Komentarz Tomasza Malety: Banalność zła w mieście miłosierdzia

Tomasz Maleta
Takie obrazki podczas sobotniego marszu nie były rzadkością
Takie obrazki podczas sobotniego marszu nie były rzadkością Kurier Poranny
Tydzień temu pisałem, że atmosfera przed marszem równości nakazała domniemywać, że brzemię, które po sobocie 20 lipca będzie musiał dźwigać Białystok, okaże się znacznie pokaźniejsze od tego, które było pokłosiem wydarzeń przemarszu z kwietnia 2016 roku.

Wtedy ulicami Białegostoku pod zielonymi sztandarami maszerował ogólnopolski ONR świętujący swoją rocznicę powstania. Sceny z miasta obiegły nie tylko krajowe media i rykoszetem przyczyniły się do ugruntowania skrajnie niekorzystnego wizerunku naszego miasta.

Od tamtej pory gdziekolwiek w Polsce wydarzył się incydent o podłożu skrajnie ksenofobicznym, od razu przywoływano stolicę Podlaskiego jako siedlisko wszelkiego zła i wylęgarnię skrajnych elementów. Z przypiętą wtedy łatką do tej pory trudno było się Białemustokowi rozstać. Od 20 lipca w zasadzie będzie to wręcz niemożliwe.

Nic dziwnego skoro zdjęcia z soboty obiegły dosłownie cały świat. Zwłaszcza, gdy w ruch poszła przemoc słowna i siłowa. O Białymstoku znowu mówi się jako wylęgarni skrajnych elementów, o tym, że mentalnie leży na Białorusi. Pojawiają się nawet emblematy z nazwą miasta, w którą wpleciona jest swastyka. To cena, jaką przychodzi płacić, a zarazem zaprzepaszczenie całego dorobku, który z takim mozołem został wypracowany, by pokazać, że miasto jest otwarte i wielokulturowe.

Dziś w świecie, ale też w Polsce, nikt nie będzie się zastanawiał, z jakiej opcji jest prezydent, z jakiej marszałek, kto rządzi miastem, a kto województwem. I kto bardziej przyczynił się do tego, co zaszło i w jaki sposób nadal się licytuje.

Na nic głosy płynące z kraju od decydentów partii rządzącej, które są znacznie łagodniejsze od retoryki podlaskich działaczy partii. Na nic koncyliacyjne stanowisko episkopatu po marszu zupełnie odmienne od „non possumus”, które popłynęło przed marszem z białostockiego Kościoła.

Na nic milczenie Kościoła prawosławnego, które nie jest złotem. W przekazie medialnym, który lotem błyskawicy obiegł świat, liczy się jedno: zło płynące z miasta miłosierdzia.

A zło pokazało swoją w gruncie rzeczy zwyczajność, powszechność, normalność. I że uosabiający je człowiek nie musi być „zwyrodnialcem w ludzkiej skórze”. Bo symbolem tej banalności stała się żółto-czerwona koszulka agresora poszukiwanego przez policję czy ojciec, który prowadził dziecko w wózku w roli żywej tarczy przed policją.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Komentarz Tomasza Malety: Banalność zła w mieście miłosierdzia - Plus Gazeta Współczesna

Wróć na i.pl Portal i.pl