Kraków ma bogatą tradycję muzyczną. Jednak ostatnie prawdziwe gwiazdy, jakie dał Polsce, pojawiły się... pod koniec lat 80. To Grzegorz Turnau, Renata Przemyk, Maciej Maleńczuk i Świetliki. Od tamtej pory swych sił próbowali różni wykonawcy, niestety, bez większego powodzenia. Owszem - istnieje pod Wawelem silne podziemie muzyczne, ale trudno wyjść z niego na powierzchnię?
- Nazywam to „krakowskim cierpieniem”. (śmiech) Jest tutaj dużo dobrych szkół, z okolicznych miast i wsi zjeżdżają się więc tłumy muzyków. Potem wszyscy grają we wszystkich klubach to samo, a jak ktoś się zaczyna wybijać, to od razu się go tłamsi. Co bardziej utalentowani artyści wyjeżdżają więc po jakimś czasie do Warszawy - wyjaśnia nam Kasia Malenda, krakowska piosenkarka, która właśnie bierze udział w programie telewizyjnym „The Voice Of Poland”.
Wielu młodych muzyków narzeka na atmosferę Krakowa - tutaj nikomu się nie spieszy, wszyscy siedzą w knajpach, pijąc jedno piwo za drugim. Być może taka specyfika spędzania wolnego czasu rzeczywiście nie sprzyja dynamicznemu parciu do przodu.
- Krakowski „półświatek” muzyczny polega na tym, że gra się koncert w piwnicy, potem siedzi się w niej i pije, dyskutując, że wszystko jest beznadziejne, popularne są słabe zespoły, a my jesteśmy tak dobrzy, że nawet nie można do nas podejść. Dla mnie to nie ma sensu. Dlatego wolałem pójść do telewizji, aby pokazać się szerszej publiczności - twierdzi Michał Limboski, krakowski wokalista znany z programu „Must Be The Music”.
Wielu krakowskich muzyków upatruje przyczyn swych niepowodzeń w braku niemal jakichkolwiek struktur przemysłu muzycznego pod Wawelem. Nie ma tu żadnej wytwórni płytowej, która penetrowałaby tutejsze środowisko w poszukiwaniu młodych talentów, nie ma energicznych i kreatywnych menedżerów, którzy próbowaliby lansować lokalnych wykonawców, a większość mediów niespecjalnie interesuje się tym, co dzieje się w tutejszym podziemiu.
- Kiedyś była w Krakowie wytwórnia Music Corner. Specjalizowała się w wydawaniu płyt zespołów z Krakowa i Małopolski. Dzięki niej zadebiutowali Pudelsi, Homo Twist, Świetliki, swoje pierwsze płyty w kraju wydał De Press. Teraz takiej wytwórni tutaj nie ma - mówi Tomek Grochola z zespołu Agressiva 69.
Nie zgadzają się z tym znani artyści i dziennikarze muzyczni z Krakowa. Ich zdaniem muzycy spod Wawelu nie są jakoś szczególnie pokrzywdzeni. Po prostu dzisiejsze czasy generalnie nie sprzyjają debiutantom - bez względu na to, czy artyści pochodzą z Krakowa, Wrocławia czy Gdańska.
- Dzisiaj show-biznes już się zdecentralizował. Nowe talenty objawiają się nie tylko w dużych miastach, ale też w miasteczkach i na wsiach. Z drugiej strony słuchacze się rozleniwili. Media, głównie telewizja, wszystko podaje im dziś na tacy, prezentując „gotowe” gwiazdy w kolejnych talent-shows - wyjaśnia Renata Przemyk.
Kraków przez wiele lat miał opinię miasta konserwatywnego pod względem muzycznym. Piwnica pod Baranami sprawiła, że pod Wawelem szukano tylko artystów specjalizujących się w poezji śpiewanej. Innej muzyki było więc jak na lekarstwo w tutejszych klubach i mediach - przede wszystkim w Radiu Kraków, które zmieniło swój profil dopiero teraz, pod okiem nowego dyrektora muzycznego, Piotra Metza.
- Nie uważam, żeby Kraków był jakiś wyjątkowo pokrzywdzony. Winni są sami artyści. Bo ciągle tylko narzekają na to, że nie mają szans i czekają, aż coś im się dostanie z urzędu. To stara mentalność, która nie sprawdza się w dzisiejszych czasach. Teraz trzeba samemu brać sprawy w swoje ręce. Inaczej dzieje się to, co teraz w Krakowie: gotowanie się we własnym sosie - ironizuje Piotr Metz z Radia Kraków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?