Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec procesu za wielokrotny gwałt i oślepienie

Barbara Sadłowska
Grzegorz P., kryminalista po kilkunastu latach odsiadki.
Grzegorz P., kryminalista po kilkunastu latach odsiadki. Norbert Kowalski
Sąd Okręgowy w Poznaniu zakończył postępowanie dowodowe w procesie Grzegorza P., oskarżonego o uwięzienie, wielokrotny gwałt oraz pozbawienie wzroku młodej kobiety.

Pod koniec października 2015 roku dobiegający pięćdziesiątki mieszkaniec Gniezna zwabił do swojej piwnicy 24-latkę. Kiedy kobieta powiedziała, że chce wrócić do domu, nie chciał jej na to pozwolić.

- Ostatnim, co widziała, był zbliżający się do niej oskarżony z podniesionymi kciukami - powiedziała w czwartek biegła psycholog, która była ostatnią osobą wezwaną do sądu.

Zobacz więcej: Zgwałcił i oślepił kobietę. Znowu stanął przed sądem

Rozmawiała z pokrzywdzoną trzykrotnie. Pierwszy raz jeszcze w szpitalu. Potem pojechała do niej do domu. Była również obecna podczas nagrywanego przesłuchania pokrzywdzonej w przyjaznym "niebieskim pokoju". Sąd postanowił bowiem nie wzywać pokrzywdzonej na salę rozpraw z powodu jej okaleczenia oraz oraz zespołu głębokiego stresu pourazowego.

- Kiedy oskarżony wgniótł jej gałki oczne, poczuła straszliwy ból - ocknęła się i nagle nic nie widziała - relacjonowała biegła, dodając, że kobieta była wtedy sama, gdy wymiotowała, zamknięta w piwnicznej komórce. - Była w takim szoku, że żadne myślenie nie wchodziło w rachubę. To było ogólne porażenie psychiczne i fizyczne.
Sędzia Dorota Biernikowicz oraz zwłaszcza obrońca oskarżonego, adwokat Zbigniew Sikorski bardzo wnikliwie próbowali wyjaśnić pewne sprawy, kwestionowane przez mecenasa. Grzegorz P. przyznał się do wszystkiego, ale twierdził, że jego ofiara dobrowolnie godziła się na współżycie. Obrona dziwiła się też, dlaczego pokrzywdzona, którą następnego dnia zaprowadził do swojego mieszkania nie poprosiła o pomoc jego matki i brata.

Biegła psycholog przypomniała, że oskarżony i jego ofiara znali się. Mieszkali na tym samym osiedlu w Gnieźnie. Czasami spotykali się w grupie znajomych. Grzegorz P., kryminalista po kilkunastu latach odsiadki. Był postrachem okolicy.

- W mieszkaniu oskarżonego trauma spowodowała, że całkowicie straciła orientację, jakby znakowała się poza ciałem. Nadal cierpiała ból, wymiotowała, nic nie jadła i prosiła jedynie o zaprowadzenie do toalety - mówiła biegła.

W jej ocenie, bierne zachowanie i całkowita apatia były dla niej mechanizmem obronnym. Dlatego to, co Grzegorz P. uważał za dobrowolne współżycie było jedynie objawem wstrząsu pourazowego. Gdy usłyszał, że rodzina zgłosiła zaginięcie, zaprowadził oślepioną do jej bloku i pozostawił na klatce schodowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski