Kora? Wyrazista, silna, szczera. Bezkompromisowa. Pełna kontrastów

Dorota Kowalska
Od jakiegoś czasu spekulowano, czy pojawi się w kolejnej edycji "Must Be the Music". Wiadomo, że Kora Sipowicz od kilku miesięcy walczy z nowotworem. Ale pojawiła się i - jak mówią pozostali jurorzy - radzi sobie znakomicie.

Kora walczy. Wróciła do "Must Be the Music" i pracuje bez żadnej taryfy ulgowej. - Mamy w tym roku bardzo wielu uczestników, zwłaszcza zespołów, castingi przedłużają się do północy - przyznaje Elżbieta Zapendowska, jedna z jurorek polsatowskiego show. - Kora jest z nami do samego końca. Ma świetne poczucie humoru. Ta praca jest dla niej mobilizująca, to silna kobieta - dodaje jeszcze Zapendowska.

Udział Kory Sipowicz w siódmej edycji "Must Be the Music" do ostatniej chwili stał pod wielkim znakiem zapytania. Od kilku tygodni wiadomo, że wokalistka Maanamu walczy z nowotworem. Na domiar złego trzech byłych muzyków zespołu chce reaktywować grupę pod nazwą Złoty Maanam z nową wokalistką Karoliną Leszko. Kora mówi krótko: - Maanam to dziecko moje i Marka Jackowskiego. Nie ma zgody na coś, co chce udawać Maanam, choć Maanamem nie jest.

I choć ostatnie miesiące muszą być dla Kory trudne, nie poddaje się. Ale też określenie "silna kobieta" pada najczęściej z ust naszych rozmówców, kiedy pytamy ich o Korę. I jeszcze: "niezwykle utalentowana", "kontrowersyjna". - Kontrowersyjna? Na pewno. Ma własne, mocno ugruntowane poglądy. A do tego to prawdziwa artystka, z typowymi dla prawdziwego artysty wyobraźnią i nadwrażliwością - opowiada Elżbieta Zapendowska. I dodaje, że przed programem w ogóle się nie znały.

Pochodzą z innych światów, z zupełnie różnych bajek. - Zdarzało się, że podczas programu Kora wyraziła opinię, z którą kompletnie się nie zgadzałam, a potem powiedziała coś takiego, co mi otwierało jakąś klapkę w głowie, i zmieniałem zdanie - mówi Zapendowska. I dalej: - Tak, Kora jest specyficzna. Czasami naburmuszona, czasami spokojna. Ma cudowne odruchy dobroci i odruchy złości. Szczera do bólu. Bezkompromisowa. Pełna kontrastów.

Olga, bo to jest jej prawdziwe imię, jest córką Marcina Ostrowskiego i Emilii Ostrowskiej. Do 1939 r. Ostrowski był komendantem Policji Państwowej w Buchaczu, po agresji ZSRR na Polskę został aresztowany przez NKWD. W tym samym czasie jego żona i córki zostały deportowane do ZSRR, żona zmarła na zesłaniu.

Rodzice Kory poznali się po II wojnie światowej w Krakowie, oboje pracowali tu jako urzędnicy. Olga była ich piątym i najmłodszym dzieckiem. Ze względu na bardzo trudną sytuację materialną i zdrowotną rodziców Kora przez pięć lat mieszkała w domu dziecka prowadzonym przez siostry prezentki w Jordanowie.

Do rodzinnego domu powróciła tuż po śmierci ojca, ale po roku musiała przenieść się do Jabłonowa Pomorskiego, gdzie przez kolejny rok mieszkała u swojego wujostwa i uczęszczała do szkoły podstawowej w klasie IV. Dalszą edukację w szkole podstawowej i liceum ogólnokształcącym kontynuowała w rodzinnym Krakowie, aż do zdania egzaminu maturalnego - tyle można wyczytać o jej młodości w internecie.

Nie miała łatwego dzieciństwa. Wiele lat później wyznała w jednym z wywiadów, że była molestowana przez księdza, opowiada o tych doświadczeniach w piosence "Zabawa w chowanego". "To tkwi głęboko. Wrosło w psychikę, jak tatuaż wrasta w skórę. Oczywiście, nie myślę o tym obsesyjnie dzień i noc, ale to wciąż powraca. Pamiętam doskonale, jak strasznie się bałam, gdy wyszłam od księdza. Przez lata nie byłam w stanie nikomu o tym powiedzieć, nikomu się poskarżyć, bo byłam wychowana w poczuciu, że kobieta jest grzesznym narzędziem, że to ta Ewa, to jabłko, że wina jest we mnie. Choć to przecież ja byłam ofiarą starego, obrzydliwego księdza" - zwierzyła się w 2010 r. tygodnikowi "Wprost". I jeszcze: "Pochodziłam z bardzo biednego domu, wiadomo było, że wróciłam z sierocińca, półsierota, ojciec już nie żył, matka borykała się z piątką dzieci. Mieszkaliśmy w piwnicy. To charakterystyczne dla zwierzeń ofiar księży pedofilów, że zwykle są to dzieci z takich właśnie domów. Wielodzietnych, zaniedbanych. Oni dobrze wiedzą, kogo wybrać. Taką ofiarę łatwo wpatrzyć".

W innym z wywiadów wyznała, że "jest depresyjna od urodzenia. Jako małe dziecko popełniała nieustanne samobójstwa. Uważała, że urodziła się przez pomyłkę, więc chciała ze sobą skończyć . Jako 17-latka tak to zrobiła, że praktycznie znalazła się po drugiej stronie. Wtedy dopiero doceniła życie, nawet to przepełnione bólem".
Może trudne dzieciństwo sprawiło, że Kora stała się tak silna i tak bezkompromisowa. - Przez krótki czas byliśmy sąsiadami. Lepiej znam syna Kory niż ją samą, ale to, co mogę o niej powiedzieć, w młodzieżowym slangu brzmiałoby: "odklejona". Ma swoje "ja", dystans, nie podlega presji, robi to, na co ma ochotę. Ona żyje w swoim własnym świecie, równoległym do naszego - opowiada Michał Piróg, choreograf.

Udowadniała to przez całe życie. Jako nastolatka była silnie związana z krakowskim środowiskiem artystycznym i hipisowskim. Przyjaźniła się z Piotrem Skrzyneckim, Jerzym Beresiem, Wiesławem Dymnym, Krystyną Zachwatowicz czy Piotrem Markiem. Właśnie wtedy przyjęła pseudonim Kora.

- Spotkałyśmy się pod koniec lat 70., to były czasy rewolucyjno-awangardowe. Pracowałyśmy nad swoim wizerunkiem, a nasz przyjaciel Richard Boulez uczył nas angielskiego. Plotkowałyśmy, chodziłyśmy na plażę, pracowałyśmy. Cudownie jest z Korą przebywać: jest twórcza, pomysłowa. Jest lojalnym przyjacielem, na którego zawsze można liczyć - opowiada Małgorzata Potocka, aktorka, reżyser, producentka filmowa, była żona Grzegorza Ciechowskiego. - Pamiętam, że wtedy prawie wszyscy mieliśmy kompleks bycia takimi jak muzycy na zachodzie. Tylko Kora nie miała z tym problemu. Nie musiała nikogo udawać. Była sobą. Ma styl, osobowość, które wychodzą z wnętrza - opowiada Potocka.

To był czas powstawania Maanamu, jednego z najbardziej znanych i popularnych polskich zespołów. Maanam wydał 11 studyjnych albumów, wylansował rekordową liczbę kilkudziesięciu przebojów z takimi klasykami na czele, jak: "Boskie Buenos", "O! Nie rób tyle hałasu", "Kocham cię, kochanie moje", "To tylko tango" czy "Lucciola".

"Maanam był ewenementem. Gdyby grał nie w latach 80. i nie za żelazną kurtyną, miałby szansę na karierę międzynarodową. Format tandemu Kora - Marek Jackowski to dla mnie klasa światowa. Przełamywali bariery środowiskowe, byli komunikatywni. Mogli ich zagrać w modnym klubie w stolicy, mogli w tancbudzie na wsi, a i tak wszyscy rozumieli te piosenki. Marek był po prostu genialnym kompozytorem" - ocenił Jan Benedek, polski kompozytor, gitarzysta i wokalista, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Po 32 latach działalności zespół zawiesił aktywność w grudniu 2008 r. Olga zaczęła występować pod szyldem Kora, choć początkowo koncertowała wraz z większością muzyków ostatniego składu tego zespołu. Obok premierowych nagrań grali głównie przeboje Maanamu. - Uwielbiam ją za jej uroczy uśmiech. Trzeba mieć niesamowitą siłę, żeby tworzyć i jeździć na koncerty. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jaki to wysiłek. Kora ma talent i jest nieprawdopodobnie pracowita. Posiada jeszcze coś, co dla artysty jest niezbędne: charyzmę i magnetyzm - ocenia Michał Komar, pisarz i publicysta.

Marek Jackowski w między czasie wyemigrował za granicę. Zamieszkał we Włoszech w San Marco di Castellabate, w prowincji Salerno, pod Neapolem. W maju zeszłego roku zmarł na zawał serca. "Gdy rozpadał się Maanam, było między nami zmęczenie. Był brak prób. Ale ja nie jestem osobą, która idzie w zaparte. Potrzebuję tylko czasu - uważam, że to najlepszy sędzia. Ostatnio Kamilowi śniło się, że Marek, Porter, »Yanina« i ja gramy jakiś jam. Wszystko w superradosnej atmosferze. Tak to czasem bywa, że w pewnym momencie zamykasz drzwi, aby w innym na powrót je otworzyć. Tylko że teraz te drzwi zostały zamknięte na zawsze. Można mówić o nieśmiertelności artysty, o ponadczasowej sile jego piosenek. Ale teraz jest mi po prostu żal, że go nie ma" - mówiła potem Kora w rozmowie z dziennikarzem "Gazety Wyborczej". Nie ukrywała, że przeżywa śmierć byłego męża.

Podobnie jak jej muzyką fani interesowali się życiem prywatnym artystki, a to było burzliwe. Kora na początku lat 70. została żoną Marka Jackowskiego, z którym zakładała Maanam. Ich małżeństwo trwało od 13 lat, a owocem tego związku jest syn Mateusz. Po przeprowadzce z rodzinnego Krakowa do Warszawy Olga poznała swojego obecnego partnera Kamila Sipowicza, któremu urodziła syna Szymona. W 1979 r. Kora wraz z Markiem Jackowskim i dziećmi wróciła do Krakowa, w 1984 r. rozwiodła się z Jackowskim, ale oboje wciąż grali w Maanamie. Wokalistka zamieszkała z Sipowiczem dopiero pod koniec lat 80. Para założyła własną wytwórnię fonograficzną Kamiling Co wydającą głównie płyty Maanamu.
Olga nie biega po imprezach, bankietach, jest za to członkinią osławionego Klubu 22. Na pomysł jego stworzenia wpadły Henryka Bochniarz i Barbara Labuda - to grupa kobiet sukcesu, które spotykają się, a na swoje spotkania zapraszają gości: polityków, biznesmenów, ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. Kora była jedną z pierwszych, którym Henryka Bochniarz zaproponowała "klubową legitymację".

- Poznałam Korę chyba właśnie w Klubie 22 - wspomina prof. Magdalena Środa. - I choć z ludźmi z show-biznesu nie utrzymuję jakichś bliskich kontaktów, to z Korą szybko znalazłyśmy wspólny język. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale ona jest pożeraczką książek. Potrafi do mnie zadzwonić i opowiadać o jakiejś pozycji, którą ostatnio przeczytała i która ją zachwyciła. Jest osobą bardzo ciekawą intelektualnie. Świetnie się zna na malarstwie, w tej dziedzinie to ona jest przewodnikiem. Sama pięknie rzeźbi - opowiada prof. Środa. I dodaje, że Kora wypoczywa bez telewizji, nie chodzi w miejsca publiczne, ale łapie równowagę, słuchając muzyki i czytając.

Od czasu do czasu jest autorką małego skandaliku. W sierpniu dwa lata temu została oskarżona o posiadanie w swoim domu niedozwolonej prawnie ilości 2,83 g suszu konopi indyjskich. Groziła jej nawet kara trzech lat więzienia. Afera wybuchła, kiedy służba celna odkryła, że w paczce nadanej w czerwcu na adres artystki znajdowało się 60 g konopi. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że przesyłka zaadresowana była do psa Kory Ramony.

W obronie artystki stanął sam były prezydent Aleksander Kwaśniewski, który udzielił z nią wtedy wspólnego wywiadu dla magazynu "Newsweek". Zapozował nawet z artystką na okładce tygodnika. Koniec końców sprawa paczki została umorzona przez prokuraturę w grudniu tego samego roku z powodu niewykrycia sprawcy. Warunkowo umorzono też sprawę posiadania przez Korę w domu środków odurzających. Sędzia potwierdził winę artystki, ale uznał, że społeczna szkodliwość jej czynu nie była znaczna.

Ta sprawa nie zaszkodziła jej wizerunkowi. Cały czas występowała jako jurorka w show "Must Be the Music. Tylko muzyka", zdobywając sympatię widzów. Show doczekał się już siedmiu edycji, a sama Kora za udział w programie został nominowana do nagród Telekamery 2012 i 2013 w kategorii juror oraz do nagrody Wiktory 2012 w kategorii osobowość telewizyjna.

- Niesłychanie ciekawa osoba. I bardzo żarliwa, w niej cały czas jest jakiś ogień. Ona cały czas walczy - mówi Janusz Palikot, szef Twojego Ruchu i znajomy Sipowiczów. - Kora jest strasznie ideowa, poglądy ma rewolucyjne i zawsze odważnie się o nie bije. To nie jest typ osoby, która siedzi w domu w kapciach czy która chodziłby na kompromisy z rzeczywistością - dodaje Palikot.

Artystka kilka tygodni temu wzięła ślub z Kamilem Sipowiczem. Także z powodu choroby. "To jest główny powód, ponieważ mieszkamy w kraju, w którym ludzie żyjący w związkach partnerskich w sytuacjach kryzysowych mają trudny dostęp do podstawowych informacji. Wystarczy trafić na nieżyczliwego lekarza i od razu usłyszeć: »Obowiązuje mnie tajemnica lekarska, a pan nie jest rodziną«. I koniec dyskusji. Jesteś bezsilna, znokautowana. Tak samo przy załatwianiu wszelkich spraw w urzędach, bankach, u prawnika. Więc żeby uniknąć niepotrzebnego stresu i kłopotów, zostali małżeństwem" - powiedziała osoba z otoczenia piosenkarki magazynowi "Grazia". Ślub był kameralny, wiedziało o nim zaledwie kilka osób, przyjęcie odbyło się w domu Olgi i Kamila Sipowiczów.

Kamil Sipowicz nie ukrywa, że Kora jest teraz najważniejsza. Mógł pójść w politykę, od dłuższego czasu wspierał Twój Ruch Janusza Palikota, pojawiał się na happeningach organizowanych przez tę partię. Teraz Janusz Palikot zaproponował mu jedynkę na swoich listach w wyborach do europarlamentu. Pojechał nawet na Wybrzeże powalczyć o ewentualnych wyborców.

- Zawsze podziwiałem Kamila, także dlatego, że radzi sobie w związku z tak dominującą, silą osobą - nie ukrywa Janusz Palikot. - To elastyczny facet: kiedy trzeba, potrafi schodzić z linii strzału. Kiedy trzeba, wychodzi z cienia - dodaje.

Teraz przyszedł czas bycia obok Kory. Wspierania jej. Polityka może poczekać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl