Ks. dr Knotz: Kobieta ma żyć przede wszystkim dla męża, nie dla dziecka

Anna Ziobro
Ojciec Ksawery Knotz jest autorem książek, w których porusza m.in. sprawy małżeńskiego seksu
Ojciec Ksawery Knotz jest autorem książek, w których porusza m.in. sprawy małżeńskiego seksu
- Przede wszystkim czas poświęcenia się noworodkowi jest niezbędny. Ale im dłużej trwa skupianie uwagi na dziecku, tym większe zagrożenie, że zagubi się najważniejszą relacją w związku. Nie jest nią relacja matka - dziecko, ale więź mężczyzna - kobieta. Zadaniem mężczyzny jest pomóc kobiecie wyjść z nadmiernej koncentracji na dziecku i powrocie do niego. Czas po porodzie to czas, w którym kobieta realizuje niesamowicie ważne zdanie opieki nad dzieckiem, ale warto ją uwrażliwić, że ma żyć przede wszystkim dla męża, a nie dla dziecka - ocenia ks. dr Ksawery Knotz w rozmowie z Anną Ziobro

Według badań WHO na naszym kontynencie to Polki jako ostatnie podejmują współżycie seksualne. Najczęściej decydują się na inicjację w wieku 18 lat. Powinniśmy się dziwić wstrzemięźliwości?
Przyznam, że jestem zaskoczony. W tym kontekście powiedziałbym raczej, że nie jesteśmy na ostatnim, tylko na pierwszym miejscu - w takim sensie, że u nas jest najlepsza sytuacja. Polscy rodzice mogą się cieszyć. Bo to jednak dobrze, gdy nie ma aż takiego pędu do współżycia wśród nastolatków.

Nawet historia małej Madzi pokazuje, że 20-latki też jeszcze nie są gotowe na konsekwencje w postaci macierzyństwa. Według ojca tych 18 lat nie jest też jeszcze za wcześnie?
Bez wątpienia mało która kobieta w tak młodym wieku jest gotowa na życie małżeńskie, a tym samym na życie seksualne. I wiele kobiet zdaje sobie sprawę z tego, że to nie jest czas na podejmowanie zasadniczych decyzji życiowych. Ale nie łączy tej świadomości z koniecznością czekania ze współżyciem na swojego męża. A pamiętajmy, że ludzka miłość, jeżeli ma dać trwałe szczęście, nie jest taka prosta. Dlatego nie wolno jej sprowadzać do emocji i seksu. Najpierw trzeba budować więź z partnerem aż do decyzji małżeństwa - czyli takiej miłości, która jest zdolna wziąć odpowiedzialność za siebie, za drugą osobę, a następnie za rodzinę.

O Polkach krąży wiele niepochlebnych opinii na temat rozwiązłości. Skąd takie mity?
Współczesna kultura ułatwia decyzję o podjęciu współżycia seksualnego, nawet z mało znaną osobą. Ale uważajmy z generalizowaniem, bo większość kobiet i mężczyzn szuka wiernych i trwałych związków, i wcale nie są chętni na przygodne romanse. Nie wolno też formułować sądów, że jak ktoś w życiu miał już partnera czy jest "po przejściach", to jest rozwiązły i nie oczekuje stałego związku. Bywa różnie.

Młodzi są bombardowani presją na seksualność i też rzadko potrafią ocenić, jakie zachowanie jest właściwe.

Taką świadomość kształtują np. katolicy, choć ich wysiłek nie jest doceniany. W szkołach jest też wychowanie do życia w rodzinie i mamy już około dwudziestu tysięcy przeszkolonych nauczycieli, którzy chcą pokazywać życie seksualne w całym kontekście rozwoju człowieka: uczuciowości, dojrzałości psychicznej i odpowiedzialnych wyborów. Wiele osób nie rozumie po prostu, na czym polega miłość, i w praktyce zaczynają współżycie, kierując się ciekawością lub chcą być kochani za wszelką cenę. Ale są i tacy, którzy czują, że warto poczekać.
Jesteśmy narodem najbardziej aktywnym seksualnie w późniejszym życiu. Cieszymy się z seksu i z siebie nawzajem.
Nie jesteśmy pruderyjni. Słyniemy z fantazji, choćby kiedyś z tej ułańskiej. W naszym kodzie kulturowym mamy zakorzenioną radość z życia, która u wielu nie koliduje z poszukiwaniem dobra i wiarą w Boga. I to przekłada się na nasze życie seksualne. Ale dostrzegam też ludzi poranionych, pogubionych w życiu, zawiedzionych lub wykorzystanych przez partnera. Takie bagaże przeszkadzają w poukładaniu sobie życia seksualnego.

Mamy w Polsce jeszcze spory kłopot z antykoncepcją, zwłaszcza wśród par niepozostających w związku małżeńskim. Rośnie liczba osób zarażonych HIV. Polacy odbywają ryzykowne stosunki seksualne i są mało asertywni, aby odmówić poznanej osobie, gdy nie chce się zabezpieczyć.
Nie będę odkrywcą, twierdząc, że najbezpieczniejszy jest trwały związek. Tylko wtedy są największe szanse niezarażenia się i cieszenia się zdrowiem. Na dodatek w stałym związku można się rozwijać i mieć coraz bardziej satysfakcjonujące życie seksualne. Osoby niewierzące też mają intuicję związaną z szukaniem trwałego związku i dotrzymywaniem sobie wierności. Trzeba akcentować dzisiaj to, że nie wymyśliliśmy do tej pory nic lepszego od małżeństwa i bycia w stałym związku.

Polki należą do najbardziej przedsiębiorczych kobiet na świecie. Jednak jesteśmy także w czołówce najmniej dbających o własne zdrowie. Mamy wysoki procent umieralności osób młodych.
Jest dużo do zrobienia w tej sprawie. W kontekście seksualności trzeba na każdym kroku przypominać kobietom, jak ważne są obserwacja swojego ciała i znajomość swojej płodności. W metodach naturalnych uczy się, aby przy obserwowaniu cyklu płodności kobiety w wyznaczonym dniu rutynowo sprawdzały, czy nie ma np. guzka w piersi. Po samym cyklu płodności, jego przebiegu i ewentualnych zakłóceniach można zresztą łatwo zdiagnozować wiele chorób kobiecych. W tej dziedzinie katolicy są awangardą.

Po urodzeniu się dziecka mężczyźni często przeżywają frustrację, gdy żona przez dłuższy czas nie ma ochoty na współżycie. Znam kilka par, które się rozstały, bo mąż nie potrafił sobie poradzić z nową sytuacją.

To dla mężczyzny niełatwy czas. Wymagana jest od niego wstrzemięźliwość seksualna. Siła męskości leży w tym, że potrafi on sobie radzić bez współżycia w imię miłości, gdy kobieta ma za sobą nieprzespane noce i musi się uporać z poporodowymi trudnościami. Inaczej męska seksualność może zacząć niszczyć związek. Kobieta po urodzeniu dziecka potrzebuje czasu, aby rozpocząć życie seksualne. Jednak wstrzemięźliwość też nie może trwać przesadnie długo.
Czyli prócz opiekowania się dzieckiem kobieta musi się zająć mężczyzną?
Przede wszystkim czas poświęcenia się noworodkowi jest niezbędny. Ale im dłużej trwa skupianie uwagi na dziecku, tym większe zagrożenie, że zagubi się najważniejszą relacją w związku. Nie jest nią relacja matka - dziecko, ale więź mężczyzna - kobieta. Zadaniem mężczyzny jest pomóc kobiecie wyjść z nadmiernej koncentracji na dziecku i powrocie do niego. Czas po porodzie to czas, w którym kobieta realizuje niesamowicie ważne zdanie opieki nad dzieckiem, ale warto ją uwrażliwić, że ma żyć przede wszystkim dla męża, a nie dla dziecka. Inaczej mężczyzna w pewnym momencie może się poczuć odtrącony i niekochany.

Liczy się więc świadomość etapów bycia razem przed wejściem w związek.

Wielu młodych nie zdaje sobie z tego sprawy i nagle życie ich zaskakuje. Bycie razem wiąże się z problemami. A gdy pojawia się dziecko, zaczyna się prawdziwa rewolucja i całą relację buduje się z partnerem prawie od początku. Poza tym życie seksualne już nie wygląda tak jak wcześniej. Warto wcześniej mówić o tych wyzwaniach. Obserwuję, jak starsze małżeństwa przekazują tę wiedzę młodszym. Bezcenny jest przekaz międzypokoleniowy. Miłość zawsze wymaga jakiegoś poświęcenia i rezygnacji z własnych oczekiwań. A budowanie związku w nowych warunkach jest ciężką przeprawą, jeśli para nie jest na to przygotowana.

Coraz więcej prawników zajmujących twierdzi, że zasypują ich sprawy o unieważnienie sakramentu małżeństwa. Polakom wciąż zależy, by związek był zawarty w Kościele.
Wszyscy mają prawo uporządkować swoje życie. Skoro jest na to szansa, warto spróbować. Czasem okazuje się, że sakrament nie zaistniał, bo osoby były niedojrzałe i nie stworzyły relacji małżeńskiej, np. były uwikłane w nałogi i nie brały odpowiedzialności za siebie i drugą osobę albo był przymus kontynuowania związku z powodu poczętego dziecka. Błędem jest myślenie, że wielkie wesele i podniosła uroczystość oznaczają, że małżeństwo jest ważne. To małżonkowie udzielają sobie łaski tego sakramentu.

dr Ksawery Knotz, ksiądz katolicki, duszpasterz małżeństw i rodzin, wykłada teologię pastoralną, redaktor naczelny wortalu szansaspotkania.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 25

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

O
Ola
Moj maz po narodzinach naszego synka opuscil nasza sypialnie na 7 miesiecy bo dziecko plakalo a on chcial sie dobrze wyspac .
c
ciężarna
zgadzam sie z Tobą całkowicie.Zawsze najpierw trzeba zaczząć od siebie, spełnienie i pozytywna samoocena daje spokój i możliwość pokochania najpierw siebie dopiero potem możemy dawać miłość ale to już na prawde wyższa szkoła jazdy, bo to oznaczałoby pełnię szczęścia tu na ziemi.
c
ciezarna
fascynacja, zauroczenie, zainteresowanie mija po jakims czasie po slubie i taka jest prawda ze predzej czy pozniej zona traci w oczach meza chocby nie wiem jak sie starała. Macierzynstwo i upływ czasu nie sprzyjają atrakcyjnosci, wkrada sie rutyna przywiazanie pogoń za pieniadzem aby jakoś zyc. Mąż nie patrzy już na żonę jak dawniej, niestety i nawet jesli są chwile romantyczne to głownie dla zaspokojenia potrzeb fizjologicznych wyładowania napiecia, a potem do swoich zajęć.Czasem nawet wysili sie na jakieś krótkie ,,kocham cię'' dla swietej zgody bo pytała sama.I wszystko bedzie grało dopoki ona spełnia oczekiwania podstawowe typu obiad, pranie, rutynowe zajęcia domowe byle tylko nie miała pomysłow na jakąś ambitniejsze zajęcia gdzie ktoś mógłby zauwazyc jej atuty ,, niedaj Boże'' no bo przeciez wszedzie sie pełno czai podrywaczy wiec dodatkowo kontrola zony szpiegowanie bo sama sie nie upilnuje, i mogłaby wyfrunąć co wprowadziłoby zawirowania w męża poukładanym światku, wymarzonym dla niego. No i trzecia ciąza to super zajęcie dla niej (niech sie zajmuje dzieciakami) w koncu płaci to wymaga......................................................ech..............
B
Blues
Jakis dziwny masz sposob patrzenia na swiat a w szczegolnosci na rodzine.

Jak ja, jako facet mialbym zyc dla siebie to:
1. Wynajabym cleaning lady - pi razy drzwi $60 na tydzien. Posprzata, wypierze, pouklada ciuchy, posciel wymieni...
2. Chodzilbym do np miejscowego Chinczyka na obiadki - smacznie i nie za drogo.
3. Wedle wlasnej fantazji chodzilbym na panienki - cenna cecha takowych: nie starzeja sie i nie boli ich glowa
4. W razie "wpadki" placilbym alimenty
5. itd, itp...

Ale tak sie sklada, ze jednak wole zyc dla kogos, bo dawanie daje wiecej frajdy niz branie. Dlatego znosze marudzenia i bole glowy. Nie sa przeciez codziennie :-) Nic nie przeszkadza mi we wlasnym rozwoju. NB, nie rozumiem jak mozna przeciwstawiac zycie dla partnera z "zajmowaniem i uszczesliwianiem kogos, kto jest inna jakoscia"? Masz tak malo kasy, ze musisz wybierac miedzy kreska do oczu a wypadem do kina na film SF? Give me a break! No chyba, ze macie problem typu czerwone Ferrari vs. dom w willowej dzielnicy Wielkiego Miasta.

X. Knotzna nic nie zjechal, po prostu ten konkretny wywiad mial w temacie kobiete i nie mial byc almanachem zycia rodziny ze szczegolowym podzialem rul - z uwzglednieniem tesciow, dzieci i wnukow ciotki Kleofeny...
m
magda
Zgadzam się z przedmówcą który wspomniał o teorii długich łyżek. Niestety w tradycyjnym modelu rodziny, którym codziennie zalewani jesteśmy w mediach a także tradycyjne wychowanie, powoduje że kobieta i jej pragnienia spychane są na dalszy plan.
Tytuł artykułu jest prowokujący i nawiązując do powyższego zdania może on zasiać jeszcze więcej zła w głowach przeciętnego czytelnika.
A tak praktycznie podchodząc do tematu, to uważam że w rodzinie nie ma osób mniej i bardziej ważnych, o tym chyba zapomniał Ksiądz Knotz.
Z doświadczenia wiem, iż pozostawanie z dzieckiem w domu postrzegane jest przez tatusiów jako czas pełnego relaksu i błogiego lenistwa dla kobiety. Partner po powrocie do domu oczekuje obiadu/ kolacji na stole, uśmiechniętego dziecka i gotowej do wieczornej uciechy partnerki. Niestety często życie nie jest bajką a dzień spędzony z dzieckiem to nieustanna walka. Zatem skoro Mężczyzno oczekujesz od Żony czułości, zadbaj o kwiaty lub inny prezent który sprawi jej przyjemność i jednocześnie przypomni jej, że nadal jest atrakcyjną kobietą a nie tylko MATKĄ waszego wspólnego dziecka.
m
magda
Zgadzam się z przedmówcą który wspomniał o teorii długich łyżek. Niestety w tradycyjnym modelu rodziny, którym codziennie zalewani jesteśmy w mediach a także tradycyjne wychowanie, powoduje że kobieta i jej pragnienia spychane są na dalszy plan.
Tytuł artykułu jest prowokujący i nawiązując do powyższego zdania może on zasiać jeszcze więcej zła w głowach przeciętnego czytelnika.
A tak praktycznie podchodząc do tematu, to uważam że w rodzinie nie ma osób mniej i bardziej ważnych, o tym chyba zapomniał Ksiądz Knotz.
Z doświadczenia wiem, iż pozostawanie z dzieckiem w domu postrzegane jest przez tatusiów jako czas pełnego relaksu i błogiego lenistwa dla kobiety. Partner po powrocie do domu oczekuje obiadu/ kolacji na stole, uśmiechniętego dziecka i gotowej do wieczornej uciechy partnerki. Niestety często życie nie jest bajką a dzień spędzony z dzieckiem to nieustanna walka. Zatem skoro Mężczyzno oczekujesz od Żony czułości, zadbaj o kwiaty lub inny prezent który sprawi jej przyjemność i jednocześnie przypomni jej, że nadal jest atrakcyjną kobietą a nie tylko MATKĄ waszego wspólnego dziecka.
K
Kobieta
Historia zna wiele przypadków, że mężczyzna po narodzinach dziecka zapomina, że ma żonę.
Z radości, że ma syna (konieczne!!!) idzie w długą i opija pępkowe. Czasem trwa to tak długo, że dziecko kończy 18 lat, a on nie pamięta, kiedy to się stało.

Tytuł jest prowokacyjny. Irytujący, bo wypowiada go mężczyzna i ksiądz. Nie ma na to rady, natychmiast jest skojarzenie z posłuszeństwem żony mężowi.

Natomiast idea jak najbardziej słuszna. Zadaniem ojca jest pomoc matce wyjść z koncentracji na dziecku koniecznej przez pierwsze dwa lata po narodzinach i wyprowadzić dziecko w świat.
B
Blues
"...on jest ufundowany od dolu do gory i z powrotem na hierarchii i podporzadkowaniu. Nawet jesli Kosciol mowi "partnerstwo" to rozumie to swoiscie. Bynajmniej nie tak jak rozumie to psychologia i slowniki jezyka polskiego. "

hierarchia i partnerstwo sobie nie przecza, poniewaz dzialaja na innych poziomach. Tak jak w wojsku; masz hierarchie od zoldaka do oficyjera. Ale na kazdym posiomie tej drabiny obowiazuje partnerstwo.

W rodzinie jest podobnie; rodzice powinni pozostac na wyzszym stopniu tej drabiny niz dzieciaki. Co oczywiscie nie oznacza braku szacunku dla dzieci!
M
Messmerized
tak więc Pański/Pani komentarz jest tutaj lekko nie na miejscu.
M
Marian Jan K.
>>Nikt nie narzuca walki plci, bo ona trwa od bardzo dawna, a nie od dzis. a zaczela sie od kiedy kobiety zaczely sobie uswiadamiac, ze sa przedmiotami w rekach swoich wlasicieli - mezczyzn. Klamiesz, klamiesz, klamiesz. >Ale w kilku miejscach niechcacy mowisz prawde: "demokracja oderwana od wartosci latwo zamienia sie w totalitaryzm". jest w tym czesc racji. I dlatego wlasnie religia musi byc usienieta ze szkol, zeby byla demokracja a nie totalitaryzm katolicki. wolnosc wyboru wartosci a nie "jedynie sluszne" wartosci.
P
Paweł
Wiem, tytuł jest trochę nietrafiony. A może właśnie specjalnie jest prowokacyjny, żeby zachęcić do myślenia?

Przecież tu nie jest powiedziane, że kobieta ma być dla mężczyzny, ale mężczyzna już nie ma być dla kobiety. Jest wyraźnie napisane, że mężczyzna powinien kobiecie pomóc przejść przez ten trudny czas.

Tu chodzi o problem zagubienia się kobiety w relacji do mężczyzny po urodzeniu dziecka. Odwrotny problem raczej nie występuje. Historia chyba nie zna przypadku, w którym mężczyzna po narodzinach dziecka zapomniałby o tym, że ma żonę. A kobietom to się zdarza. Nie me tutaj symetrii, więc dlaczego miałaby być symetria w tekście?

Przykre jest patrzenie, jak ludzie nie potrafią zdobyć się na chwilę twórczej refleksji nad tekstem, tylko jadą wdrukowanymi w głowę schematami...
P
Paweł
Bycie dla drugiego człowieka nie oznacza zaniedbywania siebie. Dopiero w byciu dla innych można naprawdę siebie rozwinąć i zaspokoić swoje najszlachetniejsze potrzeby. Z drugiej strony, żeby komuś coś naprawdę dać, wcześniej trzeba to mieć. Dlatego mądre bycie dla innych oznacza także mądre dbanie o siebie.

Kobieta, która siebie zaniedbuje i jako wymówkę ma to, że chce być dla męża i dla dzieci, nie postępuje mądrze. Nie można komuś dać czegoś, czego się nie ma. W ten sposób tylko się sama zniszczy, nie nauczy dzieci mądrej miłości, a i mąż nie będzie miał w takim związku tego, czego pragnie. Oczywiście podobne uwagi odnoszą się do męża.

Tu chodzi nie o popadanie w skrajności, ale o zachowanie zdrowych proporcji.
P
Paweł
Proponuję przyjąć podobną postawę w stosunku do lekarzy. Dopóki się nie oczyszczą ze swoich wad i błędów, nie rozmawiamy o leczeniu i roli lekarzy w naszym życiu. Tylko wtedy, co w przypadku choroby?
Obrazi się Pan/Pani i umrze?
Tak więc może trochę więcej realizmu i zdrowego rozsądku.
Choroby duszy nie bolą od razu i nie zabijają od razu...
O
Ojciec Gregor
"warto ją uwrażliwić, że ma żyć przede wszystkim dla męża". Tak rzecze kolega ojciec Knotz. I jak to mowia w Kosciele "trzeba to oceniac z tej perspektywy".
"Zadaniem mężczyzny jest pomóc kobiecie wyjść z nadmiernej koncentracji na dziecku i powrocie do niego."
W tym moze sie kryc pewne zrozumienie sprawy przez o. Knotza. ale w kontekscie calej wypowiedzi nie jest to wcale mocna nadzieja. tym niemniej, jak napisalem, o. Knotz jest w czolowce intelektualno-moralnej Kosciola i pewnie widzi juz to czego jego wspolbracia nie widza i nie slysza bo tkwia w dobie ciemnosci i plesni.
Ty widzisz partnerstwo w terminie "relacja" , bo nie jestes we wnetrzu Kosciola, albo jesli jestes, to moze juz przegoniles o. Knotza. co byloby zdarzeniem cudownym i niezwykle cennym. Nie ma parterstwa w pojeciu Kosciola, bo on jest ufundowany od dolu do gory i z powrotem na hierarchii i podporzadkowaniu. Nawet jesli Kosciol mowi "partnerstwo" to rozumie to swoiscie. Bynajmniej nie tak jak rozumie to psychologia i slowniki jezyka polskiego.
j
joe brody
Dawno, dawno temu w kościele słyszałem o tzw. teorii długich łyżek. Porównuje ona życie społeczne do przebywania w specyficznym miejscu, w którym do pożywienia można dosięgnąć tylko za pomocą łyżki na długim trzonku. Kłopot w tym, że ową łyżką nie da się trafić do własnych ust... Ale można do cudzych, można karmić się nawzajem, i na tym polega współpraca w grupie. Suma indywidualnych egoizmów nie stworzy ani udanego związku, ani społeczeństwa. Niestety, teoria ta działa tylko wtedy, kiedy wszyscy członkowie grupy się nią kierują - a przynajmniej większość z nich, co w małżeństwie daje bardzo niewielki margines błędu. W realnym życiu należy po prostu znaleźć złoty środek między zaspokajaniem potrzeb własnych i cudzych...
Wróć na i.pl Portal i.pl