Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Cugowski: O starej płycie nagranej na nowo, polityce i koncercie w Poznaniu

Marek Zaradniak
Krzysztof Cugowski
Krzysztof Cugowski Grzegorz Dembiński
O starej płycie nagranej na nowo, polityce i koncercie, który odbędzie się w Poznaniu już w najbliższą niedzielę mówi Krzysztof Cugowski

27 maja w poznańskim klubie Eskulap w ramach "Głos Rock Festiwal" zagracie m.in. muzykę z waszej pierwszej płyty "Cień wielkiej góry", którą teraz nagraliście i wydaliście na nowo. Dlaczego zdecydowaliście się na ponowną rejestrację? I jakie są różnice poza tą, że wtedy w nagraniu uczestniczył Czesław Niemen?
Krzysztof Cugowski: Od tamtego nagrania minęło 37 lat, dlatego siłą rzeczy jest to zupełnie inna płyta i inne granie od strony technologicznej. Z różnych powodów, głównie dlatego, że kilka osób, które na niej grały przeniosło się do "lepszego świata". Grają więc inni ludzie, a my także nabraliśmy doświadczenia i wiedzy. Zdecydowaliśmy się na ponowne nagranie tej płyty, bo obserwujemy teraz nawrót do muzyki rockowej. Ludzie zaczynają chcieć słuchać takich rzeczy, a dla bardzo wielu słuchaczy, zwłaszcza młodych, ten repertuar jest kompletnie nieznany. Dla nas więc są to rzeczy stare, ale dla nich jest to zupełna nowość. To także dowód na to, że nie zapomnieliśmy grać. A nasz koncert składać się będzie z całości pierwszej płyty, z większości piosenek z drugiej "Przechodniem byłem między wami" i kilku piosenek późniejszych, ale tylko o rodowodzie rockowym. Dla młodych ludzi będzie to odkrycie Budki, jakiej nigdy nie słyszeli. Mnie się ta płyta prywatnie bardzo podoba. To rzecz, która wtedy może była trochę na wyrost w stosunku do naszych ówczesnych możliwości technicznych i naszych możliwości jako muzyków. Miała też kilka innych niedociągnięć. W tej chwili jest to płyta skończona w takiej formie, w jakiej wtedy chcieliśmy to zrobić.

Mówi Pan, że młodzi nie słyszeli, ale na giełdach wśród kolekcjonerów winylowe egzemplarze tej płyty osiągają bardzo wysokie ceny.
Krzysztof Cugowski:Zgadza się, bo jak powiedziałem od jej wydania minęło 37 lat i dobrej jakości egzemplarzy jest bardzo mało. Myśmy wypuścili box, w którym są: ta płyta sprzed 37 lat współcześnie wyczyszczona i płyta live z tymi nagraniami. Ma on także jeszcze kilka rzeczy atrakcyjnych plastycznie. To wydanie raczej niekomercyjne, ale dla kolekcjonerów.

- Gramy numery z płyty z 1975 roku i młodzi ludzie nas odkrywają - przyznaje K. Cugowski

Budka szybko zyskiwała wtedy popularność. Jaka była ówczesna atmosfera wokół zespołu? Czy SBB, które wtedy też startowało po rozstaniu z Niemenem było groźną konkurencją?
Krzysztof Cugowski:To były wtedy dwa kluczowe zespoły na rynku, ale myśmy grali zupełnie inną muzykę niż SBB. Oni grali głównie muzykę instrumentalną. My śpiewaliśmy piosenki stylistycznie zupełnie inne. To była nasza debiutancka płyta. Byliśmy zespołem, który wchodził na rynek. Możemy mówić jedynie o artystycznym sukcesie tej płyty, bo o komercyjnym nie mogło być mowy. Nakład 60 tys. sztuk rozszedł się w ciągu półtora dnia i nigdy nie został wznowiony bo nikomu na tym nie zależało. Dla nas jest więc to rzecz trochę sentymentalna i mamy do tego trochę osobisty stosunek. I do starej płyty i do tego, co zrobiliśmy współcześnie.

Szybko staliście się gwiazdami. Czy w PRL-u łatwo było być gwiazdą?
Krzysztof Cugowski:PRL nie promował gwiazd, chyba że ludzie byli wtedy przydatni władzy. Zespołu, który do ówczesnego ustroju nie pasował ani tekstowo, ani wyglądem nie promowano. Teraz za to gwiazdami są ludzie, którzy nie potrafią nic robić poza tym, że są obecni w mediach.

Byliście popularni, a jednak Pan, w pewnym momencie, zdecydował się na odejście od Budki i poszedł własną drogą.
Krzysztof Cugowski:Byliśmy ludźmi bardzo młodymi. To przekładało się na różnego typu reakcje. Dlatego myślę, że dobrze się stało, że zespół nie musiał grać latami, aby osiągnąć sukces, ale też myślę, że nie unieśliśmy tego we właściwy sposób. Sądzę, że gdyby nie to nasze paroletnie rozstanie, to dziś nie gralibyśmy razem. Było więc to wszystko potrzebne, aby nabrać trochę rozsądku.

Dlaczego powrócił Pan do Budki?
Krzysztof Cugowski:Kiedy rozstaliśmy się mieliśmy pomysły na różne rzeczy, a ponowne spotkanie spowodowane było tym, że i jedni i drudzy doszli do wniosku, że jednak chyba wspólnie będzie lepiej i łatwiej. Moim zdaniem mieliśmy rację.

Przypomnijmy, że w nowej rzeczywistości został Pan senatorem RP. Co Pana pociągnęło do polityki?
Krzysztof Cugowski:Namówiły mnie do tego dwie opcje, które wówczas miały się połączyć i utworzyć PO-PIS, który w kontekście tego, co się teraz dzieje w naszej polityce wydaje się jakimś absurdalnym żartem. Wtedy to jednak nie był żart. Pomyślałem, że może fajnie będzie, jeżeli będę brał udział w czymś co naszą ojczyznę zreformuje i doprowadzi do stanu jak ten kraj powinien wyglądać. I to jest cały podtekst. Ja do polityki nie szedłem po pieniądze, bo po pierwsze jakieś pieniądze miałem, a po drugie będąc politykiem nie pobierałem pieniędzy. Dopóki człowiek nie otrze się o politykę, to ma różne romantyczne wyobrażenia na ten temat, ale dopiero w zderzeniu z rzeczywistością widać jak jest naprawdę. Ja też sobie to inaczej wyobrażałem, a z drugiej strony jest to bardzo potrzebne, bo teraz mniej więcej wiem jak to się odbywa i jakie są kulisy zarówno władzy, jak i bycia w opozycji. Polityką interesuję się nadal. Wyleczyłem się tylko z tego, że sam byłem politykiem. To nie dla mnie, ale teraz mam praktyczną podbudowę mojego hobby, którym jest słuchanie i komentowanie tego, co się w polityce dzieje.

W nowej rzeczywistości odnieśliście też największy sukces komercyjny. Myślę tutaj o fenomenie płyty "Nic nie boli tak jak życie" z piosenką "Takie tango".
Krzysztof Cugowski:Myślę, że ta płyta pojawiła się we właściwym momencie i we właściwym miejscu. Najważniejsze jest to, aby w dany moment utrafić z właściwą piosenką. I w tym przypadku tak było. Poza tym był to ostatni moment, kiedy jeszcze sprzedawało się płyty w wysokich nakładach. Album "Nic nie boli tak jak życie" sprzedano oficjalnie w ponadmilionowym nakładzie. Do tego trzeba dodać to, co sprzedano na bazarach. Sądzę więc, że płyta ta osiągnęła nakład półtora miliona egzemplarzy. Potem wydaliśmy jeszcze jedną płytę "Bal wszystkich świętych", która osiągnęła nakład 300 tys. egzemplarzy.

Nagrywacie na nowo stare rzeczy, a kiedy będzie wasza zupełnie nowa płyta? Ostatni album "Zawsze czegoś brak" ukazał się półtora roku temu.
Krzysztof Cugowski:Możliwe, że nagramy coś na nasze 40-lecie, jeśli doczekamy w zdrowiu, a zostały do niego jeszcze dwa lata. Musimy mieć powód, aby nagrać płytę. Nagraliśmy już ich tak wiele, że sam fakt nagrania nie jest dla nas jakąś istotną rzeczą. Nagranie płyty "Cień wielkiej góry" miało jakiś powód i filozofię. To samo powinno się stać z płytą nową. Zupełnie inaczej sprzedaje się płytę, która jest mimo wszystko znana i nie musi mieć normalnej promocji, a inaczej płytę zerową, która musi być promowana. Ludzie, aby ją kupić, muszą usłyszeć piosenki z niej pochodzące. I tu zaczynają się schody. Media są tak skonfigurowane jak są i dojście z piosenkami do publiczności jest szalenie trudne więc musimy się zastanowić, co chcemy z tym wszystkim począć. Jeśli będzie to płyta z okazji 40-lecia to nie będziemy się zajmować jej promocją, bo stanie się to z automatu.

Przez wiele lat nie mieliście kontaktu z żadną wielką wytwórnią płytową. Jak jest dzisiaj?
Krzysztof Cugowski:Tylko płytę "Mokre oczy" wydał Pomaton EMI i wróciliśmy natychmiast do starego sposobu pracy, czyli do bycia wydawcami niezależnymi. Jeżeli mamy przetrenowaną technologię nagrywania i dystrybucji płyt to dla nas nie ma żadnego sensu wiązanie się z wielką wytwórnią.

Nie żałujecie, że nie zrobiliście kariery w świecie?
Krzysztof Cugowski:Na pewno tak, ale mamy doświadczenie, że wtedy, kiedy to było możliwe i trzeba było to robić, to nasze paszporty leżały na milicji w szafie pancernej. Gdy stały się rzeczą dostępną, to byliśmy w takim wieku, że robienie kariery na Zachodzie było już niemożliwe. To jeden z tych elementów, co do których żałuję, że nie mogły dojść do skutku, ale jest to związane z tak zwaną sytuacją obiektywną i nic na to nie poradzimy. My jesteśmy w o tyle szczęśliwszej sytuacji niż inni koledzy, że jeszcze załapaliśmy się na współczesne czasy. Nagrywaliśmy popularne piosenki po roku 1989 i mogliśmy coś zarobić. A na przykład Czesław Niemen zszedł z tego świata nie będąc człowiekiem zamożnym. To wydaje się niemożliwe, ale tak właśnie było, ponieważ on w nowej Polsce nie miał już nic nowego do dania publiczności, a płyty, które nagrał w czasach PRL-u nie przyniosły mu wielkich pieniędzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski