Koronawirus w Krakowie. Dzienniki z pierwszej linii frontu. "Jeśli jeden z was bawił się w dyskotece, to zaraził około 400 osób"

Lidia Stopyra
Tu, w poniedziałek, 9 marca, potwierdzono pierwszy w Małopolsce przypadek z COVID-19. Tu przez 24 godziny na dobę trafiają dzieci z całej południowej Polski z podejrzeniem koronawirusa. W szpitalu im. Żeromskiego się nie zasypia. Pracownicy dzień i noc pobierają materiał do testów. Codziennie, po kilkanaście razy ubierają i ściągają kombinezony i maseczki ochronne, czasami donoszą pacjentom wodę, czasami pastę do zębów i piżamę. Przewidują wszystkie możliwe scenariusze i liczą, na ile dni wystarczy środków osobistego zabezpieczenia. Pomagają im setki dobrych ludzi, krakowian i nie tylko. Dowożą obiady, pieką ciasta, wpłacają pieniądze na konto. Dzień do dnia jest tu niepodobny. Dziennik z pierwszej linii frontu pisze dla nas dr Lidia Stopyra, specjalistka chorób zakaźnych, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie.

FLESZ - Koronawirus - kwarantanna w całej Polsce

od 16 lat

Weekend
Sobota, 21 marca, wschód słońca: 5.41,
Niedziela, 22 marca, wschód słońca: 5.39

Sobota, niedziela? Dzień do dnia nie jest podobny, ale koronawirus nie ma weekendu. Ludzie inaczej nie chorują tylko dlatego, że jest święto i trzeba dać odpocząć lekarzowi czy pielęgniarce. Nauczyłam się mocno nie zasypiać, a jak już, to komórkę zawsze mam przy uchu. Na wszelki wypadek. Dzwonią po konsultację lekarze, pacjenci, znajomi. W niedzielę pół wieczoru rozmawiałam z Madagaskarem, gdzie są już pierwsze przypadki Covid-19 i strach, straszny strach, bo wyniszczeni głodem i chorobami zawsze chorują ciężej. Czasami zasypiam na krześle, kiedy jest na to chwila. W nocy, o 1.30 w komórce lub komputerze odbieram wyniki badań pacjentów w kierunku koronawirusa. To ważne, bo ludzie czekają, nie śpią, bo przecież ciężko zasnąć, kiedy się np. nie wie, co z dzieckiem. I dzwonię na oddział, bo jak jest wynik ujemny, to trzeba zwolnić reżimy - nie ma już konieczności wchodzić do pacjenta w specjalnej ochronie. A maseczki i kombinezony trzeba oszczędzać bardzo, bo wciąż wszystko mamy „na styk”. Przebieranie też wymaga czasu, a pacjentów coraz więcej.

Dziś myślę, że kiedy słyszałam w grudniu o Chinach, o koronawirusie, jakoś to do końca nie docierało. Wydawało się dalekie i egzotyczne. Nie spodziewałam się, że wkrótce koronawirus zmieni świat. Jak każda epidemia - dawniej były trąd, kiła, dżuma i miliony ofiar. Dziś mówi się o wielkich stratach, ekonomicznych, gospodarczych. Medycznie nie jesteśmy już tak bezradni, damy radę.

Bilans na koniec weekendu: Zarażonych: Polska: 634, 7 ofiar śmiertelnych, Małopolska: 24 osoby zarażone

Poniedziałek, 23 marca
Wschód słońca: 5.37

To nie jest tak, że w poniedziałek budzę się przerażona i myślę, czy jesteśmy gotowi, czy wszystkim uda się pomóc, czy nikt nie umrze. Musimy być. Dziś akurat wiedziałam, że będzie ciężko. Już w nocy dostałam wiadomość, że jadą do nas dwie chore dziewczynki ze Śląska. Z potwierdzonym dodatnim wynikiem SARS CoV. Zaczęłam dzień od zbadania dzieci. Są w dobrym stanie, mają objawy infekcji dróg oddechowych. Są wesołe, urządzają się w małym pokoiku na kilka dni. Zwykle bardziej boją się rodzice, przynajmniej na początku. Potem, kiedy widzą, że z godziny na godzinę jest lepiej, uspokajają się. Ale nie zawsze z godziny na godzinę jest lepiej. Musimy zachować spokój, nawet gasić pożary trzeba ze spokojem. Teraz czas na mobilizację, zaplanowanie tego, co można przewidzieć, do czego można się przygotować. Żeby wszystko zrobić jak najlepiej.

I wspominam te piękne momenty, jak np. ten, kiedy matka dziecka z ciężką mukowiscydozą rzuciła mi się na szyję z radości, kiedy przyszłam jej powiedzieć, że właśnie otrzymaliśmy wynik jej dziecka - koronawirus ujemny. Dla niego byłby to wyrok. Albo kiedy kolejni ludzie przynoszą nam obiady, słodycze, byśmy nie tracili energii. No i zachwycają mnie młodzi ludzie; wolontariusze, którzy chcą tu przychodzić, i lekarze, którzy trafiają tu przerażeni na pierwsze dyżury, a potem, choć kończą staż, pytają, czy mogą tu dalej przychodzić.

Bilans dnia: Zarażonych: Polska: 649, 8 ofiar śmiertelnych, Małopolska: 33 zarażonych
Wtorek, 24 marca
Wschód słońca: 5.34

Kiedy zakażeni pacjenci opowiadają, co robili na kilka dni przed rozpoznaniem, gdzie chodzili, z kim się spotykali kilka dni przed tym, zanim do nas trafili - włos mi się jeży na głowie. Izolacja wygląda tak, że jeden pan czy druga pani wychodzą na zakupy, na pocztę, do apteki, jeżdżą autobusem. A wokół pełno ludzi. Po drodze spotyka się sąsiadów z psem, wypada zamienić jedno, dwa słowa. I tak dalej, i tak dalej. Wszystko w dobrej wierze, żeby pomóc innym, bo nikt nie przypuszczał nawet, że może być zakażony. Statystycznie każdy zaraża dwie, cztery osoby. I codziennie, lawinowo wzrasta liczba zakażonych.

Wielu rodziców boi się, czy w razie zachorowania ich dziecka nie będą musieli zostawić go samego w szpitalu. Bo przecież koronawirus to pełna izolacja. Pytają, czy mogą zostać ze swoim chorym dzieckiem w izolatce. By przytulić, pocieszyć, poczytać. Podejmujemy wówczas decyzję razem z rodzicem, tak, aby było jak najlepiej.

A u nas najbezpieczniej. Obowiązuje ścisły reżim sanitarny. Każdy pacjent wprowadzany jest z zewnątrz, bezpośrednio na salę, nie mijając nikogo. I na tej sali z łazienką zostaje, za podwójnymi drzwiami, w ścisłej izolacji. Do pacjenta podchodzimy w pełnym zabezpieczeniu - nakrycie na głowę, zabezpieczenie oczu, maseczka, fartuch lub kombinezon. Do tego pacjenta, który jeszcze wczoraj nieświadomy tańczył w dyskotece pełnej ludzi też...

I cały czas mnóstwo telefonów i mejli, wielu dobrych ludzi chce pomóc. To bardzo buduje i dodaje sił. Zaczynamy czuć się bezpiecznie, mamy już czym pracować. Ale jak zawsze powtarzam, że w każdej wielkiej rzeczy najważniejsi są ludzie. Bez nich najlepszy sprzęt nie zadziała. Jest bardzo trudno, wszechobecny strach, ucieczki, różnie ludzie reagują na stres. I mój wspaniały zespół, odważny, zawsze gotowy do pomocy, mimo trudności, zmęczenia i wszechobecnej stygmatyzacji. Chciałabym móc wypłacać wielkie premie.

Bilans dnia: Zarażonych: Polska: 901, 10 ofiar śmiertelnych, Małopolska: 48 zarażonych

Środa, 25 marca
Wschód słońca: 5.32

Dzisiaj trochę więcej przyjęć niż wczoraj. Dziewczynki ze Śląska mają się całkiem dobrze. Inni pacjenci cieszą się z ujemnych wyników. Ta radość w oczach rodziców - że to nie koronawirus.

Zaprzyjaźniamy się tu wszyscy. Rodzice próbują nam pomóc. Czytają w prasie, że brakuje maseczek i kombinezonów, widzą ile razy do każdego chorego pacjenta musimy się przebierać. Jeden tatuś proponuje, że sam będzie mierzył temperaturę, ciśnienie, tętno, saturację, a nawet posprząta pokój. Kiedy ludzie widzą na miejscu, jak to wszystko wygląda, jak działa i jaka panuje atmosfera, strach i obawy zastępuje radość i nadzieja. Wszyscy jesteśmy razem. Choć bywa przecież trudno, na wyniki czeka się kilkanaście godzin, a czasem nawet dwa dni. A takie czekanie to olbrzymi stres. Ale powoli oswajamy się z koronawirusem. Ludzie już nie trafiają na SOR, do kolejek wiedzą do jakich służb zadzwonić, jak się zachować. Dzwonią koledzy z POZ, pytają, jak kierować pacjentów, aby było bezpiecznie, w pełnej izolacji.

Dziś patrzyłam też na ogólnopolskie statystyki - ponad 900 zachorowań, 10 zgonów, troszkę ponad 1 procent śmiertelności. W Chinach 2.3 procent We Włoszech prawie 10.

I znowu - pełna mobilizacja, maksymalna koncentracja, wszystko trzeba zrobić perfekcyjnie!

Bilans dnia: Zarażonych: Polska: 1031 , 14 ofiar śmiertelnych, Małopolska: 56 zarażonych

Czwartek, 26 marca
Wschód słońca: 5.30

Pisałam, że dzień do dnia jest u nas niepodobny - i tak faktycznie jest. Nie da się przewidzieć, ile osób do nas trafi, ta sytuacja czasem zmienia się w ciągu godziny. Raz jest to sześć, siedem, czasami 15 czy 17 pacjentów. Wczoraj musiałam wieczorem wracać na oddział, bo były trudne przypadki, trzeba było je opanować. Dziś mamy 24 pacjentów, do 20 musimy podchodzić jak do potencjalnie chorych, w pełnych zabezpieczeniach. Każdy z nich to inna historia. Powtarzam młodym: jeśli jeden z was przez cztery dni bawił się w dyskotece, to zaraził około 400 osób. Pytają mnie dziś, czy u nas powtórzą się Włochy? My byliśmy od Włochów mądrzejsi, stąd te optymistyczne statystyki, które wczoraj podawałam. Największe niebezpieczeństwo to nieświadomość, spontaniczne zachowania. Dziś większość z nas wie, co to znaczy racjonalny dystans. Ja na ulicy czy poczcie tak samo podchodzę do każdego, jak do tego, który trafia na oddział. Bądźmy mądrzy, zachowajmy te 1,5, dwa metry odstępu, a będzie dobrze.

Selfie z placu boju. Poruszające zdjęcia medyków walczących ...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze 13

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

J
Janusz

A jak tankował paliwko na stacji benzynowej, to się nie zaraził?

G
Gość
27 marca, 13:22, x:

Lans na nieszczęściu?

Może by tak zamiast obsypywać naszych "zbawców" peanami o tym jacy to oni och ach są, to zastanowili byśmy się nad całym społeczeństwem? Część nie śpi i idzie do pracy. Inżynierowie robią respiratory, pracownicy je składają. Ktoś robi żywność, ktoś środki dezynfekujące, ktoś maseczki itp... a bohaterami są tylko służby medyczne? A co te służby zrobiły do tej pory? Że ryzykują życie? Hmmm no a kto, poza tymi którzy siedzią 24/7 w domu nie ryzykuje? Każdy, kto idzie do pracy po to, żeby Polska nie popadła w totalną ruinę, żeby można było coś zjeść, mieć się w co ubrać itp jest bohaterem!

Słuszne słowa!

G
Gość

NO I? i tak sie wszyscy tym zarazimy. wszyscy naukowcy o tym mówią że ten wirus zostanie na zawsze. wiec po co te ściemy .... te kwarantanny itd . na tajwanie sie nie boją i żyją normalnie , bo izolują chorych a nie całę społeczeństwo

x
x

Lans na nieszczęściu?

Może by tak zamiast obsypywać naszych "zbawców" peanami o tym jacy to oni och ach są, to zastanowili byśmy się nad całym społeczeństwem? Część nie śpi i idzie do pracy. Inżynierowie robią respiratory, pracownicy je składają. Ktoś robi żywność, ktoś środki dezynfekujące, ktoś maseczki itp... a bohaterami są tylko służby medyczne? A co te służby zrobiły do tej pory? Że ryzykują życie? Hmmm no a kto, poza tymi którzy siedzią 24/7 w domu nie ryzykuje? Każdy, kto idzie do pracy po to, żeby Polska nie popadła w totalną ruinę, żeby można było coś zjeść, mieć się w co ubrać itp jest bohaterem!

F
F3EDFCD

Zaprosilbym ją po wszystkim na kawę. Bardzo sympatyczna kobieta.

G
Gość

No to pani Stopyra zostanie gwiazdą!

J
Judo

Oj tam, służba zdrowia zawierzona Chrystusowi, więc nie ma się co bać. Ja idę jutro do kościoła i ta lewacka panikę mam gdzieś.

K
Krakus

Szacunek dla Służby Zdrowia - równocześnie prośba o dokładniejsze wywiady policyjne-ludzie kłamią- zgłasza się matka z dzieckiem, nie mówi nic o ojcu,który pracuje i jest di dżejem równocześnie,ale zameldowany pod innym adresem....

F
Frytka

Bohaterzy to mało powiedziane !!!

DZIĘKUJEMY ZA WASZĄ PRACĘ I POŚWIĘCENIE !!!!!!!!!!!

S
Sokular

Chwała szpitalowi i Dziennikowi Polskiemu - najlepszej gazety,która merytorycznymi informacjami służy ludziom nie bawiąc sie w płytką politykę

G
Gość
27 marca, 07:57, Gość:

ZABÓJCZA szczepionka na Koronawirusa. Lekarz z Katowic OSTRZEGA - nie BIERZCIE jej ABSOLUTNIE!

Jaka szczepionka? Przecież nie ma jeszcze szczepionki.

G
Gość

ZABÓJCZA szczepionka na Koronawirusa. Lekarz z Katowic OSTRZEGA - nie BIERZCIE jej ABSOLUTNIE!

G
Gość

Jeśli ktoś wracal z Włoch z pociągiem do Krakowa a potem MPK i PKS to zaraził nawet więcej?

Wróć na i.pl Portal i.pl