Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazimierz Kik: Do polityki nie idzie się służyć państwu, tylko po pieniądze [WYWIAD]

rozm. Piotr Brzózka
Prof. Kazimierz Kik
Prof. Kazimierz Kik Andrzej Wiktor/Polskapresse
- W Polsce główną motywacją osób idących do polityki są pieniądze, a nie służba państwu. Chodzi o to, żeby się dorobić - uważa prof. Kazimierz Kik. Z politologiem rozmawia Piotr Brzózka.

Długo pieniądze nie śmierdziały naszym marszałkom Sejmu i Senatu. Aż o nagrodach, które sami sobie przyznali, zwiedziały się media. I nagle te same pieniądze zaczęły strasznie cuchnąć...
Nie śmierdzą pieniądze, tylko obyczaje. Pani marszałek Kopacz potraktowała te pieniądze jak środki do własnej dyspozycji, a nie publiczne. To wynika z pomylenia ról - w Polsce główną motywacją osób idących do polityki są pieniądze, a nie służba państwu. Chodzi o to, żeby się dorobić. Nagrody nie są przypadkiem jednostkowym. Są po prostu odzwierciedleniem mentalnego schorzenia całej polskiej klasy politycznej - z małymi wyjątkami, rzecz jasna.

Może marszałkowie naprawdę wierzą, że ostatnie dwa lata upłynęły im na katorżniczej pracy dla dobra ojczyzny?
Za pracę posłowie dostają pensję i dodatki. Z tym, że wykonują tę pracę źle. Mogę wymienić co najmniej trzy wskaźniki, przemawiające za tym, że nagród sobie przyznać nie powinni. Po pierwsze, 90 procent naszego ustawodawstwa to są nowelizacje, a więc poprawianie bubli poprzednio przyjmowanych. Po drugie, nasze prawo i tak jest dziurawe. Po trzecie, w ocenie społecznej poseł jest najgorzej postrzeganym ze wszystkich zawodów. Dlatego nie widzę żadnego uzasadnienia, żeby pani Kopacz, jako marszałek Sejmu, mogła być usatysfakcjonowana i przyznawała nagrody. Tym bardziej dziwi mnie jej uzasadnienie, te pierwsze słowa - wypowiedziane, zanim przyszła refleksja. W jej słowach przebijała arogancja, ona pouczała media, że wie lepiej, bo jest marszałkiem. To pokazuje, że politycy są nie tylko pazerni, ale i aroganccy. To co się dzieje teraz, to że częściowo zdecydowali się oddać pieniądze na cele publiczne, nie jest gestem dobrej woli.

To raczej wyraz cynizmu podszytego strachem.
Tak, to jest gest uczyniony pod naciskiem opinii publicznej oraz szefów partii. Partie oczywiście nie stały się nagle etyczne, ale wystraszyły się, jak to będzie odebrane przez wyborców. Tak więc dokonany po dwóch dniach zwrot miał podłoże czysto instrumentalne, związane z troską o image partii.

Ten przypadek jest o tyle ciekawy, że doszło do rzadkiego porozumienia ponad podziałami. Wzięli wszyscy, od lewicy po prawicę. Gdyby nie media, ta sprawa nigdy nie byłaby skandalem, nikt nie rozgrywałby jej politycznie.
To potwierdza, że główną motywacją angażowania się w politykę są kwestie ekonomiczne. I że dotyczy to całej naszej klasy politycznej, która jest w swej większości bezideowa.

Obserwujemy teraz rozpaczliwe próby walki o poprawę wizerunku. Próbując coś ugrać na przegranej sprawie, Janusz Palikot wychodzi przed szereg i cofa poparcie dla swojego wicemarszałka, Wandy Nowickiej. Tyle że od dawna mówiono, iż Palikot szuka jedynie pretekstu, by zdjąć Nowicką.
Można różnie patrzeć na przyczyny postępowania Palikota. Ale niezależnie od jego intencji i tego, że wykorzystał po prostu okoliczność, potrzebne było takie publiczne postawienie sprawy na ostrzu noża. Ktoś musiał powiedzieć: dokonałaś czynu nieetycznego, nie możesz dłużej być wicemarszałkiem. Sam gest, napiętnowanie za błąd polityczny, nadaje dużego znaczenia posunięciu Palikota.

Ale jemu było to potrzebne. Chyba nie spodziewa się Pan, że inni pójdą za przykładem i Donald Tusk wycofa poparcie dla Ewy Kopacz?
Na pewno nie. Nie jest mu to tak na rękę. Poza tym Nowicka nie jest kwintesencją Ruchu Palikota, a Ewa Kopacz jest najbliższym człowiekiem Tuska.

Które z nazwisk, przewijających się w tej sprawie zawiodło Pana najbardziej? Wiele osób wskazuje na Bogdana Borusewicza, marszałka Senatu.
Rzeczywiście, on uchodził za takiego etycznego polityka, z piękną opozycyjną przeszłością. Ale tu wychodzi zakłamanie naszych polityków. Zwłaszcza jeśli popatrzymy na te nagrody przez pryzmat przyjmowanych przez nich katońskich postaw. A najbardziej katońską postawę zazwyczaj przyjmował Borusewicz. Jeżeli chodzi o liberałów, to rozumiem, oni mają pieniądze we krwi. Ale to boli, jeśli się patrzy na ludzi etosu solidarnościowego, a także lewicy.

A może posłowie w ogóle powinni pracować za darmo, dla idei?
Nie, bo wtedy do Sejmu startowaliby sami biznesmeni, a Sejm parałby się nie ustawodawstwem, a lobbingiem. Poseł powinien być uposażony tak, jak teraz. Ustawodawca to jednak jest zawód i to poważny.

Czy ta sprawa coś zmieni, sprawi, że ktoś weźmie się na poważnie na przykład za znoszenie przywilejów dla parlamentarzystów?
Nie. Hasło "lekarzu, lecz się sam" jest tu nieadekwatne.

No tak, ten lekarz nie ma interesu w tym, żeby się leczyć.
Przede wszystkim to nie jest lekarz. W Sejmie zasiadają ludzie niedostosowani do roli, którą pełnią. Nie mają umiejętności. Jak mają więc dyskutować nad zmianami? Większość posłów nie bardzo nawet wie, do jakiej komisji należy... Nie możemy się dziwić, że polskie ustawodawstwo jest bublem prawnym, bo jest ono produkowane przez bubli. Tak, można powiedzieć o polskich posłach, że w swej większości są politycznymi bublami.

Rozmawiał Piotr Brzózka

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki