Katarzyna Kamińska: Zapach to coś, w co się ubieramy

Olga Goździewska
Arch. prywatne
Rozmowa z Katarzyną Kamińska, prowadzącą warsztaty zapachowe, na co dzień współpracującą z marką Jo Malone London.

Jaki trzeba mieć nos, żeby pracować przy produkcji perfum?
Nieprzeciętny. Ale praca nad nosem również jest bardzo istotna, bo trening czyni mistrza. Ważna jest też wyobraźnia zapachowa.

Wrażliwy nos, który czuje więcej niż przeciętny, to błogosławieństwo. Ale chyba w życiu codziennym może też być przekleństwem?
Rzeczywiście, czasami posiadanie bardziej wrażliwego nosa jest męczące. Szczególnie jeśli chodzi o zapachy, które są niemiłe dla nas wszystkich. Mnie chyba najbardziej drażni zapach palonych śmieci. W perfumach zaś nie lubię zapachu waty cukrowej. Jest zbyt słodki i do mnie nie pasuje.

Aromaty to pani pasja, ale jednocześnie zawód…
Od lat zawodowo zajmuję się zapachami, głównie takimi zamkniętymi we flakonach. Ale ta przygoda rozpoczęła się przypadkiem. Dosyć niespodziewanie dostałam propozycję pracy w dużej firmie kosmetycznej, która w swoim portfolio miała perfumy prestiżowych marek. Chociaż wtedy wydawało mi się, że praca dla wielkich marek nie jest dla mnie, to podjęłam to wyzwanie. Systematycznie przechodziłam szkolenia i pogłębiałam swoją wiedzę, aż świat zapachów wciągnął mnie bez reszty. Zapachy niesamowicie wpływają na życie każdego z nas, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Jakie mają znaczenie?
Każdy z nas ma zakodowane w podświadomości pewne zapachy, które budzą w nas pozytywne lub negatywne emocje. Jakiś czas temu do kolekcji Jo Malone London wprowadziliśmy perfumy o zapachu skóry. Pachną trochę jak ekskluzywna torebka albo wysokiej jakości kurtka. I ta woń budzi we mnie dwie skrajne emocje, a pewnego dnia doprowadziła mnie nawet do łez! Z jednej strony bowiem zapach skóry kojarzy mi się z moimi zmarłymi rodzicami, którzy byli pilotami i mieli skórzane hełmofony, a z drugiej - to zapach mojej znienawidzonej teczki na nuty. Jako dziecko chodziłam do szkoły muzycznej, ale nie znosiłam grać. To tylko jeden przykład , jak aromaty potrafią manipulować emocjami.

Mam swoje ulubione perfumy, ale czy powinnam na półce mieć też inne zapachy?
W zapach się ubieramy. Perfumy można dobrać do okazji, na którą je „zakładamy”. Tu też obowiązuje zapachowy savoir-vivre. Idąc na rozmowę kwalifikacyjną, lepiej nie wybierać zapachu orientalnego ani też „smacznego”, bo to będzie niepoważne. Lepiej postawić na zapach cytrusowy lub drzewny. Tym ostatnim dodamy sobie siły, ale musi być stonowany. Natomiast idąc do opery, założymy piękną kreację, którą warto zwieńczyć eleganckim zapachem, np. szyprowym. Coś orzeźwiającego „narzucimy” na siebie, gdy wychodzimy z siłowni. Za pomocą właściwie dobranych perfsavoirum możemy też odjąć sobie kilogramy, np. za pomocą aromatu grejpfruta, który jest bardzo świeży. A jeśli chcemy pokazać, że jesteśmy energiczni, warto wybrać imbir.

Jak prawidłowo nakładać zapach?
Sposób nakładania zapachów jest niezwykle ważny. Pozostając w temacie randek, możemy bawić się zapachami i są to niemal intymne historie. Perfumy nie muszą być wyczuwalne od razu. Możemy przykładowo poperfumować się pod ubraniem, a wtedy zapach będzie się rozwijać w miarę tego, jak będziemy się rozbierać. To stara sztuka uwodzenia! (śmiech). Gdy dziewczyna ma rozkloszowaną spódnicę, warto nałożyć perfumy na jej krawędzie, a wówczas, pod wpływem ruchu, będziemy roztaczać wokół siebie piękny zapach.

Utarło się, że zapach trzeba nakładać np. na nadgarstki.
Długo panowało przekonanie, że powinno się nakładać perfumy na miejsca, gdzie krew krąży najbliżej skóry. I stąd te wszystkie nadgarstki, szyje, zgięcia pod kolanami. Ale z drugiej strony tam, gdzie jest ciepło, wytwarza się więcej kwasu mlekowego i zapach potrafi się tam zmieniać nie w tę stronę, w którą byśmy chcieli. Nie polecam też nakładania zapachów za ucho, bo to miejsce, gdzie się mocno pocimy i to też może negatywnie wpłynąć na perfumy. Ale zapach nakładany na włosy to już co innego. W momencie, gdy nimi poruszamy, woń może się pięknie roznosić.

A trwałość? Często nawet świetnej jakości perfumy nie są wyczuwalne po kilku godzinach.

Bo popełniamy błąd w sposobie nakładania perfum. Nie wolno nakładać ich na suchą skórę, bo ona – jak gąbka – wchłonie wszelkie olejki eteryczne, by się odżywić. Należy nawilżyć skórę, by perfumy mogły na niej dłużej przetrwać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Katarzyna Kamińska: Zapach to coś, w co się ubieramy - Plus Kurier Poranny

Wróć na i.pl Portal i.pl