Krzysztof Bosak: Charlottesville to dopiero początek wielkich konfliktów w USA

Kacper Rogacin
Kacper Rogacin
Fot. Grzegorz Jakubowski / Polska Press
- To, co wydarzyło się w Charlottesville i wszystkie zamieszki, które przetoczyły się przez USA przez ostatni rok, to dopiero początek wielkich konfliktów społecznych, które w następnych latach będą wybuchać w Stanach Zjednoczonych - mówi Krzysztof Bosak, wiceprezes Ruchu Narodowego w rozmowie z AIP.

Był Pan obserwatorem wydarzeń z Charlottesville praktycznie od samego początku. Od początku zamieszczał Pan na Twitterze doniesienia ze Stanów Zjednoczonych. Jak Pan ocenia to, co wydarzyło się i dzieje się za oceanem?
Nie da się łatwo ocenić sytuacji w Stanach Zjednoczonych, ponieważ tam się dzieje bardzo dużo rzeczy na raz. Najbardziej drastyczną sprawą były rzecz jasna wydarzenia w Charlottesville, gdzie ostatecznie nie doszło do przygotowywanej od kilku miesięcy manifestacji ruchu Alt Right przeciwko demontażowi pomnika generała Lee w Parku Emancypacji - wcześniej parku generała Lee. Podczas protestów przeciw manifestacji doszło do tragedii - młody neonazista wjechał autem w tłum lewicowych kontrmanifestantów, pozbawiając życia jedną kobietę i raniąc wiele osób.

Druga sprawa, na którą trzeba zwrócić uwagę, to fakt, iż przed planowaną manifestacją Alt Right doszło do zamieszek. Mówię "planowaną", bo ostatecznie ona się nie odbyła, gdyż tuż przed nią został wprowadzony stan wyjątkowy przez gubernatora stanu Wirginia. Te zamieszki stały się już nową tradycją Stanów Zjednoczonych i trzeba podkreślić, że są one inicjowane przez lewicę. W USA od około dwóch lat wydarzenia o profilu niepoprawnym politycznie, czy po prostu prawicowym, a nawet libertariańskim, są torpedowane przez przedstawicieli skrajnej lewicy. Dzieje się to poprzez organizowanie protestów, w których formułę wpisane jest celowe prowokowanie rozruchów pod pretekstem walki z faszyzmem. To prowokowanie przemocy jest elementem strategii tzw. antify, która w ten sposób doprowadza do sparaliżowania organizacji wydarzeń, a także dostarcza mediom i elitom pretekstu do stygmatyzacji sił niepoprawnych politycznie.

Trzecia sprawa, o której warto wspomnieć w tym kontekście, to narastający w USA spór o historię i tożsamość narodową, wyrażający się w postulatach burzenia pomników postaci związanych z konfederacją, czy w radykalniejszej wersji wycofywania miejsc pamięci wszystkich postaci z historii USA, które dysponowały niewolnikami. To może prowadzić w prostej konsekwencji do podważania fundamentów tradycji Stanów Zjednoczonych, bo nie jest tajemnicą, że wielu ojców założycieli USA korzystało z niewolników.

Charlottesville. Atak na organizatora nacjonalistycznego wiecu

Wracając do Charlottesville - policja mogła zrobić więcej, by nie dopuścić do tak drastycznych wydarzeń?
Trzeba podkreślić, że w Charlottesville policja właściwie nie reagowała na poczynania lewicowych bojówkarzy, zanim doszło do tej tragicznej zbrodni. Bierność pozwoliła na eskalację napięć, prowadzącą do chaosu i anarchii. Po obu stronach w Charlottesville byli ludzie gotowi do fizycznych starć i do tych starć doszło, ponieważ policja stanowa do nich dopuściła, obserwując rozwój wydarzeń i wstrzymując swe interwencje. Wiele osób ucierpiało nie w wyniku ataku kierowcy, ale w wyniku trwających godzinami fizycznych napaści i potyczek. Media w USA to całkowicie przemilczały. Sądzę, że dopuszczenie zamieszek było elementem strategii narzuconym policji przez polityków zainteresowanych eskalacją przemocy, aby uzyskać pretekst do wprowadzenia stanu wyjątkowego, umożliwiającego rozwiązanie zgromadzenia. W ten sposób ominięto wyrok sądu, dający sympatykom Alt Right prawo do ich manifestacji przy pomniku gen. Lee.

Charlottesville pokazało, że Stany Zjednoczone ewidentnie przeżywają największy konflikt wewnętrzny od lat?
Tak naprawdę konflikt, który trwa w Stanach Zjednoczonych, jest wielopłaszczyznowy. Powiedziałbym, że w najmniejszym stopniu dotyczy on bieżącej polityki. W dużej mierze dotyczy ideologii, granic wolności wypowiedzi czy wolności zgromadzeń, a także tego co w ogóle stanowi, że Amerykanie są jednym narodem. Można odnieść wrażenie, że konflikt społeczny w USA pogłębia się na tyle, że wspólnota obywatelska rozpada się tam i dochodzi do wrzenia ocierającego się powoli o taką pełzającą wojnę domową. Wydaje się, że to, co wydarzyło się w Charlottesville i te wszystkie zamieszki, które przetoczyły się przez USA przez ostatni rok, to jest dopiero początek wielkich konfliktów społecznych, które w następnych latach będą wybuchać w Stanach Zjednoczonych.
Skąd w Amerykanach - młodych, ale nie tylko - wyraźny skręt w kierunku ideologii ekstremalnie prawicowych, czy wręcz neonazistowskich?
To jest bardzo ciekawe pytanie i warto poszukać na nie odpowiedzi, ponieważ to może nam powiedzieć coś interesującego o samych przemianach w Stanach Zjednoczonych. Warto szukać tych odpowiedzi, bez żadnej sympatii dla tego, czym obecnie stał się tzw. ruch Alt Right. Tu chcę podkreślić, że z perspektywy polskiego narodowca i katolika ten ruch, który po okresie szukania własnej tożsamości zatrzymał się na pozycjach tzw. białego nacjonalizmu, tolerującego jakieś taktyczne sojusze z neonazistami, jest zupełnie nieakceptowalny. Natomiast to nie znaczy, że jako zjawisko polityczne nie jest warty analizy.

Mówi Pan, że dla polskich narodowców jest to nieakceptowalne. Tymczasem w ostatnich dniach przypięto Panu łatkę osoby, która – mówiąc krótko – broni tego, co wydarzyło się w Stanach Zjednoczonych.
Od kilku dni mamy w polskiej infosferze, w szczególności na Twitterze, istne stężenie manipulacji, pomówień i fake newsów. Ze względu na spokojne przytaczanie faktów, ocen i próbę logicznej analizy tego co dzieje się w USA, zacząłem być atakowany za rzekome "bronienie nazistów". Wynika to z braku woli czytania ze zrozumieniem i niechęci do przyjrzenia się zjawiskom społecznym na chłodno. Konflikty ideologiczne we współczesnym świecie globalizują się. W związku z tym, jeżeli komentujemy konflikty w Stanach Zjednoczonych, to towarzyszące mu emocje przenoszą się też do Polski. Zresztą trzeba odnotować, że polska lewica stosuje dokładnie te same strategie, co lewica w USA, tylko jest po prostu dużo słabsza i mamy prawicowy rząd. Ale gdyby lewica była silniejsza, gdyby przyzwolenie na nielegalne działania było większe, to wszczynałaby ona dokładnie takie same zamieszki, jak w Stanach Zjednoczonych i podobnie starałaby się zastraszać ludzi inaczej myślących tak, by nie mogli korzystać ze swoich swobód obywatelskich.

Znów wracając do Stanów Zjednoczonych – jeszcze niedawno ruch Alt Right był tam na marginesie, a dziś, przy akompaniamencie tragicznych wydarzeń z Charlottesville wkracza na główną scenę polityczną.
Ten wzrost popularności został odnotowany również przez dziennikarzy głównego nurtu, m.in. jedną z byłych korespondentek "New York Timesa", która stwierdziła, że w tłumie "altrightowców" było zdumiewająco dużo młodych ludzi. Wszyscy komentatorzy zgodzili się, że manifestacja w Charlottesville była największą skrajnie prawicową manifestacją od kilku dekad. Jakie składają się na to czynniki? Wydaje mi się, że w pierwszej kolejności należy wymienić radykalizację lewicy i liberałów w USA i wyczerpywanie się cierpliwości społeczeństwa, które ma dość aberracji, agresji ideologicznej. Nasilenie się popularności tzw. ruchu Alt Right jest reakcją na radykalizację liberałów w USA i radykalizację działań skrajnej lewicy w postaci antify. Część Amerykanów zaczyna wspierać tzw. Alt Right, bo - to jest pewny paradoks, który dla nas w Polsce może być niezrozumiały - obawia się po prostu utraty swoich swobód obywatelskich, do których Amerykanie są bardzo silnie przywiązani. A jeśli zaczynają obawiać się, że te swobody są im zabierane, to stają w jednym szeregu z kimkolwiek, byle tylko ich bronić.

Obrona swobód to jedno, ale stawanie w jednym szeregu z ludźmi, którzy pozdrawiają się rzymskim salutem, czy noszą na sztandarach swastykę, to postawa niepojęta.
Przyczyną tego jest moim zdaniem przenikanie kultury tzw. trollingu, obecnej dotychczas w internecie, do życia społecznego. To, że np. neonazistowska symbolika przestała być kontrowersyjna dla części młodych ludzi wydarzyło się najpierw w internecie, w postaci oswajania jej przez różnego rodzaju memy, prowokacje, styl dyskusji oparty na szyderstwie i braku powagi. Dopiero w następstwie mamy manifestacje, w których zwykli ludzie stają obok ludzi posługujących się neonazistowską symboliką i im to zupełnie nie przeszkadza. Dlaczego? Ponieważ subkultura internetowego trollingu przeniknęła do życia społecznego i te granice zaczęły się zacierać. Część młodych Amerykanów nic sobie nie robi z tego, że zostaną nazwani „nazistami” i kpi z oburzenia liberalnych elit i starszego pokolenia. Skoro wszystkie normy społeczne zostały podważone przez pokolenie ich rodziców, to dlaczego oni mają się kimkolwiek przejmować?
Po Pańskich wpisach na Twitterze wnioskuję, że ma Pan też wiele do zarzucenia politykom republikańskim.
To jest trzeci istotny powód wzrostu znaczenia szyldu Alt Right. To, co dzieje się na amerykańskiej prawicy jest reakcją na pogłębiający się oportunizm elit Partii Republikańskiej, oddalających się od zwykłych ludzi, ich potrzeb, ich emocji i interesów, a dryfujących w kierunku poprawności politycznej. Oni zupełnie przestali być atrakcyjni dla młodych, konserwatywnych Amerykanów, takich którzy 10 lat temu gromadzili się w ruchu Tea Party, a przez ostatnie lata zaczęli samoorganizować się w ramach różnych inicjatyw umownie określanych jako Alt Right. Ten mainstream republikański utracił po prostu duchowe przywództwo. On zachowuje pozycję, wynikającą z tego, że jest establishmentem, ale nie zachowuje żadnego magnetyzmu dla młodych ludzi, którzy są ideowcami, którzy chcą bronić swoich praw, walczyć o coś. Wydaje mi się, że ten mainstream republikański nie ma im nic do zaproponowania. A w kontrze do niego pojawił się prezydent Trump, który wygrał, pokazał, że można być niepoprawnym politycznie, a jednocześnie skutecznym, który otacza sie kontrowersyjnymi ludźmi, również kojarzonymi z ruchem Alt Right, czy nacjonalizmem, jak np. Steve Bannon. I który zaczyna realizować antyimigracyjne hasła, o których przez lata mówiła w Stanach Zjednoczonych tylko skrajna prawica.

Jak w obliczu tragedii w Charlottesville ocenia Pan postawę krytykowanego właściwie z obu stron politycznej sceny w USA Donalda Trumpa?
Od wydarzeń w Charlottesville prezydent Trump już trzykrotnie zabrał głos na ten temat. Za każdym razem nieco inaczej rozkładał akcenty. W pierwszym oświadczeniu potępił przemoc z wielu stron. W drugim potępił białych nacjonalistów i neonazistów. Natomiast w trzecim oświadczeniu, w rozmowie z dziennikarzami doprecyzował, że potępia zarówno przemoc ze strony organizatorów, jak też potępia przemoc protestujących. No i to wywołało furię wszystkich poprawnych politycznie, dlatego że krytykowanie agresji i przemocy lewicy, wśród organizacji sprzeciwiających się faktycznemu i wyimaginowanemu faszyzmowi, jest w USA tematem tabu, także na prawicy. W mojej ocenie Donald Trump po prostu powiedział kilka słów prawdy, natomiast powiedział je w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach. Tymi okolicznościami jest zbrodnia dokonana przez jednego z przedstawicieli tych skrajnych neonazistowskich organizacji. Więc można by powiedzieć - typowy Trump. Powiedział kilka słów prawdy, ale w taki sposób i w takich okolicznościach, że fala krytyki zalewa go, a on na tej fali unosi się i surfuje. Wydaje mi się, że jest to jego specyficzna metoda igrania z ogniem, kontrolowanego przez siebie rozniecania emocji. Za to jedni go kochają, inni będą nienawidzić.

Należy spodziewać się wzrostu liczby tego typu zamachów, jak ten, który miał miejsce w Charlottesville? Zamachowiec był prawicowym ekstremistą.
W Stanach Zjednoczonych od wielu dekad istnieje problem politycznego skrajnie prawicowego ekstremizmu. Ten problem nigdy do końca nie zniknął, więc nie upatrywałbym w tym jakiejś nowej jakości. To, co może być nowe, to że idee rzeczywiście skrajnie prawicowe, a więc nie tradycyjne, konserwatywne, tylko właśnie idee typu "biały nacjonalizm", wyjdą z pewnych nisz politycznych i zaczną się upowszechniać wśród normalnej bazy republikańskiej. I wydaje się, że taki przełom jest tu możliwy ze względu na przyspieszające zmiany demograficzne. Ta republikańska baza wyborcza, złożona z białych Amerykanów europejskiego pochodzenia powoli zawęża się. Grupa, która postrzegała siebie jako naturalnego gospodarza Stanów Zjednoczonych przejmuje teraz lewicowe schematy intelektualne i zaczyna mówić o sobie jako o jednej z prześladowanych mniejszości. Taką retorykę stosowały dotychczas ruchy reprezentujące interesy Afroamerykanów, ruch feministyczny czy LGBT. Obecnie podobną retorykę zaczynają prezentować przedstawiciele radykalnej prawicy.

Tutaj pojawiają się hasła białej tożsamości, białego życia, „White Lives Matter”.
Biali nacjonaliści zaczynają kopiować emancypacyjne hasła stosowane dotychczas przez lewicę i zaczynają wyrażać emocje społeczne, które wcześniej były tłumione i na fali marksizmu kulturowego dyskwalifikowane jako rasistowskie. Czy to doprowadzi do zmiany stanu świadomości części republikańskiej bazy czy okaże się niszową modą to pokaże czas. Natomiast dla właściwego zrozumienia tego procesu społecznego należy zauważyć, że tym, co obecnie uzyskuje popularność wśród części młodych w USA nie jest wbrew temu co sugerują media ani faszyzm ani biały supremacjonizm, tylko tzw. „polityka tożsamości” aplikowana do białych Amerykanów. Wpisuje się ona logicznie w idee multikulturalizmu, wypromowane przez samą lewicę po 1968 roku. I to jest paradoks tej sytuacji. W pewnej mierze Alt Right jest intelektualnym klonem najnowszych lewicowych idei.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Krzysztof Bosak: Charlottesville to dopiero początek wielkich konfliktów w USA - Portal i.pl

Wróć na i.pl Portal i.pl