Kokaina z Ekwadoru w bananach, które trafiły do sklepów. Jakub Żulczyk w "Ślepnąc od świateł" pokazał, jak wygląda narkobiznes w Polsce?

Anita Czupryn
Służby przechwytują zaledwie 1 procent całego narkobiznesu. Skala przemytu jest ogromna, produkcja kokainy wzrosła o 150 procent. 220 kg koki, jaką skonfiskowała polska policja po tym, jak odkryli ją pracownicy marketów w bananach, to jest nic.

"Jutro będę miał dla Ciebie kilo. Tylko banany przez granicę przejadą" - mówi Jacek, szef dilerów (w tej roli Robert Więckiewicz). To jedna ze scen nowego polskiego serialu HBO „Ślepnąc od świateł”, który powstał na podstawie bestsellerowej książki Jakuba Żulczyka o tym samym tytule. Teraz okazało się, że fikcja znów wyprzedziła rzeczywistość - media od ubiegłego tygodnia trąbią o kokainie, znalezionej w różnych częściach Polski, w kartonach z bananami.

Zaczęło się od Sokołowa Podlaskiego - w minioną sobotę pracownicy jednej z sieci sklepów spożywczych odkryli podejrzane paczki wielkości cegłówek w bananach. Z ciekawości zajrzeli do środka - z paczek wysypał się biały proszek. Wezwana na miejsce policja potwierdziła - to kokaina.

Banany dotarły do Polski z Ekwadoru. Jaką drogą - tego policja jeszcze nie wie, a przynajmniej nic na ten temat nie mówi. Ekwador jest największym eksporterem bananów. Teraz okazuje się, że eksportuje nie tylko banany.

Źródło:
TVN 24

Kolejnym miejscem, gdzie odkryto kokainę w bananach był Wyszków. Łącznie na Mazowszu tego typu znalezisko odkryto w kilkunastu sklepach. Kolejne dni i praca policji przyniosły nowe informacje - partie narkotyków znaleziono jeszcze w sklepach na Dolnym Śląsku, 102 pakunki z tym samym narkotykiem odkryto w pięciu sklepach w Łodzi i Skierniewicach, a w ostatnich dniach - w jednym z magazynów w Sosnowcu. W sumie w ciągu kilku dni funkcjonariusze policji zabezpieczyli 220 kilogramów kokainy wartej kilkadziesiąt milionów złotych. Policja próbuje ustalić teraz, czy Polska była krajem docelowym, czy tranzytowym i jaka była ścieżka przemytu z Europy. No i nie jest powiedziane, że sprawa tego akurat przemytu zakończy się na Sosnowcu.

Fikcja wyprzedziła rzeczywistość - media od ubiegłego tygodnia trąbią o kokainie, znalezionej w różnych częściach Polski

- Ewidentnie coś nie poszło zgodnie z planem, ale skala przemytu narkotyków na świecie jest tak wielka, że pomyłki się zdarzają. Nie szukałbym drugiego dna - może ktoś nie dotarł na czas, może komuś, kto został opłacony do przewiezienia ich ciężarówką, zmieniono godziny pracy. Różne rzeczy mogły się zdarzyć. Przemyt narkotyków to jest złożona operacja. Tyle że tego typu sytuacje są wliczone w koszta - mówi Jerzy Afanasjew, socjolog i badacz narkotyków, publicysta Krytyki Politycznej. No i przecież nie jest to pierwszy taki przypadek. W grudniu 2016 roku, dzień przed wigilią, pracownicy Lidla w Zgierzu znaleźli jeszcze więcej, bo ponad 380 kilogramów ukrytej w bananach kokainy. Jej wartość na czarnym rynku wtedy mogła wynosić nawet 80 milionów złotych. I to też nie było nic nowego, bo rok wcześniej ponad 170 kilo czyściutkiej kokainy w TIR-ze wypełnionym bananami odkryli pracownicy hurtowni w podwarszawskich Broniszach. Tamte narkotyki pochodziły z Kolumbii i miały trafić do jednego z krajów Europy zachodniej. Wtedy jej wartość policja wyceniała na prawie 105 milionów złotych, biorąc pod uwagę to, że z każdego kilograma tak dobrej jakości kokainy sprytni dilerzy potrafią zrobić nawet pięć kilo. Już wtedy wiadomo było, że polskim rynkiem zbytu interesują się kartele narkotykowe z Ameryki Południowej, ale nie tylko, bo na zyski liczą też międzynarodowe grupy przestępcze z Włoch, Wielkiej Brytanii, czy mafiosi ze Wschodu.

Ale to też nie było jakimś wielkim novum, bo w 2010 roku polskie służby dokonały największej antynarkotykowej operacji, za pomocą tony kokainy wykradzionej kartelom z Kolumbii. Międzynarodowych przemytników narkotyków udawali wtedy przykrywkowcy z Polski, agenci DEA ze Stanów Zjednoczonych i Kolumbii, a centrum dystrybucji na Europę miało znajdować się w magazynie na Okęciu. Przemyt zorganizowały służby specjalne, sprowadzając samolotem do Polski ponad 1100 kilogramów czystej koki, sprasowanej w tysiąc brykietów, którą mieli się podzielić ważni bossowie z narkotykowego półświatka Europy. Tamta operacja zakończyła się oskarżeniem sześciu ważnych kokainowych bossów, choć funkcjonariusze zdawali sobie sprawę, że to tylko wierzchołek góry lodowej narkobiznesu, który na całym świecie prowadzony jest na niewyobrażalną wręcz skalę. Ale ważny był też inny cel - pokazanie, że szlak przerzutowy kokainy do Polski jest spalony.
Ostatnie wydarzenia z kokainą w bananach wskazują jednak na to, że 8 lat temu ten cel może i zakończył się powodzeniem, ale to nie znaczy, że kartele narkotykowe nie będą próbować nadal. Dla nich przecież liczy się zysk, a zyski z handlu kokainą są nieprawdopodobnie wysokie, sięgające wiele miliardów dolarów rocznie. - A w Polsce, gdzie poziom życia rośnie, kokaina staje się coraz popularniejszym narkotykiem - mówi Jerzy Afanasjew, na którym, jak dodaje, tego typu newsy o 220 kilogramach kokainy nie robią wielkiego wrażenia.

- Służby przechwytują zaledwie jeden procent całego narkobiznesu, skala przemytu jest ogromna i rośnie z roku na rok. Statystyki są druzgocące - produkcja kokainy wzrosła w ostatnich latach o 150 procent. Często mówi się, że mniejszy ładunek celowo oddaje się policji, żeby mieli coś, co mogliby pokazać do kamer, a ten dziesięć razy większy przerzucany jest do magazynu obok - wskazuje Afanasjew.

Szczególnym miejscem na polskiej mapie jest Warszawa, gdzie zarabia się najwięcej, życie jest najdroższe, a pokus przybywa. Jak pisał rok temu Wojciech Cieśla w „Newsweeku”, zdarza się, że i policjanci, których pensje nie są zbyt wysokie, próbują coś uszczknąć dla siebie z tego biznesu. Jeden z bohaterów jego artykułu, warszawski policjant opowiadał wówczas: „Zdarza się, że ludzie z patroli łapią jakiegoś gnoja, ma przy sobie towar i kasę, więc mówią: pół na pół i spierdalaj. Towar rozprowadzają im znajomi dilerzy. Albo sami wciągną. Kto najwięcej? Powiem tak: jednostki siłowe. Inna sytuacja: chwytasz dilera, ma przy sobie osiem paczek. Na komendzie wpisujesz, że miał sześć. Dwie zabierasz dla siebie. Proste. Wszyscy wiedzą, nikt o tym nie rozmawia”.

Zdaniem Jerzego Afanasjewa, fakt, że kokaina została odkryta w kartonach z bananami, w sklepach, to rzec można klasyka. - To typowe - uważa i wspomina, jak raz był w Słowenii i na imprezie, na którą zabrał go kolega, a na której były różne postaci ze świata show biznesu, bawił się tam między innymi tamtejszy główny importer bananów. Był jedynym, który na imprezę przyszedł w obstawie dwóch ochroniarzy.

W samym tylko 2016 roku skonfiskowano na terenie Unii Europejskiej 71 ton kokainy. A to tylko jeden procent

Ostatnie kokainowe znalezisko liczące 220 kilogramów narkotyku to w rzeczywistości niewiele; w porównaniu z krajami Europy zachodniej, to co trafia do Polski, to margines. - W Antwerpii czy Rotterdamie dziennie się tyle przerzuca, a dni w roku mamy 365. Nieważne, czy będzie to kokaina z Ekwadoru, czy z Kolumbii, liczy się, że to ogromny biznes, każdego dnia przerzuca się tony narkotyków, zmienia trasy, żeby zmylić celników i tej kokainy jest coraz więcej - mówi Afanasjew.

Z raportu Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii wynika, że w samym tylko 2016 roku skonfiskowano na terenie Unii 71 ton kokainy, z czego najwięcej, bo ponad 30 ton w Belgii. Ale też w Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i we Francji. Polska mimo wszystko to wciąż dla karteli biedny kraj, a po drugie - nie leży na terenach największych tras przerzutowych w Europie. Najczęściej kokaina trafia z Ameryki Południowej do europejskich portów drogą morską, ale też przemyt odbywa się samolotami. Jest też trasa przez południową Afrykę, czy Bliski Wschód i stamtąd samolotami do Europy. To, co trafia do Polski przybywa głównie z Europy Zachodniej - Belgii, Holandii, Hiszpanii, czy Niemiec, dzięki otwartym granicom. Zdaniem Dariusza Lorantego, emerytowanego policjanta, byłego negocjatora policyjnego, narkotyki znalezione w ubiegłym tygodniu wskazują na przemytniczą wpadkę. W rozmowie z portalem Wirtualna Polska wskazywał, że mogła nastąpić zmiana kanału przerzutowego, albo zmiana dystrybutora, a mafia jeszcze tego nie opanowała do końca. Kolejną hipotezą może być wojna gangów - jeśli na rynek w Ameryce Południowej wchodzi nowy dystrybutor, musi spalić dawne kanały i wsypać wszystkich tych, którzy nie chcieli przejść na jego stronę i dla niego pracować. A może chodzi o uwiarygodnienie superagenta pod przykryciem, jak miało to miejsce w 2010 roku?

Swoją drogą, ciekawa sprawa z tą zdolnością przewidywania wydarzeń, którą wykazuje się Jakub Żulczyk. Kiedy wydawał książkę „Ślepnąc od świateł”, głośno było o tym, że w powieści „wyprodukował” celebrytę, który będąc po kokainie przejechał kobietę na pasach (chodziło o Dariusza K., byłego męża Edyty Górniak). Teraz, gdy na tapecie jest serial, o Jakubie Żulczyku znów mówi się, że kolejny raz potwierdza swoje proroctwo. A HBO efektownie wykorzystało ten fakt do promocji serialu, zamieszczając na swoim facebookowym profilu nagranie z adekwatną scenką. Aż strach pomyśleć, o czym Żulczyk napisze i co przewidzi w kolejnej książce.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl