Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korupcja w słupskiej delegaturze konserwatora zabytków

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Iwona K. - była urzędniczka słupskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku.
Iwona K. - była urzędniczka słupskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku. Archiwum
Prokuratura Regionalna w Gdańsku oskarżyła koszalińskiego archeologa o przekupstwo i pranie brudnych pieniędzy. Jacek B. - do niedawna pełniący obowiązki dyrektora muzeum - chce dobrowolnie poddać się karze. Jednak śledztwo wciąż trwa przeciwko Iwonie K., byłej urzędniczce słupskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku oraz przeciwko archeolog Agnieszce K.

Według śledztwa Prokuratury Regionalnej w Gdańsku (do niedawna Apelacyjnej), ponad milion trzysta tysięcy w sumie wpłynęło na konto 61-letniej Iwony K., starszego inspektora słupskiej delegatury Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Pieniądze przelewali archeolodzy Jacek B. i Agnieszka K. oraz sama Iwona K., która prowadziła finanse wykorzystywanej dla procederu Fundacji Ochrony Krajobrazu Kulturowego Pomorza Środkowego. Z kolei na konta archeologów z fundacji przelano dla Jacka B. - prawie 200 tys. zł, dla Agnieszki K. - lub jej firmy ok. 570 tys. zł. Pieniądze krążyły na różnych rachunkach bankowych, bo chodziło o ich wypranie.

Prokuratura ustaliła, że do przestępstw korupcyjnych dochodziło w czasie stycznia 2005 roku do kwietnia w 2012 roku. Wtedy z pracy odeszła Iwona K.

- Rozwiązano z nią umowę, ale najpierw przebywała na długotrwałym zwolnieniu lekarskim - mówi Marcin Tymiński, rzecznik pomorskiego konserwatora zabytków.

Prokuratura zarzuca byłej urzędniczce szereg przestępstw korupcyjnych popełnionych w związku z pełnioną funkcją publiczną. To Iwona K. przygotowywała decyzje administracyjne dotyczące badań archeologicznych. Z ustaleń śledztwa wynika, ze żądała od archeologów łapówek, w niektórych sytuacjach wręcz jedną trzecią wynagrodzenia, które wypłacał im inwestor, w zamian za to, że właśnie im zlecała te prace. A nawet sugerowała inwestorom, by zrezygnowali z wybranego już wcześniej innego archeologa.

"Żądała pieniędzy za duże inwestycje, za to, że archeolodzy mogli pracować na jej terenie" - takie słowa padły w śledztwie.
Chodzi o szereg inwestycji w Słupsku, na przykład przy budowie "Galerii Słupsk", Czarnem, Człuchowie, czy Lęborku. Inwestorami byli m.in. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, Zarząd Dróg Miejskich w Słupsku, czy prywatne firmy, które przed przystąpieniem do prac budowlanych musiały przeprowadzić badania archeologiczne.

Mariusz Marciniak, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Gdańsku o toczącym się od czterech lat śledztwie nie chce mówić. Ujawnia tylko zarzuty dotyczące oskarżonego Jacka B., którego sprawa została wyłączona.

- Do Sądu Okręgowego w Słupsku przesłaliśmy wniosek, z jedenastoma zarzutami, o dobrowolne poddanie się karze przez Jacka B. dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz 20 tysięcy złotych grzywny - mówi.

Prokuratur dodaje, że śledztwo nie wykazało, by badania archeologiczne były nierzetelnie wykonywane.

42-letni Jacek B. miał postawione zarzuty jeszcze jako pełniący obowiązki dyrektora muzeum w Koszalinie. Nadal tam pracuje w dziale archeologii. Przebywa na wolności za poręczeniem majątkowym w kwocie 10 tysięcy złotych. Zakaz opuszczania kraju i dozór policji już uchylono.

Więcej w środę w "Głosie". Chcesz zobaczyć o czym piszemy w najnowszym "Głosie"? Kliknij i pobierz e-wydanie Głosu Pomorza.

Czytaj także na GP24

gp24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza