Krakowski obrońca skarbów

Paweł Stachnik
II WOJNA ŚWIATOWA. Karol Estreicher jr. przez cały okres wojny ratował zagrabione przez Niemców polskie zabytki. Odnalazł i przywiózł do kraju najcenniejsze dzieła sztuki.

W 1939 r. Karol Estreicher miał 33 lata, a za sobą ukończone studia z historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim i obroniony doktorat. Pracował jako starszy asystent w Zakładzie Historii Sztuki UJ i jednocześnie był kustoszem Gabinetu Rycin w Polskiej Akademii Umiejętności. Działał też w Towarzystwie Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, prowadził kursy dla przewodników, przygotowywał materiał ilustracyjny do „Encyklopedii staropolskiej” opracowywanej przez prof. Aleksandra Brücknera.

Pochodził ze znanej krakowskiej rodziny. Jego dziadek, Karol senior, był wieloletnim dyrektorem Biblioteki Jagiellońskiej i twórcą wielotomowej „Bibliografii polskiej”. Ojciec, Stanisław, skończył prawo i wykładał na UJ historię prawodawstwa. Był dziekanem Wydziału Prawa, rektorem i prorektorem uczelni. Inni przodkowie też byli uczonymi, profesorami, ludźmi nauki.

Karol junior początkowo nie kwapił się, by iść w ślady antenatów. Miał kłopoty z ukończeniem szkoły średniej, bardziej od nauki lubił sport i życie towarzyskie, poza tym odznaczał się gwałtownym i nieopanowanym charakterem. Z czasem jednak spoważniał i dorósł do rodzinnego przeznaczenia. Wprawdzie nie został prawnikiem (jak dziadek i ojciec), ale wybrał karierę naukową w bliskiej i im dziedzinie - historii sztuki. Tak jak oni pracował na uczelni, tak jak ich czekała go profesura, uznanie w świecie naukowym, szacunek i poważanie w Krakowie. Na razie jednak to życiowe przeznaczenie Karola Estreichera zostało przerwane przez wojnę.

Z Krakowa do Francji

Już w połowie sierpnia dr Estreicher za zgodą abp. Stefana Sapiehy zorganizował akcję ratowania bezcennego zabytku z kościoła Mariackiego - ołtarza Wita Stwosza. Wobec nachodzącej wojny dzieło należało ukryć. Przy pomocy 20 pracowników w ciągu dwóch tygodni Estreicher wymontował figury, które zapakowane do skrzyń spławiono Wisłą do Sandomierza i złożono w tamtejszej katedrze. Dalej miały popłynąć do Gdyni i do Szwecji, ale nie zdążyły, bo wybuchła wojna.

31 sierpnia wieczorem Estreicher wrócił do Krakowa. Następnego dnia wziął udział w kopaniu rowów przeciwlotniczych i ukrywał pozostałe w mieście elementy ołtarza. Szybko jednak podjął decyzję, że w obliczu zbliżających się Niemców opuści miasto i zgłosi się do wojska. Jak czytamy w książce „Z ojczyzny do obczyzny. Doświadczenia uchodźstwa polskiego”, w której zrekonstruowano wojenne losy naszego bohatera, wcześniej załatwił sprawy osobiste: zlikwidował wynajęte mieszkanie, zabezpieczył księgozbiór, pożegnał się z rodzicami.

W ciągu dwóch tygodni Estreicher wymontował ołtarzowe figury, które zapakowane do skrzyń spławiono Wisłą do Sandomierza

„Nie wiedział, że widzi ich ostatni raz. (…) Rodzice ze względu na wiek - ojciec już szykował się do obchodów 70. urodzin (26 listopada), a matka była rok młodsza - postanowili pozostać na miejscu, przeczekać działania wojenne i okupację miasta przez Niemców. Pożegnał się także z narzeczoną Teresą hr. Lasocką - która wiernie (jak homerowska Penelopa) czekała na jego powrót przez całą wojnę” - czytamy w książce.

Następnie wyruszył na wschód w poszukiwaniu wojska. Wraz z tłumami uchodźców przedzierał się zatłoczonymi drogami, próbując dostać się do szeregów. Pod Zamościem dołączył do oddziału taborów, ale ten po 17 września został ogarnięty przez bolszewików. Estreichera jako szeregowego żołnierza puszczono wolno. Szedł na południe w stronę granicy, ale aresztowała go ukraińska milicja i odstawiła do Lwowa. Udało mu się odzyskać wolność i 1 października przekroczył granicę z Węgrami. Z Użhorodu pojechał pociągiem do Budapesztu, stamtąd przez Włochy przedostał się do Francji. 14 października stawił się w hotelu Danube, w którym mieszkał nowy premier i naczelny wódz gen. Władysław Sikorski, skądinąd przyjaciel jego ojca.

„Przyjął mnie serdecznie, spytał, co chcę robić, powiedział, że do wojska mnie nie odda” - zapisał Estreicher w „Dzienniku wypadków”. Sikorski zlecił mu objęcie funkcji swego sekretarza, Estreicher rozpoczął też tworzenie komórki, która miała się zająć rejestrowaniem strat kultury polskiej podczas wojny, a 14 kwietnia 1940 r. premier mianował go szefem Biura Rewindykacji Strat Kulturalnych. We Francji do Estreichera dotarła wiadomość o śmierci ojca, aresztowanego przez Niemców i przetrzymywanego razem z innymi profesorami w obozie w Sachsenhausen. Karol przeżył to ciężko, podobnie jak późniejszą informację o śmierci matki.

Arrasy bezpieczne

Gdy latem Niemcy zaatakowali Francję, Estreicher - podobnie jak wcześniej w Krakowie - rozpoczął starania o ewakuację narodowych dóbr kultury. Z Biblioteki Polskiej w Paryżu odebrał złożone tam zabytki piśmiennictwa, m.in. Psałterz Floriański i Biblię Gutenberga. Uzyskał zgodę premiera na wywiezienie arrasów i innych skarbów wawelskich. W Aubusson, gdzie w fabryce gobelinów złożono arrasy, wspomagany przez wawelskich pracowników Józefa Krzywdę-Polkowskiego i Stanisława Świerza-Zaleskiego, zorganizował ich pakowanie, a potem transport. W Bordeaux załadował je na transportowiec „Chorzów” i sam wsiadł na pokład.

Na wypadek gdyby statek zatonął, Estreicher wyjął ze skrzyni Szczerbiec, przywiązał go do deski, a w szczelnie zamkniętej butelce umieścił informację, że to koronacyjny miecz królów polskich. Na szczęście, „Chorzów” - choć atakowany przez samoloty - szczęśliwie dopłynął do Wielkiej Brytanii. Opanowany ciągłym niepokojem o bezcenne zabytki Estreicher wymógł zgodę na wysłanie skarbów do Kanady. Popłynęły tam w lipcu 1940 r. w ładowniach statku „Batory”.

Sam zaczął działać na rzecz przyszłej rewindykacji skradzionych przez Niemców dzieł sztuki. Docierały do niego z kraju przerażające informacje o niemieckich grabieżach.

Największy rewindykator dzieł sztuki

Szczególnie wstrząsnęła nim wiadomość odnalezieniu przez hitlerowców ukrytego w Sandomierzu ołtarza Wita Stwosza i wywiezieniu go do Norymbergi. Informacje o zagrożeniach dla zabytków związanych z wojną propagował wśród muzealników w Wielkiej Brytanii i USA, które odwiedził w 1942 r. Przedstawił tam memoriał, wnioskujący by zakazać handlu działami sztuki na terenie Niemiec i objąć przymusowym zarządem wszystkie niemieckie zbiory. A po zwycięskiej wojnie zabrać w zastaw i jako odszkodowanie część niemieckich kolekcji sztuki.

Kierowane przez niego Biuro rewindykacji zaczęło opracowywać dokument pt. „Straty kultury polskiej. Katalog strat kultury polskiej pod okupacją niemiecką 1939-1944”. Zagrabione obiekty zostały w nim ułożone na dwa sposoby: topograficznie i alfabetycznie. Informacje o stratach Estreicher zbierał skąd tylko się dało: z Polski, krajów neutralnych: Szwecji, Szwajcarii, Hiszpanii, a także z Niemiec.

Na tropie ołtarza

W 1943 r. w Stanach Zjednoczonych - również pod wpływem sugestii Estreichera - powołano grupę pod nazwą „Monuments, Fine Arts and Archives” (MFAA). Znalazło się w niej ponad 350 muzealników, historyków, konserwatorów zabytków i artystów z USA i Wielkiej Brytanii. Nazywano ich Monuments Men - Ludźmi od pomników. Ich zadaniem miało być ratowanie zabytków i dzieł sztuki podczas działań wojennych, gdy wojska alianckie wylądują już w Europie. Wśród ekspertów MFAA jako jedyny Polak znalazł się dr Karol Estreicher.

W kwietniu 1944 r. dziewięciu ministrów edukacji z krajów okupowanych stworzyło własną Komisję do spraw Ochrony i Zwrotu Dóbr Kultury, zwaną Komisją Vauchera. Miała ona zbudować bazę danych z informacjami o zagrabionych dziełach sztuki. Na jej podstawie powstać miała kartoteka, którą miano rozsyłać działającym na froncie Monuments Menom. Taką bazę i kartotekę jako jedyna miała gotową Polska. Inne państwa korzystały więc z jej doświadczeń. Estreicher przekonał Komisję, by nie ograniczać się do szukania dzieł sztuki, ale także tropić tych, którzy je grabili. Na polskiej liście byli Adolf Hitler, Hermann Göring, Martin Bormann i Hans Frank.

Estreicherowi szczególnie zależało na odnalezieniu jego ukochanego ołtarza Mariackiego. Fotografie i informacje o nim przekazał jednemu z Monuments Menów, Amerykaninowi Johnowi N. Brownowi, doradcy do spraw kultury i zagrabionych dzieł sztuki głównodowodzącego sił alianckich w Europie gen. Dwighta E. Eisenhowera. Dossier ołtarza trafiło także do samego Eisenhowera. Estreicher apelował w sprawie ołtarza, gdzie tylko się dało. Wreszcie, zgodnie z jego przewidywaniami, członkowie Polskiej Misji Wojskowej przy Naczelnym Dowództwie Alianckich Sił Ekspedycyjnych odnaleźli ołtarz w schronie w Norymberdze.

W lipcu 1945 r. Estreicher poleciał do Polski. Po sześciu latach zobaczył Warszawę i Kraków, spotkał się z rodziną i narzeczoną. Od wiceministra kultury Leona Kruczkowskiego otrzymał zaświadczenie, że jest oficjalnym przedstawicielem polskiego rządu do spraw rewindykacji zagrabionych zabytków. To ostatnie sprawiło, że po powrocie do Londynu spora część znajomych przestała się do niego odzywać. Większość osób z jego kręgu uważało, że odnalezione skarby powinny zostać na Zachodzie, a nie wracać do kraju opanowanego przez komunistów. „Dlaczego nie rozumieją, że właśnie teraz tożsamość tego narodu jest bardziej zagrożona niż kiedykolwiek, i jeśli odbierze mu się kulturę, zostanie unicestwiony” - odpowiedział na to Estreicher w dzienniku.

Pociąg z zabytkami

28 października 1945 r. otrzymał zezwolenie na wyjazd do Norymbergi wydany przez kwaterę główną wojsk amerykańskich. Samolotem dotarł do Monachium, a stamtąd do Norymbergi dojechał przydzielonym jeepem. W schronie ze ściśniętym gardłem oglądał wielkie drewniane figury z ołtarza.

Na miejscu spędził miesiąc. Występował w mundurze majora. Przesłuchał zatrzymanych przez Amerykanów niemieckich historyków sztuki, którzy opiekowali się schronem, wykonał też inwentaryzacje ołtarza. Było tam 90 proc. figur i elementów, brakowało natomiast samej szafy ołtarzowej. Po kolejnych przesłuchaniach dowiedział się, że Niemcy przewieźli ją do zamku Wiesenthau pod Forchheim. Miał zeznawać w sprawie rabunku polskich dóbr kultury podczas procesu norymberskiego, ale ostatecznie nie doszło to do skutku. Z Norymbergi jeździł do Monachium, gdzie przeglądał magazyny MFAA, w których zgromadzono zabytki. Odnalazł tam gobelin z katedry w Sandomierzu i obrazy Canaletta z Zamku Królewskiego w Warszawie.

Na wypadek gdyby statek zatonął, Estreicher wyjął ze skrzyni Szczerbiec i przywiązał go do deski

Szukał też „Portretu młodzieńca” Rafaela. Pojechał w tej sprawie do domu Hansa Franka w Bawarii, przesłuchiwał tam świadków. Podczas pobytu w Londynie własnym sumptem wydał „Straty kultury polskiej” i katalog ukradzionych dzieł. Po powrocie do Norymbergii rozdawał go alianckim żołnierzom.

Wreszcie po sześciu miesiącach prac i zabiegów mógł dopiąć swego: 28 kwietnia 1946 r. z dworca w Monachium wyruszył do Polski złożony z 27 wagonów pociąg, w którym złożono odnalezione przez niego zabytki. Pociąg ochraniało 14 amerykańskich żołnierzy. W wagonach były m.in. ołtarz Wita Stwosza, „Dama z gronostajem” i „Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem”, obrazy Canaletta, Rubensa, Cranacha, Kodeks Behema, średniowieczne rękopisy. W Czechosłowacji do pociągu próbowali się dobrać sowieccy żołnierze. Doszło do tego, że Amerykanie musieli odpędzać ich w strzelając w powietrze.

W Polsce na stacjach i wzdłuż torów ustawiały się tłumy ludzi. 30 kwietnia pociąg dotarł do Krakowa. Witała go tam delegacja władz miasta, przedstawiciele Kościoła, świata nauki, kultury, partii politycznych oraz mieszkańcy. Wygłoszono przemówienia, odegrano „Mazurka Dąbrowskiego”. Estreicher wydobył ze skrzyni obraz i pokazał go zgromadzonym. Była to „Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci z Muzeum Czartoryskich.

Zdrajca czy bohater?

Parę dni później ołtarz Wita Stwosza został oficjalnie przekazany do kościoła Mariackiego. W świątyni stanęła tylko główna grupa rzeźb, całą resztę przewieziono na Wawel i poddano konserwacji. „Dama z Gronostajem” trafiła do Muzeum Czartoryskich. Dr Estreicher jeszcze kilka razy wyjeżdżał do Niemiec i przywoził stamtąd odnalezione zabytki. Wrócił do pracy na Uniwersytecie Jagiellońskim. Z jego inicjatywy przeprowadzono gruntowny remont Collegium Maius i umieszczono tam uniwersyteckie muzeum. Estreicher kierował nim przez 25 lat.

„Karol Estreicher jr., największy rewindykator w dziejach powojennej Europy w kwietniu 1946 r. przywiózł m.in. „Ołtarz Mariacki”, „Damę z gronostajem” i 24 wagony kolejowe innych dóbr kultury z Niemiec. Za to został uznany przez »polski Londyn« za zdrajcę, a wybaczono mu dopiero w 1964 r. gdy podpisał List 34 i nie wycofał się z protestu pod groźbami władz komunistycznych, które w odwecie utrąciły mu dwa lata później profesurę zwyczajną na Uniwersytecie Jagiellońskim” - podsumowano w cytowanej już książce „Z ojczyzny do obczyzny”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Krakowski obrońca skarbów - Plus Gazeta Lubuska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl