Ks. Jacek Stryczek: Nie skarżyłem się. Nikogo nie oskarżałem. Chciałem umrzeć

Anita Czupryn
Ks. Jacek StryczekUrodził się 25 maja 1963 roku w Libiążu. Duszpasterz, publicysta, autor. Twórca Stowarzyszenia WIOSNA, której był prezesem w latach 2001-2018. Pomysłodawca Szlachetnej Paczki.
Ks. Jacek StryczekUrodził się 25 maja 1963 roku w Libiążu. Duszpasterz, publicysta, autor. Twórca Stowarzyszenia WIOSNA, której był prezesem w latach 2001-2018. Pomysłodawca Szlachetnej Paczki. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski /Polska Press
- Chciałem umrzeć. Myślałem: „Po co ja właściwie żyję?”. Kiedy dzwoniłem do kogoś, nie byłem pewien, kto przyjaciel, a kto wróg. Nie chciałem się nikomu narzucać. Nie skarżyłem się. Nikogo nie oskarżałem - mówi ks. Jacek Stryczek w rozmowie z Anitą Czupryn.

Jak Ksiądz się poczuł? Wtedy, w ubiegłym roku.
Chciałem umrzeć. To było dla mnie bardzo trudne. Choć zwykle nie przegrywam, to chyba jednak moja porażka.

W ubiegłym roku dwadzieścia jeden osób opowiedziało dziennikarzowi Onetu o traumie, jaką była dla nich praca z Księdzem.
Na stronie lubieksiedzastryczka.pl pewnie jest z setka listów do Onetu jeszcze sprzed ataku. Ale po tak potężnym ataku medialnym na mnie, kto by stanął za mobberem?

Za kim?
Mobber. Tak zacząłem siebie nazywać. Chyba z bezsilności. Cokolwiek bym nie zrobił, to i tak nie miałoby wtedy żadnego znaczenia. Chodziło o to, aby zniszczyć mój wizerunek. Żebym się już więcej nie podniósł. Tak swój cel zdefiniował dziennikarz. Całe to zdarzenie przeżywałem duchowo, ale nie zmienia to faktu, że było dla mnie bardzo trudne. Chciałem umrzeć. Myślałem: „Po co ja właściwie żyję?”. Kiedy dzwoniłem do kogoś, nie byłem pewien, kto przyjaciel, a kto wróg. Czy pamięta, kim naprawdę jestem, czy ufa temu, co przeczytał wtedy o mnie w mediach. Ale też nie chciałem się nikomu narzucać. Nie skarżyłem się, nie szarpałem, nie mam pretensji. Nikogo nie oskarżałem. Duchowo oznacza między innymi: „Jezus mówi: Kto chce zachować swoje życie, straci je. A kto straci swoje życie z mojego powodu, znajdzie je”.

Państwowa Inspekcja Pracy po kontroli w Stowarzyszeniu WIOSNA, nie potwierdziła zarzutów o mobbing.
Portal Onet od razu zarzucił, że PIP sprawdzała co innego. Ale Państwowa Inspekcja Pracy nigdy nie otrzymała zgłoszenia mobbingu, a podczas kontroli inspektor od razu zauważył, że nie było w stowarzyszeniu takiej atmosfery, która by mobbingowi sprzyjała.

Sprawa o mobbing toczy się natomiast w prokuraturze.
Partia Razem zgłosiła zawiadomienie do prokuratury na podstawie informacji, jakie się ukazały w mediach. To tak zwane postępowanie w sprawie, ja nie jestem o nic oskarżony. I jestem przekonany, że żaden mobbing z mojej strony nie miał miejsca. Byłem zawsze strażnikiem wartości w organizacji. Panowała u nas atmosfera luzu i wolności. Poza tym ja nie krzyczę, jak mi też zarzucano. To była chyba największa w ostatnich latach mowa nienawiści - bez żadnych dowodów, bez próby zweryfikowania. Warto przypomnieć, jak powstawał tamten tekst. Dziennikarz wybrał tylko negatywne relacje. Ale zrobił wszystko, aby ich nie weryfikować. Poza tym, nie ma opisanego jakiegoś jednego przypadku. Sugestie dotyczą atmosfery. Mam na ten temat inne zdanie.

Jeśli zarzuty są nieprawdziwe, dlaczego nie chciał Ksiądz walczyć, tylko zrezygnował z bycia prezesem Stowarzyszenia WIOSNA?
Chyba nie miałem wtedy dobrych doradców. W stowarzyszeniu atmosfera też się zmieniła po tych publikacjach. Kiedy składałem rezygnację, zadałem pytanie Asi Sadzik, czy będzie mnie wspierać. A ona odparła: „Mam na ten temat inne zdanie”. Chyba było widać.

Co się stało ze Stowarzyszeniem WIOSNA? Co się stało ze „Szlachetną Paczką”?
Sam się nad tym zastanawiam. Kiedy umarł twórca Monaru Marek Kotański, to w Monarze zapanował chaos. Teraz taki chaos panuje w Stowarzyszeniu WIOSNA, tylko odbywa się to za mojego życia. Ja odszedłem, a organizacja układa się na nowo. A zaczęło się właśnie od polowania na mnie. Miałem poczucie, że trwa to już od jakiegoś czasu. Przecież w Polsce nie może być fajnego księdza.

Może być.
Był taki czas, kiedy jednego roku byłem na okładce „Gazety Wyborczej” i „Naszego Dziennika”. Teraz to niemożliwe. Teraz pojawiają się na mój temat głównie takie teksty, których zadaniem jest mnie zdyskredytować. I zawsze się coś znajdzie.

„Jak się chce psa uderzyć, kij się zawsze znajdzie” - pamiętam to zdanie z jednej mojej rozmowy z biskupem Tadeuszem Pieronkiem.
Stowarzyszenie WIOSNA założyliśmy w 2001 roku. Rosło z każdym rokiem, stawało się wielką organizacją. Zmiana przyszła w 2015 roku, kiedy odeszło z niej kilka kluczowych osób.
Dlaczego odeszli?
Taki jest bieg życia. Potrzebowali jakiejś zmiany. Po ich odejściu powstała wyrwa. Mieliśmy wakaty na stanowiskach dyrektorskich. Postanowiliśmy rekrutować na nie osoby z wolnego rynku. To zaowocowało zupełnie przypadkowymi rekrutacjami. Nagle pojawili się ludzie, którzy nie zostali wychowani w naszej kulturze organizacyjnej, na naszych wartościach. Okazało się, że dla nich ważne są inne wartości.

Jakie?
Na przykład władza. To wtedy, chyba po raz pierwszy w historii, zrodziło się przyzwolenie mówienia źle o organizacji. Celowała w tym grupa osób, które zostały potem zwolnione, ale jak się okazało, było to środowisko, które poza WIOSNĄ też się trzymało razem.

To oni zgłosili się do Onetu i opowiedzieli, jakoby ksiądz miał stosować mobbing?
Główną inspiratorką tekstu, jaki pojawił się w Onecie, była osoba, która blisko ze mną pracowała. W ostatnim mejlu, jaki do mnie napisała, deklarowała, że ceni mnie i bardzo mi dziękuje; że jestem dla niej ważną osobą. Ale po jakimś czasie coś się w niej prawdopodobnie zmieniło. Miała potrzebę, nie wiem, zemsty? Potem ukazał się z nią wywiad w „Newsweeku”. Nie podała swojego nazwiska, więc również go nie wymienię. Powiedziała, że ma satysfakcję z wygranej wojny ze mną. W ogóle tego nie rozumiem. Nie prowadziłem żadnej wojny.

Jest ktoś, kto rozumie, o co chodzi?
Chyba wielu osobom ciężko jest zrozumieć motywacje ludzi, którzy uznali, że lepiej będzie mnie oskarżyć. Tym bardziej że większość przykrych doświadczeń czy porażek, jakie w swoim odczuciu ponieśli w stowarzyszeniu, nie było moim udziałem. Oni mieli w sobie gen manipulacji i walczyli sami ze sobą.

Kto dziś kieruje Stowarzyszeniem WIOSNA?
Według mnie, prawowitym prezesem jest ksiądz Grzegorz Babiarz. Jest też równoległy, rzekomy zarząd, na czele którego stoi Asia Sadzik. Ale o tym, jaki jest stan faktyczny, rozstrzygnie sąd.

We wrześniu ubiegłego roku, po tym, jak Ksiądz zrezygnował z bycia prezesem, władzę przejęła właśnie Joanna Sadzik.
Członkowie stowarzyszenia, którzy na nią wtedy głosowali, uważali, że to jest okres przejściowy, że ona bardziej jest dyrektorem niż prezesem. Potem okazało się, że popełniła sporo błędów, które z perspektywy większości członków były naruszeniem naszej misji wartości jak i działały na szkodę stowarzyszenia. To wszystko zostało przedstawione na Walnym Zgromadzeniu 4 lutego. Asia poprosiła, aby zostało to wpisane do protokołu, ale żebyśmy o tym nie mówili, bo ona chce znaleźć pracę. A potem publicznie mówiła, że nie zna powodów odwołania. Dziwne, prawda?

4 lutego Walne Zgromadzenie odwołało Joannę Sadzik i cały zarząd, a na prezesa powołało księdza Grzegorza Babiarza. Media nie omieszkały napisać, że to „dobry znajomy księdza Stryczka”.
Rzeczywiście Grzesiek jest moim przyjacielem. To zarzut? Ale pewnie z Aśką w pracy spędziłem więcej czasu. To był idiotyczny zarzut, wymyślony ad hoc.

Może sugestia, że niby zrezygnował ksiądz z bycia prezesem stowarzyszenia, które sam założył, ale dalej chce nim kierować z tylnego fotela? Tylko że w połowie lutego odbyło się kolejne Walne Zgromadzenie i Joanna Sadzik znów została prezesem.
Kiedy 4 lutego Asia została odwołana, to wiceprezesi zrezygnowali ze swoich funkcji. Szybko się okazało, że niektórzy poczuli się jednak przyspawani do stołków. No, bo jak inaczej to ocenić, kiedy naraz oznajmiają, że odwołują swoje rezygnacje, dalej mienią się zarządem, powołują członków na Walne Zebranie, odwołują księdza Grzegorza Babiarza i na powrót wybierają na prezesa Asię Sadzik? A na dodatek protokół z 4 lutego znika. O ujawnienie protokołu zabiegają członkowie Stowarzyszenia, ale też sąd. Co w nim jest takiego? No właśnie owe rezygnacje, powody odwołania. Uważam, że opinia publiczna powinna mieć wgląd w ten dokument. Bo to nie jest spór na opinie, ale chodzi o prawo. W takiej organizacji jak Wiosna musi być klarowna sytuacja prawna. I muszą nią zarządzać osoby szanujące prawo, powiedziałbym, czyste i przejrzyste. Nie ma tego już od jakiegoś czasu.
Ks. Grzegorz Babiarz był związany ze stowarzyszeniem?
Był wolontariuszem, wykonywał dla nas zlecenia, pochodzi z naszego środowiska. Jest formatorem, obronił jeden doktorat, pracuje nad drugim. Jest też terapeutą, nurkiem, pracuje z ludźmi biznesu. Słowem, człowiek renesansu. Ale to nawet nie o to chodzi. Stowarzyszenie może mieć takiego prezesa, jakiego chce. Jest potrzebna zmiana. Nikt nie wie, kto będzie najlepszy. Grzesiek ma ogromny potencjał. Nigdy nie zatrudniłem w Wiośnie kogoś o tak szerokim wykształceniu. Która organizacja ma tak uformowanego szefa?

Ksiądz nie chciałby wrócić?
O tym, żeby odejść z WIOSNY, myślałem już wcześniej, jeszcze zanim zaczęła się ta cała nagonka na mnie. Mnie interesuje kreatywność, a w pewnym momencie poczułem, że to co robię, nie jest już twórcze. Poza tym, mam i miałem ogromną potrzebę odejścia od działania na rzecz życia duchowego. Od kilku lat komunikowałem, że szukam następcy. Wydaje mi się, że nie ma za wiele osób, które tworzą taką organizację, a nie chcą dożywotnio w niej działać.

Nie uspokoiło się po Księdza odejściu. Z czego wynika ta walka o władzę? Być prezesem stowarzyszenia to takie intratne stanowisko?
Władza, sława i pieniądze. Nie śmiałbym powiedzieć o tym głośno, gdyby nie to, co się dzieje. Fakty mówią, że tak to wygląda. Dla mnie żadna z tych rzeczy nigdy nie była wartością. Ja w WIOŚNIE nie zarabiałem. Dla mnie to była ciężka służba. Upłynęło kilka lat, zanim zdecydowałem się pokazać swoją twarz, bo wcześniej nikt nie wiedział, że robię Szlachetną Paczkę. Chcę żyć normalnie i zwyczajnie. Nie chcę zmieniać swojego stylu życia: móc kupić w sklepie kefir z bułką, jeździć rowerem po lesie. Jakiś czas temu zacząłem wdrażać doktrynę, że Wiosna ma wiele twarzy. Właśnie po to, abym nie musiał być tak dużo w mediach. Wygląda jednak na to, że to, co dla mnie stało się ciężarem, dla kogoś innego może być marzeniem.

Jak zmieniło się Księdza życie? Jak ono teraz wygląda?
Rezygnację z funkcji prezesa podjąłem we wrześniu. Nie mogłem dać sobie więcej czasu, bo procedury w biznesie muszą być czyste. Ale dziś mogę myśleć, że ten atak na mnie był dobrze przemyślany po to, żeby też zaszkodzić Szlachetnej Paczce. Zadziwia mnie też wyjątkowa współpraca Asi Sadzik i rzekomego zarządu z Onetem. Ostatnio każdy to widział. Dlaczego Onet uważa, że Asia musi być prezesem? O co chodzi? Kiedy powstał ten sojusz?

Czy to zaszkodziło Szlachetnej Paczce?
Bardzo.

Ludzie nie dostali „szlachetnej paczki” w ubiegłym roku?
Ponad pięć tysięcy rodzin mniej. To dużo. A przecież ten wizerunek budowany był z mozołem przez lata. Zabijaliśmy się o to, żeby to było dobre jakościowo i klarowne. Wiele osób poświęcało swoje życie, aby w każdym miejscu sprostać wymaganiom. Nikt na świecie tego nie robi, bo to jest bardzo trudny, skomplikowany projekt.

Co jest skomplikowane?
W paczce? Wszystko. Począwszy od tego, żeby znaleźć naprawdę biednych, bo w Polsce najczęściej pomaga się tym, którzy krzyczą, że są biedni. My takim nie pomagaliśmy. Potem trzeba podjąć decyzję, obiecać pomoc, ale przecież jeszcze nie wiadomo, czy będą darczyńcy, trzeba ich znaleźć, trzeba, żeby komuś chciało się to robić. Trzeba stworzyć struktury, bo paczki mają wiele lokalizacji. Potem rekrutacje: od 12 do 14 tysięcy osób rocznie. I do tego jeszcze zdobyć pieniądze, aby to skoordynować. To w każdym calu był niezwykle trudny projekt. Kryzysy przydarzały się na każdym etapie. Wyobraźmy teraz sobie kogoś na czele Szlachetnej Paczki, kto ma dobre serce. Położy wszystko. Dobre serce to jedno, ale trzeba też wiedzieć, jak tym wszystkim zarządzać. Na pewno budowałem organizację na wysokich motywatorach, czyli poczuciu sensu. A ono rodzi się z tego, że robisz - i ci to wychodzi. Na tym też chyba polegał urok pracy ze mną. Charakterystyczne było to, że ludzie bardzo się z tym projektem identyfikowali, wtapiali się w niego. Kiedy więc okazywało się, że musimy się rozstać, bo nie są w stanie sprostać wymaganiom, to rodziło w nich duże rozczarowanie. Wielkim problemem dla ludzi, którzy dla nas pracowali i odeszli, było to, że bez nich to nadal dobrze działa. Nie potrafili sobie z tym poradzić.
Organizacja pozarządowa musi być kierowana przez charyzmatycznego lidera?
Nasza organizacja to był społeczny start-up. Musiał więc być charyzmatyk. Ale ja skończyłem część start-upową i rozumiem, że zmiana, jaka teraz następuje, jest normalną w cyklu organizacji. Potrzebny jest inny prezes. Szansą i problemem takiej organizacji często jest to, że ludzie, którzy się do niej zgłaszali, myśleli, że chodzi o to, żeby było dobrze. A to nie wystarczy. Wyobraźmy sobie lekarzy, którzy są dobrzy, ale nie znają się na fachu. W takiej organizacji jak WIOSNA nie wystarczyło, że ktoś miał dobre serce. Powinien być fachowcem. Przychodzili też ludzie, którzy przeżywali życiowe trudności, depresje, nie mówiąc o swoich kłopotach. A u nas presja pracy była duża. Jeśli wiedzieliśmy o problemach, reagowaliśmy, udzielaliśmy wsparcia. Ale jako że pozyskiwaliśmy publiczne pieniądze, to miałem zasadę, że nie mogę ich wydawać na pracowników, na pomoc dla nich, bo nie działają efektywnie. Żeby pomagać, musimy mieć sprawnych pracowników. To było dla mnie oczywiste.

„Walczę o inny kraj, o ludzi ubogich, o życzliwość; chciałbym, żeby to był kraj ludzi życzliwych” - mówił Ksiądz w wywiadach, również w rozmowach ze mną kilka lat temu. O co dzisiaj Ksiądz walczy?
Mogę powiedzieć, że po tej medialnej nagonce, z mojej perspektywy widzę regres. Ludzi, których uczyłem, żeby mówić zawsze dobrze o innych, uwiodło to, że można mówić o innych źle, a nawet bezpodstawnie oskarżać. Ale ja się zmienić nie chcę. No i zniknęło to, co jest dla mnie bardzo ważne - moja wrażliwość. W końcu pomoc dla tylu osób to przede wszystkim wrażliwość. Gdybym chciał tylko działać, zarządzałbym biznesem. Jestem bardzo sprawny i byłoby to łatwiejsze.

Ma Ksiądz jakieś związki jeszcze ze stowarzyszeniem? Bywa w nim?
Nie mam kontaktu z pracownikami; to reguła, jaką narzuciła Asia Sadzik. Szanuję to. Żeby było jasne - nie chcę wrócić. Ale wciąż dysponuję jednym głosem na Walnym Zebraniu. Z mojej perspektywy to już zakończony projekt. Mogę pomóc, ale nie wrócę do zarządu- to już jest poza mną. Jednak Szlachetna Paczka zbudowana została na zasadach ewangelicznych i uważam, że organizacją powinien zarządzać boży człowiek. Ten projekt bez człowieka wartości nie przetrwa, o tym jestem przekonany. Dlatego tę misję dostał ksiądz Grzesiek - żeby uporządkować organizację.

Wrócę do pytania, jak teraz wygląda Księdza życie? Co z innymi projektami? Co z Ekstremalną Drogą Krzyżową?
Prowadziłem właśnie szkolenie w związku z EDK, ale już podjąłem decyzję, że nie będę organizatorem. To też już za mną. Nadal jestem duszpasterzem. Nie mam potrzeby udowadniania sobie czegokolwiek, nie potrzebuję sprawowania władzy. Jestem samotnikiem. Chcę pisać książki, być myślicielem, pisarzem. To jest moja misja. Po części już tak żyję.

Jest coś, o czym Ksiądz teraz marzy?
Nie wiem, czy mam teraz jakieś marzenia. W ubiegłym roku po raz pierwszy od dziesięciu lat usiadłem na łące. Poczułem zapach, zobaczyłem kolory, usłyszałem dźwięki. Może trudno w to uwierzyć, ale obciążenia w pracy były tak duże, że kiedy wracałem do domu, nie miałem już siły na nic. To już było dla mnie za dużo. Myślałem, że odejdę z WIOSNY, jak skończę 60 lat, bo jako ksiądz muszę się przygotować do śmierci. Wyszło szybciej. Mam 56 lat. Dla mnie to lepiej. Teraz wracam do prostego życia.

POLECAMY:





















emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl