Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Kamienie na szaniec" w kinach. Uczłowieczenie mitu AK [RECENZJA]

Henryk Tronowicz
Film nie rewiduje mitu, ale go uczłowiecza
Film nie rewiduje mitu, ale go uczłowiecza Mat. prasowe (plakat promocyjny)
Od piątku jest już w kinach ekranizacja powieści "Kamienie na szaniec" Aleksandra Kamińskiego w reżyserii Roberta Glińskiego.

Film "Kamienie na szaniec" Roberta Glińskiego nie jest konwencjonalną adaptacją książki Aleksandra Kamińskiego, chociaż jego tytuł do niej nawiązuje jednoznacznie. Trzeba zaznaczyć, że kto wie, czy zachowałaby się pamięć o Zośce, Rudym i Alku - trzech legendarnych postaciach "Kamieni na szaniec" - gdyby nie stworzony przez Kamińskiego wspaniały literacki mit. Szef Harcerskich Batalionów AK w roku 1943 poświęcił szturmowemu oddziałowi druhów tę najbardziej popularną książkę czasu okupacji. Znał na wylot biografie młodych bojowników.

Inne akcenty
Ekranowa wersja "Kamieni na szaniec" nie jest w polskim kinie pierwszym filmem czerpiącym inspirację z książki Aleksandra Kamińskiego. W roku 1977 Jan Łomnicki na jej motywach nakręcił "Akcję pod Arsenałem", rzetelny dramat sensacyjny, w którym Zośka i Alek kierują szaleńczą akcją odbicia Rudego, przewożonego z siedziby gestapo do więzienia Pawiak.
Robert Gliński, ukazując w swoim filmie historię ratowania Rudego, inaczej niż u Łomnickiego rozkłada akcenty. Trójkę głównych bohaterów portretuje najpierw w czasie rozmów w domach rodzinnych, na koleżeńskich spotkaniach i potańcówkach, choć także na tajnych kompletach. Jest już po butnej defiladzie Hitlera. W Warszawie panuje terror. Alek, Rudy i Zośka z młodzieńczym zapałem sposobią się do małego sabotażu. W starciach z patrolami okupanta coraz częściej muszą sięgać po broń.

Służba w konspiracji mocno cementuje dawną, pochodzącą z lat szkolnych przyjaźń Rudego i Zośki. Nie we wszystkim mają zgodne opinie. Kiedy jednak do Zośki dociera wiadomość, że Rudy został aresztowany, momentalnie układa plan operacji ocalenia przyjaciela. To dla niego święty obowiązek. Problem w tym, że ryzykowny zamiar wymaga akceptu przełożonych, ci zaś oceniają go sceptycznie. I choć konieczność wszczęcia działań ratunkowych nie cierpi zwłoki, z podtekstu wyłaniają się racje sprzeczne, tragiczne, nierozstrzygalne.

Cieniowanie racji
Robert Gliński narzucił filmowi styl będący ilustracją presji tykającego zegara. Narrację prowadzi w krótkich nerwowych ujęciach. Brak decyzji dowództwa mocno bohaterów irytuje (solidarnie irytuje widza w kinie). Atak pierwszego dnia zostaje odwołany, drugiego wisi na włosku. Rozkaz: "Trzaskać!" przychodzi w ostatniej chwili. I w tej samej chwili zaczyna iskrzyć nowe napięcie zbrojnego starcia.

Filmowiec subtelnie cieniuje racje Zośki. Czy staje w ten sposób po stronie tych, którzy bronią "straconych pozycji"? Wyraża raczej przekonanie, że demonstracja woli sprzeciwu przez podjęcie walki musi wziąć górę nad chłodną kalkulacją. W jednym z wywiadów reżyser stwierdził, że Powstanie Warszawskie wybuchłoby nawet bez rozkazów dowództwa AK.
Gliński nie szczędzi na ekranie obrazów brutalnych gestapowskich tortur, aktów oblewania aresztowanych wrzątkiem dla wymuszenia zeznań czy deptania dłoni buciorami SS-manów. Twórca filmu nie unika dosadności. Lecz też nie epatuje środkami horroru. To nie znaczy, że udało się wszystko.

Nie chcę oceniać protestów rodzin bohaterów ani sprzeciwów ze strony współczesnych środowisk harcerskich, zgłaszających pretensje o nieścisłości faktograficzne. Co więcej, stawiane są zarzuty o to, że wydźwięk filmu jest antyharcerski i antyakowski, że wizerunkom młodych bohaterów nadano rysy haniebne.

Tak daleko idących wątpliwości nie podzielam. Film nie rewiduje mitu, ale go uczłowiecza. Niektóre sceny, prawda, szeleszczą papierem. Zośka jest porywczy, niemniej kieruje się trzeźwą oceną rzeczywistości. Czemu więc służyć ma - dla przykładu - scena, gdy prowadząc auto, ściga ciężarówkę z więźniami i pod bramą gestapo w alei Szucha omal nie wpada w paszczę lwa?
Takie drugorzędne potknięcia nie przekreślają przesłania filmu. Obraz obejrzałem na seansie w obecności kilkudziesięciu osób. Nie byli to widzowie, którzy przed wejściem na widownię obładowują się kubłami popcornu.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki