Kostrzewa-Zorbas: Sojusz zamienił się w NATO light

Redakcja
- Paktowi Północnoatlantyckiemu brakuje sił i pieniędzy - mówi politolog Grzegorz Kostrzewa-Zorbas w rozmowie z Andrzejem Godlewskim.

W piątek rozpoczyna się w Lizbonie szczyt NATO, na którym zostanie przyjęta nowa strategia Sojuszu. Czy jest ona zgodna z polskimi interesami?
Tylko w pewnym stopniu. Na szczęście prawdziwe okazało się przypuszczenie, że główną misją sojuszu pozostaje wspólna obrona. Trzeba jednak pamiętać, że te deklaracje mają tylko częściowe pokrycie, bo nie nastąpiło wzmocnienie brzmienia Traktatu północnoatlantyckiego. A przecież od dawno mówiło się o tym. Ważny jest art. 5, o którym wszyscy dużo mówią, a który mało kto czyta. Przypomnę, że zaczyna się on od słów, że atak na jedno państwo członkowskie jest atakiem na wszystkie. Ale dalej czytamy, że państwa nawzajem będą udzielać sobie pomocy i nie jest powiedziane, że będzie to pomoc wojskowa. Nie jest także uściślone, co ta pomoc tak naprawdę oznacza.

Politycy, którzy przygotowali stanowisko Polski na szczyt, uważają, że artykuł 5 to zobowiązanie do solidarnej obrony.
Lepiej, że taki artykuł istnieje, ale powinien zostać wzmocniony. Wzmocniona powinna zostać realna pomoc wojskowa. Takie propozycje i takie nadzieje były obecne w latach 90. Niestety, nie sprawdziły się. Jest też drugi powód, dla którego oceniam ten artykuł jako słaby. Owa słabość nie dotyczy samego zapisu, ale także działań, które on powoduje. Chodzi tu np. o tzw. plany ewentualnościowe. Te plany są w dużej części tajne. To, co jest widoczne, dotyczy - ujmijmy to dyplomatycznie - umiarkowanej pomocy wojskowej. Wciąż widać działanie postanowień, które rozwadniały przyjęcie krajów Europy Środkowej do NATO. Przed 1999 r., gdy przyjęto Polskę, Węgry i Czechy, Rada Północnoatlantycka stwierdziła, że Sojusz nie widzi potrzeby planów rozmieszczania na terenie tych państw wojsk z krajów sojuszniczych. O tych postanowieniach zapomniano, zwłaszcza po 11 września 2001 r., ale nigdy nie zostały odwołane.

Artykuł 5 był wykorzystany tylko raz, po tym jak 11 września terroryści zaatakowali Amerykę. Ale oprócz samego zapisu ważne jest, czy NATO byłoby w stanie realnie obronić swoich członków w Europie. Jest w stanie?
To kolejny problem: rzeczywista słaba zdolność do obrony. Nawet gdyby w razie wojny nie kierowano się wyłącznie oszczędnymi planami Sojuszu, lecz zdecydowano by się na przedsięwzięcie dodatkowych środków, to okazałoby się, że tych środków nie ma. Weźmy np. agresję na któreś państwo we wschodniej Europie. Załóżmy, że w trybie nagłym zbiera się Rada Północnoatlantycka i decyduje, że plany były niewystarczające, i trzeba natychmiast zrobić coś więcej. Jednak ich decyzje nie będą realizowane, bo Sojuszowi brakuje dziś środków i pieniędzy. Właśnie dlatego ironicznie nazywam Sojusz w obecnym kształcie NATO light.
Mimo zobowiązań dziś tylko kilka z 28 krajów wydaje więcej niż 2 proc. PKB na obronność.
W dużym stopniu są to wydatki socjalne przeznaczone na utrzymanie żołnierzy, którzy nie są zdolni do walki za granicą. Często przygotowanie takiej armii wymaga sześciu miesięcy, a w przypadkach nagłych powinno to wynosić sześć godzin. Gdyby NATO zdecydowało, że należy bronić sojusznika i w tym celu należy wesprzeć go w ciągu sześciu dni 100 tys. żołnierzy, to dziś sojusz nie miałby takich sił. Po zimnej wojnie okrojono siły militarne i zwiększono odsetek żołnierzy przeznaczonych do działań poza terytoriami państw członkowskich i poza Europą. Jednak to nie wystarcza na XXI w. Ekspedycyjny charakter sił zbrojnych sojuszu wyssał pieniądze z budżetów państw członkowskich. Poza tym w sumie tych sił zamorskich - jak dawniej mówiono - nie jest dużo i są one maksymalnie zajęte misją w Afganistanie.

Jednak do 2014 r. NATO ma odejść spod Hindukuszu. Misja afgańska nie będzie dobrą lekcją dla sojuszników?
Tym, o czym się teraz dyskutuje w sztabach wojskowych, jest temat, jak wyjść z Afganistanu. To trochę przypomina myślenie Henry'ego Kissingera i Richarda Nixona, którzy jako cel USA w wojnie wietnamskiej zdefiniowali zwycięstwo tego drugiego w wyborach prezydenckich na drugą kadencję. Wyjście z Wietnamu nazwali wyjściem z honorem, ale było to tylko pozorne zachowanie twarzy. Dziś na Zachodzie nie ma wiary w zwycięstwo w misji afgańskiej.

Skutkiem wojny afgańskiej jest to, że NATO zaczęło potrzebować Rosji. Może nie ma się czemu dziwić, że przywódcy NATO decydują teraz w Lizbonie, by ściślej współpracować z Rosją.
Należy współpracować z Rosją, ale na miarę przemian, które w tym państwie zachodzą. Jeżeli Rosja traktuje Zachód jako przeciwnika, urządza ćwiczenia wojskowe na wypadek inwazji NATO na Białorusi, to nie można traktować Rosji jako członka sojuszu, nawet nieoficjalnego. Rosja pomaga sojuszowi, ale zazwyczaj w zakresie, jaki leży w jej interesach. W Afganistanie Rosji chodzi o zwalczanie przemytu narkotyków. To jest pożyteczne, ale zakres współpracy NATO z Moskwą nie jest duży. Poza tym wewnętrzna sytuacja w Rosji jest daleka od przewidywań zawartych w kryteriach członkowskich NATO. Nie można zapominać o tych różnicach.

Rozmawiał Andrzej Godlewski

Więcej przeczytasz w weekendowym wydaniu dziennika "Polska" lub w serwisie prasa24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl