Katarzyna Skrzynecka nie wychowuje córki na lalunię

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Katarzyna Skrzynecka jest jedną z największych gwiazd Polsatu
Katarzyna Skrzynecka jest jedną z największych gwiazd Polsatu Sylwia Dabrowa
Rodzice inwestowali w jej talenty aktorskie i muzyczne. Dzięki temu szybko została gwiazdą show-binzesu. Co ciekawe – dzisiaj jest znana przede wszystkim jako jurorka talent-show.

Z początkiem marca startuje nowa edycja programu „Twoja twarz brzmi znajomo” w telewizji Polsat. To spotkanie z utalentowanymi aktorami i wokalistami, ale również z charyzmatycznym jury. Nie zabraknie w nim Katarzyny Skrzyneckiej, która jest związana z tym show od początku. Najpierw była jego uczestniczką, a potem została jurorką. Choć popularna aktorka przeszła w zeszłym roku koronowirusa, w trakcie nagrań do programu była już w świetnej formie.

- Kiedyś myślałam, że kobiety w wieku 50 lat są już starszymi paniami. Dziś patrzę na to zupełnie inaczej. Znam wiele fantastycznych kobiet po czterdziestce, które o siebie dbają, są szczupłe i uprawiają sporty. Jeśli kobieta sobie odpuszcza to w wieku 28 lat może wyglądać jak stara ciotka. Trzeba mieć na siebie pomysł i wykorzystać doświadczenie przeżytych lat. Wiele razy zdarzało mi się zarażać swoim entuzjazmem dużo młodsze osoby – twierdzi w „Dzienniku Łódzkim”.

*

Urodziła się w inteligenckiej rodzinie. Tata był inżynierem, a mama pracowała jako technik dentystyczny. Kasia była jedynaczką, więc rodzice ją rozpieszczali, ale stawiali też wysokie wymagania i pilnowali, by córka przestrzegała wyznaczanych jej granic. To sprawiło, że dziewczynka wyniosła z domu mocny kręgosłup moralny, który potem pomógł jej zachować przyzwoitość na show-biznesowym targowisku próżności. Rodzice mieli również poczucie humoru i pokazali Kasi, że można nim oswoić wiele trudnych doświadczeń w życiu.

- Wspominam swoje dzieciństwo jako szczęśliwe, a rodziców kochających, ale wymagających w kwestiach nauki i kultury osobistej. Wychowywali mnie tak, bym wyrosła na silną dziewczynkę, była odpowiedzialna i zorganizowana, ale jednocześnie, bym nie miała dzieciństwa na siłę zabieganego jak korpoludek – mówi w „Gali”.

Rodziców stać było na zapewnie córce wszechstronnego wykształcenia. Już w szkole podstawowej Kasia uczęszczała na zajęcia z malarstwa i tańca, uczyła się języka angielskiego i trenowała jazdę konną. Z czasem okazało się, że najbardziej pociąga ją muzyka. Lekcje śpiewu i fortepianu nie poszły w las: mając szesnaście lat wygrała festiwal piosenki francuskiej w Lublinie, a cztery lata później – „Debiuty” w Opolu.

- Zawsze byłam sumienna w pracy, ale wyluzowana emocjonalnie. Ani pracy, ani relacji międzyludzkich nigdy nie traktowałam jak histeryk. Nie dawałam się wpuszczać w żadne rozgrywki ani intrygi. Zawsze traktowałam wszystko z poczuciem humoru, umiejętnie izolując się od ludzi wrednych. I uważam to za bezcenny skarb – podkreśla w „Gali”.

*

Kiedy zaczęła studia na warszawskiej Akademii Teatralnej, miała już za sobą pierwsze występy przed kamerą. Spodobało jej się to, dlatego postawiła na aktorstwo. Nie rezygnowała przy tym ze śpiewania, choćby grając główną rolę w musicalu „Metro”. Prezentując wszechstronny talent, nie miała problemów ze zdobyciem etatu po studiach. Najpierw pracowała w stołecznym Teatrze Powszechnym, a potem znalazła przystań w Teatrze Komedia. Zwieńczeniem tej dobrej passy było nagranie debiutanckiej płyty – „Pół księżyca”.

- Pierwszy angaż w teatrze, pierwsze role – wtedy naprawdę mocno koncentrowałam się na pracy, ale również z taką myślą, żeby zapracować na taki status, który pozwoli mi nieco spauzować, nie musieć brać wszystkiego, co się nadarza, ale wybierać, mieć więcej swobody. Na szczęście dość szybko rozumiałam, że wprawdzie posiadanie telefonu komórkowego niesamowicie ułatwia funkcjonowanie w zawodzie i daje nowe możliwości, ale żeby normalnie żyć, ten telefon trzeba czasami wyłączyć – deklaruje w „Dzienniku”.

Na jej urodę i talenty nie mogła pozostać obojętna również telewizja. Kiedy Kasia zaczęła się pojawiać w popularnych serialach, posypały się pierwsze propozycje udziału w celebryckich programach typu talent-show. Jej występ w „Tańcu z gwiazdami” okazał się wielkim sukcesem – nic więc dziwnego, że potem zaproszono ją do jurorowania w jego kolejnych edycjach. W efekcie pracowała przy tym programie aż przez sześć lat.

- Nie jestem jednak prezenterką telewizyjną. Przede wszystkim jestem aktorką, komponuję i piszę teksty do własnych piosenek. Kiedy więc otrzymałam propozycję współprowadzenia programu, potraktowałam ją jako jedno z ciekawych wyzwań, ale nie najważniejszych. I, o dziwo, ta właśnie „rola”, ten boczny tor przyniosły mi największą popularność – śmieje się w serwisie Świat i Zdrowie.

*

Życie prywatne Kasi na początku było dosyć burzliwe. Pierwszy naprawdę poważny związek zaliczyła z egzotycznym piosenkarzem algierskiego pochodzenia – Feridem Lakhdarem. Choć para się nawet zaręczyła, relacja ta nie przetrwała próby czasu. Potem Kasia zakochała się w policjancie – Zbigniewie Urbańskim. Tym razem nie chciała długo czekać i po roku znajomości komisarz z Komedy Głównej Policji doprowadził ją do ołtarza. Po czterech latach małżeństwo jednak się rozpadło. Kasia znalazła szczęście dopiero w ramionach kulturysty – Marcina Łopuckiego. W 2009 roku wzięła z nim ślub i do dzisiaj jest jego żoną.

- Jeśli gram dużo spektakli i koncertów, jestem w stanie wypracować znacznie wyższą pensję niż mój mąż jako trener sportowy. Oboje to rozumiemy i Marcin poświęca się często obowiązkom domowym. Chwała mu za to, że codziennie robi zakupy, świetnie gotuje, zajmuje się dzieckiem, prowadzi dom. I podziwiam naprawdę, że nie uważa rozwieszenia prania, załadowania zmywarki czy odkurzenia domu za zajęcia niemęskie – podkreśla w „Gali”.

Jeszcze będąc w poprzednim związku Kasia starała się zajść w ciążę. Niestety – poroniła aż cztery razy. Nie ustawała jednak w wysiłkach i udało się: w 2011 roku urodziła córeczkę, której nadała egzotyczne imię Alikia. Mimo wielu zawodowych obowiązków aktorka zawsze stara się dawać jej jak najwięcej siebie. Kiedy gra gdzieś w Polsce – za każdym razem wraca nocą do domu, by następnego ranka zrobić Alice śniadanie i zaprowadzić ją do szkoły.

- Nie wychowujemy naszej córeczki na wymuskaną lalunię, trzymaną pod kloszem. Oboje zdajemy sobie sprawę z tego, że dzieci rodziców po czterdziestce często narażone są na ich przewrażliwienie i nadopiekuńczość. Przede wszystkim uczę córkę zdrowego, pogodnego dystansu do samej siebie i rzeczywistości. Nasi przyjaciele śmieją się, że Alikia to dziecko genetycznie zadowolone, bo i ja, i mąż jesteśmy ludźmi bardzo pogodnymi – deklaruje w „Vivie”.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Katarzyna Skrzynecka nie wychowuje córki na lalunię - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl