We wtorek do redakcji zadzwonił nasz Czytelnik, który uważa, że studenci z Chin przebywający w Białymstoku mogą być zagrożeniem dla zdrowia mieszkańców. Jego zdaniem powinni zostać odizolowani od społeczeństwa.
Zaniepokojeni mieszkańcy przychodzą również do aptek, gdzie rozpytują o leki przeciwwirusowe.
- Jak w przypadku każdej choroby nagłośnionej medialnie, pacjenci przychodzą do apteki spanikowani. Wczoraj miałem klienta, który chciał kupić tamiflu. Lek był zalecany do profilaktycznego zażycia, kiedy występowało zagrożenie związane z wirusem ptasiej grypy - mówi Walentyn Pankiewicz, farmaceuta z Białegostoku. - Jedyne co mogę zrobić w takich sytuacjach, to tłumaczyć i uspokajać, bo nie ma czego się bać - uważa specjalista.
Podkreśla, że kupowanie i zażywanie leków przeciwwirusowych nie ma sensu, ponieważ działają jedynie wtedy, gdy wirus znajduje się już w organiźmie. Na niewiele zdadzą się również suplementy na zwiększenie odporności. W ramach ochrony przed różnymi wirusami warto mieć za to maskę ochronną. W Aptece "Pod Gryfem" klienci chętnie kupują je bardzo chętnie.
Zachorowania są monitorowane.