„Kochany Globus“, człowiek, który zabił 1,5 mln Żydów (ZDJĘCIA)

Małgorzata Szlachetka
- Jak tylko przestali strzelać, pobiegłem do domu. Przy ulicy Lubomelskiej leżała góra poniemieckich zdjęć. Moją uwagę zwróciło jedno z nich, wziąłem je ze sobą. Byłem młody i głupi, teraz wiem, że powinien zabrać ich więcej. Jak przyszedłem tam na drugi dzień, to fotografii już nie było - wspomina prof. Jerzy Łobarzewski.Na ocalonym zdjęciu widać wnętrze pokoju z parteru rodzinnego domu naszego rozmówcy: z portretem Hitlera na ścianie. To niewątpliwie ujęcie wykonane „za czasów” Globocnika, a więc wtedy, gdy Niemcy zajęli dom, wcześniej wyrzucając z niego prawowitych właścicieli.
- Jak tylko przestali strzelać, pobiegłem do domu. Przy ulicy Lubomelskiej leżała góra poniemieckich zdjęć. Moją uwagę zwróciło jedno z nich, wziąłem je ze sobą. Byłem młody i głupi, teraz wiem, że powinien zabrać ich więcej. Jak przyszedłem tam na drugi dzień, to fotografii już nie było - wspomina prof. Jerzy Łobarzewski.Na ocalonym zdjęciu widać wnętrze pokoju z parteru rodzinnego domu naszego rozmówcy: z portretem Hitlera na ścianie. To niewątpliwie ujęcie wykonane „za czasów” Globocnika, a więc wtedy, gdy Niemcy zajęli dom, wcześniej wyrzucając z niego prawowitych właścicieli. Archiwum Jerzego Łobarzewskiego/reprodukcja Małgorzata Genca
Odilo Globocnik był chorobliwym antysemitą. Żydowski krawiec zdejmując miarę na ubranie, nie mógł mu nawet spojrzeć w twarz.

Odilo Globocnik: Austriak urodzony w Trieście, nieprzejednany nazista i zbrodniarz wojenny, który był architektem akcji Reinhardt - mordu dokonanego na ponad 1,5 mln Żydów z Generalnego Gubernatorstwa. Początkiem akcji nazywanej eufemistycznie „ostatecznym rozwiązaniem” była likwidacja getta na Podzamczu w Lublinie. W ramach akcji Reinhardt Niemcy zbudowali obozy zagłady w Bełżcu, Sobiborze i Treblince. Chorobliwie ambitny Odilo Globocnik był gotowy na spełnienie każdego rozkazu. Nieprzypadkowo Himmler w listach nazywał go poufale „kochanym Globusem”, z kolei dla sekretarki Globocnik był po prostu „miłym szefem”. Globocnik w okupowanym przez Niemców Lublinie, jako dowódca SS i policji na dystrykt lubelski Generalnego Gubernatorstwa, był panem życia i śmierci.

Do dziś stoi willa przy ulicy Bocznej Lubomelskiej w Lublinie, w której Globocnik mieszkał. Niemcy zajęli ją zimą 1939 roku. Był 4 grudnia, gdy siedmioosobowa rodzina znanego lubelskiego farmaceuty Gustawa Haberlau, ewangelika i współwłaściciela apteki w Hotelu Europejskim przy Krakowskim Przedmieściu, dostała dwa dni na opuszczenie domu. - Anna Haberlau, ciocia z Gdańska, biegle mówiła po niemiecku, dlatego to ona poszła do burmistrza Lublina wyznaczonego przez Niemców. Krzyczała na niego: jak to jest możliwe, że jej rodzina dostała tylko na dwa dni na wyprowadzkę z dziesięciu pokoi - wspomina prof. Jerzy Łobarzewski, wnuk Gustawa Haberlau, w dniu wybuchu wojny miał 8 lat.

Interwencja powiodła się na tyle, że wyrzuceni z willi dostali w przydziale pięciopokojowe mieszkanie przy Krakowskim Przedmieściu. Było to mieszkanie, z którego wcześniej musieli się wynieść Żydzi.

Prof. Łobarzewski nie pamięta, kiedy po raz pierwszy usłyszał nazwisko Globocnika. Pewny jest, że w czasie wojny, nie było wiadomo, kto będzie mieszkał w ich domu. Zachowały się dwie umowy, które Niemcy podpisali z właścicielami willi. Pierwsza została wystawiona jeszcze w Berlinie i jest datowana na 1942 rok. Druga rok później, z tym, że przygotowujący dokument pomylił się i wpisał datę 1843. Tutaj mamy już odręczny podpis Globocnika.

- Pierwsza umowa była zawarta na rok, a druga już na czas nieokreślony. Niemcy płacili nam miesięcznie 65, a potem 120 złotych. Oczywiście, to były śmieszne kwoty za wynajem 10 pokoi. Nie mogliśmy też odmówić - podkreśla Jerzy Łobarzewski. - Po pieniądze kazali przychodzić raz w miesiącu. Ciocia z Gdańska mijała wartownika stojącego przy szlabanie, na rogu Leszczyńskiego i Lubomelskiej. Na parterze naszego domu czekał na nią oficer SS, który wypłacał gotówkę, dalej już nie była wpuszczana. Nie wiem, czy kiedykolwiek spotkała Globocnika, nigdy o tym nie wspominała - dodaje nasz rozmówca.

Willa z 1937 roku w czasie okupacji niemieckiej stała w centrum tzw. dzielnicy niemieckiej, do której Polacy i Żydzi nie mieli generalnie wstępu. Na niemieckiej mapie Lublina z czasu II wojny światowej willa odebrana rodzinie Haberlau, jako siedziba dowódcy SS i policji, znalazła się pod numerem 34. Po drugiej stronie ulicy stał charakterystyczny budynek, w którym Niemcy urządzili knajpę. Śladem po hitlerowskiej Gospodzie Ulmen był niemiecki napis „Izba Myśliwska” Robotnicy zamalowali go dopiero w czasie powojennego remontu, gdy gospodarzem tego miejsca był Instytut Pamięci Narodowej.

Wróćmy do czasów II wojny światowej. W wymienionym gmachu Globocnik miał grać w kręgle, dlatego obiekt przeszedł do historii pod nazwą niemieckiej kręgielni. Dziś przy ulicy Wieniawskiej nie ma już tego niemego świadka mrocznego etapu historii Lublina. W miejscu dawnej kręgielni powstaje biurowiec.

Odilo Globocnik w Lublinie miał jeszcze małą kręgielnię, która kazał sobie urządzić tuż przy domu.

- Drewniane zadaszenie stało na granicy naszej działki i miało jakieś 20 metrów długości. Jak w 1967 roku kupiłem sobie pierwszy samochód, urządziłem sobie tam garaż, a wcześniej stawiałem motor - dodaje prof. Jerzy Łobarzewski, którego rodzina odzyskała willę z ulicy Bocznej Lubomelskiej po wojnie.

Wcześniej, w latach 40. dom został przebudowany pod potrzeby nowego lokatora. Po pierwsze, przebito przejście między dwoma częściami budynku. - Jedna z nich była zajmowana przed wojna przez moich dziadków, a druga przez rodziców. Za czasów Globocnika została też wyburzona jedna ściana na parterze, w efekcie powstało tam duże pomieszczenie, 12 na 5 metrów - opowiada prof. Łobarzewski.

Na parterze Globocnik zrobił sobie salę kinową. Urządzał tam też libacje alkoholowe dla swoich gości, odbywające się przy dźwiękach muzyki Wagnera. Zapasy alkoholu nazistowskiego oficjela miały liczyć kilka tysięcy butelek.

„Był on pijakiem, który pochłaniał nie tylko duże ilości alkoholu, głównie koniaku, ale też niesamowite ilości kawy naturalnej. Był także nałogowym palaczem. Po zajęciu Francji wielokrotnie wysyłano tam ciężarówki w celu odnawiania zasobów wódki, szampana i wina” - to fragment notatki jednego z podwładnych Globocnika, która została zacytowana w wydanej właśnie w Polsce przez Prószyński i S-ka książce „Zarządca do spraw śmierci. Odilo Globocnik eksterminacja i obozy zagłady”, której autorem jest Johannes Sachslehner.

Globocnik nienawidził Żydów. Do tego stopnia, że żydowskiemu krawcowi zdejmującemu mu miarę na ubranie, nie pozwalał stać przed sobą, krawiec nie mógł mu spojrzeć w twarz. Innym razem lekarz relacjonując walkę z epidemią tyfusu, w obecności Globocnika musiał stać odwrócony do ściany. Został też poinstruowany, że na pytanie SS-mana ma prawo odpowiadać jedynie „tak” i„nie”. W czasie tej rozmowy Globocnik wypowiedział charakterystyczne dla antysemickiej propagandy nazistów stwierdzenie, że to żydowskie wszy roznoszą zarazę. I, że wszyscy Żydzi zostaną rozstrzelani, jeśli zachoruje chociażby jeden Niemiec.

„(...) podłoga tarasu w domu Globocnika (dawny ogród) wyłożona została płytami nagrobnymi z żydowskiego cmentarza. Pamiętam, że pewnego razu kopiąc jedną z tych płyt, Globocnik zrobił uwagę, że wszyscy Żydzi muszą zdechnąć” - tak miał mówić Willy Natke, ordynas Globocnika (cytat za: Zarządca do spraw śmierci...).

13 września 1943 roku Globocnik został przeniesiony do rodzinnego Triestu, aby objąć tam funkcję Wyższego Dowódcy SS i Policji „Wenecja Julijska” (Höhere SS-und Polizeiführer „Adriatisches Küstenland).

Zbrodniarz wojenny nigdy nie stanął przed sądem. Został co prawda złapany przez Brytyjczyków 31 maja 1945 roku, ale udało mu się popełnić samobójstwo.

Niemiecka okupacja Lublina zakończyła się w lipcu 1944 roku.

- Jak tylko przestali strzelać, pobiegłem do domu. Przy ulicy Lubomelskiej leżała góra poniemieckich zdjęć. Moją uwagę zwróciło jedno z nich, wziąłem je ze sobą. Byłem młody i głupi, teraz wiem, że powinien zabrać ich więcej. Jak przyszedłem tam na drugi dzień, to fotografii już nie było - wspomina prof. Jerzy Łobarzewski.

Na ocalonym zdjęciu widać wnętrze pokoju z parteru rodzinnego domu naszego rozmówcy: z kominkiem i portretem Hitlera na ścianie. To niewątpliwie ujęcie wykonane „za czasów” Globocnika. Wróćmy do końca lipca 1944 roku. - W domu nikogo nie było, w środku zobaczyłem fortepian i fotel. Później i tego nie zastałem. Podobno ktoś widział, jak ludzie ciągnęli ten fortepian po ulicy, w kierunku Czechowa, aż złamała się jedna z nóżek instrumentu - opowiada prof. Łobarzewski.

Prawowici właściciele nie od razu mogli wrócić do swojej willi. Dom najpierw zajęła ekipa Czołówki Wytwórni Filmowej Wojska Polskiego, która towarzyszyła wojsku. Ci sami filmowcy, którzy nakręcili zdjęcia w wyzwolonym niemieckim obozie na Majdanku - reportaż „Majdanek - cmentarzysko Europy”. - Przywitał mnie młody, polski żołnierz. Powiedział, że tu teraz jest Czołówka i dalej mnie nie wpuści - mówi Łobarzewski.

Radziecki oficer marynarki, który został rodzinie Haberlau dokwaterowany do mieszkania przy ulicy Niecałej, zaproponował, że pójdzie z nimi do willi zajętej przez filmowców. Dzięki temu zostali wpuszczeni do środka. - Później w naszym domu funkcjonowało wojskowe kasyno. Na stałe wróciliśmy dopiero pod koniec lat 40. Fortelem, bo tata zaproponował, że na parterze będzie produkował leki, to był początek Polfy Lublin - dodaje prof. Łobarzewski.

Przez lata rodzina mieszkała w trzech pokojach, dzieląc dom z lokatorami z kwaterunku. Jednym z oddanych w pierwszej kolejności pomieszczeń był pokój - sypialnia przygotowana w czasie wojny dla Odilo Globocnika. Część poniemieckiego wystroju z drewna przetrwała do dziś. Wbudowane na stałe w ścianę łóżko, dwie szafy, obudowa drzwi, kaloryfera i karnisz. Wszystko z motywem greckiego wzoru. Prof. Jerzy Łobarzewski przyznaje, że dawne łóżko Globocnika jest wygodne, nie zastanawiał się nad jego likwidacją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: „Kochany Globus“, człowiek, który zabił 1,5 mln Żydów (ZDJĘCIA) - Kurier Lubelski

Wróć na i.pl Portal i.pl