Koniec telenoweli z Nowoczesną, która kończy jak komediowy sitcom

Paweł Siennicki, redaktor naczelny „Polski”
Bartek Syta
Historia Nowoczesnej, skądinąd ciekawego pomysłu na stworzenie w Polsce liberalnego ugrupowania, szybko stała się telenowelą, a kończy się jak komediowy sitcom, w którym podkładane są kolejne salwy śmiechu, żeby jeszcze bardziej rozruszać widzów.

W finale dwie liderki, które obaliły lidera, pokiereszowanego przez osobiste perturbacje i niestrudzonego króla wpadek językowych, pokłóciły się ze sobą śmiertelnie, w efekcie czego jedna zabrała się do Platformy Obywatelskiej, a druga została bez sejmowego klubu.

Żarty takie, jaka polityka, ale proszę zwrócić uwagę na trochę inny aspekt całego dość humorystycznego przecież zajścia. Czy na pewno buduje to wizerunek opozycji jako poważnej siły, ludzi odpowiedzialnych, którzy chcą, jak zapewniają, przywrócić standardy? Powagi, umiejętności osiągania kompromisu, w opozycji do tych wszystkich działań PiS, które mają uchodzić za wzorzec zachowań obciachowych. W tym miejscu moglibyśmy podłożyć kolejny wybuch śmiechu.

Raz czy drugi czytałem poszturchiwania sztandarowych autorów naszej politgramoty, że nie można opozycji w Polsce rozliczać z braku programu, narzekać, że jedynym programem Platformy Obywatelskiej jest głoszenie haseł antypisowskich. Nie wolno tego robić, bo „demokracja liberalna jest w Polsce zagrożona”. Otóż nie. Opozycja w Polsce przez trzy lata nie potrafiła odpowiedzieć na podstawowe pytanie: co takiego ma do zaproponowania wyborcom. Cokolwiek więcej ponad sztandarowe hasło, że odsuniemy PiS od władzy i rozliczymy. Ale po co taka opozycja miałaby odsuwać PiS od władzy? Tego już nie wiemy.

Zamiast tego jest wiara, że zjednoczenie ugrupowań opozycyjnych w jedną koalicję zapewni zwycięstwo w wyborach. Śmiem wątpić. Trzymając się humorystycznej konwencji, można postawić tezę, że nic tak nie służy utrzymaniu władzy przez PiS jak trzymanie się tego kursu, a geniusz prezesa Kaczyńskiego musi niechybnie polegać na ulokowaniu wśród liderów opozycji swoich agentów, jakichś Konradów Wallenrodów, którzy kolejnymi działaniami ośmieszają własny obóz.

Ugrupowanie o nazwie Nowoczesna jest dziś masą upadłościową, która jest do przejęcia za symboliczną złotówkę. Lider Platformy Grzegorz Schetyna przyjmuje kilku rozbitków, z których jeden czy drugi polityk Nowoczesnej dostanie za kilka miesięcy wysokie miejsce na listach wyborczych do europarlamentu. Ale już ostatnie wybory pokazały, że Koalicja Obywatelska wcale nie odnotowała premii za zjednoczenie, miała gorszy wynik od sumy głosów oddanych na PO i Nowoczesną w wyborach do Sejmu. Po co więc to wszystko?

Sensem tych działań jest wyłącznie umocnienie pozycji Grzegorza Schetyny jako głównego rozgrywającego opozycji. Po raz kolejny okazał się on mistrzem zakulisowych gierek, salonowych potyczek, w rezultacie tylko on będzie decydował o ostatecznym kształcie list wyborczych. Kłopot w tym, że wciąż nie czyni go to niekwestionowanym liderem opozycji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Koniec telenoweli z Nowoczesną, która kończy jak komediowy sitcom - Portal i.pl

Wróć na i.pl Portal i.pl