Katastrofy lotnicze: Rok 2017 był najbezpieczniejszy w całej historii lotnictwa. Tylko w 10 wypadkach z udziałem samolotów zginęli ludzie

Witold Głowacki
Witold Głowacki
28 lutego 2017. Katastrofa ultralekkiego samolotu w pobliżu Lawrence Municipal Airport, Stany Zjednoczone
28 lutego 2017. Katastrofa ultralekkiego samolotu w pobliżu Lawrence Municipal Airport, Stany Zjednoczone AP Photo/Elise Amendola/EAST NEWS
Wyjątkowo niska liczba wypadków lotniczych z ofiarami w ludziach sprawia, że w statystykach miniony rok był zupełnie wyjątkowy. Niestety, może pozostać wyjątkiem jeszcze na długo.

W marcu minęły 3 lata od zaginięcia lotu Malaysia Airlines 370. Na pokładzie było 239 osób. Do dziś odnaleziono tylko pojedyncze szczątki samolotu, nie wyjaśniono przyczyn ani jego nagłego zniknięcia z radarów, ani samej katastrofy, która musiała nastąpić po co najmniej kilku kolejnych godzinach lotu w nieznanym kierunku. Cztery miesiące później doszło do zestrzelenia nad ukraińską wsią Hrabowe Boeinga 777 tych samych linii Malaysia Airlines. Było 298 ofiar. Łącznie w 2014 roku zginęły w katastrofach lotniczych 692 osoby.

Tymczasem na początku tego samego roku, na trzy miesiące przed zniknięciem z radarów lotu MH 370, świętowano ogłoszenie wyjątkowo łaskawych dla lotnictwa komunikacyjnego danych za 2013 rok - który natychmiast, zresztą w całkowitej zgodzie ze statystykami, okrzyknięto „najbezpieczniejszym w historii”. Warto o tym pamiętać w momencie, w którym znów mamy do czynienia z „najbezpieczniejszym rokiem w historii lotnictwa”.

Rok 2017 rzeczywiście okazał się rekordowo bezpieczny, jeśli chodzi o latanie. W całym ubiegłym roku w lotnictwie komunikacyjnym w skali całego świata miało miejsce tylko 10 katastrof z ofiarami śmiertelnymi w ludziach - pięć w lotnictwie pasażerskim, pięć w towarowym. To dane prestiżowego branżowego portalu lotniczego Aviation Safety Network (ASN, Sieć Bezpieczeństwa Lotniczego - przyp, red.).

We wszystkich tych wypadkach zginęły łącznie 44 osoby znajdujące się na pokładach samolotów. To również wyjątkowo mało. Czegoś takiego w historii lotnictwa nie widziano od ponad 70 lat. Podobnie niskie liczby wypadków lotniczych i ich ofiar w skali świata odnotowywano ostatnio przed II wojną światową - ale rzecz jasna nie wynika to z faktu, że wtedy samoloty były bezpieczniejsze a piloci lepiej wyszkoleni (bo tak z całą pewnością nie było), tylko z tego, że skala komunikacji lotniczej była wówczas nieporównywalnie mniejsza niż w czasach bardziej nam współczesnych.

Największą uwzględnioną w statystykach ASN katastrofą lotnicza w całym 2017 roku jest ta z ostatniego dnia roku. W Sylwestra na Kostaryce rozbiła się Cessna - zginęło 12 osób, 10 pasażerów (obywatele USA, w tym pięcioosobowa rodzina) i 2 pilotów tego wycieczkowego lotu. Dodajmy tu, że więcej ofiar zginęło w katastrofie towarowego Boeinga 747 tureckich linii THY w Biszkeku w Kirgistanie - łącznie 39 osób. 35 z nich to jednak ofiary na ziemi. Samolot podczas próby podejścia do lądowania runął bowiem najprawdopodobniej z powodu błędu pilota na dzielnicę Dacza-Suu położoną ok 2 km przed lotniskiem. Zrównał z ziemią 15 domów o i uszkodził 28 kolejnych. Do głównych statystyk ASN nie trafili jednak ich mieszkańcy, a jedynie 4-osobowa załoga Boeinga.

Nie zmienia to jednak faktu, że ostatnia duża katastrofa samolotu pasażerskiego rzeczywiście miała miejsce w listopadzie 2016 roku, czyli do statystyk za ubiegły roku nie trafiła. Avro RJ-85 boliwijskich linii LaMia rozbił się wtedy przy podejściu do lądowania w Medellin w Kolumbii. Z 77 osób na pokładzie zginęło 71 - w tym cała brazylijska drużyna piłkarska Chapecoense i 21 dziennikarzy sportowych, którzy razem z piłkarzami lecieli na finałowy mecz turnieju Copa Sudamericana. Od tego czasu żadna porównywalna katastrofa już się nie zdarzyła. Co więcej, Sylwester 2017 roku był aż 792. dniem z kolei od czasu ostatniej katastrofy lotniczej z więcej niż setką ofiar - czyli od zamachu bombowego egipskich dżihady stów powiązanych z Państwem Islamskim na Airbusa A321 rosyjskich linii Metrojet nad półwyspem Synaj. Zginęli wtedy wszyscy obecni na pokładzie - 224 osoby.

Fakt, że w ostatnim roku ofiar wszystkich katastrof lotniczych było sześciokrotnie mniej niż tej jednej, rzeczywiście sprawia, że rok 2017 można uznać za zupełnie wyjątkowy. Dla porównania - w 2016 roku katastrof było 16, a zginęły w nich łącznie 303 osoby, z kolei średnia dla ostatnich pięciu lat to 19 katastrof i aż 495 ofiar śmiertelnych rocznie. Na tym tle rok 2017 wydaje się więc wyjątkowo łaskawy dla lotnictwa komunikacyjnego. Obecny wskaźnik wypadków to jedna śmiertelna ofiara przypadająca aż na 7 360 000 lotów.

W roku 2017 odnotowano zaledwie 10 katastrof lotniczych z ofiarami śmiertelnymi

Uwaga - podstawowe dane ASN obejmują jednak wyłącznie wypadki z udziałem większych samolotów cywilnych - tych, których podstawowe modele są certyfikowane dla 14 i więcej pasażerów. Są jeszcze statystyki obejmujące łącznie lotnictwo komunikacyjne, korporacyjne i wojskowe - tu ASN naliczyło w 2017 roku łącznie 24 katastrofy o skutkach śmiertelnych z 230 ofiarami, jednak ponad 74 proc. ofiar śmiertelnych przypada tu na wypadki samolotów wojskowych. Największa katastrofa w lotnictwie wojskowym miała w ubiegłym roku miejsce w Birmie - w katastrofie chińskiego transportowca Y-8-200F należącego do Birmańskiej armii zginęły 122 osoby. Nie zmienia to jednak faktu, że w statystykach ASN i tutaj mamy do czynienia z rodzajem rekordu. Łączna liczba katastrof w lotnictwie komunikacyjnym i wojskowym także jest najniższa od ponad 70 lat.

Eksperci zgodnie podkreślają, że liczba katastrof lotniczych o skutkach śmiertelnych i ich ofiar stopniowo maleje od dwóch dekad. - Od 1997 roku średnia liczba wypadków z udziałem statków powietrznych wykazuje stały spadek, w dużej mierze dzięki nieustającym wysiłkom na rzecz bezpieczeństwa, podejmowanym przez międzynarodowe organizacje lotnicze takie jak ICAO, IATA czy Flight Safety Foundation - mówił podczas prezentacji danych za 2017 rok szef ASN Harro Rantera.

W statystykach ASN nie znajdziemy jednak katastrof awionetek, samolotów turystycznych czy większości śmigłowców. Tymczasem katastrofy małych samolotów to plaga ostatnich dekad na całym świecie, również w Polsce. W 2012 roku trzy awionetki rozbiły się na terenie naszego kraju w ciągu zaledwie jednego tygodnia. Pierwsza na górze Kamieńsk, druga na warszawskim Bemowie, trzecia pod Piłą. W tych wypadkach zginęło łącznie 6 osób - a wszystko zdarzyło się wokół majowego długiego weekendu. Później było jeszcze kilka takich czarnych serii - analogiczne zdarzenia mają zaś miejsce we wszystkich bardziej rozwiniętych krajach świata. Wyjaśnienie, dlaczego liczba wypadków z udziałem małych samolotów raczej nie będzie w najbliższym czasie maleć, jest stosunkowo proste. Liczba niewielkich maszyn stale rośnie, podobnie jak liczba ich pilotów. Cena ultralekkiego samolotu jest dziś porównywalna z kosztem samochodu typu SUV, z kolei koszt kompletu kursów i szkoleń niezbędnych do uzyskania Licencji Pilota Turystycznego to ok. 35-50 tys. złotych w zależności od szkoły. To już nie są kwoty tak zaporowe jak jeszcze 2-3 dekady temu. Tym bardziej nie są one zaporowe w kategoriach życiowego marzenia - a pragnienie latania często takim bywa. Latanie się więc stale upowszechnia - i nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższej miało być inaczej.

Jeśli chodzi o bezpieczeństwo na pokładach samolotów nie wszystko zależy od pilotów, personelu pokładowego, mechaników na lotniskach i stanu samych maszyn. Swoje mają do powiedzenia także pasażerowie. Czasem potrafią naprawdę mocno dać sie we znaki załodze samolotu i współpasażerom.

W ostatnią środę świat obiegła informacja o Polaku, który przez wyjście awaryjne wyszedł na skrzydło samolotu. Wszystko miało miejsce na lotnisku w Maladze, cierpiący na astmę pasażer przyleciał tam opóźnionym o godzinę samolotem z Londynu - maszyna musiała czekać na swoją kolej do lotniska rękawa, tymczasem astma nie chciała czekać. Pasażer kilkakrotnie użył inhalatora, poinformował personel o swoim problemie, ale został zignorowany. Wreszcie zdesperowany otworzył wyjście awaryjne i wyszedł na skrzydło odetchnąć pełną piersią. Ze względu na swój stan zdrowia został potraktowany łagodnie i ukarany mandatem - ale incydent został odnotowany w lotniczych statystykach. Podobnie jak prawie 10 tysięcy innych zdarzeń z udziałem tzw niezdyscyplinowanych pasażerów.

Niekiedy są to zdarzenia bardzo niebezpieczne. W lipcu pewien Polak lecący z Katowic do Luton próbował ni mniej ni więcej tylko otworzyć drzwi awaryjne w trakcie lotu. Żadnego ataku astmy nie miał, a powstrzymało go dopiero trzech rosłych współpasażerów. W Luton wylądował skrępowany pasami bezpieczeństwa przez personel pokładowy i od razu trafił w ręce policji. We wrześniu inny awanturujący się pasażer spowodował opóźnienie lotu z Poznania do Kijowa - Straż Graniczna wyprowadziła go z samolotu jeszcze na lotnisku Ławica. Był trzeźwy. W tym samym miesiącu dziewięciu radosnych młodzieńców spowodowało alarm na lotnisku w Brukseli. Po usadowieniu się w samolocie do Madrytu zaczęli krzyczeć „Allahu Akbar”, twierdząc jednocześnie, że na pokładzie jest bomba. Samolot musiał zostać sprawdzony przez policję, a żartownisie zostali zatrzymani i przesłuchani.

IATA zbiera informacje o podobnych incydentach z udziałem niezdyscyplinowanych pasażerów na pokładach samolotów linii z całego świata. Pod pojęciem takiego incydentu kryje się cała gama wybryków, awantur i wykroczeń (o bardzo różnej skali) przeciwko przepisom i regułom bezpieczeństwa w samolotach - dość powiedzieć, że za taki incydent uznane zostałą zarówno słynna akcja z Janem Rokitą w roli głównej „Biją mnie Nieeemcy”, jak i lipcowa próba otwierania drzwi w znajdującym się już w powietrzu samolocie z Katowic do Londynu.

Dane za rok 2017 poznamy dopiero za 11 miesięcy, na razie możemy zadowolić się opublikowanymi w grudniu zestawieniami dotyczącymi 2016 roku. Niesforni pasażerowie dali o sobie znać 9837 razy - najczęściej chodziło o wybryki pod wpływem alkoholu. - W ubiegłym roku najczęściej do incydentów z pasażerami dochodziło z powodu zatrucia alkoholowego, lekowego - włącznie z narkotykami - oraz na skutek spożycia przez nich ich własnego alkoholu w trakcie rejsu. Inne przyczyny to łamanie zakazu palenia papierosów oraz spory między pasażerami - mówił Tim Colehan z IATA podczas prezentacji danych o incydentach z pasażerami za 2017 rok.

W katastrofach w lotnictwie komunikacyjnym w 2017 roku na pokładach samolotów zginęły 44 osoby

Zdaniem przedstawicieli IATA pasażerowie najczęściej upijają się alkoholem kupionym nie w lotniskowych barach czy restauracjach, tylko w sklepach wolnocłowych. Robią to jeszcze na lotnisku, lub dosłownie przed wejściem na pokład. Pijani niekoniecznie muszą się awanturować albo zaczepiać współpasażerów czy stewardessy, by trafić do statystyk IATA. Odnotowywane są tam bowiem wszystkie stwierdzone przez personel lotniczy przypadki zatrucia alkoholowego. Ma to dość oczywiste uzasadnienie - nawet zupełnie „nieszkodliwy”, pijany jak kłoda nieprzytomny pasażer zalegający w fotelu w autentycznej sytuacji kryzysowej, takiej jak konieczność awaryjnego lądowania, tylko potęgowałby zagrożenie i dodatkowo angażował personel samolotu.

Choć globalny zakaz palenia na pokładach samolotów obowiązuje już od 2000 roku, a niektóre kraje i linie wprowadzały własne zakazy długie lata wcześniej (Stany Zjednoczone na przykład w roku 1990), wciąż stosunkowo często zdarzają się pasażerowie, którzy nie potrafią wytrzymać dłuższego lotu bez papierosa. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że to z tego powodu pozostawiono popielniczki w większości maszyn, ba, są one montowane nawet w nowoprodukowanych samolotach. Mimo wszystko lepiej przecież, żeby pasażer, który już złamał zakaz, zgasił później swój niedopałek w popielniczce, a nie zapychał nim wyjątkowo na to podatną instalację WC (koszmar stewardess i stewardów całego świata), albo szukał innego, niekiedy grożącego pożarem sposobu na pozbycie się dowodu zbrodni. W tym roku przedstawiciel IATA miał więc utrzymane w tym samym duchu całkiem interesujące rady dla personelu lotniczego. - Jeśli załoga przyłapie palącego w toalecie, powinna mu pozwolić dokończyć palenie papierosa i dopiero wtedy odpowiednio pouczyć. W przeciwnym razie personel może u pasażera wywołać agresję - mówił Tim Colehan.

A agresja u pasażera, to problem, który może spowodować nawet awaryjne lądowanie. Tak było 6 lat temu, kiedy na lotnisku w Gdańsku-Rębiechowie musiał awaryjnie lądować samolot Wizzairu z Rygi do Londynu. Pijany obywatel Łotwy wpadł w dziki szał, funkcjonariusze polskiej Straży Granicznej musieli się zdrowo z nim naszarpać, zanim udało im się go wyprowadzić z samolotu. Badanie wykazało we krwi Łotysza 2 promile alkoholu. Czekała go wizyta w gdańskiej izbie wytrzeźwień. Awaryjne lądowanie rozważano tez podczas lipcowego incydentu z pobudzonym Polakiem, który próbował otwierać wyjście awaryjne w trakcie lotu, wtedy jednak skończyło się na przywiązaniu go do fotela.

***

Ciesząc się z tego, że rok 2017 okazał się wyjątkowo łaskawy dla lotnictwa komunikacyjnego, nie miejmy jednak złudzeń - tym razem chodzi nie tylko o stały stopniowy spadek liczby śmiertelnych katastrof lotniczych i ich ofiar, ale także o pewien element losowy. 44 ofiary to naprawdę niespotykanie mało. Wszystko więc wskazuje na to, że ubiegłoroczny rekord pozostanie niestety zupełnym wyjątkiem jeszcze na całe lata.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl