Kandydaci opozycji domagają się przerwania kampanii. PiS nie chce słyszeć o przełożeniu wyborów

Karol Uliczny
Karol Uliczny
Na tę chwilę czołowi politycy Prawa i Sprawiedliwości wykluczają możliwość przełożenia wyborów prezydenckich. Pytanie, czy z technicznego punktu widzenia wybory w ogóle będą możliwe do przeprowadzenia.

Na wniosek Rady Ministrów Andrzej Duda może wprowadzić stan wyjątkowy, decydując o przesunięciu zaplanowanej na 10 maja br. pierwszej tury wyborów prezydenckich. Mimo rosnącej liczby zakażonych, ograniczeń w zakresie przekraczania granic, funkcjonowania placówek oświatowych czy handlowo-gastronomicznych, czołowi politycy Prawa i Sprawiedliwości nie chcą o tym słyszeć.

Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. To jest na dzisiaj wykluczone - mówił w piątkowych „Sygnałach Dnia” Adam Bielan, rzecznik sztabu Andrzeja Dudy. - Oczywiście nie wiemy, jak będzie wyglądać sytuacja z epidemią na przykład za miesiąc, ale w dzisiejszych warunkach wybory na pewno odbędą się w maju.

Kalendarz wyborczy jest jednak nieubłagany. Pełnomocnicy komitetów mają czas do 10 kwietnia, by zaproponować swoich kandydatów do obwodowych komisji wyborczych. Czy znajdą chętnych? Problemy z ich skompletowaniem pojawiły się już przy wyborach samorządowych w 2018 r., oraz parlamentarnych w 2019 r., chociaż wtedy społeczeństwo funkcjonowało w zupełnie innej rzeczywistości.

- Jestem zdecydowanie przeciwna organizacji wyborów w obecnej sytuacji epidemicznej - mówi poseł Małgorzata Chmiel z Koalicji Obywatelskiej. - Z jednej strony będziemy mieć olbrzymi problem ze znalezieniem ochotników do zasiadania w komisjach, z drugiej, ci którzy już się zgłoszą, będą musieli spotykać się na szkoleniach, a później mieć kontakt z głosującymi, liczyć głosy oraz sprawdzać karty. Na dziś to wbrew jakiejkolwiek logice.

Do przeprowadzenia wyborów potrzeba od 7 do 13 członków w każdej z 27 tys. komisji na terenie kraju. Ustawa o wyborze prezydenta zakłada „bezpieczniki” na wypadek problemów ze znalezieniem chętnych, w skrajnym przypadku pozwala na ich uzupełnianie mieszkańcami wskazanymi przez komisarzy, jednak już sam fakt wprowadzenia stanu zagrożenia epidemicznego mnoży pytania o bezpieczeństwo urzędników wyborczych oraz głosujących, a co za tym idzie, zasadność przeprowadzenia wyborów. Według przewodniczącego obwodowej komisji na gdańskim Suchaninie w czasie ostatnich wyborów do Europarlamentu, głosowanie mogłyby zostać przeprowadzone, jednak wyłącznie pod warunkiem zapewnienia rygorystycznych środków ostrożności.

- Najważniejsze jest przeszkolenie członków, by wiedzieli, jak zapewnić bezpieczeństwo - mówi Paweł Hać z Gdańska. - Uczestnictwo w kursach, oczywiście online, i ich zaliczenie powinno być wymagane do podjęcia pracy. Nakładki i wszystko, co jest najczęściej dotykane należy przystosować do łatwej i skutecznej dezynfekcji. Rękawiczki, maski, duża ilość płynu dezynfekującego i może parawany z pleksi lub szkła na wzór kas biletowych - to na pewno zwiększyłoby bezpieczeństwo. Mieszkańcy powinni być wpuszczani do sali w ograniczonej liczbie, np. odpowiadającej liczbie stanowisk do głosowania. Na pewno konieczna byłaby dezynfekcja kart po wysypaniu ich z urny. Gdyby organizatorzy rzetelnie i zdroworozsądkowo podeszli do kwestii bezpieczeństwa, to pewnie zostałbym ponownie przewodniczącym. W innym przypadku miałbym obawy związane z pracą w komisji. Wówczas nie tylko nie zdecydowałbym się na członkostwo, ale pewnie też nie przyszedłbym na wybory.

Wątpliwości dotyczą nie tylko tego jak skompletować oraz „uzbroić” armię jednodniowych urzędników. Przykład niedzielnych wyborów samorządowych we Francji pokazał, że koronawirus skutecznie zniechęca głosujących do stawienia się przy urnach, osłabiając tym samym mandat ich przedstawicieli. Frekwencja we Francji była najgorsza w historii, o ok. 20 proc. procent niższa niż w poprzednich wyborach w 2014 r. Jeszcze inna kwestia to równe szanse rywalizacji.

To, że prezydent kraju prowadzi kampanię spotykając się w szpitalach i innych miejscach twierdząc, że coś nadzoruje i kontroluje, jest po prostu nieetyczne - komentuje poseł Chmiel. - Mam wrażenie, że władza chce przeprowadzić te wybory na siłę. A to może zakończyć się bardzo źle dla obywateli.

- Nawet po publicznej telewizji widzimy, że dziennikarze i politycy siedzą w odpowiednich odległościach, by dać dobry dobry przykład. Jeżeli jesteśmy w ten sposób szkoleni, to przeprowadzenie wyborów może okazać się problemem - mówi Artur Dziambor, poseł Konfederacji. - Jako pierwsi złożyliśmy wniosek o przesunięcie wyborów, przy okazji zawnioskowaliśmy o rozpoczęcie prac nad e-voting’iem. Na dziś nie mamy odpowiedniej infrastruktury w tym zakresie, ale to dobry moment, by w trybie pilnym zachęcać rząd do realizacji tego postulatu.

Na razie o przełożeniu wyborów zadecydowano w Wielkiej Brytanii. Zaplanowany na 7 maja wybór władz lokalnych przeniesiono na maj 2021 r.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kandydaci opozycji domagają się przerwania kampanii. PiS nie chce słyszeć o przełożeniu wyborów - Plus Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl