Członkowie komisji od piątku ustalają dokładne przyczyny wypadku, do którego doszło w czwartek około godziny 15.40. Wtedy z niewyjaśnionych jeszcze przyczyn prywatny śmigłowiec MI II należący do rolnika z pobliskiego Witkowa runął na ziemię z wysokości kilkudziesięciu metrów. Na pokładzie było siedem osób. Pięć z nich trafiło do szpitala. Nikt nie ma jednak poważniejszych obrażeń ciała. Śmigłowiec uległ znacznemu zniszczeniu. Pilotował go Amerykanin, który mieszka w okolicy i jest znajomym rolnika.
Według zeznań pilota, w pewnym momencie wyłączyły się silniki i śmigłowiec zaczął opadać. Zarówno strażacy, którzy brali udział w akcji ratowniczej, jak i policjanci mówią o tym, że w maszynie mogło po prostu nie być już paliwa.- Faktycznie pojawiła się wersja, że w maszynie zabrakło paliwa i dlatego doszło do zatrzymania silników i awaryjnego lądowania - mówi Robert Czerwiński, rzecznik prasowy słupskiej policji. - Są to jednak tylko przypuszczenia.
Więcej o sprawie piszemy w poniedziałkowym (5 maja) wydaniu Dziennika Bałtyckiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?