Kościół katolicki i jego rola w Polsce. Czy stajemy się państwem wyznaniowym?

Roman Laudański
Roman Laudański
Czy to polscy duchowni zapisali się do PiS, czy też mamy coraz gorliwszych polityków gotowych podporządkować świeckie państwo Kościołowi? Dziś coraz głośniej mówi się o tym, że Polska staje się państwem wyznaniowym.

Wydaje się, że sojusz tronu i ołtarza nigdy nie był tak ścisły jak w ostatnich pięciu latach, choć każdy rząd po 1989 roku układał się na swój sposób z Kościołem. Pomimo upływu lat i różnych rządów coraz głośniej mówi się o klerykalizacji i uprzywilejowanej roli Kościoła katolickiego w Polsce.

Szukający dobrego miejsca w polskiej polityce Szymon Hołownia w ubiegłym tygodniu ogłosił dziesięciopunktowy „Kodeks Dobrych Praktyk”, który zakłada m.in.: ograniczenie szkodliwego obyczaju występowania funkcjonariuszy publicznych w czasie uroczystości religijnych, na przykład na Jasnej Górze. Sprawdzenie przez NIK przepływów finansowych pomiędzy instytucjami państwa a instytucjami Kościoła. Likwidację Funduszu Kościelnego. Likwidację funkcji etatowych kapelanów (poza wojskiem, policją i strażą graniczną), sporządzenie kompleksowego raportu dotyczącego pedofilii wśród duchownych czy nauczania religii i etyki w szkołach.

– Dziesięć punktów Hołowni to przykład udawania, że chce się coś zrobić – komentuje Agata Diduszko – Zyglewska, polityczka „Wiosny”. – To Lewica najbardziej naciska na zmiany w relacjach państwo – Kościół. Jestem zaskoczona reakcją mediów na to, co ogłosił Szymon Hołownia. Jeśli on chce uzależniać lekcje religii w szkołach od decyzji dyrektorów, to absurd. Z badań wiemy, że większość ludzi w Polsce życzy sobie, by religia wróciła do salek katechetycznych, dzięki temu półtora miliarda złotych rocznie wydawanych na wynagrodzenia katechetów zostanie w budżecie oświaty. A przecież do tego dochodzi darmowe używanie sal szkolnych przez Kościół. Nic nie płaci za ich wynajem. A mówimy o przepełnionych szkołach, w których nie można przeprowadzać dla dzieci zajęć wyrównawczych! Mamy nowego polityka, uważanego za świeżego, który wypowiada dość miałkie rzeczy na temat ponownego układania się czy renegocjowania spraw z Kościołem. Z tego bardzo łatwo będzie można się później wycofać.

Sojusz już za komuny

Dr Paweł Załęcki, antropolog kultury, przypomina, że państwo zawsze starało się układać z Kościołem, nawet w czasach PRL-u, kiedy Kościół był prześladowany przez komunistów, którzy nie cofali się przed mordowaniem księży. Jednak ze względu na duże poparcie społeczne i parasol, który Kościół otwierał nie tylko nad potrzebującymi pomocy działaczami katolickimi, sytuacja Kościoła w Polsce była lepsza niż wielu innych chrześcijańskich wspólnot mniejszościowych.

Trwa głosowanie...

Regularnie uczestniczysz w niedzielnej mszy świętej?

– Patrząc na Polskę od lat 90. ubiegłego wieku widać, że Kościół był zawsze jednym z kluczowych graczy na polskiej scenie publicznej i zawsze wykazywał silne inklinacje do wpływania na scenę polityczną – mówi dr Paweł Załęcki.

Dr Paweł Załęcki: – Po 1989 roku relacje państwo – Kościół były bardzo mocne. W latach 90., kiedy opozycja doszła do władzy, we władzy znaleźli się również świeccy z Kościoła. I to oni w jakimś sensie uwikłali Kościół instytucjonalny w relacje z władzą. W większość sytuacji Kościół dawał się wciągać i z tego korzystał, choć już wtedy padały przestrogi, że to nie jest dobra droga dla Kościoła, że taki sojusz nigdzie na świecie nie skończył się dobrze i nigdzie się nie sprawdził. Wierni coraz bardziej krytycznie oceniają mariaż tronu z ołtarzem. Nawet ci, którzy chcą pozostać przy wierze, coraz częściej marginalizują rolę instytucji Kościoła rzymskokatolickiego. Może powtórzyć się to, do czego doszło np. w Czechach, choć tam – pamiętajmy, że stało się to trochę z innych powodów. Na tym związku najwięcej traci Kościół jako instytucja oraz wspólnota wiernych.

Ludzie poczuli się zagrożeni

– Stopień wpływu fundamentalistycznego Kościoła katolickiego na życie Polaków jest dramatyczny – dodaje Agata Diduszko – Zyglewska. – Ludzie to widzą. Od kilku lat staramy się ujawniać sprawy związane z kościelną pedofilią oraz innymi nadużyciami, a dziś, dzięki lobbingowi hierarchów kościelnych, wprowadzano w Polsce fundamentalistyczne prawo prowadzące do torturowania ciężarnych kobiet i ich rodzin. Dziś wszyscy ludzie poczuli się zagrożeni. Widać to po skali protestów. Proszę też zauważyć, że rodzice zaczęli wypisywać dzieci z lekcji religii, kościoły opustoszały, a ludzie zaczęli głośno, a nie szeptem, krytykować księży i biskupów. Wydaje mi się, że jesteśmy w przełomowym punkcie, z czego się cieszę, bo na Lewicy od lat na to pracowaliśmy. Nie ma możliwości, żeby dziś ktoś to w Polsce zatrzymał.

A jednak jest w naszym kraju znaczna grupa obywateli, którym bardzo odpowiada obecny sojusz tronu z ołtarzem. Są zadowoleni z członków rządu podrygujących w rytm religijnych piosenek na urodzinach Radia Maryja, z polityków przemawiających na Jasnej Górze, nawet kiedy robią to w miejscu wyjątkowego sacrum – kaplicy cudownego obrazu.

Tylko jaka to jest część Polaków? – pyta Agata Diduszko – Zyglewska. – Od dawna postulujemy, żeby uczciwie zapytać, kto tak naprawdę jest w Polsce katolikiem, na kim Kościół może opierać swoją uzurpację do wpływania na prawo? Większość Polaków jako dzieci została ochrzczona, ale pomimo swojej woli. Dlatego nie przekonuje mnie argument, że większość Polaków to katolicy, ponieważ ich ochrzczono. Realni katolicy to tacy, którzy uczestniczą w życiu wspólnoty parafialnej. Chodzą na msze, przystępują do sakramentów, czują się parafianami. A to, według statystyk samego Kościoła, nie więcej niż dwadzieścia kilka procent Polaków. To spora, ale mniejszościowa grupa. Z innych badań wiemy, że 87 procent Polaków absolutnie sprzeciwia się temu, co zrobił Trybunał Konstytucyjny na rzecz PiS i fundamentalistów religijnych. Znamy statystyki rozwodów w Polsce. Wiemy, że coraz mniej dzieci jest chrzczonych, coraz mniej jest również ślubów kościelnych. A z bardzo poważnych międzynarodowych badań wynika, że Polska jest najszybciej laicyzującym się krajem w Europie! Czyli grupa, której odpowiada niesłychane wykorzystywanie publicznych pieniędzy oraz wpływanie na prawo, jest równa tym, którzy głosują na PiS.

Dziś elektorat PiS w sondażach szacowany jest na 30 – 31 procent.

Projekt religijny czy polityczny?

– Dziś coraz częściej ludzie związani z Kościołem, ze środowisk otwartego katolicyzmu, jak prof. Stanisław Obirek, mówią wprost, że polski Kościół stał się projektem politycznym i że nie ma nic wspólnego z nauczaniem Chrystusa. Ci, którzy go wspierają, w większości są związani z obecną opcją polityczną. To Kościół zapisał się do konkretnej partii. A rząd – widząc zjawisko zbiorowego uciekania ludzi z Kościoła czy dzieci z religii – nie tylko daje Kościołowi duże pieniądze, ale i pozwala mu destrukcyjnie wpływać na prawo.

Czy Kościół hierarchiczny zapisał się do PiS? Nie tylko, to czołowi przedstawiciele PiS zapisali się do Kościoła lub dużo mocniej niż to bywało wcześniej zaznaczają w nim swoją obecność. To sprawa dwustronna – komentuje dr Paweł Załęcki. – W wielu sytuacjach Kościół dostawał więcej niż oczekiwał. Rozumiem, że działo się to w ramach podziękowań za opiekę nad opozycją, także niewierzącą, sprawowaną przez Kościół w PRL-u. Takie nieustanne nagradzanie i kadzenie może każdej jednostce zawrócić w głowie i poprzestawiać hierarchię wartości, co stało się z dużą częścią Kościoła instytucjonalnego.

Czy biskupi podążą za papieżem?

– Dla mnie symbolem tego, że w stosunkach państwo – Kościół nie jest dobrze była decyzja arcybiskupa Gądeckiego, który odmówił wydania dokumentów w dochodzeniu wobec księdza z zarzutami pedofilii – mówi Michał Rzeczycki, filozof z Klubu Jagiellońskiego. – To ewidentne wykorzystanie uprzywilejowanej pozycji Kościoła. Widać, że księża i biskupi są zadowoleni wtedy, kiedy fasadowa, zewnętrzna część Kościoła jest najbardziej eksponowana. Podczas uroczystości, kiedy wartości chrześcijańskie w prawie zapisywane są w taki a nie inny sposób. To jest model prowadzący do ścisłych związków z władzą. Na zasadzie wzajemności może to prowadzić do zabiegania o poparcie polityczne czy zasilanie Funduszu Kościelnego. Przy okazji wyroku TK widać, że na ulice wyszło przede wszystkim pokolenie wychowane na szkolnej katechezie. To świadczy o błędnym założeniu. Powinno być tak, że to wspólnota lokalna czy rada rodziców prosi o zorganizowanie lekcji religii w szkole, bo po co dziecko ma dodatkowo chodzić na katechezę do kościoła. Tymczasem mamy niepisane prawo polegające na tym, że religia w szkole po prostu jest, natomiast co do konsultacji, to już nie jestem pewien, czy one wcześniej się odbywają. Czy to jest oddolne działanie na życzenie lokalnej społeczności.

– A co do aborcji, to obawiam się, że po zmianie władzy może nastąpić odbicie wahadła – stwierdza Michał Rzeczycki. –Tak mocne zaostrzenie prawa doprowadzi do drastycznych przypadków. To są sprawy o potwornym kalibrze moralnym, wywołujące wielkie emocje. Kościół na tym niczego nie zyska, zwłaszcza że forsuje wizję, która jest potwornie upraszczająca nawet wobec własnej doktryny. Odnoszę wrażenie, że nauczanie społeczne Kościoła jest znacznie bogatsze niż aborcja, eutanazja czy zakaz związków partnerskich. Cieszę się z ostatniej encykliki papieża Franciszka, który przenosi ciężar z kwestii bioetycznych, seksualnych na pracę, relacje międzyludzkie czy systemowe rozwiązania pomocy dla osób niepełnosprawnych. Jednak mam wątpliwości, czy polscy biskupi podążą za papieżem. Ich model relacji państwo – Kościół dotyczy ciągle poprzedniej epoki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

2024 Omówienie próbnej matury z matematyki z Pi-stacją

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kościół katolicki i jego rola w Polsce. Czy stajemy się państwem wyznaniowym? - Gazeta Pomorska

Wróć na i.pl Portal i.pl