Kobe Bryant na koniec kariery może nie wygrał NBA, ale za to zdobył Oscara

Michał Skiba
Michał Skiba
eastnews
Zaprosić do współpracy speców z Disneya, a potem w telegraficznym skrócie opowiedzieć swoją miłość do koszykówki, która dała mu wszystko. Sławę, pieniądze, mistrzostwa NBA, a teraz... Oscara

„Nie wierzę! To wykracza poza moją wyobraźnię. To, że mój film może w ogóle wziąć udział w takiej rywalizacji, znaczy dla mnie wiele. Glen Keane i John Williams - to ich geniusz wzniósł moje myśli na wyższy poziom” - napisał na Twitterze Kobe Bryant. Tak legenda NBA i Los Angeles Lakers zareagowała na nominację do Oscara za krótkometrażowy film pt. „Dear Basketball”. Amerykanin był szczery w swoim wpisie, bo film rzeczywiście w dosyć niespodziewany sposób dostał nominację, a jeszcze bardziej niespodziewanie znalazł uznanie w oczach Akademii i Oscara zdobył!

Wspomniany przez Bryanta Glen Keane to wcale nie mniejsza legenda niż pięciokrotny mistrz NBA. Keane jest rysownikiem Disneya, człowiekiem odpowiedzialnym za sukcesy „Aladyna”, „Pocahontas”, „Pięknej i Bestii” czy „Tarzana”. Do Disneya dołączył w 1974 r. i jest w nim do dziś. Williams jest kompozytorem mającym na swoim koncie już pięć Oscarów. Film został oparty na treści listu, który 29 listopada 2015 r. sportowiec napisał do „The Players’ Tribune”, ogłaszając w nim zakończenie swojej kariery w NBA, która trwała dwadzieścia lat.

To wszystko złożyło się właśnie na „Dear Basketball”. Kinomani powiedzieliby, że to wyciskacz łez. Młody Kobe dorastał z koszykówką w tle, która w zasadzie była dla niego wszystkim. W filmie ukazany jest upór w dążeniu do celu, marzenia, sukces, łzy i chwile zwątpienia. Dla byłego gracza Lakers był to ekstremalnie szybki życiorys zawarty w animowanej pięciominutowej pastylce, która - jak widać - spotkała się ze świetnym przyjęciem.

- Muszę być szczery, aż trudno w to uwierzyć, ale czuję się teraz lepiej niż po zdobyciu tytułu w NBA. To, że tu jestem i opowiadam o tym wszystkim. To jest szaleństwo. Po prostu szaleństwo - powiedział po gali 39-letni Bryant. Oscara otrzymał z rąk Marka Hamilla, znanego z roli Luke’a Skywalkera w „Gwiezdnych wojnach” i podkładania głosu Jokera w animowanych filmach o Batmanie.

Konkurentami „Dear Basketball” do Oscara były „Garden Party”, „Negative Space” oraz „Revolting Rhymes”. Los statuetki miał się rozegrać między tą trójką. Zwycięstwo Bryanta jest chyba największym zaskoczeniem gali. Internet obrósł w żarty z Michaela Jordana (najwybitniejszego koszykarza w historii), który dwie dekady temu zagrał główną rolę w „Kosmicznym meczu”, kasowym hicie, który zna prawie każdy, a Bryant do nagrody potrzebował kilku minut wspomnień.

Nie zabrakło też głosów negatywnych, bowiem 90. gala rozdania Oscarów toczyła się w klimacie akcji „#metoo”. Akcji, która namówiła wiele gwiazd kina i szeroko pojętego show-biznesu do opowiedzenia o swoich doznaniach przemocy na tle seksualnym, a właśnie za taki czyn swego czasu aresztowany był Kobe Bryant. Sprawa jednak została umorzona, gdyż domniemana poszkodowana Katelyn Faber odmówiła zeznawania podczas procesu.

Kobe Bryant zrobił jednak wiele, by o sprawie z 2004 r. zapomniano. W niedzielę stał się pierwszym człowiekiem rodziny NBA, który otrzymał Oscara. Producenci „Kosmicznego meczu 2” na razie milczą, przedstawiciele „Looney Tunes” robią wszystko, by LeBron James mógł w 2019 r. grać w NBA i zagrać w drugiej odsłonie hitu z 1996 r. Początkowo to Kobe Bryant był faworytem w wyścigu po rolę w tym filmie, zdecydowano się jednak na zawodnika Cleveland Cavaliers.

A co zrobi Bryant? Jak sam przyznaje, ma już w głowie kolejne filmowe pomysły. W koszykówkę już nie gra, po blisko 20-letniej karierze skończył przygodę z NBA - dokładnie 14 kwietnia 2016 r. Nieliczący się w walce o wysokie cele Lakersi wygrali wówczas z Utah Jazz 101:96, a Kobe rzucił 60 punktów.

To, że Amerykaninowi nie brakuje inspiracji, zawsze udowadniał wszystkim jego styl gry.

- W Discovery oglądałem film o drapieżnikach. Zobaczyłem, jak gepard goniący ofiarę używa ogona, by utrzymać równowagę przy skręcaniu. Pomyślałem, że mogę tak zrobić przy rzutach, a moim ogonem będzie moja noga - tłumaczył w rozmowie z „New York Times” zagranie pt. Fadeaway, które doprowadziło go do pięciu mistrzostw NBA, osiemnastu meczów gwiazd i - oczywiście - Oscara.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl