Książę Józef Poniatowski w Krakowie. Miasto na dziewięć tygodni stało się faktyczną stolicą państwa

Pawel Stachnik
Pawel Stachnik
Wojciech Kossak, Książę Józef Poniatowski w roku 1812
Wojciech Kossak, Książę Józef Poniatowski w roku 1812 archiwum
Luty 1813. Rząd i armia Księstwa Warszawskiego ewakuują się z Warszawy do Krakowa. W ciągu trzech następnych miesięcy pod Wawelem będą rozstrzygać się losy państwa i narodu.

Pod koniec grudnia 1812 r. do Warszawy zaczęły docierać resztki Wielkiej Armii wracające z wyprawy na Moskwę. Wymęczeni, poranieni, okutani w najdziwniejsze ubrania żołnierze budzili przerażenie i współczucie. Niedobitki polskiego V Korpusu w liczbie zaledwie 400 żołnierzy pojawiły się 25 grudnia. Przywitał je na dziedzińcu Pałacu pod Blachą książę Józef Poniatowski. Był zbyt słaby, żeby wyjść o własnych siłach, wyniesiono go więc na zewnątrz w fotelu.

Naczelny dowódca armii Księstwa odniósł kontuzję w bitwie pod Wiaźmą i jeszcze nie wrócił do zdrowia, ale z całych sił zaangażował się w odbudowę wojska. Władze ogłosiły pospolite ruszenie wśród szlachty oraz pobór wśród włościan. Formowano nowe bataliony i pułki na miejsce tych utraconych w Rosji, gromadzono broń i wyposażenie. Brakowało wszystkiego: pieniędzy, ludzi, koni, żywności. Księstwo rok wcześniej zdobyło się na ogromny wysiłek wystawiając około 100 tys. żołnierzy i żywiąc Wielką Armię ciągnącą na Moskwę. Teraz kraj był ogołocony i książę z trudem zdołał powołać pod sztandary zaledwie 9 tys. ludzi.

Z Warszawy do Krakowa

W styczniu 1813 r. w granice państwa przekroczyły wojska rosyjskie i zaczęły zbliżać się do Warszawy. Księstwo miało być bronione przez 35-tysięczny korpus austriacki pod dowództwem księcia Karola Schwarzenberga, ale Austriacy współpracowali potajemnie z Rosją, więc na pomoc z ich strony nie należało liczyć. 25 stycznia Schwarzenberg przyjechał z kwatery w Pułtusku do Poniatowskiego i poinformował go, że wobec znacznej przewagi Rosjan nie będzie bronił Warszawy, lecz wycofuje się do Galicji. Poniatowski był oburzony takim zachowaniem - i panowie - choć wcześniej zaprzyjaźnieni - rozstali się w gniewie i niezgodzie. 30 stycznia Schwarzenberg podpisał z Rosjanami zawieszenie broni i pomaszerował ze swoim wojskiem do Krakowa.

Na początku lutego oddziały rosyjskie stanęły na prawnym brzegu Wisły, bezpośrednio zagrażając Warszawie. W stolicy wybuchł popłoch. Podniosły się liczne głosy, by porzucić Napoleona i oddać się pod opiekę cara Aleksandra, licząc że utrzyma on istnienie polskiego państwa. Za takim ruchem opowiadali się członkowie rządu, arystokraci (zwłaszcza ci, którzy mieli majątki na wschód od Bugu), a nawet niektórzy generałowie. Dyskusje przerwał Poniatowski, który pojawił się na posiedzeniu rządu i oświadczył twardo, że nie będzie rezygnacji z walki, ale wobec zdrady Austriaków należy ewakuować stolicę.

- Poniatowski miał na tyle silną pozycję, że jego głos w istotny sposób wpłynął na pozostanie władz i wojska Księstwa pod stronie Napoleona. Czy decyzja o ewakuacji była słuszna? W moim przekonaniu tak, bo szans na obronę stolicy nie było. Na miejsce ewakuacji wybrano Kraków, jeden z ostatnich wolnych skrawków Księstwa - mówi dr Piotr Hapanowicz, starszy kustosz Muzeum Krakowa, autor książki „Krakowskie spotkania księcia Józefa Poniatowskiego”.

W takiej sytuacji 2 lutego z Warszawy wyjechał rząd, za nim cywilni uchodźcy, a 4 lutego książę Józef z wojskiem. Poniatowski opuszczał stolicę jako jeden z ostatnich. Prowadził ze sobą 10,6 tys. żołnierzy i zmierzał przez Częstochowę do Krakowa.

Dwa powitania

„Smutno i ponuro, wśród zimna pierwszych dni lutowych i sławnych roztopów na krakowskiej ziemi, z wielką trudnością, mitręgą powozów i taborów podróżowaliśmy różnymi gościńcami, trzymając się ile możności głównego korpusu” - wspominał podróż członek rządu i poseł Antoni Ostrowski. Poniatowski zatrzymał się najpierw w Krzeszowicach należących do jego dawnego adiutanta Artura Potockiego. Rząd Księstwa wjechał do miasta 19 lutego i zajął dla siebie Pałac pod Baranami. Towarzyszył mu rezydent Francji Edward Bignon wraz ze świtą, który zamieszkał w Pałacu Wielopolskich. Rząd został przyjęty przez krakowian dość chłodno. Na jego powitanie wyszła jedna kompania gwardii narodowej, „kilka cechów, nakłonionych do tego wódką, i trochę Żydów ze swoim zawsze gotowym baldachimem. Do okrzyków zaś zabrakło zupełnie zapału”.

Wraz z władzami do Krakowa zjechali cywilni uchodźcy. Byli wśród nich przedstawiciele arystokracji i szlachty, w tym najzacniejszych rodów: Sapiehów, Zamoyskich, Potockich, byli też politycy, artyści, zamożni kupcy. Do ucieczki skłaniała ich obawa przed wojskami rosyjskimi i rabunkami oraz gwałtami, jakich się one dopuszczały.

W końcu lutego do Krakowa zjechał z Krzeszowic książę Józef. Jego dla odmiany witano gorąco i z entuzjazmem, jako bohaterskiego wodza i wyzwoliciela z 1809 r. Biły dzwony, a na powitanie gościa wyszła procesja duchownych, cechów ze sztandarami i oddziałów gwardii narodowej. Prócz tego „Całe miasto z własnego popędu wyszło naprzeciw niego za Floryańską bramę i powitało go hucznemi przeciągłemi okrzykami…” - zapisał świadek. - Kraków na dziewięć tygodni stał się faktyczną stolicą Księstwa Warszawskiego, o czym mało się dzisiaj pamięta - zauważa dr Hapanowicz.

Poniatowski na swoją kwaterę wybrał Pałac Spiski w Rynku Głównym i od razu zabrał się do powiększania armii. Korzystał z nietkniętych zasobów ziemi krakowskiej, pozostającej dotychczas na uboczu.

Zaciągano więc nowych żołnierzy, z poborowych, ochotników i niedobitków wracających spod Moskwy tworzono nowe pułki piechoty i kawalerii, szyto buty i mundury. Pod koniec marca 1813 r. Poniatowski miał pod swoją komendą już 18,5 tys. ludzi. Było to jednak wojsko młode, bez doświadczenia i nie w pełni umundurowane. Brakowało bowiem pieniędzy na broń, ekwipunek, żywność i furaż dla koni, a monity wysyłane w tej sprawie do Napoleona długo pozostawały bez odpowiedzi. Wreszcie w marcu cesarz wyasygnował 4 mln franków, ale i tak były trudności z dostarczeniem tych pieniędzy do Krakowa.

Pokazy i rewie wojska odbywały się na pl. Szczepańskim i na Błoniach, a krakowska publiczność za każdym razem oglądała je z ciekawości, nagradzając żołnierzy i ich wodza oklaskami.

Zabawy i bitwa o duszę

Przybycie do Krakowa rządu, wojska i uchodźców miało jeszcze jeden skutek: przedłużyło krakowski karnawał. Arystokraci przyjezdni i miejscowi, rezydująca w Krakowie szlachta, książę Józef, ambasador Bignon i członkowie rządu urządzali huczne bale, przyjęcia i zabawy. Kraków wprost trząsł się od festynów, kuligów, tańcujących kolacji i wystawnych obiadów. „Zima ta w Krakowie była może najświetniejszą, jaką to miasto pamięta” - zapisał książę Leon Sapieha. Bawiono się, romansowano i grano w karty, gdy zaś przyszła wiosna jeżdżono na wycieczki w plener: na kopce Wandy i Esterki, na Bielany, do ogrodu botanicznego.

Nie wszystkim podobało się takie zachowanie. Marcin Badeni, gen. Karol Kniaziewicz, Stanisław Wodzicki tańce na grobie umierającej ojczyzny uznawali za rzecz wysoce nieprzyzwoitą. Poeta Kajetan Koźmian napisał anonimowo cykl wierszy krytykujących te zabawy, a jego utwory rozprowadzone przez gen. Kniaziewicza wywołały skandal. Z drugiej jednak strony komentatorzy podkreślają, że młodzi oficerowie chcieli odreagować po koszmarach wyprawy na Rosję i zabawić się przed kolejną wojną, na której być może mieli stracić życie. Z kolei rezydent Bignon usprawiedliwiał się, że organizując bale i przyjęcia chciał podnieść morale.

Równolegle z zabawami toczyła się gra o duszę księcia Józefa i polityczną przyszłość Księstwa Warszawskiego. Coraz więcej współpracowników i przyjaciół namawiało go do przejścia na stronę Rosji. Zwolennikami takiego ruchu byli zwłaszcza przyjaciel cara książę Adam Jerzy Czartoryski i Antoni Radziwiłł, kuzyn króla Prus Fryderyka Wilhelma III. Do Krakowa przybywali emisariusze mający przeciągnąć Poniatowskiego na stronę rosyjską. Optowali za tym także niektórzy ministrowie i generałowie, a nawet kochanka księcia pani Vauban oraz jego siostra Maria z Poniatowskich Tyszkiewiczowa. W wojsku mnożyły się dymisje oficerów. Odeszli m.in. Kniaziewcz, Chłopicki i Chłapowski.

Poniatowski wahał się. Z jednej strony ważny był dla niego honor i przywiązanie do Bonapartego, którego wojskowy geniusz mógł jeszcze odwrócić wojenną kartę. Z drugiej, troska o kraj i uratowanie tego, co udało się zdobyć, też nie były bez znaczenia. Książę podczas jednej z rozmów z Bignonem wyraźnie dał mu do zrozumienia, że ważniejszy od przywiązania do cesarza jest dla niego interes narodu.

20 kwietnia do Krakowa przyjechał książę Antoni Radziwiłł z misją od króla pruskiego i cara, by przekonać Poniatowskiego do zmiany frontu. Monarchowie obiecywali pozostawienie rządu Księstwa Warszawskiego i opuszczenie jego terytorium przez obce wojska. Potem losy państwa miały zostać zdecydowane na kongresie pokojowym. Poniatowski poprosił o 24 godziny do namysłu, a następnie odmówił odstąpienia Napoleona. Radziwiłł odjechał z niczym, w dodatku w pośpiechu, bo gdy ambasador Bignion dowiedział się o jego obecności, kazał go natychmiast aresztować. Historycy twierdzą, że w rzeczywistości obietnice carskie były bardzo ogólnikowe i to ten brak konkretów miał zniechęcić Poniatowskiego do zmiany frontu.

W potrzasku

Rosja i Prusy naciskały na Austrię, by zlikwidowała krakowski korpus Poniatowskiego, który stanowił zagrożenie dla ich tyłów, a zwłaszcza pruskiego Śląska. Austriacy - cały czas formalni sprzymierzeńcy Napoleona i Księstwa Warszawskiego - zaczęli więc utrudniać życie polskim oddziałom. Odcięli je kordonem, przeszkadzali w ściąganiu do miasta poborowych i ochotników oraz przywożeniu żywności, nie dostarczali amunicji. Nowy austriacki dowódca feldmarszałek Johann Frimont spotkał się z Poniatowskim i na różne sposoby namawiał go do opuszczenia Krakowa.

- Cesarz Franciszek I Habsburg prowadził podwójną grę: formalnie był sojusznikiem Napoleona, a faktycznie współpracował potajemnie z Rosją i Prusami. Obecność polskiego wojska w Krakowie była mu wielce nie na rękę, gdyż przedstawiciele Rosji za wszelką cenę dążyli szybkiej likwidacji tego ostatniego przyczółka napoleońskiego - mówi dr Hapanowicz.

Równocześnie Austriacy naciskali na króla saskiego i księcia warszawskiego Fryderyka Augusta. Król przestraszony klęską wojska francuskich de facto przeszedł na stronę koalicji i za cenę ratowania Saksonii zgodził się oddać Księstwo Warszawskie Austrii. Wymuszono też na nim, by polecił Poniatowskiemu przemaszerować z Krakowa przez Czechy do Saksonii. Przemarsz miał się jednak odbyć całkowicie pod kontrolą austriacką: w małych oddziałach, różnymi trasami i bez broni.

Na takie warunki książę nie mógł się zgodzić. Pisał listy do Napoleona i prosił o decyzję, co ma robić. Na listy nie było jednak odpowiedzi. Wśród polskich dowódców rozpatrywano trzy możliwości: porozumienie z carem, powrót do Księstwa i rozpoczęcie tam działań partyzanckich oraz marsz na zachód i dołączenie do Napoleona.

- Poniatowski był w potrzasku i miotał się. Chciał pozostać wierny Napoleonowi, od którego nie miał wiadomości i nie znał jego intencji. Dodatkowo do Krakowa zbliżał się duży rosyjski korpus gen. Fabiana von der Osten-Sackena, którego zadaniem była likwidacja sił polskich - tłumaczy dr Hapanowicz. Austriacy zacieśnili kordon i coraz bardziej naciskali na ewakuację. Wreszcie książę podjął decyzję: postanowił przejść do Saksonii i tam połączyć się z Napoleonem.

29 i 30 kwietnia polskie oddziały wyszły z Krakowa i rozlokowały się w Podgórzu, okolicach Tyńca i Skotnik. 4 maja Kraków zajęli Austriacy, co teoretycznie miało stanowić osłonę sił polskich przed Rosjanami. Poniatowski chciał pozostać na prawym brzegu Wisły jak najdłużej, ale Austriacy ograniczyli dostawy żywności. W takiej sytuacji nie mógł już zwlekać. 7 maja rano polskie kolumny żegnane tłumnie przez mieszkańców miasta wyruszyły w milczeniu na zachód, przez Mogilany, Kalwarię, Wadowice, Białą i Cieszyn do Czech, a potem do Saksonii.

Przemarsz odbywał się jednak na lepszych warunkach niż wcześniej proponowano: maszerowano brygadami i z bronią. Gdy korpus był na Śląsku austriackim dotarł do niego gen. Michał Sokolnicki w rozkazami od Napoleona. Nakazywały one powrót do Księstwa i rozpoczęcie tam działań partyzanckich. Wobec wrogości Austrii odwrót był już jednak niemożliwy. W połowie czerwca Polacy dotarli do Saksonii i zostali tam włączeni do Wielkiej Armii jako jej VIII Korpus. Potem wzięli udział w kampanii saskiej i bitwie pod Lipskiem, w której Poniatowski zginął. Jego ciało w lipcu 1817 r. sprowadzono do Krakowa i złożono na Wawelu.

- W 1813 r. Poniatowski wytrwał jako wierny sojusznik Napoleona. W świadomości narodu utrwalił się jako pełen odwagi, brawury i fantazji romantyczny naczelny wódz wojsk Księstwa Warszawskiego, który w czasie wojen napoleońskich poderwał Polaków do czynu zbrojnego. Tragiczna śmierć pod Lipskiem przyczyniła się do narodzin legendy księcia. Jako bohater narodowy stał się symbolem wierności i honoru dla wielu pokoleń Polaków - podkreśla dr Hapanowicz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

2024 Omówienie próbnej matury z matematyki z Pi-stacją

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Książę Józef Poniatowski w Krakowie. Miasto na dziewięć tygodni stało się faktyczną stolicą państwa - Plus Dziennik Polski

Wróć na i.pl Portal i.pl