Karol Modzelewski. To on wymyślił nazwę „Solidarność” [WSPOMNIENIE PIOTRA ZAREMBY]

Piotr Zaremba
Karol  Modzelewski zmarł 28 kwietnia w Warszawie
Karol Modzelewski zmarł 28 kwietnia w Warszawie fot. Andrzej Banaś
Karol Modzelewski skończyłby 23 listopada 82 lata. W spontanicznej notce na wieść o jego śmierci nazwałem go jednym z gigantów kilku epok. Choć większą rolę odgrywał jako symbol, autorytet niż twórca politycznej taktyki.

Moje osobiste doświadczenia ze znajomości z profesorem ograniczają się do kilku rozmów w latach 90., kiedy był politykiem Unii Pracy. Zrobiłem z nim wywiad, byłem u niego w mieszkaniu. Nie był łatwym rozmówcą, mało elastyczny, przeczulony, nieufny wobec ludzi innych sposobów myślenia od własnego, chociaż otwierający się przy bliższym poznaniu. Wtedy stawał się rzetelnym partnerem w dyskusji.

Człowiek przesycony swoistą wielkopańskością - nie arystokraty, a rasowego inteligenta. A równocześnie do bólu skromny, w tym sensie, że nie szukający w życiu publicznym i społecznym nie tylko kariery, ale i różnych czczych satysfakcji. Relikt epoki bezinteresowności, która odchodzi w niebyt.

Jeden z dysydentów

Minister Piotr Gliński w swoim wpisie po śmierci profesora nazwał go „komunistą”, co wywołało oburzenie sympatyków zmarłego. Możliwe, że polityk prawicy, kiedyś związany z liberalną inteligencją, chciał po prostu pokazać skalę jego przemiany (dalej nazywał go „więźniem politycznym” i „solidarnościowcem”). Przy dzisiejszej plemiennej wojnie takie wypominki są ryzykowne. Biografie stają się narzędziem kulturowej wojny światów. Z drugiej strony bez sięgnięcia do korzeni ideowych Modzelewskiego niewiele zrozumiemy.

Urodził się w Moskwie w roku 1937 jako syn Żydówki i komunistki z Wilna Natalii Witter. Nazywał się początkowo Cyryl Budrewicz. Jego ojciec został zesłany do łagru. Nazwisko, nawet nowe imię, i wychowanie zapewnił mu ojczym Zygmunt Modzelewski, komunista też represjonowany w Związku Sowieckim, ale taki, który zdołał wrócić do Polski i zrobić karierę. W latach 1947-1951 był ministrem spraw zagranicznych nowej, komunistycznej Polski.

Walczył o to, by nie tracić statusu naukowca. Jego prace o historii polskiego średniowiecza miały przełomową naturę

Karol Modzelewski, absolwent liceum Gottwalda, mógł się kojarzyć ze środowiskami „czerwonej arystokracji”. To jednak z niej wywodzili się dysydenci sprzeciwiający się systemowi łatwiej niż ludzie z innych środowisk, bo czuli się bezpieczniejsi i pewniejsi siebie, podczas gdy dzieci z rodzin antykomunistycznych mogły mieć poczucie bezradności. Modzelewskiego, studenta historii, a potem naukowca, ta pewność siebie zaprowadziła najpierw do zaangażowania w ruch reformy PRL w Październiku ’56. Jeszcze po latach próbował lansować w „Solidarności” Lechosława Goździka, działacza samorządu pracowniczego z Żerania.

W roku 1964 po wyrzuceniu z PZPR podjął się napisania z Jackiem Kuroniem sławnego „Listu do Partii”. Ten tekst jest do dziś przedmiotem kontrowersji. Krytykowali w nim PZPR Gomułki z opozycji ortodoksyjnego, choć też w specyficzny sposób idealistycznego komunizmu. Chcieli odbierać władzę partyjnej biurokracji i oddawać samorządom robotniczym. Była w tym zapowiedź wolnościowego buntu przeciw systemowi, choć niektóre zdania listu brzmią szokująco: choćby krytyka kierownictwa PRL za tolerancję wobec Kościoła katolickiego. Modzelewski za jego napisanie powędrował do więzienia skazany na trzy i pół roku. Zwolniony w roku 1967, zaangażował się w ruch studencki, co znów zaprowadziło go do więzienia po Marcu ’68. Po ponownym wyjściu w 1971, został „zesłany” do Wrocławia.

Ojciec „Solidarności”

Próbował się zajmować przede wszystkim badaniami naukowymi, nie zaangażował się w opozycję po roku 1976, a jednak odegrał sporą rolę jako punkt odniesienia dla wielu ludzi. Jeden z twórców wrocławskiej opozycji Krzysztof Turkowski opowiada, jak odwiedzał go w małym mieszkanku w dawnym średniowiecznym więzieniu. - Był zafascynowany ruchem samorządowym z 1956, przekazał tę fascynację nam. Rzeczywiście miał uraz na punkcie więzienia, gorzkie poczucie zmarnowanych lat, nie chciał się tam ponownie znaleźć. Ale od roku 1979 angażuje się znowu, broniąc zamykanych studentów. To go uczyni jednym z ojców „Solidarności”.

W Sierpniu ’80 pojechał do Stoczni Gdańskiej i natknął się na niechęć takich doradców, jak Tadeusz Mazowiecki, którzy chcieli oddzielić strajk od dawnych opozycjonistów. Ale we Wrocławiu było inaczej. - Na zebraniu MKZ powiedziałem związkowcom: „To jest pan Modzelewski, który przez lata siedział za nas wszystkich w więzieniu”. Wybrano go do prezydium regionu. Potem został rzecznikiem prasowym całej „Solidarności”.

Miał wpływ na wydarzenia, to przecież on wymyślił nazwę „Solidarność”. W marcu 1981 roku był zwolennikiem twardej linii, strajku generalnego po prowokacji bydgoskiej. Zarzucając Lechowi Wałęsie łamanie związkowej demokracji, oddał funkcję rzecznika. Jak wielu ludzi o lewicowych poglądach był co do taktyki radykałem. To on wołał: „Bój to będzie ich ostatni”. W stanie wojennym był początkowo internowany, potem dołączony do grupy liderów „Solidarności” i KOR jako kandydat do pokazowego procesu. Zwolniono go w 1984 r. W PRL-u przesiedział w sumie ponad 8 lat. Wyrzucono go po wypuszczeniu ze służbowego mieszkania, jeszcze w 1989 nie dano paszportu, choć miał wykładać we Francji.

Trochę i dlatego w tymże 1989 był naturalnym kandydatem Komitetu Obywatelskiego na senatora z Dolnego Śląska. Ale wytrzymał w parlamencie ledwie dwa lata, choć głosił potrzebę budowania lewicy niezwiązanej z tradycją PZPR. - Nie był i nie chciał być zawodowym politykiem, miał odruch wycofywania się. Czy jego mocniejsze zaangażowanie wzmocniłoby tę opcję? Chyba nie sprzyjał nam generalnie duch czasów - ocenia Ryszard Bugaj, który m.in. z Modzelewskim zakładał Unię Pracy.

Niespełniony lewicowy mit

W tej partii działał do roku 1995, był jej honorowym przewodniczącym. Poróżnił się z większością działaczy, choć nie z samym Bugajem - o wybory prezydenckie. Chciał, aby UP poparła jego przyjaciela Kuronia, miał to być wstęp do generalnych przemeblowań na scenie - wyciągnięcia z Unii Wolności jej lewicowego skrzydła. Ale partyjny aktyw UP wolał rzecznika praw obywatelskich Tadeusza Zielińskiego.

Od tego czasu pozostał już tylko doraźnym recenzentem polityki. Jedno trzeba mu przyznać - niekoniunkturalnym. Podczas gdy tacy ludzie jak Józef Pinior płynnie wędrowali od skrajnej lewicowości do członkowstwa w liberalnej Platformie Obywatelskiej, profesor trwał zawsze przy socjaldemokratycznym wyznaniu wiary. - Od początku krytykował transformację a la Leszek Balcerowicz mocniej niż ja. Ale to nieprawda, że odrzucał totalnie kapitalizm. Chciał jedynie mocnej prospołecznej korekty kursu - ocenia Bugaj.

Kontrowersyjne poglądy wygłaszał i w innych sferach. Spierał się z Bugajem o ocenę stanu wojennego, uważając, że sowieckie zagrożenie było w 1981 roku realne. W 1995 uznał, wspólnie z Kuroniem, że afera Oleksego została spreparowana przez służby specjalne, w czym pomagał fakt, że jeden z wałęsowskich generałów, który stał za zdemaskowaniem SLD-owskiego premiera, to dawny esbek, który Modzelewskiego przesłuchiwał. Tu także Ryszard Bugaj miał inne zdanie. Ja sam się z nim o to spierałem, także w wywiadach.

Jak wielu ludzi o lewicowych poglądach był co do taktyki radykałem. To on wołał: „Bój to będzie ich ostatni”

Coraz mocniej, i nieraz bardzo emocjonalnie, polemizował z antykomunistycznymi poglądami prawicy, co popychało niektórych do wypominania mu rodzinnych i biograficznych korzeni. W 2005 roku gotów był wspierać prezydencką kandydaturę Włodzimierza Cimoszewicza, wszedł do jego wyborczego komitetu. Swoje poglądy, z biegiem lat łagodniejące, na naturę peerelowskiego systemu wyłożył w autobiograficznej książce „Zajeździmy kobyłę historii”. Z kolei we wspólnym wywiadzie rzece z dawnym PZPR-owskim dygnitarzem Andrzejem Werblanem idealizował czasem motywy komunistów na różnych etapach historii bardziej niż jego rozmówca.

Pożegnanie kogoś ważnego

Warto podkreślić, że z podziwu godnym uporem walczył o to, by nie tracić statusu naukowca. Jego prace o historii polskiego Średniowiecza miały przełomową naturę. To on zracjonalizował poglądy świata nauki na ekonomiczną i społeczną naturę wczesnopiastowskiego państwa. I przeszedł, choć nieraz z wieloletnimi opóźnieniami, wszystkie szczeble naukowej kariery. - Gdyby nie lata więzienia i polityczne obowiązki, które brał na siebie, byłby jednym z najważniejszych światowych badaczy tej epoki - przypuszcza Krzysztof Turkowski, sam historyk. Po czym dodaje: I tak zrobił w tej dziedzinie bardzo wiele.

Można się z nim było nie zgadzać. Ale trzeba go szanować. Jakkolwiek byśmy oceniali paradoksy opozycyjnej postawy wywodzących się z PZPR dysydentów, którzy czuli się w PRL-u jak w domu, płacili za bunt wielką cenę. I przyczyniali się najpierw do łagodzenia, a potem podważenia natury państwa policyjnego. Ich wychowankowie, a i oni sami, tworzyli „Solidarność”

Możliwe, że z kolei od lat 90. i mapa polityczna Polski, i natura transformacji wyglądałaby inaczej, gdyby uważniej słuchano Karola Modzelewskiego, samotnego oponenta planu Balcerowicza w pierwszym solidarnościowym Senacie. To uwaga choćby do zafascynowanych nim, ale bardziej liberalną wersją kapitalizmu, dawnych KOR-owców. Od komunistycznej utopii, w jego przypadku autentycznej, on przeszedł do inteligenckiego etosu rodem z Żeromskiego każącego się ujmować za słabszymi. Z powodów ideowych pozostawał nieubłaganym krytykiem PiS. Ale pomysły na reformę nauki zmierzającą do jej większego skomercjalizowania zwalczał i za rządów Platformy. Jeśli istnieje lewicowa część Nieba, profesor będzie w niej z pewnością jedną z ważnych figur.

ZOBACZ TEŻ | Prof. Karol Modzelewski o upublicznieniu dokumentów SB

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

r
rekapeć
Co ma naród z solidarności ? Ch... D... I KAMIENI KUPĘ ! A co mają bandyci i solidarna reszta ? Stobnicowe zamki. Jest solidarnie jak cholera.
Wróć na i.pl Portal i.pl