Katarzyna Puzyńska: Kryminał to intelektualna gra autora z czytelnikiem

Arlena Sokalska
Arlena Sokalska
Praca pisarza jest z natury samotnicza, tak to trzeba ująć. Jest moment, kiedy robimy dokumentację, prowadzimy rozmowy ze specjalistami, którzy mogą pomóc w pisaniu, ale jednak większość rozgrywa się w mojej głowie. Myślę, że do pisania siadają specyficzne osoby, nie każdy chciałby tak pracować. Trzeba się liczyć z samotnością. Wielu autorów to z jednej strony introwertycy. A zarazem ludzie mający w sobie trochę ekstrawertyzmu, niektórzy twierdzą, że wręcz ekshibicjonizmu, bo zawsze odkrywają część siebie - mówi Katarzyna Puzyńska, autorka sagi o policjantach z Lipowa. Niedawno ukazała się jej najnowsza książka zatytułowana "Czarne narcyzy"

Trudno dziś być pisarzem w Polsce?
Trudne pytanie (śmiech). W ogóle trudno być pisarzem. To jest specyficzny zawód, który wymaga dużego wejścia w głąb siebie. Jeżeli mamy jakieś nieprzepracowane sprawy, związane z tym, co nas spotkało w życiu, to pewne jest, że przy pisaniu tego dotkniemy. To jest nie do uniknięcia. Każdy, kto zaczyna swoją pisarską drogę, i myśli, że będzie mógł tego uniknąć, myli się. Dlatego pisanie jest tak trudne emocjonalnie.

To jest trudne nawet w przypadku kryminałów, gdy opisuje Pani zbrodnię, jakieś zamknięte środowisko, śledztwo, a nie samą siebie?
Teraz kryminał się zmienił. To nie jest już tylko zwyczajna pogoń za mordercą, tylko to jest bardzo szeroki gatunek. Dlatego też te książki zaczynają rosnąć...

Pani kryminały są dość grube.
Faktycznie są dość obszerne, najgrubsza miała 840 stron. Oprócz morderstwa opisuję też bohaterów i ich środowisko. Dlatego te historie nawiązują do tego, co nas spotkało. Nie mówię oczywiście o mordowaniu kogoś. Jednak wcześniej czy później dotkniemy tego, co nas boli. Czasem pojawia się wręcz taka pokusa, żeby nie kończyć jakiejś historii. Tak było w przypadku "Łaskuna". Chciałam po prostu przerwać pisanie tej książki. Potem doszłam do wniosku, że gdybym tak zrobiła, to historia byłaby niezakończona i byłoby jeszcze gorzej. Te emocje towarzyszące procesowi twórczemu są bardzo duże i trudne do ogarnięcia, tak to nazwijmy.

A mimo to pisanie Panią bardzo wciągnęło?
Pisanie to wspaniały zawód. To jest coś, co chciałam robić zawsze. Moment, gdy możemy tę naszą historię tworzyć, jest wspaniały.

Czy w takim razie ten akt twórczy, akt pisania to rodzaj catharsis?
To rodzaj terapii, którą sami sobie prowadzimy, myśląc o pewnych sprawach, czy też o nich pisząc. Faktycznie emocje są bardzo duże. Ale kiedy przetrwamy, następuje catharsis, oczyszczenie. Niektórzy uważają, że pisarze kryminałów to takie mroczne postaci, a okazuje się, że większość autorów - przynajmniej tych, których znam - to osoby uśmiechnięte i raczej pogodne. Przynajmniej na zewnątrz, bo w kryminale nikomu nie można ufać (śmiech). Ale chyba jest tak dlatego, że te trudne sprawy przepracowuje się podczas pisania. Jednak w kryminale - nawet jeśli pojawiają się wątki humorystyczne, czy obyczajowe, trochę lżejsze - główna opowieść dotyczy morderstwa, czyli czegoś najbardziej ekstremalnego i najgorszego.

REMIGIUSZ MRÓZ O SWOICH KSIĄŻKACH

Dlatego wśród autorów kryminałów jest tak wiele kobiet? Bo kobiety mają naturalną skłonność do dzielenia włosa na czworo i analizowania zachowań innych ludzi?
To pomaga. Kobiety są niejako predystynowane do pisania kryminałów, bo to one od zawsze bardziej są zainteresowane tym, co się dzieje w społeczności. Mężczyźni szli polować, a kobiety zostawały i zajmowały się tym, co się dzieje w grupie. A wszystkie te relacje pomiędzy jej członkami mogą doprowadzić do sytuacji ekstremalnej, czyli do morderstwa. Kobiety są i dziś bardzo wyczulone na to, co się dzieje, na jakieś subtelne zmiany zachowania innych ludzi. Pisarce - kobiecie to pomaga w tworzeniu intrygi kryminalnej.

Również dlatego coraz więcej kobiet pracuje w policji? Bo mają większe zdolności do postrzegania tego, co podejrzany próbuje ukryć?
Pewnie tak, choć panowie również te rzeczy dostrzegają. Nie lubię podziału na kryminał kobiecy i kryminał męski. Są przecież autorzy, którzy robią dogłębne analizy swoich postaci, to nie jest tak, że mężczyźni piszą tylko powieści sensacyjne. Wśród policjantów i policjantek też zdarzają się różne osobowości. Faktycznie coraz więcej kobiet decyduje się na pracę w policji, ale także dlatego, że zmienia się społeczeństwo i rola kobiet. Widać to też w kryminałach: kobiety przejmują role męskie, a mężczyźni kobiece. Kryminał jest zawsze odzwierciedleniem naszego społeczeństwa.

Kryminał przeszedł długą drogę choćby od czasów Pani ulubionej autorki, Agathy Christie. Dziś jest to nie tylko intryga, fabuła, nieoczekiwane zwroty akcji, ale - jak Pani wspomniała - jest to też rodzaj opowieści o społecznościach, pewnych zjawiskach społecznych. Nie kusiło Panią, by zlikwidować intrygę kryminalną i podążyć w stronę czystej obyczajówki?
Jestem bardzo związana z literaturą kryminalną. Powieść obyczajowa to byłoby dla mnie za mało. W kryminale interesujące jest to, że oprócz wątków obyczajowych autor toczy z czytelnikiem grę intelektualną, zostawia czytelnikowi tropy, a ten ich szuka. To wyzwanie dla autora, ale i dla czytelnika. Mnie to fascynuje, zarówno jako autorkę, jak i czytelniczkę. Uwielbiam ten gatunek i na razie jestem mu wierna. Ale jak to mówią: nigdy nie mów nigdy. Nie wykluczam, że kiedyś zmierzę się z innym gatunkiem.

Lubi Pani zamieszczać w swoich książkach coś, co w świecie seriali nazywane jest cliffhangerem, czyli na koniec powieści pojawia się już jakaś wskazówka zapowiadająca następną historię.
To wynika ze specyfiki pracy nad serią, musimy zapowiadać następne tomy, żeby wszystko tworzyło całość. A ja lubię serie ze względu na to, że możemy ten świat zbudować bardzo szczegółowo. To byłoby niemożliwe w jednym tomie, choćby z tego względu, że książka musiałaby być bardzo gruba. Za każdym razem dokładam jakieś cegiełki do mojego Lipowa i czytelnik może się dowiedzieć czegoś nowego. Również o bohaterach, którzy bardzo się zmieniają. W moich książkach najbardziej zmienia się Daniel Podgórski.

PRZECZYTAJ WYWIAD Z KATARZYNĄ BONDĄ
W dzisiejszych czasach panuje kult seriali, filmy kinowe przestają się powoli liczyć, oczywiście poza kinem artystycznym, bo ono zawsze będzie miało swoje miejsce. To znak czasów, ta taka serialowość, sagowość? Ludzie wolą się związać z bohaterem, który pozostaje z nim na dłużej?
Ja lubię (śmiech).

A ogląda Pani seriale?
Kiedy mam czas, bardzo lubię oglądać, zwłaszcza kryminalne, choć nie tylko. W serialach lubię to, że można ten świat zbudować dokładniej. Twórcy mogą dokładnie wykreować bohaterów i ich świat. W filmie mamy 1,5-2 godziny i nie można wszystkiego dokładnie pokazać. Z tego wynika czasem kłopot z ekranizacjami, bo spora część książki musi być pominięta. W przypadku serialu można wręcz coś dodać.

Pani książki są w zasadzie gotowym materiałem na serial. Czy ktoś już się do Pani zwrócił z propozycją ekranizacji?
Faktycznie prawa do ekranizacji moich książek zostały sprzedane, ale nie mogę nic więcej powiedzieć. Prawa zakupiła duża firma producencka.

A Pani jako "matce" tych dzieci, czyli swoich książek, nie będzie przykro, jeśli właśnie przy ekranizacji niektóre wątki zostaną zmienione albo coś zostanie dodane lub wycięte?
Patrzę na ekranizację jak na odrębne dzieło. Zawsze jest tak, że zarówno twórcy filmów, seriali, książek, jak i ich widzowie i czytelnicy mają inne wyobrażenia na temat tej samej historii. Często odmienne. I każdy ma do tego prawo. Czytanie to bardzo aktywna czynność, każdy czytelnik tworzy historię wraz z autorem. I w momencie, kiedy książka jest w księgarni, to już nie jest tylko moja opowieść, ale i każdego z czytelników. Na tym polega urok czytania. Także twórcy serialu czy filmu mają prawo spojrzeć na moją książkę inaczej niż ja.

Czy to właśnie sprzedaż praw do ekranizacji czy też praw do przekładów na inne języki pozwala Pani na spokój psychiczny polegający na tym, że może Pani skupić się wyłącznie na pisaniu?
To się zazębia. I w pewnym momencie tak się stało, że mogłam się z utrzymywać z pisania. To komfortowa sytuacja. Trzeba oczywiście na nią zapracować. Ale warto. Łatwiej się pisze, gdy nie trzeba codziennie wychodzić z tej historii. Wcześniej pracowałam również na uczelni i musiałam dzielić swoją uwagę. A nauczanie jest bardzo absorbujące, bo trzeba przygotowywać się na zajęcia. Każde wyjście z pisanej historii - przynajmniej dla mnie - jest trudne. Jestem tego typu autorką, która najchętniej pracowałaby bez przerwy. Fizycznie jest to niemożliwe, musimy spać, jeść, żyć. Jeśli jednak wybiję się z rytmu pisania, ciężko mi wrócić. Doceniam, że mogę teraz zajmować się tylko pisaniem.

Nie brak Pani kontaktów ze studentami, interakcji z nimi? Dziś ma Pani interakcje głównie ze swoim umysłem, swoją wyobraźnią.
Praca pisarza jest z natury samotnicza, tak to trzeba ująć. Jest moment, kiedy robimy dokumentację, prowadzimy rozmowy ze specjalistami, którzy mogą pomóc w pisaniu, ale jednak większość rozgrywa się w mojej głowie. Myślę, że do pisania siadają specyficzne osoby, nie każdy chciałby tak pracować. Trzeba się liczyć z samotnością. Wielu autorów to z jednej strony introwertycy. A zarazem ludzie mający w sobie trochę ekstrawertyzmu, niektórzy twierdzą, że wręcz ekshibicjonizmu, bo zawsze odkrywają część siebie.

Kiedy Pani pomyślała: jestem pisarką? 
Kiedy przestałam pracować na uczelni i zajęłam się tylko pisaniem. O pisaniu marzyłam zawsze, ale wydawało mi się, że to jest coś niemożliwego. Bałam się uwierzyć, że potrafię. Do tej pory ciężko mi uwierzyć, że tak jest (śmiech). I nadal mam w sobie ten sam lęk jak na początku - co będzie z kolejną książką. On wcale nie znika. Praca nad każdą kolejną książką jest długa i żmudna. Wydaje się czasem, że to droga nie do przejścia. Mimo, że napisałam już osiem książek, przy każdej towarzyszyły mi te same obawy. 

Tytuły Pani książek są często niejasne: "Łaskun", "Utopce", najnowsza nosi tytuł "Czarne narcyzy". Takie słowa Panią pociągają?
One najczęściej pojawiają się wtedy, gdy historia jest już skończona. Staram się, żeby tytuły były ciekawe i pociągające dla czytelnika. Mam nadzieję, że takie są.

One są też takie, powiedziałabym, słowiańskie. I ten motyw mitologii słowiańskiej nie jest Pani obcy, pojawia się w książkach dość często, jest częścią wsi, prowincji. To jest ten element magii, której ludzie potrzebują, nawet dzisiaj?
Tak mi się wydaje. Mnie to bardzo interesuje, lubię opowieści snute gdzieś przy ognisku, czy kominku. I moje książki takie są. To jest przecież klimat sagi, a my mamy w sobie coś z ludzi Północy. To jest też ciekawe dla czytelników z Zachodu. Słyszałam już o słowiańskiej duszy, która emanuje z polskich książek. Czekam teraz na reakcje czytelników z Hiszpanii, bo niedługo moje książki ukażą się w tym kraju. To będzie dla mnie coś bardzo emocjonującego. Mam nadzieję, że polskie kryminały spodobają się na świecie tak, jak skandynawskie.

Polski kryminał często jest usadowiony w przeszłości, jest cała masa retro-kryminałów albo kryminałów miejskich. U pani rzecz dzieje się na prowincji. To ma znaczenie, gdzie toczy się akcja?
Miejsce często staje się też bohaterem historii. Choć mam wrażenie, że akcja większości polskich kryminałów toczy się w miastach. 

Faktycznie: Warszawa, Poznań, Lublin, Olsztyn...
Myślę, że mniej jest tych książek, których akcja toczy się na prowincji. Moja seria jest chyba jedyną, są inne pojedyncze powieści. Ale – jak mówię - miejsce jest też bohaterem książki, autor musi wiele o nim wiedzieć, żeby stworzyć atmosferę. Jeżeli w miejscu tak idyllicznym jak Lipowo pojawia się po raz pierwszy trup, to siła rażenia tej sytuacji jest jeszcze większa. 

U Pani ten świat się bardzo zmienia. Zmienili się nieco bohaterowie, zwłaszcza Daniel Podgórski, ale z każdą kolejną książką zmienia się też Lipowo, staje się bardziej mroczne. Zmienia się też język bohaterów, np. w ostatnim tomie zaczęły się pojawiać określenia ze slangu policyjnego, których wcześniej nie było. 
Jak patrzę na tę całą serię, to widzę, jak ja się zmieniałam. Pojawienie się slangu policyjnego wynika też ze zmiany, jakiej doświadczył Daniel. No i oczywiście z potrzeby zmian. Za każdym razem stawiam sobie nowe wyzwania.

LESZEK HERMAN, POLSKI DAN BROWN

Dziś wiele osób narzeka, że ludzie nie czytają książek. Mam koleżankę dziennikarkę, która mówi, że nie ma czasu czytać, bo wciąż pisze. U Pani jest podobnie?
Faktycznie wciąż słychać takie narzekania. A z drugiej strony ja sama obracam się w takim środowisku, gdzie czyta się bardzo dużo. Zresztą ze statystykami trzeba zawsze uważać. Teraz mam mniej czasu na same kryminały, muszę czytać różne rzeczy związane z pisaniem. na przykład jeżeli opisuję jakąś epokę, bo w moich książkach pojawiają się retrospekcje, - w "Domu czwartym" była to druga wojna światowa - to muszę czytać dokumenty czy opracowania dotyczące tych czasów. Ale kiedy mam czas, sięgam po kryminały. Czytam bardzo dużo i uwielbiam czytać. Uwielbiam też książki również jako przedmioty. Piękny jest dom, w którym jest dużo książek. 

Pamięta Pani ten moment, kiedy pomyślała Pani: ja też napiszę kryminał. 
Chciałam pisać od zawsze. I książki od zawsze miały miejsce w moim sercu. Od kiedy pamiętam, rodzice czytali mi przed snem. I w ciągu dnia. Myślę, że to bardzo ważne, by zbudować w dziecku miłość do literatury. A ja zawsze marzyłam, by na książce było moje imię i nazwisko. I to od najwcześniejszych lat. Wydawało mi się jednak, że to jest coś niemożliwego, że ktoś inny może pisać książki, ale nie . Myślałam, że nie dam rady. Bałam się. Myślałam, że muszę mieć konkretny zawód, stąd ta psychologia, która zresztą przydaje się przy pisaniu. Ale pewnego dnia przeczytałam wywiad z autorką, którą bardzo cenię, Camillą Läckberg. I ona mówiła o swoich obawach, które miała, nim zaczęła pisać. Pomyślałam wtedy, że jeżeli autorka, która osiągnęła właściwie wszystko, również miała takie lęki, to może warto odrzucić strach i przynajmniej spróbować. I to był taki impuls. Początkowo pisałam w tajemnicy, może właśnie z lęku, że mi nie wyjdzie. Bałam się, że jak wszystkim powiem, to potem będę musiała ogłosić, że jednak mi się nie udało. Tak bardzo się ukrywałam, że nawet mój mąż nie wiedział, że coś piszę. 

Camillą Läckberg pierwszą książkę napisała na kursie pisania. Panią też nęciły takie szkoły?
Nigdy nie uczestniczyłam w żadnym kursie. Myślę, że jak ktoś dużo czyta, to wie, jak pisać. Oczywiście kurs może pomóc uporządkować całą tę wiedzę, czy też być inspiracją. Najważniejsza rada, jaką mam, zresztą Camillą Läckberg też ją powtarza, to usiąść i pisać. Brzmi to bardzo prosto, ale wiem, że tak nie jest. Trzeba pokonać choćby te wszystkie obawy. Ale im dłużej będziemy się zastanawiać nad pierwszym zdaniem, tym będzie trudniej je napisać.

Pisanie to ciężka praca?
To nie jest tak, że wypowiemy jakieś zaklęcie i cała historia nam spłynie spod palców. Tak naprawdę to jest żmudna praca, którą trzeba wykonać codziennie, jak w każdym innym zawodzie. Choć oczywiście niektórzy boją się słowa natchnienie, ja do nich nie należę. Uważam, że jest coś takiego natchnienie, w każdym zawodzie jest ono potrzebne. Kiedy nad czymś pracujemy, musimy tylko temu natchnieniu pomóc. 

Takie natchnienie często się Pani zdarza?
Na przykład przy pisaniu "Czarnych narcyzów". My tak do końca nie wiemy, jak pracuje nasz umysł, również wtedy, kiedy odpoczywamy. Któregoś razu po prostu przyśnił mi się tekst piosenki, która otwiera tę książkę. To oczywiście nie było tak, że mi się coś przyśniło i już. Pracowałam nad książką, nad intrygą i mój umysł podczas snu znalazł rozwiązanie, w tym tytuł "Czarne narcyzy".
 
Jak bardzo zaawansowana jest praca nad kolejną Pani książką? Są już jakieś gotowe strony w komputerze?
Na razie to początek, bo niedawno skończyłam "Czarne narcyzy”, udało się tę książkę wydać bardzo szybko.  

Dwie książki rocznie - bo tyle ostatnio Pani wydaje - to duże obciążenie dla pisarza?
Myślę, że to sprawa indywidualna każdego autora. Dla mnie dwie książki to rocznie to spore obciążenie. Trzeba pracować codziennie przez wiele godzin. Tak naprawdę nie mam wolnych dni, a każdy ich przecież potrzebuje. Ale każdy pracuje inaczej, nie ma jednej dobrej drogi. Historia jest najważniejsza. 

Czy już Pani wie wokół którego z bohaterów będzie się koncentrować akcja w kolejnym tomie?
Ostatnio trochę się pokomplikowało między tymi bohaterami, jakoś trzeba to będzie rozwiązać. Powstał taki trójkąt emocjonalny z dość skomplikowaną siatką relacji. Często takie sytuacje prowadzą do kryminału...

Zabrzmiało to bardzo ciekawie! 
Niczego więcej nie zdradzę (śmiech)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl