Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koźmiński: PZPN nie może być sierżantem!

Redakcja
- Przez wiele lat w Polsce było zaniedbane szkolenie i dzisiaj zbieramy tego owoce - mówi Marek Koźmiński
- Przez wiele lat w Polsce było zaniedbane szkolenie i dzisiaj zbieramy tego owoce - mówi Marek Koźmiński Andrzej Banaś
- Naszym celem jest, żeby wizerunek PZPN uległ poprawie nie na kilka miesięcy, ale na lata. Żeby tak się stało, trzeba wykonać mnóstwo ciężkiej pracy - mówi w rozmowie z nami Marek Koźmiński, wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. Pyta Bartosz Karcz.

Działa Pan w nowym zarządzie PZPN już od kilku miesięcy. Wiele rzeczy Pana zaskoczyło?
Dużo. Dla mnie to jest nowy rozdział w życiu, więc pewne rzeczy były dla mnie obce. Zdziwiło mnie to, że nie podchodziliśmy do organizacji polskiej piłki jak do biznesu. Staramy się poprawić organizację. Przede wszystkim trzeba dbać o finanse. O pozyskiwanie pieniędzy, a później o ich efektywny podział.

Po kilku miesiącach jedną zmianę można zaobserwować. Nie ma już tak permanentnej krytyki PZPN, jaka była za poprzedniego zarządu. Tę zmianę wizerunkową poczytujecie sobie za jeden z pierwszych sukcesów?
Stało się tak przede wszystkim dlatego, że dostaliśmy bardzo duży społeczny kredyt zaufania. To jest jednak dla nas wyzwanie, bo kiedyś kredyt się skończy, a naszym celem jest, żeby ten wizerunek uległ poprawie nie na kilka miesięcy, ale na lata. Żeby tak się stało, trzeba wykonać mnóstwo ciężkiej pracy.

Zmiany rozpoczęliście przede wszystkim w młodzieżowej piłce nożnej. Mam tutaj na myśli zarówno funkcjonowanie młodzieżowych reprezentacji, jak również reformę rozgrywek juniorskich. Powstają ligi makroregionalne. To jest kierunek, w którym będzie chcieli zmierzać?
Zmiany zostaną ocenione obiektywnie dopiero w perspektywie kilku lat. W młodzieżowej piłce potrzebna jest cierpliwość. Naszym najważniejszym recenzentem jest tzw. teren. Trenerzy, którzy na co dzień pracują z dzieciakami i zmagają się z większymi lub mniejszymi problemami. Chcemy słuchać tych ludzi, bo oni, dobrze znając temat, mogą nam podpowiedzieć, że coś należy zrobić w taki czy inny sposób. Nie zadowolimy wszystkich, ale myślę, że dużo projektów uda nam się wcielić w życie. Powtarzam jednak jeszcze raz, że potrzeba cierpliwości, gdyż polski sport po 1989 roku przeszedł traumę i do dzisiaj jest to chyba ostatnia dziedzina gospodarki, która nie została do końca sprofesjonalizowana.

Myśli Pan, że liga makroregionalna juniorów pomoże w podniesieniu poziomu młodych piłkarzy?
Tworząc ten projekt, przede wszystkim chcielibyśmy, żeby jak najwięcej talentów mogło rozwijać się w harmonijny sposób. Futbol to z jednej strony jest dla młodych chłopaków zabawa, ale z drugiej - wyczyn. Żeby podnosić umiejętności, należy rywalizować z najlepszymi. Trzeba to jednak robić z głową. Trudno bowiem wyobrazić sobie, że juniorzy np. Wisły będą jechać na swój ligowy mecz do Szczecina. Dlatego podzieliliśmy ligę na grupy. To jest trochę powrót do historii. Kilkanaście lat temu tak się grało. Spróbujmy zatem jeszcze raz i zobaczmy, jakie to przyniesie efekty.

Przejdźmy do ligowej piłki. PZPN od rundy wiosennej będzie opłacał sędziów w I lidze. To ukłon w kierunku klubów?
To nie jest ukłon, ponieważ ktoś może to odczytać jako spłacanie długu. Coś na kształt - głosowaliście na mnie, to teraz dostaniecie pieniądze. Bardziej trzeba spojrzeć na to w ten sposób, że staramy się zrozumieć potrzeby klubów. Największe problemy z utrzymaniem klubów są w ligach pierwszej i drugiej. Poszperaliśmy w kasie i znaleźliśmy środki. Nie na zasadzie rozdawnictwa, ale raczej zmniejszenia kosztów wszystkim w jednakowym stopniu.

Michał Listkiewicz powiedział ostatnio, że w perspektywie kilku lat ekstraklasa i I liga powinny utworzyć jedną spółkę. Wierzy Pan, że to możliwe ?

Wątpię. Tutaj są zbyt rozbieżne interesy. Ekstraklasa rządzi się swoimi prawami i nie chce się dzielić swoimi pieniędzmi. Nie wyobrażam sobie, żeby np. Legia, Wisła czy Lech chciały się podzielić swoimi pieniędzmi z 25. zespołem w Polsce.

Jak Pana zdaniem uzdrowić sytuację finansową klubów? Dzisiaj funkcjonuje takie powiedzenie w środowisku, że tylko Zagłębie Lubin nie ma długów. Można zmusić kluby do bardziej racjonalnej polityki finansowej?

PZPN nie może być sierżantem, który będzie kogoś łapał za ucho i mówił mu, że nie może robić tego czy tamtego. Staramy się ujednolicić system licencyjny. Chodzi o to, żeby historyczne błędy, jak np. kiedyś z ŁKS-em, się nie powtarzały. Muszą być klarowne zapisy i jeśli ktoś do pewnego dnia nie spełni warunków A, B, C czy D, to nie zagra w ekstraklasie. Rzecz jasna, musimy brać pod uwagę, że zaległości klubów nie powstały wczoraj, tylko są efektem kilku lat. Nie można zatem komuś powiedzieć, że do jutra ma spłacić wszystkie zaległości, bo inaczej nie dostanie licencji. Możemy zwrócić się z apelem do właścicieli klubów o racjonalniejsze wydawanie pieniędzy. Mamy np. sytuację, że pan Wojciechowski wydawał bardzo dużo, a teraz Polonia ma problemy, gdy pojawił się nowy właściciel. Powoli będziemy zatem dochodzić do rozsądnych sytuacji w kwestiach licencyjnych. Pamiętajmy jednak, że jeśli ktoś będzie miał kaprys i zechce wydać sto milionów, to PZPN nie będzie mógł mu tego zabronić.

Na koniec chciałbym zapytać o reprezentację, bo marzec może być kluczowy w walce o paszporty do Brazylii. Jakie ma Pan przewidywania przed najbliższymi meczami "biało-czerwonych"?

Mecz z Ukrainą jest istotny. Jeśli uda nam się wygrać, a później zespół pociągnie serię z San Marino i Mołdawią, to będziemy już w ogródku. Mecz z Ukrainą będzie jednak bardzo trudny. Nasi sąsiedzi w ostatnim spotkaniu z Norwegią pokazali, że, mimo zawirowań trenerskich, ciągle mają bardzo mocną drużynę. U nas, niestety, problemy ciągle są widoczne i trochę nieoczekiwane. Po meczu z Anglią wydawało się, że jesteśmy na dobrej drodze. Później jednak był zimny prysznic w starciu z Urugwajem, a przede wszystkim z Irlandią. Trener Fornalik ma ponad dwa tygodnie do meczu, po którym albo będziemy w większym spokoju czekali na kolejne potyczki z Czarnogórą, Ukrainą i Anglią, albo będziemy walczyć "o życie". Hurraoptymizmu na pewno nie ma, zresztą skąd miałby być. Dzisiaj polska reprezentacja to kilku piłkarzy wybitnych, kilku niezłych. Nie jest natomiast u nas tak jak w Brazylii czy Argentynie, gdzie selekcjoner wybiera z grona 30, 40 świetnych piłkarzy. Trzymajmy kciuki. Wiara w kibicach jest, bo bilety na mecz z Ukrainą poszły w komplecie, a na San Marino sprzedało się już około 30 tysięcy. To świadczy o tym, jakie jest zainteresowanie reprezentacją. Mamy obowiązek krok po kroku piąć się w rankingach, ale jednocześnie musimy pamiętać, że to nie stanie się z dnia na dzień. Przez wiele lat w Polsce było zaniedbane szkolenie i dzisiaj zbieramy tego owoce.

Rozmawiał Bartosz Karcz

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska