Kamil to prawdziwy fighter, ale w walce o zdrowie musimy go wesprzeć

Anna Janik
archiwum
Lekarze nie dawali mu większych szans na powrót do sprawności, ale on każdym jednym dniem udowadnia, jak bardzo się mylili. Potrzebuje tylko trochę wsparcia.

To był upalny letni, sierpniowy wtorek. Rodzina Sroczyków właśnie żegnała ostatnich weselnych gości, którzy licznie zjechali się na ślub jednego z trzech braci, Pawła. Weselny, radosny nastrój trwał w najlepsze cały weekend aż do wtorkowego popołudnia. To wtedy najmłodszy syn Sroczyków Kamil postanowił pójść nad pobliski zalew się ochłodzić.

Razem z grupką znajomych stanęli nad brzegiem i po kolei wskakiwali do gładkiej tafli wody. Ale Kamil już z niej sam nie wypłynął... Zrozpaczeni koledzy wyciągnęli go z wody i natychmiast wezwali pogotowie.

- Do wody wskakiwałem nie raz, ale wtedy wiedziałem, że coś jest nie tak. Chciałem ruszać rękami, ale się nie dało – urywa Kamil.

Okazało się, że ma złamany kręgosłup szyjny, lekarze podejrzewali, że uszkodził też rdzeń kręgowy, dlatego natychmiast zadecydowali o operacji. Ale chociaż ona się udała, prawdziwy koszmar zaczął się później. Serce i płuca Kamila nie mogły same podjąć pracy, a on sam przez trzy tygodnie leżał w śpiączce farmakologicznej. Lekarze uświadomili rodzinie, że właśnie walczy o życie i nawet jeżeli mu się uda te walkę wygrać nigdy już nie będzie samodzielny i sprawny. Ale Kamil na przekór wszystkim nie tylko się wybudził, ale kompletnie się nie załamał.

- On nawet w szpitalu, kiedy już nie mogłam powstrzymać łez pocieszał mnie i mówił: „Mamo będzie dobrze” – mówi Zofia Sroczyk, mama Kamila. - Ja sama byłam załamana, nie wiem, skąd w nim tyle odwagi i sił - dodaje.

Faktycznie 23-latek się nie poddał. Od połowy stycznia przebywa w specjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym w podrzeszowskiej Tajęcinie. Codziennie przez długie godziny pracuje z fizjoterapeutami, walcząc o to, żeby być samodzielny. Bo wbrew temu, co mówili lekarze, jego przypadek wcale nie jest beznadziejny. Gołym okiem widać, jak gigantyczne robi postępy.

- Do tej pory miałem zupełnie bezwładne dłonie, a teraz jestem w stanie nie tylko złapać kubek, czy coś napisać, ale wziąć prysznic- cieszy się 23-latek. – Czuję, że jestem coraz mocniejszy i chciałbym kiedyś stanąć na nogi. Będę robił wszystko, co mogę, żeby tak się stało, żeby było, jak dawniej…- zamyśla się.

Miesięczny koszt pobytu Kamila w ośrodku to ok. 20 tys. zł., dlatego rodzina Sroczyków prosi o pomoc. Datki na rehabilitację Kamila można przekazać m.in. na stronie fundacji siepomaga.pl. Na ten moment udało się uzbierać ok. 39 tys. . Potrzeba co najmniej cztery razy więcej, bo fizjoterapeuci szacują, że rehabilitacja 23-latka potrwa minimum 7 miesięcy.

- Prosimy wszystkich o pomoc, bo Kamil sam zawsze starał się pomagać innym. – Pamiętam, jak nie mógł doczekać się swoich 18-tych urodzin, żeby móc zostać honorowym krwiodawcą, o czym zawsze marzył – mówi Grzegorz Sroczyk, starszy brat Kamila.- Jego pierwsze słowo, jakie powiedział do mamy to było „przepraszam”. Bo on nie myślał o sobie, tylko o tym, że ktoś przez jego wypadek cierpi. Teraz my musimy pomyśleć o nim, dlatego bardzo prosimy o wsparcie–apeluje brat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kamil to prawdziwy fighter, ale w walce o zdrowie musimy go wesprzeć - Nowiny

Wróć na i.pl Portal i.pl