys. kradzieży, tyle samo bójek, z których ok. 2,2 tys. wiązało się z uszczerbkiem na zdrowiu. Na terenie szkół średnich i zawodowych gwałtów stwierdzono siedem, przestępstw rozbójniczych 150, narkotykowych 291, kradzieży ok. 1 tys., bójek ok. 200. Bardziej szczegółowych danych w KGP brak. Nie wiadomo kto bił, okradał i gwałcił. Nie ma mowy o znęcaniu się psychicznym.
Małolatom nikt nie podskoczył
Skala agresji poraziła policjantów, którzy interweniowali w dwóch katowickich gimnazjach.
- Uczniowie czuli się całkowicie bezkarni. Okazało się, że rozrabiali od początku roku szkolnego. Nie było odpowiedniej reakcji. Gdyby informacja dotarła do nas wtedy, to udałoby się zapobiec sytuacjom groźniejszym, które pojawiły się później. Kiedy interweniowaliśmy w listopadzie ci gimnazjaliści czuli, że mogą robić co chcą - wyjaśnia Jacek Pytel rzecznik KMP w Katowicach.

Skąd ta przemoc? - Przyczyn jest wiele, a wśród nich przemoc oglądana w domu, brak zagospodarowania czasu wolnego, panujący w szkołach kult siły i agresji, przekonanie u niektórych, że jak jestem ważniakiem, to muszę być silny - wylicza prof. Szczepański. - Chociaż gdy rozmawiałem z rodzicami uczniów, to wśród przyczyn agresji oni na pierwszym miejscu wymieniali przemoc w szkole, komputer, a na samym końcu problemy w domu - dodaje.

Aniołki rozrabiają?
Katowiccy policjanci z mocnym materiałem dowodowym zaczęli przesłuchiwać nastolatków w obecności rodziców lub opiekunów prawnych. Małolaty się przyznawały, zaprzeczali rodzice.
- To uczniowie z różnych środowisk, z "dobrych" domów i tych mniej dobrych. Według rodziców dzieci to grzeczne aniołki. Agresja?! Moje dziecko w domu jest grzeczne, mówili - opowiada Pytel. Za to w szkole rozrabia…

- Jeszcze kilka miesięcy temu nie wyobrażałam sobie, jak 16-latek może sterroryzować nauczyciela - mówi Monika Michalik, dyrektorka G nr 4 na os. Paderewskiego. Problem, jej zdaniem, wynika z przyjęcia do szkoły grupy chłopców z Domu Dziecka "Stanica" (dawniej pogotowie opiekuńcze), którzy często mieli być prowodyrami "akcji" w szkole. W sumie w G nr 4 zarzuty ma 9 nastolatków.
- Dwóch chłopaków jest ze "Stanicy". Zaczęło się od nich. Wprowadzili modę bycia w szkole, ale niechodzenia na lekcje. Dzieci słabsze psychicznie przyłączyły się - dodaje dyrektorka. W "Stanicy" mówią: racja.

- Zgadzam się, że wielu z nich nie powinno chodzić do szkoły publicznej. Nie wiem też, na jakiej podstawie sąd podejmuje decyzję, żeby zdemoralizowanego 15-latka, który ma na koncie sprawy karne i ma trafić do ośrodka wychowawczego, skierować do naszego domu dziecka - wyjaśniała Joanna Kowalska, dyrektorka Domu Dziecka "Stanica".

Groźba kary pomogła

Gimnazjaliści z Paderewskiego i Tysiąclecia na początku marca (podzieleni na dwie grupy) stanęli przed Sądem Rodzinnym w Katowicach. Na razie zostali tylko wysłuchani.
- Interwencja policji odniosła jakiś skutek. Nie mamy już drastycznych sytuacji - tłumaczyła Lucyna Ślęczka, dyrektorka G nr 8 na os. Tysiąclecia.
Pytaliśmy uczniów G nr 8 co sądzą o incydentach w szkole. O petardach na przerwach i poprzewracanych ławkach.
- Z tymi petardami nie chcieli robić nikomu krzywdy. Takie rzeczy są też w innych gimnazjach, tylko nienagłośnione - komentowały dziewczyny, które spotkaliśmy przed szkołą. - Teraz nie mają wesoło. No i ten ośrodek. Wyjdą i będą bardziej wkurzeni i nauczą się nowych "sztuczek" - dodają.
Uspokoiło się też w G nr 4.
- Po tym dniu, kiedy odbyły się pierwsze przesłuchania w sądzie, widać zmiany. Chodzą już na lekcje, wcześniej nie dało się ich zaciągnąć do klasy - ocenia Michalik.
Ale problem zostaje

Metody tępienia kolegów socjolodzy z UŚ i Akademii im. J. Długosza przedstawili dyrektorom szkół.
- Dotarliśmy do około 100 dyrektorów i żaden nie przyznał się, że ma problemy. Każdy mówił: "To nie u mnie, ale w szkole obok". Przypomniało mi się powiedzenie prezydenta Wałęsy: "Stłucz pan termometr, to nie będziesz miał temperatury" - opowiada prof. Szczepański. - Jest to zachowanie najgorsze z możliwych, zamiatanie problemów pod dywan.

Tymczasem dyrektorzy tych szkół, w których do aktów przemocy dochodzi i sprawa nabiera rozgłosu, twierdzą, że wszędzie jest podobnie. A jednak w śląskim Kuratorium Oświaty nie mają informacji o przemocy w szkołach.

Milczą nękane dzieci, bo nie wiedzą, do kogo się zwrócić.
"Witam, mam do was pytanie... co zrobić, gdy nauczyciel znęca się psychicznie nad uczniem? Stawia niesprawiedliwe oceny itd." - pyta Kamil na internetowym forum.
"Raczej sprawa nie do przejścia. W liceum mieliśmy stukniętego historyka, koleżanka przez wariata wylądowała u psychiatry z nerwicą, a jemu guzik zrobili. Na lekcjach był popłoch, a jego skala ocen zawierała się w przedziale 1-3. Przeżyjesz, zapomnisz" - podpowiada użytkownik Elusja.
Milczą też nękani nauczyciele.

- Syndrom strachu i wstydu, przyznania się do porażki, do nieumiejętności zapanowania nad grupą - komentowała Bożena Makselon-Kowalska, psycholog z Uniwersytetu Śląskiego.
Pytamy nauczycielkę, jak się pracuje w gimnazjum. - Najgorzej! Dzieci są w takim wieku, że hormony buzują. Do tego wulgaryzmy. W klasach zdarzają się grupki, których jedynym celem jest odebranie nauczycielowi pewności siebie. To często inteligentne dzieciaki, ale zwyczajnie złośliwe. Ciągła walka: żeby powiedział dzień dobry, żeby miał zeszyt, żeby milczał, kiedy rówieśnik odpowiada - opowiada.

Ma kto pomysł?

Po "incydencie" w Toruniu ówczesna minister edukacji Krystyna Łybacka zapowiedziała stworzenie w każdym województwie infolinii o szkolnej przemocy. Telefony zaufania dla nauczycieli miały działać przy każdym kuratorium. Zapytaliśmy, czy taki telefon jest i w kuratorium w Katowicach. Nie.
Po samobójstwie 14-letniej Anii, Roman Giertych, wówczas minister edukacji narodowej, ogłosił uruchomienie rządowego programu "Zero tolerancji dla przemocy w szkole". To miała być rewolucja, którą zapowiadał spot wyborczy LPR - bramy szkoły zatrzaskują się przed złą młodzieżą. Gwoździem programu miało być uruchomienie szkół specjalnych, w których izolowano by młodych chuliganów. W szkołach - w grupach 10-osobowych, utworzonych według płci - mieliby się uczyć gimnazjaliści, uniemożliwiający edukację swoim rówieśnikom. Miały też powstać ośrodki dla młodzieży, która jeszcze "rokuje nadzieje". Rozważano nawet możliwość pozamykania gimnazjów. MEN odcina się od wizji szkoły Giertycha i programu "Zero tolerancji".

Drama na terrorystę, ale nie na system?

Jakie rozwiązanie wymyślą w Katowicach? Szkoły zamkniętej nie będzie. Jedyna specjalna placówka istnieje przy DD"Stanica" i od 1 września przestaje istnieć. Wychowankowie trafiają do publicznych szkół. - Planujemy zorganizowanie warsztatów dla dyrektorów katowickich szkół, poświęconych tematyce związanej z szeroko pojętą profilaktyką i zarządzaniem kryzysem w szkole - deklaruje Grażyna Burek z Wydziału Edukacji Urzędu Miasta w Katowicach. Czy to wystarczy?
W Regionalnym Ośrodku Metodyczno-Edukacyjnym "Metis" w Katowicach twierdzą, że sprawa jest bardziej skomplikowana.

- Jeśli nauczyciel ma już problem z uczniem, to trudno go rozwiązać, w grę wchodzą emocje, są granice, które zostały już przekroczone. Lepiej reagować, kiedy pojawiają się pierwsze symptomy agresywnych zachowań - mówi Bożena Bucka, dyrektor "Metisa". - Uczymy nauczycieli, jak mają się zachować, kiedy są prowokowani albo zaczepiani. Wykorzystujemy m.in. metodę dramy, zachęcamy nauczycieli, żeby odgrywali rolę ucznia, byli obserwatorami - dodaje.
Szkolenia się przydadzą, bo katowiccy gimnazjaliści wrócili do swoich szkół. Pod koniec marca staną przed Sądem Rodzinnym. Grozi im upomnienie, objęcie dozorem kuratora lub skierowanie do placówki wychowawczej.

Ratunku! Idę na lekcje!

Z prof. Januszem Czapińskim, o tym, skąd bierze się u uczniów agresja, rozmawiają Monika Krężel i Justyna Przybytek

Czy słyszał pan profesor o katowickich wypadkach, gdy nauczyciele gimnazjów poprosili o pomoc policję, bo nękali ich uczniowie?
Nie, widać wydarzenie nie przebiło się na pierwsze pozycje w serwisach informacyjnych.

Uczniowie obrzucali nauczycieli wyzwiskami, rzucali w nich kredą i papierkami, odpalali petardy na przerwach. Policja przesłuchała 17 nastolatków, udowodniono im 160 przestępstw...
Ale ci uczniowie nie przylecieli przecież do szkoły z Marsa, mają jakieś biografie, przeszłość? Warto to sprawdzić, zobaczyć, z jakich domów pochodzą, w jakie grupy się jednoczyli. Z pewnością nie było to działanie jednego, gorszego ucznia w poszczególnych klasach. Moim zdaniem musiała to być skoordynowana akcja, skoro szkoła bezradnie rozłożyła ręce i zawołała policję. Czy ktoś się zainteresował tym, skąd ta grupa się wzięła i co ci uczniowie robią w szkole?
Do jednej ze szkół chodzą wychowankowie dawnego pogotowia opiekuńczego, są zdemoralizowani. Uczą się w publicznym gimnazjum, choć powinni w ośrodkach wychowawczych.
Jeśli dzieci, które wymagają pomocy trafiają do jednej klasy, jest to błąd. Złe zachowania są zaraźliwe, a w grupie są jeszcze bardziej zaraźliwe niż u pojedynczych uczniów. Gdy więc wpakowano bombę z opóźnionym zapłonem do jednej szkoły, można się było spodziewać takich efektów. Należało podjąć zupełnie inną decyzję, rozproszyć tych uczniów. Oni stworzyli silną grupę i zaczęli od innych, dość niewinnych zachowań szkodzących uczniom i nauczycielom. Zobaczyli, że ci, w których te zachowania trafiają są bezradni, nie wiedzą, co z tym zrobić, więc następowała eskalacja. Zapewne nie było tak, że jednego dnia zaczęli komuś szkodzić, a następnego szkoła musiała interweniować. Te zachowania trwały kilka miesięcy, w tym czasie oni się rozkręcali. Pojawia się więc pytanie: co robiły władze i nauczyciele w ciągu tego okresu? Wszyscy młodzi ludzie testują, jakie są granice ich swobody. Może nauczyciele dopiero w pewnym momencie odkryli publiczne złe zachowania i stwierdzili, że nie mają czarodziejskiej różdżki, żeby zaprowadzić porządek.

Czy to nie jest porażka nauczycieli, że proszą o pomoc policję? Jak 40-letni nauczyciel może być nękany przez 16-latka?
To nie jest wina pedagoga szkolnego, że on w krótkim czasie nie potrafi zlikwidować złej zaszłości, złej karty w ich biografii.
Władze, które zdecydowały, że ci wychowankowie pójdą do jednej szkoły, a nie do zamkniętej placówki oświatowej, powinny skierować tych uczniów do kilku szkół.

Podczas jednej z konferencji nauczycielki żaliły się, że mają ucznia z orzeczeniem o umieszczenie go w ośrodku wychowawczym, ale rodzice odwołali się od tej decyzji do sądu. Chłopak ma kuratora, chodzi do szkoły i dalej demoralizuje uczniów. Czy my mamy dobre prawo?
W tej chwili w Polsce toczy się ostra dyskusja na temat tego, kto, w jakim stopniu i jak szybko mógłby ograniczać władzę rodzicielską. Rodzice powinni przecież decydować, czy dziecko poddać badaniom i do jakiej szkoły przenieść. W pewnych przypadkach szybko nie znajdziemy jednak dobrego rozwiązania.
Czy kłopotliwy uczeń powinien trafić do zamkniętej placówki bez względu na zgodę rodziców? Gdyby przyjąć, że ta zasada jest elementem prawa, to podejrzewam, że byłby wysyp interwencji szkół, które w prosty sposób chciałyby zlikwidować u nich problemy związane z przemocą. W szkole będzie więc większy spokój, bo zdjęto ten dynamit, ale on został tylko przesunięty. To raczej prawo powinno zmuszać rodziców, żeby podjęli rodzaj rodzinnej terapii, zgodzili się na to, by przynajmniej
na jakiś czas ich dziecko trafiło pod opiekę fachowca. W polskim prawie nie są uregulowane relacje między szkołą, kuratorium, ośrodkami pomocy społecznej czy rodzinami uczniów, którzy sprawiają ogromne problemy wychowawcze.

Jeśli w katowickich gimnazjach wyłapano najtrudniejszych uczniów, to będzie tam już o wiele spokojniej?
Sądzę, że oni pozostawili po sobie ślad w świadomości innych uczniów, pokazali, że granica zachowań nieakceptowanych przez dorosłych znajduje się dużo dalej niż tym kolegom się wcześniej wydawało. Moim zdaniem pozostawili źródło złych motywacji i to w jakimś momencie może sprawić, że choć ich już nie ma, to w szkole atmosfera i zachowania uczniów wobec siebie i nauczycieli zaczną przypominać to, co robiła poprzednia grupa.

Dokąd zmierza polska szkoła?
Dynamika agresji i przemocy w szkołach na szczęście wygasa. Cieszy mnie poprawa sytuacji w najsłabszym ogniwie polskiej oświaty, czyli gimnazjach. Jeszcze cztery lata temu byłem przekonany, że decyzja o ich utworzeniu nie była dobra, bo dzieciaki, które nie mają nad sobą ciągłości opieki nauczycieli przez osiem lat nabierają animuszu, żeby szybciej dorastać i znajdować sobie miejsce w strukturze społecznej. Na szczęście nie mamy do czynienia z narastającym zjawiskiem przemocy w szkołach i różnych patologii, jak narkotyki czy alkohol.

Nawet wynieśli księdza na krześle

2004 r. Knurów
W jednym z gimnazjów czterech szesnastolatków wyniosło siedzącego na krześle księdza siłą na korytarz. Cała klasa świetnie się ubawiła. Dyrekcja za ten wyczyn ukarała nie tylko prowodyrów, ale i całą klasę. Za bierność. Sprawcy otrzymali nagany od dyrektora, co było równoważne z nagannym zachowaniem. Wszyscy uczniowie mieli odjęte punkty za zachowanie. Na specjalnym zebraniu 80 proc. rodziców stawiało opór. "Za co karać całą klasę?" - pytali.
- Chcieliśmy podkreślić, jak bardzo naganny jest sam czyn oraz brak jakiejkolwiek reakcji ze strony innych uczniów - mówili wtedy nauczyciele.

Luty 2009 r. Ryki
Policja znajduje na stronach internetowych film pokazujący, jak 19-letni uczniowie szkoły zawodowej w Rykach na Lubelszczyźnie znieważają nauczyciela podczas lekcji. Uczeń wywołany do tablicy tańczy i wyzywa nauczyciela, potem zakłada nogę na jego biurko. Doszło nawet do tego, że jeden z uczniów kopnął pedagoga.

Nie ukrywaj, ale się przyłącz!

Aż 17 dzienników regionalnych, w tym "Polska Dziennik Zachodni", bierze udział w czwartej edycji programu społecznego "Szkoła bez przemocy".
Jego celem nie jest szukanie sensacji i ujawnianie drastycznych przypadków przemocy w szkole, ale pomoc nauczycielom, rodzicom, uczniom w rozwiązywaniu problemów.
Podpowiadamy, jak można pracować z młodzieżą, jakie proponować jej programy profilaktyczne, dodatkowe zajęcia, by zjawisko agresji nie występowało. Kampania ma na celu pokazywanie dobrych praktyk, promowanie pozytywnych zachować i zachęcanie szkół, by nie bały się przeciwdziałać przemocy i głośno mówiły o problemie.
Program jest prowadzony pod patronatem Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Wszystkie szczegóły na temat programu można także znaleźć na stronie internetowej - www.szkolabezprzemocy.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!