Kraków. Pacjentka oskarża lekarza ze szpitala im. S. Żeromskiego

Marta Paluch, Katarzyna Kojzar
Jolanta Dereń traumatycznie wspomina wizytę w szpitalu Żeromskiego i doktora Macieja S. Skarży się, że ją szarpał, popychał, był arogancki i wysłał ją na badania psychiatryczne, by ją upokorzyć.
Jolanta Dereń traumatycznie wspomina wizytę w szpitalu Żeromskiego i doktora Macieja S. Skarży się, że ją szarpał, popychał, był arogancki i wysłał ją na badania psychiatryczne, by ją upokorzyć. fot. Katarzyna Kojzar
Jolanta Dereń z Krakowa, schorowana kobieta, która niedawno przeszła udar, skarży się, że lekarz Maciej S. szarpał ją i był agresywny. A gdy chciała się wypisać na własne żądanie, związał ją i wysłał do szpitala psychiatrycznego. Przyjaciele kobiety zarejestrowali zachowanie lekarza na filmie. Sprawę bada rzecznik praw pacjenta w Warszawie.

Wpychał za drzwi

Sobota, 16 maja. Jolanta Dereń z udarem mózgu trafia do szpitala im. S. Żeromskiego w Krakowie. Po urazie ma sparaliżowaną jedną rękę, poza tym drugą chorą (kłopoty z barkiem), endoprotezę biodra.

W poniedziałek, 18 maja, tuż przed godz. 19, pani Jolanta orientuje się, że nie dostaje leków przeciwzakrzepowych, choć w karcie wpisane ma, że je dostała. - Zgłosiłam to lekarzowi, Maciejowi S. A on sprawdził kartę i odpowiedział, że nie ma powodów, żeby nie wierzyć personelowi. Tam wpisano, że lek dostałam - relacjonuje kobieta. Dodaje, że się wtedy zdenerwował. Podnosił głos, wykonywał gwałtowne ruchy. - Bałam się go. Zażądałam wypisu ze szpitala - opowiada.

Lekarz na wypis się nie godzi. Pani Dereń dzwoni na policję. Tam jednak nie przyjmują zgłoszenia.

Potem kobieta dzwoni po swojego partnera i przyjaciela. Gdy obaj dojeżdżają na miejsce, próbują się dowiedzieć, dlaczego pani Jolanta nie dostała leku i jak lekarz się nazywa. - Maciej S. był, delikatnie mówiąc, pobudzony emocjonalnie - opowiada pan Andrzej, jeden z przyjaciół pani Joli. - Widziałem, jak siłą ją wpychał za drzwi oddziału. A przecież to ciężko chora osoba, w dodatku po udarze. Mógł jej zrobić krzywdę. Nie dało się z nim spokojnie rozmawiać - opisuje.

Wojciech Kierski, partner pani Jolanty, dodaje: - Byłem zszokowany takim zachowaniem. Widziałem tylko, jak lekarz wpycha ją na oddział, a potem wyjechała stamtąd w kaftanie bezpieczeństwa. Był chamski, arogancki - relacjonuje. Mężczyźni filmują zachowanie lekarza. Na filmie faktycznie widać, jak dr S., chcąc powstrzymać kobietę przed opuszczeniem szpitala, mocno ją popycha i zatrzaskuje tuż przed jej twarzą szklane drzwi dzielące oddział i korytarz.

Jolanta Dereń nie daje za wygraną. Wręcza torbę z rzeczami partnerowi i jeszcze raz prosi o wypis. Jest roztrzęsiona.

Lekarz dzwoni po policję

Tuż przed godz. 20 na policję dzwoni Maciej S. Skarży się, że przyjaciele kobiety są agresywni i że czuje się zagrożony.
- Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego Jola nie dostała leków. Ale nie chciał z nami rozmawiać. Zachowywał się jak ochroniarz w klubie nocnym - relacjonuje pan Andrzej.

Dodatkowo Maciej S. decyduje, że pani Jola musi zostać przewieziona do szpitala psychiatrycznego. - Zlecił badania psychiatryczne. Wszystko po to, żeby mnie ośmieszyć - uważa kobieta. W szpitalu pojawia się dwóch policjantów i dwóch ratowników medycznych, którzy mają przetransportować kobietę do szpitala w Kobierzynie.

Pani Jolanta podkreśla, że lekarz wiązał jej ręce, a potem zakładał kaftan. - Mocno, ledwo mogłam oddychać - podkreśla pacjentka. W Kobierzynie jednak specjaliści uznają, że pacjentka nie przejawia nienormalnych zachowań. Wypuszczają ją do domu. - To wszystko trwało kilka godzin - opowiada pacjentka.

Do dziś odczuwa skutki traumy. - Byłam przecież świeżo po udarze, czułam się coraz gorzej. Widać, jak na nagraniach jeszcze mówię normalnie. Po powrocie do domu nie potrafiłam już wyartykułować słowa - opisuje pani Jolanta.

Jak podkreśla rzecznik małopolskiej policji podinsp. Mariusz Ciarka, funkcjonariusze zrobili swoje. - Kiedy mundurowi dotarli na miejsce, obie strony oskarżały się o agresję, jednak były już spokojne. Policjanci pouczyli ich, że mogą złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, gdyż takie zachowania jak popychanie czy wyzywanie nie są ściganie z urzędu - podkreśla rzecznik.

Szpital: lekarz niewinny

Co na to szpital? Anna Górska, specjalistka ds. komunikacji w Żeromskim, tłumaczy, że skarga pani Joli została natychmiast rozpatrzona. - Ustalono przebieg zdarzeń, sprawdzono dokumentację lekarską i pielęgniarską oraz rozchód leków w systemie informatycznym. Na tej podstawie stwierdziliśmy, że pacjentka otrzymała zlecony lek - mówi Górska.

Dodaje, że z tych ustaleń wynika też, że pacjentka i osoby jej towarzyszące były wulgarne, podnosiły głos na personel, groziły lekarzowi. - Lekarz odmówił wypisu ze szpitala na żądanie pacjentki, biorąc pod uwagę przede wszystkim rozpoznanie choroby. Znajdowała się w stanie bezpośredniego zagrożenia życia - relacjonuje Anna Górska. Dodaje, że decyzja o skierowaniu pani Jolanty do szpitala psychiatrycznego wynikała z tego, że pacjentki nie udało się uspokoić. - Na pewno nie miało to na celu jej upokorzenia - dodaje.

Jolanta Dereń złożyła już skargę do rzecznika praw pacjenta w Warszawie. - Prowadzimy postępowanie w tej sprawie. Czekamy na wyjaśnienia szpitala - mówi Krystyna Kozłowska, rzeczniczka praw pacjenta.

Pani Jolanta zapowiada też skierowanie sprawy do prokuratury. - Za nieprawidłowe leczenie, pobicie, bezprawne pozbawienie wolności - wylicza.

Współpraca Dawid Serafin

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kraków. Pacjentka oskarża lekarza ze szpitala im. S. Żeromskiego - Gazeta Krakowska

Komentarze 54

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

A
AND
CIEKAWE, ze gazeta bez oporu podaje personalia pacjentki a nie podaje danych tego chama lekarza. Lepsza rasa widocznie.!
m
masia
bylom raz hospitalizowana na tym oddziale , to co przydarzylo sie Pani Jolancie nie dzwi mnie . Tam wszystkie pacjentki traktowane sa jak osoby niepelnosprawne umyslowo , ze mna postepowano podobnie, pielegniarki usilowaly uzyc sily bo poszlam usiasc w holu oddzialu gdzie bylo troche chlodniej a kazano mi przejsc do korytarza przy pokojach (duszno-- byl czerwiec) nie dalam sie zawlec sila - efekt : oskarzono mnie opobicie pielegniarki . W wypisie rowniez zamieszczono te klamliwe informacje potem czesciwo wykreslone przez Pania Ordynator. Chron nas Boze przed takimi oddzialami neurologii jak ten .Natomiast lekarka w przychodni byla bardzo zyczliwa i kompetentna .
D
DAREK
To dlaczego mama nie umirala w domu przy bliskich w tych oststnich chwilach lub hospicjum. Ja troszczylem sie o rodzicow chorych na raka w ich ostatnich chwilach bylem przy nich w domu swiadomy ze nie ma ratunku.
A
Aga kochająca córka
Witam! Nie zgadzam się. Moja mama spędziła w tym szpitalu na oddziale neurologicznym 10dni. Tam jest strasznie. Przenieśli mamę po dwóch dniach na salę gdzie byli starsi ludzie, którzy leżeli i byli zdani właśnie na personel oddziału dlatego, że mama była "niegrzeczna" tak szanowna Pani pielęgniarka stwierdziła. Była "niegrzeczna" bo dwa dni wcześniej normalnie funkcjonowała, chodziła dbała sama o siebie, a nagle okazało się, że nieoperacyjny guz mózg (mama dostała dwa, dwa i pół miesiąca życia)zabronił jej wszystkiego. Panie pielęgniarki na czele z Panem doktorem najpierw jej zapodali końską dawkę uspakajacza, a potem związali ja. Niech Pani nie piepszy o biednych pielęgniarkach i anielskim doktorku. Trzeba być człowiekiem i mieć trochę uczuć oraz nie traktować chorych jak w fabryce na taśmie (ja nie mogę sobie wybaczyć tego, że moja mam jak do niej przyszłam na odwiedziny to tylko mogła ruszać głową i powiedziała mi smutno" A... Panie pielęgniarki mi dokuczają, a ja do Niej, że nie że jest wszystko w porządku". I to jest najgorsze, że każdy z nas lub ktoś z naszych najbliższych może trafić właśnie na taki personel i co, czy ONI nie zastanawiają się nad tym!!!!!!!!!!!!! I jeszcze jedno jeśli się spalam w danym zawodzie, a ten jest na to podatny to odchodzę z godnością i idę tam gdzie nie będę miała do czynienia z ludźmi, a zwłaszcza z takimi, którzy potrzebują naszej pomocy i chcą odejść z godnością,ie w upokorzeniu. Pozdrawiam
Z
Zbulwersowana
Witam, w dniu 27.10.2015 moja Mama zmarła w Szpitalu Żeromskiego na Oddziale I wewnętrznym. Mama miała zaawansowanego raka z przerzutami, jej stan był ciężki, z dnia na dzień słabła coraz bardziej. Po tułaczce po krakowskich szpitalach, w tym JPII onkologia, na nieszczęście, na ostatnie dni życia skierowano Ją do tej umieralni. Piszę tak, bo ten szpital przypomina jakieś koszmarne lata międzywojnia, gdzie brakowało wszystkiego, a lekarze i pielęgniarki traktowali pacjentów jak zło konieczne. Opieka tam i warunki są urągające wszelkim normom. Brud, smród i ubóstwo. Personel chamski i niemiły. Mama w swoim stanie, z przerzutami do mózgu była szarpana, popychana, jedna z lekarek urządziła jej awanturę, że spała przy zaświeconej lampce nocnej. Pielęgniarki ją przerzucały jak worek kartofli, ja i Tato wszystko koło niej robiliśmy, przebieraliśmy Mamę, czesaliśmy, przynosiliśmy pampersy, które znikały potem jak kamfora, podawaliśmy jej wszystko, bo sama już nie była w stanie nawet się podnieść ani zadzwonić po kogoś. Przez całe noce Mama cierpiała z pragnienia, bo personel w nocy nawet się nie pokazywał w pokojach. Rodzina nie może zostać nawet przy umierającym, bo personel od razu robi karczemną awanturę i wyprasza z oddziału. Lekarka dyżurująca w pierwszym dniu, ze mną rozmawiała stojąc bokiem, była chamska i niemiła, niemalże krzyczała, a ja tylko poprosiłam o środki przeciwbólowe dla Mamy, która miała ogromne bóle.O wszystko trzeba długo prosić, brakuje wszystkiego, pielęgniarki ruszają się jak ślimaki. Mama nie raz leżała z opróżnioną kroplówką pół dnia, bo żadnej z tych pań nie chciało się ruszyć żeby cokolwiek sprawdzić. W dniu śmierci Mamy, wyproszono nas z oddziału, a Mama w nocy umarła i nikogo bliskiego przy niej nie było. To jest UMIERALNIA a nie szpital i wcale się nie dziwię, że tam ludzie przed szpitalem umierają na ławkach i że wszyscy się tego szpitala boją. Nawet zwierzęta w schroniskach mają lepiej niż tam. Personel tam pracuje chyba za karę. A gdzie Hipokrates? A gdzie lekarska przysięga? To tak się traktuje umierających? Znieważając ich? szarpiąc i urągając w ich ostatnich chwilach życia? Na szczęście Mama tam była tylko tydzień, i zmarła bez bólu, bo nie wiem jak wytrzymałaby dalszą mękę w tej umieralni . DO WSZYSTKICH PACJENTÓW - OMIJAJCIE TEN SZPITAL SZEROKIM ŁUKIEM, A ODDZIAŁ WEWNĘTRZNY SZCZEGÓLNIE!
z
znajomy
Pani Jolanta popełniła samobójstwo.
l
liberum veto4
coraz więcej w tym kraju mordowni, moją mamę wykończyły zbiorowo 3 mordownie, w tym ostatnia, niby "renomowana" pojechała po bandzie cynizmu, okrucieństwa i znęcania się nade mną,
l
liberum veto3
za planowe działanie zagrażające zdrowiu i życiu pacjenta,, nieudzielanie pomocy, działanie na szkodę - lekarze powinni płacić z własnej kieszeni, za znęcanie się, manipulację, świadome krzywdy - karma wraca. W szpitalach i na SOR obowiązkowo kamery - sprawiedliwe i uczciwe dla obu str
l
liberum veto2
Jacku, nie znajdziesz zwykłej ludzkiej przyzwoitości we wskazanych powyżej miejscach
l
liberum veto
oddział III A GC Repty - chorzy umierają z wyraźną, planową pomocą personelu (poza nielicznymi, ludzkimi wyjątkami), a bliscy są inwigilowania, zastraszani, szantażowani 212 kk
B
Beata Gapska
zgadza sie dobrych wspomniec z tego szpitala nie mam do dzis mam traume urodzilam tam dziecko synka 07 maja tego roku do dzis syna nie mam przy sobie bez mojej wiedzy zabrali mi dziecko tzn wyslali pismo o roztrzygniecie praw do malego pytam sie jakim prawem skoro dziecko ma dom ma rodzicow ma dziadkow odpowiedziano mi ze dowie sie pani na sprawie a sprawa nie pdbyla sie do dzisiejszego dnias i rozdzielili mnie idziecko od 15 maja nie widze synka co ja mam czuc powiedzialam ze nie popuszcze tym gnoja zaplaca mi za to co zrbili w sadzie zrobie wszystko by szpital zaplacil mi odszkodowanie za cierpienia mojego dziecka jak i moje
H
HOŁŁŁŁ
no jasne....szukaj usprawiedliwienia tam gdzie go nie ma. Jak jesteś znajomy to chyba dużo wiesz ....
z
znajomy
Warto o tym powiedzieć, że ta sytuacja mogła wpłynąć na śmierć Pani Joanny.
A
Ania
w szpitalu Zeromskim okolo tygodnia temu moj syn mial wycinane migdalki pielegniarki i lekarze bardzo mili,na domiar tego w nocy -spalam z dzieckiem stracilam przytomnosc lekarze bardzo troskliwie sie mna zajeli,zostalam przewieziona na neurologie gdzie zajmowal sie mna bardzo kompetentny lekarz zostalam dokladnie przebadana,pielegniarki na oddziale bardzo mile.
A
Aga
Przy okazji ostrzegam wszystkich udarowców i ich rodziny przed Górnośląskim Centrum Rehabilitacyjnym Repty w Tarnowskich Górach! Zwłaszcza przez Oddziałem I C. Moją 85-letnią babcię, która po udarze przyjechała tam na rehabilitację położyli na kozetce z barierkami, których nikt nie założył i wypadła z łóżka, w ciągu paru dni doprowadzili do odwodnienia, 2 razy miała migotanie przedsionków, ręka bezwładna po udarze jest gorsza niż była przed przyjęciem do Rept, już nie wspomnę o traktowaniu babci przez niektóre osoby z personelu. Sprawa trafi do sądu, ale zanim ujrzy światło dzienne tutaj ostrzegam!
Wróć na i.pl Portal i.pl