Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Królewski dar dla Muzeum Włókiennictwa w Białej Fabryce

Wiesław Pierzchała
Grzegorz Gałasiński
O niezwykły dar ponad 200 rzadkich i cennych etykiet reklamujących firmy i ich produkty wzbogaciło się łódzkie Centralne Muzeum Włókiennictwa w Białej Fabryce Ludwika Geyera.

Barwne i efektowne etykiety, często o wysokich walorach artystycznych, pochodzą sprzed pierwszej wojny światowej. Stąd dominujący na nich język rosyjski, jako że Łódź była wtedy w granicach imperium carów, choć nie brakuje napisów w języku polskim i niemieckim.

- Ta kolekcja to rewelacja na skalę krajową - podkreśla kustosz Piotr Jaworski. - Pokazuje dorobek drukarzy i rysowników oraz gusty przemysłowców i ich klientów. Nie sądzę, aby jakieś muzeum w Polsce miało tak cenny zbiór. Do tej pory mieliśmy jedynie 50 tego typu etykiet, które przez lata, z mozołem zbieraliśmy. Trochę druków otrzymaliśmy od syndyków, likwidatorów i pracowników lokalnych zakładów, a pozostałe kupiliśmy na Allegro lub w antykwariacie.

Niestety, na razie niewiele wiadomo o pochodzeniu tej niezwykłej kolekcji. Wiadomo tylko, że do jednego z pracowników muzeum zgłosił się mieszkaniec Pabianic i spytał czy może przekazać zbiór etykiet. Gdy muzealnicy ujrzeli kolekcję, byli wniebowzięci. Oczywiście ani chwili nie zastanawiali się nad przyjęciem daru. Natomiast sam darczyńca za wiele nie powiedział o imponującej kolekcji i jej proweniencji. Zgodził się jedynie na podanie w mediach swego imienia i nazwiska: Wojciech Wiśniewski.

Etykiety zostały wykonane w łódzkich drukarniach w okresie od 1900 do 1914 roku. Najwięcej pochodzi z Zakładu Drukarsko-Litograficznego Roberta Resigera, Zakładów Graficznych Bolesława Kotkowskiego, podobnych firm Leopolda Zonera i Rudolfa Luthera oraz najstarszej łódzkiej drukarni - Jana Petersilgego.

- Są to barwne chromolitografie - wyjaśnia Piotr Jaworski. - Najpewniej zostały zaprojektowane, na zamówienie handlowców i przedsiębiorców, przez rysowników pracujących dla drukarni. Etykiety trafiały do zakładów i były przyklejane na gotowe wyroby: pudełka, opakowania czy bele z tkaninami. Przez odbiorców były zwykle niszczone, dlatego tak mało przetrwało do naszych czasów. Na przykład na niektórych etykietach, które wcześniej kupiliśmy, były na odwrocie notatki. Można więc wnioskować, że gdy były problem z papierem, druki reklamowe służyły do sporządzania notatek.

Na etykietach są reklamowane produkty zarówno małych i średnich firm, jak i prawdziwych potentatów: od Adolfa Horaka i Ernesta Waevera po Juliusza Heinzla, Juliusza Kunitzera, Karola Scheiblera, Izraela Poznańskiego i Ludwika Grohmana. Stąd ich staranne wykonanie oraz jaskrawa, bogata kolorysta mająca przyciągnąć kupujących. Dominujące kolory to czerwony, niebieski i złoty.

- Ze względu na zawartą ikonografię, szczególnie realistyczne panoramy fabryk, etykiety stanowią cenne źródło dla badaczy - zaznacza Piotr Jaworski. - Po opracowaniu zostaną udostępnione zwiedzającym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki