Kariera Marcina Gortata w pigułce. Ile tak naprawdę znaczył dla polskiej koszykówki?

Filip Bares
Filip Bares
„Polish Hammer” zagrał w 806 spotkaniach w NBA, w których średnio notował 9,9 punktów i 7,9 zbiórek co mecz.
„Polish Hammer” zagrał w 806 spotkaniach w NBA, w których średnio notował 9,9 punktów i 7,9 zbiórek co mecz. AP/Associated Press/East News
KOSZYKÓWKA. W ostatnią niedzielę Marcin Gortat oficjalnie ogłosił zakończenie kariery - coś czego od dawna się spodziewaliśmy, ale i tak na to czekaliśmy. Przez jednych kochany, przez drugich hejtowany, ale ile tak naprawdę znaczył w NBA i w polskiej koszykówce?

5 lutego 2019 roku Marcin Gortat rozegrał swój ostatni mecz w profesjonalnej karierze. Przeciwko Charlotte Hornets Polak zagrał 12 minut, zebrał siedem piłek i nie trafił ani razu do kosza. Dwa dni później Los Angeles Clippers pozbyli się go, by zrobić miejsce dla nowo pozyskanych zawodników.

Przez kolejny rok „Polish Hammer” znajdował się w puli zawodników, którzy budzili zainteresowanie zespołów walczących o mistrzostwo. Po odejściu z Clippers Polak miał czekać na telefon od Golden State Warriors, ale ten nigdy nie zadzwonił. Latem sytuacja powtórzyła się z Los Angeles Lakers, ale ci zdecydowali się ostatecznie na Dwighta Howarda, którego Gortat był przed laty zmiennikiem w Orlando Magic.

- Nadszedł czas, by po roku nieobecności na parkietach NBA zakończyć karierę. Jestem dumny z tego, co osiągnąłem, jestem dumny, że byłem tak długo w tej lidze i przetrwałem, ale myślę, że nie wypadało już dłużej zwodzić kibiców i ludzi, którzy oglądali mnie przez wiele lat - oznajmił w niedzielę.

Na parkiecie


Gortat nie był pierwszym Polakiem w NBA. Wcześniej Amerykanie dali szansę Cezaremu Trybańskiemu i Maciejowi Lampe, ale przygody obu z najlepszą ligą świata były dość krótkie. Gortat nie tylko był w stanie zadomowić się w Stanach na 12 sezonów, ale i przebić się do pierwszego składu i być ważną częścią drużyny walczącej w play-offach.

W Orlando był tylko zmiennikiem, bo nie miał szans rywalizować z Howardem, który wówczas był jednym z najlepszych zawodników w lidze. Grając dla Phoenix Suns Polak zrobił największy postęp i na stałe zadomowił się w pierwszym składzie zespołu NBA, a jego pick&roll ze Stevem Nashem był jednym z groźniejszych w lidze.

- Gortat jest niedocenianym zawodnikiem, szczególnie gdy słyszymy opinie, że bez Nasha umarłby na parkiecie. Z nim Polak zajął 10. miejsce w lidze pod względem skuteczności z pick&roll (64 proc.). Bez niego zajął 26. lokatę, która wciąż jest bardzo dobrym wynikiem - napisał w 2013 roku renomowany amerykański dziennikarz Zach Lowe.

Swój najlepszy okres przeżył jednak w stolicy USA. Wraz z Washington Wizards Polak walczył w play-offach, regularnie notował double-double i był ekspertem w stawianiu zasłon.

W tym okresie polscy kibice próbowali umieścić go w Meczu Gwiazd, co byłoby niezwykle wielkim wydarzeniem dla rodzimej koszykówki. Gortat jednak nigdy nie zasłużył na to miano i być może dobrze się stało, bo w USA prawdopodobnie stałby się tematem żartów.

Gortat nigdy All-Starem nie był, ale nie był też średniakiem ani słabym zawodnikiem. W ośmiu z dwunastu lat w NBA był regularnym graczem pierwszej piątki i czterokrotnie rozegrał wszystkie mecze sezonu zasadniczego. Na deskach był też bardzo efektywny - trzykrotnie znajdował się wśród 10 najlepszych zbierających ligi, a obecnie zajmuje dokładnie 100. miejsce w historii NBA w zbiórkach.

Poza nim


Historia Marcina Gortata nie może być kompletna bez tego, co robił poza parkietem - zarówno rzeczy pozytywne, jak i negatywne. - Marcin miał i ma ogromny wpływ na rozwój polskiej koszykówki. Jako jedyny zadomowił się w NBA i był w stanie grać z najlepszymi - powiedział w rozmowie z nami Przemysław Karnowski, który mieszkał pięć lat w USA, gdzie grał dla uniwersytetu Gonzaga, z którymi doszedł do finału NCAA. - Poznałem Marcina na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Mieliśmy dobrą relację i w czasie mojego pobytu w USA zawsze byliśmy w kontakcie. Zawsze mi pomagał, służył dobrą radą i zachęcał do ciężkiej pracy - podkreślał.

Z reprezentacją Polski Gortat nic nie osiągnął, a nawet pozostał po nim niesmak. Jego relacje z Polskim Związkiem Koszykówki były zawsze napięte, a podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Chinach zdenerwował lidera polskiej kadry Mateusza Ponitkę, pisząc „Chiny oddały nam ten mecz”.

- Czemu nie możesz nam normalnie pogratulować, cieszyć się z nami i nie umniejszać naszej wygranej? - odpisał mu Ponitka.

Na Twitterze Gortat nie uciekał też od kłótni z hejterami. Jednemu obraził nawet matkę. Z drugiej jednak strony potrafił, o tak sobie, wpłacić w internetowej zbiórce 125 tysięcy złotych na leczenie chorego chłopca.

W Polsce lubimy krytykować sportowców. Zwłaszcza tych, którym się powodzi (coś wie o tym Robert Lewandowski). Gortat zrobił jednak bardzo wiele dla polskiej koszykówki. Poświęcał czas dla młodzieży, organizując dla nich campy i zakładając szkołę sportową. Promował biało-czerwone barwy, m.in. „Polską Nocą NBA”. Kontrowersji nie brakowało, ale bez mrugnięcia okiem można stwierdzić, że był bardzo ważną postacią w historii polskiego basketu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl